-Chloe- wyszeptałam patrząc
jej w oczy. Stała kilka metrów ode mnie, na jej twarzy widniał triumfalny
uśmiech. Jej wzrok przeszywał mnie na wskroś a w jej oczach można było dostrzec
nienawiść i determinację.
-Niespodzianka- odparła nazbyt
entuzjastycznie.
-Co ty tutaj robisz? Jak
weszłaś do środka? Zaraz... Przecież jesteś w LA. Jakim cudem jesteś tutaj?-
mój głos, poza tym, że oczywiście stał się piszczący, drżał też tak jakbym
stała na dwudziestostopniowym mrozie. Nie rozumiałam, co się właśnie dzieje i
tak naprawdę nic do mnie nie docierało.
-Weszłam, bo Harry dał mi
kiedyś klucze. Poprosił żebym się tutaj zatrzymała, gdy będę w Londynie i kazał
mi czuć się jak u siebie. Poza tym mówiłam ci, że wybierze mnie. Byłaś tak
idiotycznie pewna, że tego nie zrobi- powiedziała a ja zamiast od razu się
odezwać i jej jakoś odpowiedzieć stałam przez kilkanaście długich sekund i
gapiłam się na nią wytrzeszczając oczy w niedowierzaniu.
-On myślał, że chcesz coś
sobie zrobić, że chcesz się zabić- wydukałam w końcu. Oszukała go.
-Wybrał mnie. Mógł przylecieć
do ciebie, ale tego nie zrobił. Mówiłam ci, że tak będzie. A wiesz dlaczego?-
zapytała uśmiechając się przy tym szeroko. Ton jej głosu wskazywał, że ona jest
przekonana o tym, że ma racje, że Harry ją wybrał, że wygrała, że miała rację.
-Bo nie chciał cię mieć na
sumieniu- odparłam, choć nie wiedziałam czy odpowiadam jej czy samej sobie.
-Bo mnie kocha, bo troszczy
się o mnie- powiedziała a pewność, co do słuszności jej słów biła od niej na
kilometr.
-Co ty...- nie rozumiałam tego,
co się właśnie działo, nie docierało do mnie, o co chodzi, mój umysł działał z
opóźnieniem, ale w końcu usłyszałam jej wyznanie. Chloe to D.. To ona. Chloe
jest D. i jakaś chora cząstka mnie, bardzo chora zważywszy na powagę sytuacji,
poczuła ulgę, że to nie Jesse. Miałam rację. To nie on. W zaistniałej sytuacji
było to dziwne, ale ucieszyłam się, że moje wieczne wątpliwości wcale nie były
bezpodstawne. Dotarło do mnie, że to ona do mnie pisała, ale tylko to. Mój
pokręcony mózg skupił się na tej informacji w stu procentach zupełnie ignorując
wszystko inne. Być może to była jakaś reakcja obronna, być może moja głowa tak
chciała mnie uchronić przed ogromnym stresem, ale udawałam, że nic więcej nie
usłyszałam. Jakby blondynka wcale nie powiedziała, od jakiego słowa pochodzi ta
litera. Jakby wcale nie przedstawiła się, jako Death.
-Harry przysłał ci różę,
dołączony był do niej ten liścik- oznajmiła i pokazała palcem małą karteczkę.
–Ale stwierdziłam, że nie obrazisz się jak podmienię wiadomość od niego na
wiadomość ode mnie. Tę ostatnią chciałam ci wręczyć osobiście, nie za
pośrednictwem Internetu, ale w bardziej staromodny sposób.
-Dlaczego to robiłaś? Tak
długo? Co to wszystko znaczy?- co miałam zrobić? Chciałam się dowiedzieć. Ale o
co miałam ją zapytać? O wszystko? Czy to w ogóle było w tym momencie ważne?
-Zabrałaś mi Harry’ego-
odpowiedziała.
-Sama go rzuciłaś, przecież o
tym rozmawiałyśmy i... Zaraz. Wtedy, gdy do mnie przyszłaś pijana, wtedy w Nowym
Jorku, to wszystko było mistyfikacją, kłamstwem- stwierdziłam. To było częścią
jej gry. Wszystko było grą. Wszystkie spotkania i rozmowy. To było tak
przerażające, że nie mogłam tego pojąć.
-Wow, zaczynasz używać mózgu.
Brawo. Nie byłam wtedy pijana, ale wypadłam w tej roli świetnie. Tak
realistycznie, prawda?- zapytała a ja po prostu się na nią gapiłam. -Nie wszystko,
co wtedy powiedziałam było kłamstwem. Początkowo Jesse mnie zauroczył a do
Harry’ego nic nie czułam, początek tej historii jest prawdziwy, ale później
wszystko się zmieniło. Zrozumiałam to, gdy było za późno. Zerwałam z nim, bo
byłam pewna, że do mnie wróci i da mi więcej, ale wtedy pojawiłaś się ty i
wszystko zniszczyłaś. Nie dość, że nie zostałam supportem to jeszcze ukradłaś
mi Harry’ego. Zorientowałam się, że go kocham za późno. Zwodziłam go i doprowadzałam
do szaleństwa i byłam o krok od osiągniecia wszystkiego. Harry błagał żebym do
niego wróciła, obiecywał, że załatwi mi pracę, ale wtedy ty musiałaś to zepsuć.
Poznał ciebie i nagle nadszedł moment, że przestał. Przestał pisać, starać się
mnie odzyskać. Gdy wyjechał w trasę pisał coraz mniej. Ale tak naprawdę
odpuścił po tym jak cię obraziłam wtedy w restauracji, gdy się poznałyśmy. Nie
sądziłam jednak, że chodzi o ciebie, bo przecież nie jesteś w jego typie. Jesteś
brzydka, taka nijaka. Wiedziałam, że musiał kogoś poznać i nie sądziłam, że
chodzi o ciebie do czasu, gdy spotkałam się z nim w Dublinie i powiedziałam,
wprost, że kiedyś nic do niego nie czułam, ale wszystko się zmieniło i chcę do
niego wrócić a on nic nie powiedział. Nie dał mi odpowiedzi. Powiedział, że
musi już iść. Jechał do ciebie. On poczuł coś do ciebie. Do ciebie. Byłam
wściekała i musiałam się czegoś o tobie dowiedzieć. W Internecie nie było wiele
informacji na twój temat, ale były nagrania z koncertów. I wtedy wszystko stało
się jasne. Nie jesteś piękna, nie wyglądasz tak jak ja, ale umiesz śpiewać. I
to mu wystarczyło.
-Wtedy wysłałaś pierwszą
wiadomość- w Dublinie przyszedł pierwszy mail i wtedy wszystko się zaczęło.
-Byłam wściekła. Harry jest
mój i musiałam go odzyskać. Nie wiem, dlaczego napisałam tą wiadomość, ale gdy
ją wysłałam poczułam się lepiej.
-Skąd miałaś mój prywatny
adres mailowy?- zapytałam cofając się w czasie do tego dnia. Uświadomiłam
sobie, że chcę ją zapytać o wszystko, nawet o najmniej istotne rzeczy.
-Wiedziałaś, że Jess ma
przyjaciółkę?- zapytała uśmiechając się szeroko. -Taką, jak to się mówi? Od
serca? To niesamowite, ale jej najlepsza przyjaciółka jest moim menadżerem i
najlepszym źródłem informacji- odpowiedziała a w mojej głowie momentalnie
pojawiło się pewne wspomnienie.
Premiera komiksu była po prostu nie do opisania. Przyszło wiele znanych
osób i wszystko było niesamowite, poznałam wielu wspaniałych ludzi. Poznałam
przyjaciółkę Jess, która także była czyimś menadżerem, ale nie powiedziała
czyim albo powiedziała a ja po prostu zapomniałam od nadmiaru informacji jakie
dosłownie zalały mnie tego wieczora. Ogólnie Megan była bardzo podobna do Jess.
Była tak samo ładna, była w tym samym wieku i Harry nie lubił jej tak samo jak
Jessici co dało się wyczuć na kilometr, bo gdy tylko się z nią przywitał,
powiedział „hej”, nie uśmiechnął się, nie podał jej ręki chociaż zawsze tak się
ze wszystkimi witał, od razu mnie zostawił i gdzieś sobie poszedł. Oczywiście
miałam go zapytać skąd ją zna i dlaczego jej nie lubi, ale wyparowało to z
mojej głowy, bo tego wieczora to nie Harry był w centrum uwagi. Pierwszy raz to
ja byłam „ważniejsza”.
-Niemożliwe...- powiedziałam
do siebie. Jess była w to zamieszana, to nie było zaskakujące, ale jej przyjaciółka?
Tak bardzo to było popieprzone? Widziałam Megan kilka razy w swoim życiu i
nigdy bym nie powiedziała, że może być jakoś powiązana z D.!
-Nie zamierzam ci opowiadać
wszystkiego. W skrócie, gdy byłam z Harrym załatwił mi menażera z tej samej
agencji, co chłopaków. Gdy ty się pojawiłaś podpisałaś umowę z tymi samymi ludźmi,
co oni i ja. Jess i Megan poznały się jeszcze na studiach i trafiły do tej
samej firmy.
-Czyli wszystkiego o mnie
dowiedziałaś się od Jess?
-Tak, ale nie bezpośrednio.
Wiem, wiem. Toczysz z nią wojnę, ale ona nie wiedziała, że to ja do ciebie
piszę. To znaczy nie wiedziała wtedy. Teraz się domyśliła i po tym jak
aresztowali Jesse’ego, teraz przeżyjesz kolejny szok, kazała mi przestać.
-Kazała ci?- wiedziałam, że
sprawiam wrażenie, jakbym była opóźniona, ale tak się czułam.
-Naprawdę nie umiesz poznawać
ludzi- stwierdziła i nie miałam pojęcia, co oznacza wyraz jej twarzy.
-Dzięki niej wiedziałaś
wszystko?- zapytałam by mieć pewność, że dobrze rozumiem.
-Śledziłam po prostu to, co o
tobie pisali. Znałam Harry’ego. Czytałam SMS-y, które Jess przysyłała Megan,
podsłuchiwałam ich rozmowy.
-Pisałaś, że mam zniknąć z
jego życia- naraz w mojej głowie pojawiło się tak wiele wspomnień. Wewnątrz
mnie zapanował istny chaos.
-Początkowo nie chciałam
żebyś się zabiła. Chciałam tylko żebyś zniknęła. D. to pierwsza litera słowa
Death, bo chciałam żeby Ali Rose umarła. Nie dosłownie, ale miałam być osobą,
dzięki której ten idiotyczny twór, Ali Rose, umrze a ty wrócisz do siebie i
zostawisz Harry’ego w spokoju. Ale ty... Ty mi go kradłaś. Dlatego im więcej
czasu mijało tym bardziej żałowałam, że cię wtedy odratowali. Gdy usłyszałam
jak Jess przeżywa, że podcięłaś sobie żyły wiedziałam, że to przeze mnie.
Początkowo miałam wyrzuty sumienia. Do czasu- powinnam jakoś to skomentować.
Powinnam zapytać, co znaczy „do czasu”, ale zamiast tego przypomniałam sobie,
że po mojej próbie samobójczej charakter wiadomości się zmienił i od razu
nasunęło mi się pytanie, które zadałam natychmiast.
-Jak długo wiedziałaś, że Harry
spał z Jess? Dlaczego mi tego nie napisałaś? Dlaczego nie zrobiłaś tego od
razu? Kiedy się o tym dowiedziałaś?- miałam wrażenie, że muszę zadawać jak
najwięcej pytań jak najszybciej, bo ona zaraz się rozmyśli i nic mi nie powie.
-Bo nie wiedziałam o tym od
razu- odpowiedziała robiąc przy tym taką minę jakby to było oczywiste. Może dla
niej, dla mnie nic już takie nie było.
-Ale przecież pisałaś, że
Harry mnie zniszczy.
-Bo go znałam i wiedziałam,
że ma problem z samym sobą. A ty jesteś żałosna, taka słaba i delikatna i nie
zniesiesz wiele. Nie wiedziałam ile Harry ci powiedział. Czy mówił ci o mnie?
Poza tym chciałam żebyś cały czas miała wątpliwości, nie mogłaś mu ufać.
Musiałam między wami mieszać i choćby Harry zachowywał się jak święty i tak bym
pisała, że jest potworem. Najlepsze w tej historii jest to, że on swoim zachowaniem
cały czas mi pomagał i naprawdę oszukiwał cię w tak wielu sprawach. Kiedy
podsłuchałam jak Jess się zwierza Megan z tego, że przespała się z Harrym
miałam ochotę coś jej zrobić. Jak mogła to zrobić? Miałam ciebie na głowie a tu
pojawiła się kolejna szmata, która chciała mojego faceta? Pamiętam ten dzień
jakby to było wczoraj. Stałam tuż przy drzwiach i słyszałam każde słowo
padające z jej ust. „Ali z nim jest i chyba to jest poważne, to, co jest między
nimi.” Płakała i miała wyrzuty sumienia, ale stwierdziła, że ustaliła z nim, że
ci nie powiedzą. „Tak będzie lepiej, nie mogę jej stracić.” Tak naprawdę nie
chodziło jej o jakąś waszą przyjaźń tylko o to, że byłaś jej wielkim projektem.
Wiedziała, że możesz coś osiągnąć i chciała być tego częścią. W dodatku
naprawdę cię polubiła i to tylko potęgowało jej wyrzuty sumienia. Pewnie gdyby
nie jej ambicje i chęć osiągnięcia czegoś dużego powiedziałaby ci, bo chciała
to zrobić. Martwiła się przede wszystkim o siebie, ale o ciebie także. Nie
chciała dla ciebie źle, tym bardziej, gdy prawie się zabiłaś i zrozumiała jak
żałośnie słaba jesteś. Nie chciała żeby coś ci się stało przez Harry’ego a nie
ufała mu i w związku z tym postanowiła cię ostrzec przed nim. Była pewna, że
nie była jego jedyną „przygodą na jedną noc”, uważała, że jest jedną z wielu i
obawiała się, co może się stać, gdy któraś z tych przygód wyjdzie na jaw-
powiedziała a ja miałam coś w rodzaju kolejnego flashbacka.
-Wybacz za to, o co teraz zapytam, ale czy to jest na poważnie? To co
jest między wami?- nie wiedziałam czy pyta jako moja menadżer czy bardziej prywatnie.
-Z mojej strony to jest na poważnie. Jeśli chodzi o Harry’ego to wydaje
mi się, że też. Jess on wie, przez co przechodzę, co zrobiłam, z czym się
zmagam i mimo tego jest przy mnie, chce spędzać ze mną swój wolny czas.
-Masz rację. Harry wie, przez co przeszłaś i nie jest na tyle okrutny
by się tobą zabawiać tak jak z tymi wszystkimi panienkami.
-Jakimi wszystkimi panienkami?
-Ali, wiem, że go kochasz, ale nie udawaj, że nie wiesz o tym, że Harry
lubi, lubił skakać z kwiatka na kwiatek.
-Jess, wybacz ale nie znasz go. Nie mów tak skoro nic o nim nie wiesz-
powiedziałam wkurzona. Ona go nie zna, swoją opinię wyciąga na podstawie jakiś
gównianych plotek.
-Nie denerwuj się Ali, nie chciałam cię urazić. Masz rację nie znam go,
ale powiedziałam to z troski- ze zdziwienia otworzyłam szerzej oczy. -Po prostu
nie chciałabym by wasze ewentualne rozstanie było przyczyną twojego załamania…
-Jess my nie zerwiemy- powiedziałam pewnie.
-Ali ja się po prostu o ciebie martwię, nie chcę by coś ci się stało,
by ten związek był powodem…
-Nie będzie- ucięłam jej wypowiedź. -Nie będzie. Nie zrobię już tego,
nie będę usiłowała się zabić nawet jeśli coś między mną i Harrym się popsuje-
powiedziałam wprost. Rozumiem, że Jess się o mnie martwi, nie mogę jej za to
obwiniać skoro sama dałam jej powód by myślała, że jestem niestabilna i
nienormalna, ale niech nie obraża mojego chłopaka.
-Przepraszam, nie powinnam tak mówić- przerwała bo kelner przyniósł nam
nasze zamówienia. -Bardzo się cieszę, że jesteście szczęśliwi.
-Dlaczego masz taką minę?-
zapytała.
-Bo cały czas myślałam, że
ona jest tobą- wydusiłam z siebie przed oczami wciąż mając wspomnienie tamtej
rozmowy.
-Jesteś głupia, dlatego przez
jakiś czas wierzyłaś nawet w winę Jesse’ego. Jak można uwierzyć, że ten słodki,
dobry i czarujący chłopak mógłby kogokolwiek skrzywdzić?- zapytała i zrobiła
krok w moim kierunku.
-Nigdy tak naprawdę w to nie
wierzyłam- powiedziałam a jej spojrzenie przeszyło mnie na wskroś.
-Nie kłam. Wiem, że był taki moment,
kiedy opowiedziałam ci, że było coś między nim a mną w przeszłości. Wiem, że
wtedy uwierzyłaś a później znowu miałaś wątpliwości.
-Myślałam, że to Jess, że to
ona tak naprawdę jest D. i do mnie pisze a Jesse ją chroni. Sądziłam, że mnie
nienawidzi, że to ma związek z Harrym i dlatego mnie dręczy. Zakładałam, że
została menadżerem Jesse’ego by się do mnie zbliżyć. Nie byłam pewna czy była
D. od zawsze, jedynym powodem, dla którego mogłaby ujawnić prawdę o jej
wspólnej nocy z Harrym było to, że się w nim zakochała i nie chciała żebym była
z nim szczęśliwa- powiedziałam. Tak naprawdę wypowiedziałam moje myśli na głos
a ona patrzyła na mnie tak jakby ją to irytowało. Moje gadanie, domysły,
rozterki w ogóle jej nie obchodziły. Zrozumiałam, że naprawdę muszę się śpieszyć,
jeśli chcę się dowiedzieć czegoś jeszcze, dlatego wróciłam do sedna sprawy. -Gdy
dowiedziałaś się, że spędziła noc z Harrym nie powiedziałaś mi od razu.
-Nie. Kiedy się dowiedziałam
byłam wściekła, jak mogła mi to zrobić? Ale gdy ochłonęłam, gdy
przeanalizowałam jej słowa, gdy mówiła, że Harry jej nie kręci, że w ogóle jej
się nie podoba, że przespała się z nim, bo musiała odreagować wszystko, co się
wtedy działo w jej życiu i gdy szła z nim do łóżka nie chodziło o niego tylko o
jej głupie problemy stwierdziłam, że to, co się stało jest dla mnie jak
gwiazdka z nieba. Harry naprawdę cię oszukiwał, miał przed tobą taki sekret a
później dowiedziałam się też o innych sprawach, o tym, że nie wiesz, że
mieszkasz u niego, o tym, że zwolnił biednego Steve’a i o innych jego
mniejszych i większych grzechach- wyznała.
-Kiedy się o tym dowiedziałaś
napisałaś do Harry’ego. Przestraszyłaś go- skomentowałam przypominając sobie,
jaki Harry się wtedy stał. Pilnował mnie, nie odstępował na krok, był natarczywy
i nie umiał ukryć, że coś go dręczy.
-Nie zrobiłam tego od razu,
gdy się dowiedziałam. Minęły miesiące zanim was rozdzieliłam.
-Wiedziałaś o wszystkim i
czekałaś, dlaczego?- nie rozumiałam tego. Dręczenie mnie i takie przeciąganie i
rozwlekanie tego dawało jej jakąś chorą satysfakcję?
-Byłam cierpliwa. Mogłam
przyjść do ciebie i o wszystkim ci powiedzieć jak tylko się dowiedziałam, mogłam
zrzucić maskę D. i powiedzieć ci o tym prosto w twarz, ale musiałam mieć
pewność, że się rozstaniecie- odparła a wypowiadając ostanie słowo uśmiechnęła
się tak jakby opowiadała właśnie o najbardziej satysfakcjonującej rzeczy, jaką
wykonała w całym swoim życiu.
-I myślałaś, że jeśli mi
powiesz to nie uwierzę albo mu wybaczę?
-Im dłużej z nim byłaś tym
bardziej się do niego przywiązywałaś, tym mocniej mu ufałaś i każdego dnia
coraz bardziej go kochałaś. Mimo moich wiadomości, które tak naprawdę cię
ostrzegały. Zakochiwałaś się w nim, wpadałaś w jego sidła a ja wiedziałam, że
muszę poczekać, jeśli chcę osiągnąć zamierzony cel. Wiedziałam, że jeśli
zaczekam twoje żałosne serce rozpadnie się na milion kawałków, bo będziesz się
czuła tak zraniona i oszukana, że nie będziesz potrafiła tego znieść. Dlatego
czekałam aż go pokochasz całym sercem, aż mu zaufasz i oddasz wszystko, bo
tylko wtedy mogłaś poczuć prawdziwy ból.
-Dlaczego nie zaczekałaś
jeszcze dłużej?- ta rozmowa była chora, ale nie tylko przez Chloe. Ciekawość, z
jaką zadawałam jej te pytania była nienormalna. Nie zwracałam uwagi na nic
innego, właściwie nawet na nią, bo przed sobą nie widziałam Chloe. Przede
wszystkim rozmawiałam z D. i każde pytanie, każda odpowiedź było jak odkrywanie
kolejnej karty. Było jak oświetlanie kolejnego, ciemnego pomieszczenia. Moje
ciało rozumiało, że dzieje się coś bardzo niedobrego, ale głowa kazała mi
dowiedzieć się wszystkiego. Gdzieś w mojej podświadomości wiedziałam, że ona
stoi przede mną, bo ma jasno określony cel, który zdradziła, gdy się
przedstawiła...
-Coraz więcej pisano o tym,
że on ci się oświadczył. Jessica też twierdziła, że zrobiło się między wami
poważnie i stwierdziłam, że to idealny moment by wkroczyć do akcji.
-I wtedy do nich napisałaś.
-Tak, że wiem o wszystkim i
ty też się dowiesz. Harry spanikował, Jess też. Zrzucali na siebie winę, słyszałam
jak Jessica przyszła z pretensjami do Megan oskarżając ją o to, że nie
dochowała tego sekretu. Harry powiedział o wszystkim Louisowi i gdy Jess
zapewniła go, że to nie wypłynęło od niej oskarżył swojego najlepszego przyjaciela-
powiedziała totalnie usatysfakcjonowana.
-Przecież to nie musiało się
tak skończyć, mogłam się nie dowiedzieć, oni mogli zachować się inaczej.
-Dlatego miałam też plan B,
C, D i tak dalej. Chyba znasz alfabet.
-Ale prościej było napisać do
mnie. I tak pisałaś o tym tylko nie wprost- drążyłam. Po co zadawała sobie tyle
trudu?
-Wciąż nie łapiesz? Nie
rozumiesz, że ta gra jest dla mnie czymś więcej?- zapytała patrząc na mnie jak
na idiotkę.
-Chciałaś namieszać też między
Harrym i Louisem- stwierdziłam. To wszystko naprawdę było dla niej czymś
więcej. Właściwie miałam wrażenie, że D. było dla niej wszystkim.
-Ten idiota mi przeszkadzał.
Wtrącał się, odzywał niepytany. Harry musiał przestać mu ufać. Wiedziałam, że
jak się rozstaniecie muszę utrafić w odpowiedni moment i zacząć naprawiać relację
z Harrym. Wiedziałam, że to beztalencie będzie mu odradzać ponowne związanie
się ze mną.
-A Jessica? Przecież do niej
nic nie masz- zdążyłam zauważyć, że to nic nie znaczy. Nikt ani nic się dla
niej nie liczyło. Mogła lubić Jess, ale aby osiągnąć cel była w stanie bez
zastanowienia zniszczyć jej życie.
-Musiała ponieść karę-
wyjaśniła.
-Za to, że się z nim
przespała?
-Za to i za inne rzeczy. Choć
z jej powodu miałam nawet przez moment wyrzuty sumienia.
-Dlaczego?- zapytałam a ona
spojrzała na mnie tak jakby moje pytania naprawdę zaczynały ją irytować.
-Po waszym rozstaniu Jess nie
przepadała za tobą. Pamiętam jak zdruzgotana przyjechała do Megan i
powiedziała, że potraktowałaś ją jak szmatę, nie wiedziała, co z nią będzie,
bała się, że straci pracę, że agencja nikogo jej nie przydzieli. Zaczęłam ją
pocieszać, spotkałyśmy się kilka razy. Gdy powiedziałam jej, że kocham
Harry’ego powiedziała, że jeśli chcę pomoże mi. Załatwi aktualny numer
telefonu, dowie się gdzie przebywa. Nie wiedziała, że mam takie informacje, ale
jej propozycja i chęć pomocy sprawiły, że wybaczyłam jej tę jedną noc z nim.
Poza tym raz wybrała się na drinka i w knajpie znalazła Harry’ego. Od razu dała
mi znać, pisała, że mam wkroczyć do akcji, że to idealna okazja, więc za jej
radą tam pojechałam. Gdy mnie zobaczył nie chciał rozmawiać, piły whisky a
smutek w jego oczach sprawiał, że był jeszcze przystojniejszy niż wcześniej.
Usiadłam koło niego i powiedziałam jedynie, że go za wszystko przepraszam.
Zamówiłam drinka i przez jakiś czas siedzieliśmy w ciszy. Nie wiem, o czym myślał,
ale w końcu się do mnie odezwał. To stało się pół roku po waszym rozstaniu.
Dałam mu tyle czasu, bo wiedziałam, że go potrzebuje. Chciałam wrócić do niego
szybciej, byłam taka niecierpliwa i nie mogłam się już doczekać, kiedy znowu
pojawię się u jego boku, ale wiedziałam, że muszę być ostrożna. Zbliżałam się
do niego milimetr po milimetrze, centymetr po centymetrze. Robiłam małe kroczki
odzyskując go powoli. Ty byłaś zajęta Jessem i przeszkadzało mi to. Musiałaś
się uczepić akurat jego- powiedziała z wyrzutem by sekundę później zaśmiać się
ironicznie. -Ale zacisnęłam pięści i w pełni skupiłam się na Harrym. Rozumiałam,
czego potrzebuje i co lubi. Odzyskiwałam go kawałek po kawałku i wtedy ty
musiałaś się pojawić. Znowu. Kiedy tak niewiele mi brakowało. Znowu mi go kradłaś.
-Przecież wiesz, że Harry
mnie kocha i kochał mnie także wtedy, jak mogło ci to nie przeszkadzać?- nie
powinnam jej prowokować, ale zdążyłam to powiedzieć zanim pomyślałam.
-Nie, ma obsesję na twoim
punkcie, ale to mnie kocha i wiedziałam, że w końcu o tobie zapomni- wysyczała przez
zaciśnięte zęby. –I tak by się stało, ale musiałaś wszystko popsuć.
-Nie oszukuj się.
-Zamknij się! To ty jesteś
zaślepiona i nie widzisz tego ile dla niego znaczę. Harry byłby ze mną gdybyś
się znowu nie pojawiła.
-Ale się pojawiłam i on nawet
nie musiał wybierać, nie musiał się zastanawiać. Gdyby było jak mówisz...
-Wiesz, dlaczego? Wiesz, co w
tobie widzi? Talent. Był taki moment, że nie umiałam pojąć jak taka pokraka jak
ty może aż tak przyciągać do siebie facetów. I to takich jak Harry, Jesse
czy... Zayn.
-Zayn? O czym ty mówisz?-
ogarniałam już, że w jej przekonaniu Harry był ze mną tylko przez muzykę. Ale
wspomnienie Zayna w tej sytuacji była dla mnie wręcz abstrakcyjne.
-Nie udawaj. Wiem, że jesteś
świadoma tego, że Zayn ma do ciebie słabość. Widziałam jak na ciebie patrzy.
Gigi też to wie, dlatego nie przepada za tobą. Wiem, że zawsze widziała w tobie
konkurencję. Jesteś brzydka, niska i głupia, ale masz głos i to im wystarcza.
-Mylisz się, Zayn i ja...
-Zayn uważa, że jesteś wyjątkowa.
Słyszałam gdy Gigi się z nim kłóciła a on jej wprost powiedział, że prędzej
rozstanie się z nią niż z tobą. Dlatego udawała, że cię akceptuje, chociaż to
nieprawda. Boi się, że Zayn ulegnie własnym fantazjom.
-To niedorzeczne- to było tak
chore, że zaczęłam wątpić w to czy ona mówi prawdę. Czułam, że mówi to, bo to
jest jej szalona gra.
-Nie jestem głupia, nie
jestem głucha. Wiem, że jesteś utalentowana i wiem jak bardzo to przyciąga do
ciebie ludzi. Dlatego potrafisz zawrócić Zaynowi w głowie. Dlatego Jesse
pokochał cię już podczas pierwszego nagrania. Dlatego Harry cię wybrał. On
kocha muzykę. To właśnie mu zaimponowało i to go do ciebie przywiązało. Wspólna
pasja, której ja kiedyś nie rozumiałam. Nie pojmowałam, że muzyka nie jest dla
niego tylko pracą, ale czymś więcej. Dlatego kiedy w jego życiu pojawiłaś się
ty początkowa nienawiść, którą czuł zamieniła się w fascynację. Gdyby nie to
nigdy nie zwróciłby na ciebie uwagi, gdybyś nie umiała śpiewać, gdybyś nie
mogła on nigdy by z tobą nie był. Nie zdajesz sobie z tego sprawy, prawda?
Myślisz, że cię kocha za to, jaka jesteś, ale to bzdura.
-Wiem, że na początku to
mogło mu się we mnie spodobać najbardziej, ale później...
-Później? Kiedy tylko pojawił
się problem Harry nie wiedział jak sobie z nim poradzić. Udawał przed tobą, ale
nie przede mną.
-O czym ty mówisz?- miałam
wrażenie, że dosłownie każdy moment, każda pojedyncza minuta mojego życia była
pod jej kontrolą.
-O twoim problemie z głosem.
O operacji i całej tej historii. Nawet nie wiesz jak żałowałam, że nie udało mi
się wtedy jakoś zamieszać, jakoś wtrącić i sprawić żebyś straciła to, co jest w
tobie takie cenne- powiedziała i wyglądała tak jakby było jej niezwykle przykro
z tego powodu. Jakby to, że nie pozbawiła mnie głosu było jedną z jej
największych życiowych porażek.
-Harry mnie wtedy wspierał,
był ze mną cały czas- wiedziałam, że nie ma sensu rozmawiać z nią w ten sposób.
Albo mówiła to wszystko żeby mnie dodatkowo zranić, albo żyła w jakiejś innej
rzeczywistości i okłamywała siebie tak bardzo, że sama w te kłamstwa wierzyła.
-Twoja naiwność jest niewiarygodna.
Harry był przerażony, że stracisz głos, bo choć nie chciał tego przyznać wiedział,
że to będzie wasz koniec.
-On płakał nad moim łóżkiem,
bo...- za każdym razem, kiedy zamierzałam jej jakoś odpowiedzieć ona mi
przerywała.
-Bo się bał, że straci
stabilizację. Rozmawiał o tym wiele razy z Philem. I ze mną. Jesteś tak
nieświadoma tego, co w nim siedzi, że prawie mi ciebie szkoda- powiedziała i
przez moment jej pojrzenie było nieobecne. Przez chwilę o czymś rozmyślała a
gdy na mnie spojrzała wydawało mi się, że coś jej się przypomniało. -Wtedy
napisałam do ciebie kartkę pamiętasz? Pierwszy i ostatni raz napisałam do
ciebie i podpisałam się jako Chloe. Nie udało mi się pozbawić cię głosu, ale
wydawało mi się to całkiem zabawne, gdy wręczałam Harry’emu kartkę z życzeniami
powrotu do zdrowia, którą później ci dał. Harry osobiście dostarczył ci
wiadomość od D.
-Kiedy się dowie, że to ty...-
chciałam powiedzieć, że ją znienawidzi, ale ona natychmiast mi przerwała.
Znowu.
-Nie dowie się. Do tej pory o
niczym się nie dowiedział i tak pozostanie.
-Prawda zawsze wyjdzie na
jaw, prędzej czy później- powiedziałam przekonana o prawdziwości tego
stwierdzenia.
-Prawda wychodzi na jaw, kiedy
tego chcę. Zawsze. Poza tym... Potrafię sprawić, że każde kłamstwo może być
prawdą i nawet niewinny może być skazany.
-Jesse...- wydukałam jedynie,
bo on od razu przyszedł mi na myśl. Każde kłamstwo może być prawdą. Jesse nie
był D., ale wszyscy myśleli inaczej. Jak ona to zrobiła? Jakim cudem
przechytrzyła wszystkich?
-Słodki, miły, kochany Jesse.
Musisz wiedzieć, że wmieszanie go w taki sposób nie było dla mnie łatwe, ale
musiałam to zrobić. On nadawał się idealnie i wiedziałam, że jest najlepszym kandydatem
do odegrania roli twojego dręczyciela. Plus Harry go nie znosi i o ile ty
mogłaś mieć wątpliwości, w końcu spędzałaś z Jessem dużo czasu, o tyle Harry
tych wątpliwości nie miał.
-Ale jak? Jakim cudem?
Przecież to sprawdziła policja, jak udało ci się go wrobić?- nie mieściło się
to w mojej głowie. To wszystko było jak jakiś słaby film sensacyjny.
-Po pierwsze Jess jest jego
agentką a po drugie... Daniel. Daniel mi pomógł- o ile wcześniej, gdy mówiła
właściwie wszystko mi się wyjaśniało, o tyle nagle nie zrozumiałam, co
powiedziała. Jaką dokładnie rolę w tym wszystkim odegrała Jessica? Co
konkretnie miałam jej przypisać? Zaczynałam się w tym gubić. A Daniel? Jaką
rolę on w tym odgrywał? Czy to wszystko miało w ogóle sens? Wierzyłam w każde słowo,
które padło z jej ust podczas tej rozmowy, ale skąd mogłam wiedzieć czy to
rzeczywiście prawda? Przecież to D.! Mogła kłamać i mną manipulować. Mogła wszystko zmyślać a ja jak ostatnia
idiotka od razu na początku śmiało, bez zastanowienia przyjęłam, że mówi prawdę.
-Cały czas ze mną pogrywasz,
prawda? Nie jesteś szczera, cały czas kłamiesz i robisz ze mnie idiotkę.
-Nie, ale naprawdę nie chce
mi się tego wszystkiego tłumaczyć. Nie chce mi się odpowiadać na twoje pytania,
nie chcę rozwiewać twoich wątpliwości. Nie jestem tutaj by urządzać sobie
pogawędki. I tak przeciągnęłam to wszystko nieco bardziej niż zamierzałam-
powiedziała i zrobiła taką minę jakby właśnie zorientowała się, że powinna
działać według wcześniej ustalonego planu, jakby rozzłościło ją to, że w pewien
sposób odwróciłam jej uwagę.
-Dręczysz mnie od tylu lat i
muszę zrozumieć...
-Musisz zrozumieć, że jedyne,
co się teraz liczy to, że w końcu to zrobisz, w końcu znikniesz z tego świata,
w końcu znikniesz z życia Harry’ego.
-Powiedz mi, chociaż dlaczego
tak bardzo mnie nienawidzisz?- zapytałam przedłużając tę rozmowę. Starałam się
odwlec nieuniknione. Udawałam, że nie wiem, do czego to wszystko zmierza, ale
coraz bardziej czułam, że jestem na granicy. Wiedziałam, że jak ją przekroczę i
dotrze do mnie, po co ona zjawiła się w moim domu przestanę racjonalnie myśleć
a strach przejmie nade mną kontrolę.
-Przecież ci to tłumaczę,
zabrałaś mi Harry’ego!
-Kocham go całym moim sercem,
jest moim wszystkim, nie wierzę, że mogłabyś go kochać mocniej niż ja, ale
gdyby wybrał ciebie nie zrobiłabym ci tego. Nie stałabym się D., nie
dręczyłabym was. Przecież Harry przez ciebie cierpiał. Dlaczego go raniłaś,
dlaczego chcesz zranić skoro go kochasz? Nie możesz...
-Zamknij się! Nic nie wiesz!
Nie wiesz jak go wspierałam, kiedy od niego odeszłaś i nie wiesz jak między
nami wtedy było!
-Ale to nie zmienia faktu, że
wrócił do mnie już wtedy na ulicy w Nowym Jorku, gdy spotkaliśmy się po raz
pierwszy i chcąc nas rozdzielić, chcesz go zranić- ona o tym wiedziała. Była
szalona, ale nie głupia.
-Nie chcę, nigdy. Kocham go,
nie rozumiesz. Nic nie rozumiesz. Nie wiesz- mówiła jakby do siebie.
-Z miłości nie robi się
takich rzeczy.
-Zamknij się! Nie masz
pojęcia o tym, dlaczego robię to, co robię!- wrzasnęła, choć chwilę wcześniej
mówiła, że robi to, bo zabrałam jej Harry’ego.
-Wiem, dlaczego to robisz.
Przez nienawiść do mnie, ale wciąż nie pojmuję, dlaczego twierdzisz, że go
kochasz. Nienawiść nigdy nie jest silniejsza niż miłość- tak naprawdę wydawało
mi się, że za tym dlaczego ona jest jaka jest stoi coś więcej, ale mówiła to,
co wydawało mi się, że powinnam powiedzieć.
-Nie robię tego przez
nienawiść, robię to przez miłość. Robię to, bo go kochasz, bo on cię kocha!-
przyznała w końcu potwierdzając to, co podejrzewałam. Ona zna prawdę, nie
oszukuje się, nie wmawia sobie tego, że Harry mnie nie kocha jak robiła to
przez całą naszą rozmowę. Moje wcześniejsze podejrzenia zmieniło się w pewność.
Wiedziałam, że chodzi o coś jeszcze. Nie do końca rozumiałam, dlaczego ale
poczułam, że ona jest potwornie zraniona. Widziałam to w jej spojrzeniu,
słyszałam w jej głosie.
-Nie można kogoś kochać i
sprawiać by cierpiał- powiedziałam i nie umiałam określić czy ona to wie.
-Ty nic nie rozumiesz!-
wrzasnęła.
-Wydaje ci się, że go
kochasz, ale to ty nie rozumiesz na czym polega prawdziwa miłość. Albo
rozumiesz, ale udajesz, że jest inaczej.
-Zamknij się w końcu! Kocham
go i tylko to się dla mnie liczy- wysyczała przez zaciśnięte zęby i zrobiła
krok w moim kierunku. Dopiero w tym momencie zauważyłam, że nie widzę jej
dłoni, którą cały czas chowała w kieszeni bluzy.
-Ja też go kocham i tylko on
się dla mnie liczy, jest najważniejszy i nie umiałabym krzywdzić kogoś kogo
kocha.
-Zamknij się! Moje życie
należy do niego i bez niego nie umiem sobie poradzić. Nie chciałam go stracić. Gdyby
nie ten głupi konkurs, gdybyś nie pojawiła się w jego życiu nic złego by się
nie wydarzyło. Gdyby był przy mnie- nie miałam czasu na analizowanie jej słów,
ale pewne było, że obwiniała mnie o coś bardzo złego.
-Co masz na myśli?- zapytałam.
-Odebrałaś mi go!
-Nie wierzę, że chodzi tylko
o to.
-Gdy miałam jego, miałam
wszystko.
-Pieniądze? Przecież teraz
też je masz, sama do tego doszłaś- wtedy mogło jej na tym zależeć, ale teraz?
Chloe stała się naprawdę wziętą modelką, pracowała do najlepszych domów mody.
Nie mogło chodzić o sławę i pieniądze, bo to już miała i Harry nie był jej do
tego potrzebny.
-Ale jaką cenę musiałam
zapłacić?! Zostałam zhańbiona i poniżona by dostać się tam gdzie jestem! Przez
ciebie! Zabrałaś mi go i nikt mnie nie obronił! Dlatego teraz nikt nie obroni
ciebie!- wrzasnęła a wypowiadając te słowa cała się trzęsła. Została zhańbiona
i poniżona? Przez kogo? I w jaki sposób? Jeśli w ten, o którym pomyślałam to
wszystko by wyjaśniało. Jeśli ktoś zrobił jej coś złego to nie umiałam sobie
nawet wyobrazić bólu, który musiała w sobie nosić. Zanim jednak zaczęłam jej
współczuć, zanim zdążyłam w ogóle pomyśleć, co powinnam powiedzieć, Chloe
wyciągnęła z bluzy dłoń, w której trzymała pistolet. Sekundę później uniosła
broń do góry i wycelowała prosto we mnie.
-Przestań, nie rób głupstw-
udało mi się wydusić z siebie. Powinnam się ruszyć, powinnam upaść na kolana i
błagać ją o życie, ale byłam sparaliżowana strachem.
-Na początku nie chciałam by
do tego doszło. Ale ty musisz umrzeć żebym ja mogła żyć- wyjaśniła. Powiedziała
to takim tonem jakby dosłownie tłumaczyła mi, że musi pić, jeść i spać by żyć.
-Błagam...- wyszeptałam. Nie
mogłam nabrać powietrza do płuc.
-Błagasz?! Teraz błagasz?
Wiesz, kiedy zdecydowałam, że musisz umrzeć? Nie lata temu, nie gdy znowu
zbliżyłaś się do Harry’ego. Nie wtedy, gdy do niego wróciłaś i nawet nie wtedy,
gdy za niego wyszłaś. Tak naprawdę wyrok śmierci podpisałaś na siebie podczas
naszej ostatniej rozmowy, gdy błagałam cię, żebyś mnie nie odsuwała od niego,
ale ty nie miałaś litości, wyrzuciłaś mnie jak jakiegoś śmiecia- wysyczała
niczym jadowita żmija a ja od razu przypomniałam sobie sytuację, o której
mówiła.
-Myślałaś, że nas ze sobą skłócisz- chciała tego. Chciała nas poróżnić.
-Nie... Ja czuje się taka samotna, myślałam, że Harry... Po prostu
wszyscy mnie źle traktują a on, jako jedyny jest dla mnie dobry, okej może źle
zinterpretowałam jego zachowanie, ale tylko jego tutaj mam. Przepraszam za to,
co zrobiłam. Nie nastawiaj go przeciwko mnie- jej usta mówiły jedno a oczy
drugie. Owszem, przepraszała mnie, ale patrzyła na mnie w taki sposób, że
nieszczerość, która od niej biła była wręcz namacalna.
-Sama nastawiłaś go przeciwko sobie. Przestań być taka bezczelna i powiedz,
o co ci właściwie chodzi?- nie rozumiałam, po co odgrywa przede mną to
przedstawienie. Po co to robi? Po co udaje? Przecież widzę, że ma w tym jakiś
cel i nie przepraszam mnie, bo rzeczywiście żałuje.
-Cała moja rodzina, prawdziwi przyjaciele, wszyscy są w Anglii. Tutaj
mam tylko jego. Nie odsuwaj go ode mnie. Mam tylko jego. Błagam cię Ali, nie
wyrzucaj mnie- psychiczność tej rozmowy już dawno wykroczyła poza wszystkie
możliwe skale.
-Myślisz, że mnie to obchodzi? Jedyne, co ci mogę radzić to znajdź
sobie nowego przyjaciela, bo twoja przyjaźń z Harrym właśnie dobiegła końca.
-Zareagowałam tak, bo...
-Nie ważne. Teraz liczy się
tylko to, że w końcu i dla mnie zaświeci słońce.
-Mogę ci pomóc- powiedziałam,
choć nie wiedziałam, czy naprawdę chciałam to powiedzieć, w pewnym sensie nie
panowałam nad tym co mówię i robię, nie panowałam nad własnym ciałem. Ciężko
mieć jakąkolwiek kontrolę, kiedy ktoś kto stoi kilka metrów dalej celuje do
ciebie z pistoletu.
-Wiem o tym i właśnie to
zrobisz. Pomożesz mi, gdy umrzesz- odparła.
-Posłuchaj...
-Nie!
-Nie jesteś zła- powiedziałam
żałośnie. Cała byłam żałosna. Płakałam, nie ruszałam się, chciałam żyć.
-Nie jestem? Przecież cały
czas właśnie tak o mnie myślałaś. Nienawidzisz mnie tak samo jak ja ciebie,
więc przestań teraz pieprzyć te brednie, bo nic ani nikt cię nie uratuje. Tym
bardziej twoje bezsensowne pierdolenie.
-Masz rację, nie lubię cię i
nigdy nie lubiłam, ale nie uważam, że jesteś zła. Jesteś wredna. Zawsze
uważałam, że jesteś materialistką, ale nie uważam, że jesteś zła- powiedziałam
szybko, właściwie na jednym wydechu. Mój głos nie brzmiał jak ja, nie był nawet
piskliwy i wysoki. Nie był taki jak zawsze gdy się denerwowałam by tym razem
się nie denerwowałam, nie stresowałam. Ja właśnie walczyłam o życie. O dwa
życia.
-Powiesz wszystko, żeby...-
tym razem to ja jej przerwałam. Otarłam twarz i musiałam naprawdę wziąć się w
garść.
-Nie. Przysięgam ci, że mówię
prawdę. Nie wierzę, że jesteś zła, że naprawdę chcesz mnie zabić.
-Marzę żebyś w końcu
zniknęła...
-Z jego życia. Wiem. Ale to,
co innego niż zabicie kogoś. Tak naprawdę nie jesteś zła i w głębi serca wiesz,
że nie chcesz tego robić. A ja wiem, że coś cię zmusza do tego. Wiem to. Wiem
jak wygląda ktoś zagubiony i rozbity i wiem, że taka jesteś. Wiem, że stało się
coś, co cię zmieniło i pchnęło do tego by być
D. i wiem, że to nie jestem ja i moja miłość do Harry’ego- mówiłam a ona
przyglądała mi się coraz bardziej intensywnie. Nie wiedziałam, czy moje słowa
są zgodne z prawdą, ale wydawało mi się, że tak. Ona naprawdę musiała przeżyć coś,
co zmieniło ją tak bardzo, że przyszła mnie zabić.
-Gówno wiesz. Mówisz to wszystko,
bo myślisz, że to cię uratuje. Ale jest już za późno.
-Nie jesteś taka...- Boże
błagam pomóż mi do niej przemówić. Pomóż nam.
-Nie byłam taka! Ale przez
ciebie Harry mnie nie chciał i przez ciebie nikt mnie nie obronił. Dlatego
teraz nikt nie obroni ciebie!- powiedziała a właściwie prawie wykrzyczała.
Uniosła broń wyżej celując prosto we mnie i coraz bardziej docierało do mnie,
że ona naprawdę chce to zrobić a ja nie mam z nią szans. –Harry przyleci tu za
kilka godzin i dowie się, że jego żona leży w kostnicy. Wiem, że to złamie mu
serce, dlatego jutro o tej godzinie przybiegnę tutaj do niego by go pocieszyć.
I będę to robić do momentu aż jego żałoba i smutek miną a zostanie tylko miłość
do mnie- patrzyłam na nią, ale przestałam ją widzieć, bo jej słowa mimowolnie
przywołały pewne wspomnienie.
-Muszę panią poinformować, że dziś do naszego szpitala przywieziono
pani męża, który brał udział w wypadku samochodowym. Nasi lekarze zrobili
wszystko, co w ich mocy, niestety po prawie godzinnej reanimacji, nie udało się
go uratować. Proszę panią o jak najszybszy przyjazd do szpitala w celu
identyfikacji zwłok.
-Słucham?
-Pani mąż, Harry Styles, nie żyje- odpowiedziała a ja niewiele się
zastanawiając po prostu się rozłączyłam. To co czułam... Przez chwilę wydawało
mi się, że to sen. Czułam się jak we śnie. W tym okropnym śnie, gdy nie możesz
się ruszyć, nie możesz krzyczeć, nie możesz oddychać. Kiedy nie tylko nogi
robią się jak z waty, ale całe ciało jakby odmawia posłuszeństwa. Spojrzałam na
telefon i wybrałam numer Harry’ego. Nie odbierał. Nie odbierał. Nie odbierał. A
ja byłam gotowa wpaść w panikę. Nie umiałam oddychać. Nie wiedziałam, co mam
myśleć. Jedyne, co słyszałam to jej słowa. Nie żyje. Nie żyje. Harry nie żyje.
-Nie możesz tego zrobić,
błagam cię Chloe- powiedziałam żałośnie. Stałam sparaliżowana strachem i
błagałam w myślach by to wszystko okazało się snem, koszmarem. Bo to nie mogła
być prawda. Harry nie mógł odebrać takiego telefonu. Nie mógł przeżyć naprawdę tego,
co ja przeżyłam, bo ktoś postanowił sobie ze mnie zażartować. Harry nie mógł usłyszeć,
że jego żona nie żyje, nie mógł przylecieć do Londynu tylko po to by w kostnicy
zidentyfikować moje ciało. On nie mógł przylecieć tutaj tylko po to by
dowiedzieć się, że jedyne, co może zrobić to organizacja pogrzebu. Harry tego
nie udźwignie, sam tego nie przeżyje.
-Ja też błagałam.
-Kochasz Harry’ego? Naprawdę
go kochasz?- pytałam. Jeśli się kogoś kocha ostatnie, czego się chce to zranić
tę osobę.
-Zrozum w końcu, że właśnie,
dlatego to robię- odpowiedziała jakby to była najbardziej logiczna rzecz na
Ziemi. -Co? Teraz w momencie, gdy wiesz, że nie ma dla ciebie ratunku chcesz
się go wyrzec? Chcesz mi go oddać żeby się ratować?
-O czym ty mówisz?- nie
chodziło mi o to. Chciałam ją po prostu przekonać, że jeśli zabije mnie zabije
też Harry’ego. Nie wiedziałam, czy chcę jej powiedzieć o tym, że noszę pod
sercem maleńką istotkę, która była nasza. Moja i Harry’ego.
-Oddałabyś mi go w zamian za
swoje życie?- zapytała i patrzyła na mnie z zaciekawieniem. A ja nie
wiedziałam, co mam odpowiedzieć. Nie wiedziałam czy pyta na poważnie, właściwie
wiedziałam, że nie. Nigdy bym się go nie wyrzekła, nie można się wyrzec
prawdziwej miłości. Ale z drugiej strony byłam odpowiedzialna nie tylko za
siebie. Jeśli zostawienie Harry’ego oznaczałoby, że moje dziecko przeżyje
zrobiłabym to. By ratować nasze dziecko zrobiłabym to. By ratować Harry’ego
wyrzekłabym się go. By uratować tych, których kochałam oddałabym życie. I
właśnie to zrozumiałam w tej okrutnej chwili. Wiedziałam, że jeśli Chloe
pociągnie za spust zabije moje dziecko. I wiedziałam, że Harry tego nie
przeżyje.
-Jestem w ciąży- powiedziałam
a łzy spłynęły mi po policzkach.
-Co? Nie kłam...- rysy jej
twarzy na moment się zmieniły. Na chwilę zrzuciła maskę i w końcu zobaczyłam
prawdziwe emocje i uczucia na jej twarzy. Nie spodziewała się, że to powiem,
była zaskoczona, zasmucona i przez ułamek sekundy widziałam coś jeszcze.
Zawahanie.
-Przysięgam, że mówię prawdę.
Jeśli mi nie wierzysz możesz sprawdzić. Test jest w sypialni.
-To nic nie zmienia. Teraz
pragnę cię zabić jeszcze bardziej. Bo nie możesz być z nim w ten sposób
związana. Musisz, musicie umrzeć, to jedyne wyjście żebym mogła żyć w spokoju.
Inaczej zawsze będę się bać, że pewnego dnia spotkasz go na ulicy w Nowym Jorku
i znowu mi go ukradniesz- mówiła jakby do siebie.
-Kocham go najmocniej na
świecie, ale nie mogę umrzeć, nie możemy- wyszeptałam i położyłam dłoń na
brzuchu. -Chloe błagam cię. To dziecko nie jest niczemu winne. To jest część
Harry’ego, nie możesz zabić...
-Mogę. Muszę- odparła i
brzmiała tak jakby naprawdę próbowała mnie przekonać, że ma rację.
-Odsunę się od niego. Gdy
przyleci tutaj powiem, że wiem, że kocha ciebie i od niego ucieknę. Przysięgam,
że mnie nie znajdzie, przysięgam, że go nie będę szukać. Przysięgam, że zniknę
z jego świata tak jak chciałaś, ale błagam cię, pozwól mojemu dziecku żyć-
mówiłam a z każdym wypowiadanym przeze mnie słowem jej wzrok świdrował mnie
coraz intensywniej.
-Umiałabyś to zrobić? Chcesz
się go wyrzec? Chcesz mi go oddać? Wyrzeknij się Harry’ego- poleciła a ja
zaniemówiłam. Wiedziałam, że muszę to powiedzieć. Może to była dla nas jakaś
szansa, może mogłam ją przekonać, może wciąż był dla nas ratunek.
-Chcę uratować moje dziecko i
muszę uratować Harry’ego. Jeśli będzie chciał do mnie wrócić i jakimś cudem
mnie znajdzie, złamię mu serce, złamię go tak bardzo, że mnie znienawidzi i
wtedy go pocieszysz i sprawisz, że będzie chciał być tylko z tobą. Ale jeśli mnie...
Jeśli to zrobisz to zabijesz nie tylko mnie, ale też tę niewinną istotkę, którą
mam w sobie i Harry’ego. On tego nie przeżyje. Wiesz jak chciał mieć dziecko,
stratę mnie jakoś by przeżył, ale gdy się dowie, że stracił też to dziecko...-
Boże pomóż mi. Błagam. Uratuj nas.
-Bzdura! On nie jest taki jak
ty, nie jest taki słaby. Nie jest taki samolubny i nigdy nie zrobiłby tego Anne
czy Gemmie. Mi by tego nie zrobił.
-On umrze razem ze mną i
naszym dzieckiem i ty to wiesz- musiała być tego świadoma.
-Marna jest twoja próba
ratunku.
-Próbuję uratować moje
dziecko, Harry’ego, siebie i nawet ciebie- nie zastanawiałam się dłużej nad tym,
co mówię, chciałam tylko nas uratować. Chloe była nienormalna, chora. Negocjacje
z nią to jedyne, co mi zostało.
-Za późno. Nikt cię nie
ocali. Nawet te kłamstwa, które próbujesz mi wcisnąć- powiedziała przez
zaciśnięte zęby. Nie miałam pojęcia, co dzieje się w jej głowie, nie umiałam
sobie tego wyobrazić. Wydawało mi się, że nie chce mnie zabić, że walczy ze
sobą, ale czułam, że cały czas coś do niej wraca.
-Nie kłamię. Przysięgam.
Harry umrze, nawet jeśli jego ciało pozostanie żywe, jego dusza i serce umrą.
On nigdy nie będzie taki sam. Zabijesz go razem ze mną. Błagam cię, nie rób nam
krzywdy. Wiem, że nie jesteś zła, wiem, że cierpisz i przepraszam cię za to.
Ale błagam pozwól nam żyć, nawet osobno, na dwóch końcach świata- mówiłam i
zorientowałam się, że po moich policzkach znowu płyną strumienie łez.
-Kłamiesz. Próbujesz się ratować,
więc to zrozumiałe, że powiesz wszystko, co chcę usłyszeć. Ale wiesz, co? Ja
też mówiłam i błagałam na kolanach by mi nie robiono krzywdy- nie wiedziałam, o
jaką krzywdę jej chodzi, ale to nie byłam ja. Ktoś jej coś zrobił i o to
chodziło. Dlatego taka była, dlatego oszalała. W tej całej strasznej chwili
jakaś część mnie umiała ją zrozumieć. To było chore i świadczyło tylko o tym,
że ja też mam nie po kolei w głowie, ale rozumiałam, że przydarzyło jej się coś
potwornego i dlatego jest taka. Ja sama miałam przecież w przeszłości wiele
problemów z samą sobą.
-Powiedz mi. Przysięgam, że
ci pomogę. Jeśli ktoś cię zranił powiedz, pomogę ci, Harry ci pomoże.
Przysięgam, że nikomu nie powiem o tym, co się wydarzyło dzisiaj. Kto ci zrobił
krzywdę?
-Muszę cię zabić, bo mnie też
ktoś zabił. Jestem martwa za życia a ty i tak masz więcej szczęścia niż ja, bo
nie będziesz musiała żyć z tym przeklętym bólem- chciałam jej współczuć, być może
nawet to czułam, ale jej ból nie mógł być przyczyną śmierci mojego dziecka.
-Jeśli to zrobisz będzie
tylko gorzej, widzę w twoich oczach prawdziwą ciebie i wiem, że nie jesteś zła-
powiedziałam. Łzy niczym wodospady spływały po moich policzkach.
-Powtarzasz się.
-Powtarzam się, bo próbuję
zrozumieć, dlaczego chcesz to zrobić.
-Chciałaś się uratować tym
bezsensownym paplaniem, ale przez ciebie jestem tylko bardziej wściekła i
zrozpaczona! Dlatego muszę cię w końcu uciszyć! Musisz przestać mówić i przypominać
mi o najgorszym momencie mojego życia!
-Błagam powiedz...
-Jedyne, co mogę powiedzieć w
tej chwili to, że zajmę się Harrym, zajmę się twoim życiem. Bo ono jest moje.
Ukradłaś mi je i czas w końcu bym je odzyskała. On był związany miłością do ciebie
kiedy usłyszał jak śpiewasz.
Ale to wszystko, będę umiała cię zastąpić, będę od ciebie lepsza. Myślisz, że
jesteś taka cwana, ale nie.. Nikt ani nic cię nie uratuje. Stąd odwrotu nie ma
już.
-Nie! Proszę, błagam nie rób
tego- powiedziałam a moje ciało było jak z waty. Byłam zrozpaczona i
przerażona. Stałam przed nią sparaliżowana strachem i patrząc na nią w końcu do
mnie dotarło, że zaraz umrę. Nie ważne, co bym powiedziała, ona nie zamierzała
zmienić zdania. Zupełnie przestało mnie interesować, co złego ją spotkało w
przeszłości. Jej uśmiech, który pojawił się nagle na jej twarzy, to jak się
wyprostowała i na mnie spojrzała świadczyło tylko o tym, że gram w jej grę, że
tańczę tak jak ona mi zagra. Wszystko zaplanowała a ja nie miałam z nią szans.
Dawała mi te złudne nadzieje, pozwalała przedłużać rozmowę, bo taki miała plan.
Wiedziała, że dając mi cień nadziei zaboli mnie dużo bardziej, gdy mi tę
nadzieję odbierze.
-Te słowa są dla mnie jak
najpiękniejsza melodia. Nawet nie wiesz jak długo czekałam na ten moment. Włożyłam
w to tyle pracy, wysiłku. Musiałam być cierpliwa, mimo że cierpliwość nigdy nie
była moją dobrą stroną. Teraz jestem w tym mistrzem- powiedziała i kolejny raz uniosła
rękę wyżej. Wycelowała prosto w moje serce a ja ledwo łapałam oddech.
-Błagam cię Chloe- wyrzuciłam
z siebie. Boże uratuj nas! Błagam! Oddam ci wszystko tylko nas ocal!
-Dziwnie reagujesz na stres.
Ja na twoim miejscu pewnie starałabym się uciec a ty po prostu stoisz i się na
mnie gapisz. Jesteś idiotką. Naprawdę przez tyle lat niczego się nie nauczyłaś,
nawet jak o siebie zawalczyć. Jesteś taka głupia Ali. Pora się pożegnać.
Obiecuję, że zajmę się Harrym i będę przy nim już zawsze. Zaopiekuję się nim,
twoją rodziną i przyjaciółmi, przysięgam. Daję ci słowo. Zajmę twoje miejsce.
Obiecuję, że zaopiekuję się Harrym. On będzie dzielił ze mną jedną miłość,
jedno życie, powie słowo i pójdę za nim, będzie dzielił każdy dzień ze mną, każdą
noc, każdy poranek...*