-Co się stało?- zapytał Harry, gdy się rozłączyłam.
-Nie wiem. Nina i Kurt są w
szpitalu. Nie wiem. Muszę tam jechać- odpowiedziałam i spojrzałam na piwo, które
trzymał w dłoni. –Muszę zadzwonić po Steve’a albo taksówkę.
-Ja to zrobię- powiedział i wziął
ode mnie telefon. Naprawdę byłam mu za to wdzięczna, bo moje ręce po prostu
odmówiły mi posłuszeństwa. Nie miałam pojęcia, co dokładnie się stało. Blaine
też nic jeszcze nie wiedział.
-Nie wiem, co z Kurtem. Blaine
jeszcze tam nie dojechał. Nina do niego zadzwoniła, ale nie wiem, co z nią, nie
powiedziała Blaine’owi- wyjaśniłam, gdy Harry skończył rozmawiać ze Stevem i w
pośpiechu się przebierałam.
-Na pewno oboje czują się dobrze.
-Nie wiem- powtarzałam te słowa,
ale naprawdę nie wiedziałam. I to mnie przerażało. Ta niepewność i niewiedza.
Kurt był dla mnie jak rodzina. Nina była jak siostra, którą odzyskałam. Na samą
myśl, że ktoś mógł zrobić im krzywdę zaczynał mnie boleć brzuch.
-Steve zaraz będzie. Mamy
szczęście, bo powiedział, że był jeszcze umyć samochód i nie zdążył go tutaj
odstawić.
-To moja wina. To ja dałam im te
zaproszenia- wyszeptałam. Moim przyjaciołom nic by się nie stało gdybym nie
wyskoczyła z tym, że pójdą tam za mnie. Uświadomienie sobie tego sprawiło, że momentalnie
na moje barki spadło ogromne poczucie winy. Właściwie zaczęło mnie przygniatać
i dusić. Moje dłonie zaczęły się trząść, mój oddech stał się płytki.
-Skarbie to nie jest twoja wina.
Rozumiesz? Nic, co spotkało Niną i Kurta nie jest przez ciebie- powiedział i
mnie objął, ale jego słowa wcale nie zmieniły mojego toku myślenia.
-Możemy zejść już na dół? –
zapytałam, ale tak naprawdę nie ważne, co by odpowiedział ja i tak zrobiłabym po
swojemu.
-Oczywiście.
-Zadzwonisz do Steve’a? Zadzwoń do
niego, zapytaj za ile będzie- wiedziałam, że Harry przestał z nim rozmawiać
minutę temu, ale dla mnie ta minuta była całą wiecznością.
-Wiem, że moje słowa niczego nie
zmienią, ale skarbie nie denerwuj się tak, na pewno wszystko będzie dobrze-
Harry miał rację w stu procentach, jego słowa nie zmieniły absolutnie niczego.
-Muszę wziąć jeszcze dokumenty
Niny- nie do końca wiedziałam, po co to mówię skoro mówienie, czy ogólnie
rozmawianie, aktualnie mnie denerwowało. –Nie wiem czy są w ogóle potrzebne,
ale lepiej będzie jak je wezmę. Nina jest tutaj dopiero dwa dni...- dwa dni a
już stało się coś tak okropnego.
-Zadzwoniła do Blaine’a, więc na
pewno nic jej...- nie chciałam by Harry dokończył, więc mu przerwałam.
-Nie wiem jak wygląda sprawa z jej ubezpieczeniem.
Jest tutaj tak krótko, więc lepiej wezmę te papiery, że przebywa tutaj legalnie
gdyby się okazało, że coś jest niejasne. Chowałam je wczoraj do mojej
specjalnej szuflady, bo stwierdziłam, że dobrze, jeśli wszystkie ważne dokumenty
będziemy mieć w jednym miejscu. Wiesz gdzie jest moja torebka? Ta duża. A może
powinnam wziąć torbę? Może powinnam spakować piżamę, szlafrok, jakieś
kosmetyki? Na pewno lepiej by jej było gdyby była w swoich ciuchach- nie mogłam
uwierzyć w to, co mówię. W to, co się stało. Rodzina i przyjaciele byli dla
mnie najważniejsi. Najcenniejsi. Nie chciałam widzieć jak dzieje się im
krzywda.
-Jeśli okaże się, że Nina zostanie
w szpitalu przyjadę tutaj i wszystko spakuję- powiedział i pomógł mi włożyć
teczkę z dokumentami do torebki.
-Okej, okej. W takim razie już
chodźmy- naprawdę chciałam wyjść. Bałam się, że jeśli będę czekać na Steve’a bezczynnie
siedząc zacznę panikować o wiele bardziej niż teraz. Ubrałam, więc buty, chwyciłam
w dłoń torebkę i nie trudząc się zamknięciem mieszkania – Harry się tym zajął –
po prostu stamtąd wyszłam. Kiedy znaleźliśmy się na dole chodziłam w tę i z powrotem,
co kilkanaście sekund kazałam Harry’emu dzwonić do Steve’a i mimo że miałam świadomość
tego jak bardzo jestem denerwująca nie umiałam przestać. Gdy mój przyjaciel w
końcu przyjechał od razu wsiadłam do samochodu. Oczywiście zupełnie się nie
kontrolując naskoczyłam na Steve’a, że mógł jechać jeszcze wolniej, że
czekaliśmy na niego całą wieczność a w trakcie jazdy cały czas go ponaglałam.
-Co z nimi?- zapytałam od razu
Blaine’a, który siedział w poczekalni na izbie przyjęć.
-Z Niną wszystko dobrze. Z Kurtem chyba
jest gorzej. Rozmawiałem przed chwilą z lekarzem- z jednej strony mi ulżyło, że
mojej przyjaciółce nic poważnego się nie stało, ale z drugiej poczułam jak
nerwy ściskają mi żołądek, bo nie wiedziałam co z Kurtem. Objęłam szybko
Blaine’a by dodać mu jakoś otuchy. –On jest poobijany, teraz jest na
tomografii. Sprawdzają czy nie ma jakiś urazów wewnętrznych. Jest nieprzytomny.
O Ninie wiem tylko tyle, że jest w dobrym stanie, ale nic mi nie chcieli powiedzieć,
bo nie jestem z rodziny.
-Widziałeś się z nimi?- zapytałam.
-Nie. Gdy tu dotarłem Nina była na
jakiś badaniach, Kurt też.
-Nie wiesz jak to się stało?-
podejrzewałam, że nie wie, ale wolałam się upewnić.
-Nie. Nina zadzwoniła i powiedziała,
że ktoś na nich napadł- patrząc na Blaine’a poczułam, że nie mogę być taką
trzęsącą się papką. Musiałam wziąć się w garść i wspierać moich przyjaciół, bo
to oni w tym momencie byli najważniejsi.
-Będzie dobrze. Kurt na pewno
szybko wróci do zdrowia. Bardzo cię kocha i szybko wyzdrowieje dla ciebie. Poza
tym wiesz, że ja też cię kocham, bardzo mocno, jego też, jesteście moimi
przyjaciółmi i zrobię wszystko żeby Kurt miał teraz najlepszą możliwą opiekę-
wiedziałam, że moje słowa nie sprawią, że Kurt nagle ozdrowieje, ale
wiedziałam, że Blaine potrzebuje tego by ktoś był z nim i go pocieszał.
Wyglądał na niesamowicie przybitego, ale gdybym to ja była na jego miejscu i
wiedziałabym, że Harry’emu stała się krzywda najprawdopodobniej leżałabym już
na jednym ze szpitalnych łóżek pod kroplówką nawadniającą, bo lekarze baliby
się, że przez te hektolitry wylewanych przeze mnie łez się odwodnię. Do tego z
pewnością byłabym już na silnych środkach uspakajających. Kurt był dla Blaine’a
najważniejszą osobą, miłością jego życia i naprawdę podziwiałam to, że był w
tej sytuacji taki opanowany.
-Nie zadzwoniłem jeszcze do jego
taty. Myślisz, że mam to zrobić teraz? Czy poczekać aż będę wiedział wszystko?
Lekarz powiedział, że więcej będzie wiadomo po badaniach, ale chyba nie
powinienem czekać- być może tylko mi się wydawało, ale miałam wrażenie, że moje
słowa w niewielkim stopniu, ale jednak, wsparły go na duchu.
-Znam jego tatę i on chciałby
wiedzieć najszybciej jak się da. Tak mi się przynajmniej wydaje-
odpowiedziałam.
-Masz rację. Po prostu nie wiem jak
mam mu to powiedzieć.
-Jeśli chcesz ja mogę zadzwonić-
zaoferowałam od razu.
-Nie. Ja to zrobię. Ty idź dowiedz się,
co z Niną- powiedział i jakimś cudem się do mnie uśmiechnął.
-Okej- odpowiedziałam i zanim
wstałam przytuliłam go jeszcze raz. Poprosiłam Steve’a by został z chłopakiem a
ja postanowiłam znaleźć lekarza.
-Skoro Blaine’owi nie powiedzieli,
bo nie jest krewnym to tobie też nie powiedzą- stwierdził Harry.
-Nie mówiłam ci, ale Nina
wyznaczyła mnie, jako osobę... Gdyby coś jej się stało... Wiesz. Jako rodzinę,
nie ma tutaj nikogo z rodziny a ja...- język mi się plątał ze stresu, ale Harry
objął mnie ramieniem, przez co zrobiło mi się lepiej o jakiś jeden procent.
-Rozumiem- powiedział i nagle jego
kieszeń zaczęła wibrować. Ktoś do niego dzwonił.
-Odbierz. Ja pogadam z lekarzem-
wzięłam głęboki wdech i jeszcze raz postanowiłam, że muszę wziąć się w garść.
Gdy Harry rozmawiał przez telefon udało mi się porozmawiać z lekarzem. Nina
była na prześwietleniu, ale wstępnie nic poważnego jej nie było. Lekarze
wykluczyli złamania i inne poważne urazy. Miała tylko silnie stłuczony
nadgarstek i kolano oraz ranę na głowie, która nie była poważna, ale mimo tego
lekarz zadecydował, że dziewczyna ma pozostać na obserwacji do rana. Niby
tomografia niczego nie wykazała, ale przy urazach głowy lepiej dmuchać na
zimne. Po rozmowie z doktorem musiałam zaczekać jeszcze chwilę, ale w końcu
mogłam zobaczyć przyjaciółkę.
-Wyszliśmy z wernisażu, Steve nas odwiózł.
Poszliśmy do sklepu, to znaczy Kurt poszedł, ja zostałam na zewnątrz- powiedziała
brunetka. Leżała na łóżku w szpitalnych ciuchach, przez co naprawdę żałowałam,
że jednak nie przywiozłam jej piżamy.
-Dlaczego?- zapytał Steve.
-Bo chciałam zadzwonić do mamy-
odpowiedziała i miałam wrażenie, że jestem jedyną osobą, która widzi jak bardzo
jest zmęczona.
-I wtedy co?- zapytał Blaine.
-I wtedy podbiegł do mnie jakiś
facet. Zaczął mnie szarpać a ja zaczęłam krzyczeć. Nikt akurat tamtędy nie
przechodził, on ciągnął moją torebkę, telefon wypadł mi z rąk. Nie wiem, co
dokładnie się działo, ale się przewróciłam, albo on mnie przewrócił i wtedy
pojawił się Kurt. Odepchnął tego faceta a on mu przyłożył. Nie wiem, co
dokładnie się działo, bo leżałam na ziemi i nie mogłam się podnieść. Byłam
jakaś zamroczona, bo uderzyłam się w głowę. Chwilę później ktoś do nas podbiegł
i przegonił tego kolesia. Nagle zbiegli się ludzie, ktoś zadzwonił po
pogotowie. Gdy tu przyjechałam próbowałam się do ciebie Ali dodzwonić, ale nie
mogłam i zadzwoniłam do Blaine’a. Podałam twój numer jakiejś lekarce, ale ona
też nie mogła się dodzwonić.
-Zgłosiliście to już na policję?-
zapytał Harry a ja objęłam przyjaciółkę ramieniem.
-Nie. To znaczy w sumie nie wiem.
Ta lekarka coś mówiła, że szpital ich powiadomi.
-Jesteś zmęczona. Chłopaki, Nina
powinna odpocząć- powiedziałam, bo oni serio zadawali się tego nie widzieć.
Poza tym przypomniało mi się jak ja czułam się, gdy kiedyś pod restauracją
dosłownie napadł na mnie tłum fotografów i w tym całym zamieszaniu zostałam
nieźle poturbowana. Marzyłam wtedy o spokoju. -Zadzwonię do Liv i poproszę żeby
przywiozła ci piżamę i jakieś ciuchy na rano.
-Byłoby super, bo ta piżama jest
taka dziwna- brunetka wysiliła się na niewielki uśmiech a ja wciąż nie mogłam
uwierzyć w to, co się właśnie wydarzyło.
-Zaraz wszystko załatwię-
powiedziałam i zadzwoniłam do Olivii. Poza tym, że poprosiłam ją o to by
przywiozła jakieś ciuchy Ninie poinformowałam ją, że nie wiem, co z Kurtem i
poprosiłam by zajęła się opieką dla niego. Najlepszą w Nowym Jorku. Zależało mi
na tym by w razie jakichkolwiek komplikacji, gdyby stan chłopaka uległ
pogorszeniu, zajęli się nim najlepsi lekarze. Właściwie to tyczyło się też Niny.
Chciałam by moi przyjaciele mieli najlepszą opiekę.
-Harry i Steve załatwili tyle
ochrony, że jestem pewna, że wszyscy myślą, że w tym szpitalu znajduje się
teraz królowa Elżbieta- powiedziała Olivia, gdy weszła do środka. Musiałam
przyznać, że uwinęła się o wiele szybciej niż myślałam.
-Nie wiem nawet, nie ruszałam się
stąd- przyznałam.
-Jak się czujesz?- zapytała Ninę.
-Jakby ktoś na mnie napadł-
odpowiedziała i się zaśmiała. Olivia też. Tylko ja stałam i nie umiałam się
zmusić do tego by choćby się uśmiechnąć.
-Mogę pomóc ci się przebrać-
zaproponowałam.
-Dzięki. I w sumie chętnie
wzięłabym prysznic- miałam wrażenie, że Ninie jest głupio. Że przejmuje się
tym, że sprawia w tym momencie kłopoty. A to była przecież największa bzdura na
świecie.
-Oczywiście, pomogę ci. Nie martw
się- podeszłam do niej i złapałam ją za rękę. Pomogłam jej wstać i razem dokuśtykałyśmy
się do łazienki.
-Prysznic wezmę sama. Albo mogę
poprosić pielęgniarkę... Ty pewnie i tak musisz niedługo jechać.
-Hej, spójrz na mnie. Nie martw
się. Chcę ci pomóc. Zostanę tutaj z tobą do rana. Olivia już załatwiła
wszystko. Godziny odwiedzin nie obowiązują. Zostanę przy tobie- powiedziałam
patrząc jej w oczy.
-Zniszczyłam twój płaszcz. I
kapelusz, który mi pożyczyłaś... Nie wiem gdzie on jest. Chyba został na
chodniku. Sukienka też jest podarta- moja przyjaciółka była niesamowita. Jak
można mieć w tym momencie wyrzuty sumienia, ze zniszczyła pożyczoną sukienkę?
-Ale ty jesteś cała. I to jest dla
mnie najważniejsze a nie moje głupie ubrania. Naprawdę one w tym wszystkim nie
mają żadnej wartości- musiałabym być jakaś nienormalna żeby myśleć w tym
momencie o jakimś płaszczu.
-Ale pożyczyłam i powinnam oddać ci
wszystko- denerwowało mnie to, że Nina przejmuje się takimi błahostkami, ale
jednocześnie znałam ją na tyle dobrze by wiedzieć, że naprawdę leży jej to na
sercu.
-Kochanie przestań się tym
przejmować. To tylko głupie ciuchy. Najważniejsze jest, że tobie nie stało się
nic poważnego. A teraz proszę cię żebyś już więcej nie myślała o tych
głupotach. Jasne?
-Jasne. Ale kiedyś ci oddam kasę.
Obiecuję- jej upór był niemożliwy.
-Jedyne, co mi musisz obiecać to,
że już nigdy nie otrzymam telefonu, że jesteś w szpitalu i nie wiadomo, co się
z tobą dzieje- właściwie musiałam chyba wszystkim moim bliskim kazać mi to
obiecać.
-Okej, obiecuję, chociaż nie złość się,
jeśli złamię tę obietnicę.
-Wtedy będę na ciebie wściekła. A
teraz chcesz żebym została i ci pomogła czy dasz sobie radę sama z tym
prysznicem?- zapytałam mając nadzieję, że Nina zmądrzeje i da sobie pomóc.
-To znaczy boli mnie ta ręka, ale spójrz
na moje włosy. Pielęgniarka mi je umyła, bo były całe w krwi i brudzie, który
mi się przykleił jak leżałam na chodniku, ale zrobiła to niedokładnie chyba
albo raz to za mało, bo nadal wydają mi się jakieś posklejane, więc gdybyś
mogła pomóc mi je umyć? Bo sama chyba nie dam rady- powiedziała a ja
stwierdziłam, że wszystko zrobiłybyśmy szybciej bez tych jej niepotrzebnych
gadek.
-Jasne, że ci pomogę- przecież
powtarzam to cały czas.
-Rozwiążesz mi ten supełek?-
zapytała i zdrową ręką wskazała na tył swojej okropnej, szpitalnej piżamy a ja
pomogłam jej się w końcu rozebrać. Później z moją pomocą weszła pod prysznic i
usiadła na krzesełku a ja umyłam jej włosy, co wcale nie było takie proste ze
względu na ranę, którą miała na głowie. Cieszyłam się, że przestała mówić, że
może spróbować sama się umyć, albo przepraszać, że sprawia mi kłopot i zamiast
tego zaczęła opowiadać wszystko jeszcze raz. Wolniej i spokojniej niż za
pierwszym razem. Wyglądało to tak jakby dopiero się uspokoiła i chciała to
wszystko opowiedzieć. Jej historię wysłuchałam częściowo razem z Harrym.
Początkowo namawiałam przyjaciółkę, że ma się przespać i wszystko opowie mi
rano, ale ona uparła się, że nie zaśnie, jeśli tego z siebie nie wyrzuci.
Wiedziałam też, że mimo moich zapewnień, że zostanę z nią do rana i nie
zostawię jej samej, boi się, że gdy zaśnie i się obudzi, będzie sama. Doskonale
to rozumiałam, bo wiedziałam jak to jest, kiedy jesteś w obcym kraju, bez
najbliższej rodziny i trafiasz do szpitala. To po prostu okropne, dlatego
chciałam być z nią. I z Blainem.
-Właśnie rozmawiałem z lekarzem
Kurta- wyszeptał Blaine, gdy wszedł do pokoju, w którym spała Nina. Podeszłam,
więc do chłopaka i od razu kamień spadł mi z serca. Widziałam po jego minie, że
wszystko jest dobrze. –Podobno miał dużo szczęścia, bo kiedy tutaj dotarł
rozważali wiele urazów wewnętrznych, ale okazało się, że nic mu nie jest. To
znaczy ma poobijane żebra, ma podbite oko, rozcięty łuk brwiowy i wargę, ale
poza tym jest wszystko dobrze.
-Ale, dlaczego jest nieprzytomny?-
zapytałam, bo wydało mi się to ważne. Przecież przytomności nie traci się z
byle powodu.
-Bo podali mu leki przeciwbólowe i
chyba jakieś uspakajające, dlatego śpi. Gdy tutaj przyjechał był przytomny.
Możemy do niego wejść. Prawdopodobnie jutro albo pojutrze do wypiszą-
powiedział i wyglądał tak jakby ktoś zdjął z jego barków ogromny ciężar.
-Dzięki Bogu- wydusiłam z siebie
jedynie i przytuliłam bruneta. To był uścisk pełen ulgi. Kurtowi i Ninie nic
nie będzie.
-A co z Niną? Jak ona się czuje?-
zapytał i ruszyliśmy powoli w kierunku sali, w której odpoczywał Kurt.
-Dobrze. Teraz śpi. Opowiedziała mi
wszystko jeszcze raz. Mówiła, że ten popapraniec, który się na nią rzucił chyba
chciał jej ukraść torebkę.
-To całkiem prawdopodobne. Wiesz
ile kradzieży dziennie jest w naszej dzielnicy? Ile przestępstw ogólnie? Wiesz,
że u nas niebezpiecznie jest nawet w dzień.
-Wiem...- oczywiście, że
wiedziałam. Każde duże miasto jest podzielone. W każdym mieście znajduje się
miejsce, w którym możesz zamieszkać z dziećmi, pełne przyjaznych ludzi, ale są
też miejsca, w których lepiej nie bywać. Nowy Jork nie był pod tym względem
żadnym wyjątkiem. Kurt i Blaine mieszkali w nieciekawym miejscu, ale wkrótce
miało się to zmienić. Zamierzałam wziąć sprawy w swoje ręce. Już wcześniej
chodził mi po głowie pewien pomysł, ale w tej sytuacji byłam pewna. Kurt i
Blaine musieli się w końcu wyprowadzić z tej patologii.
-Przyzwyczaiłem się mieszkając tam
tyle czasu do tego, że kręci się tam pełno podejrzanych typków, ale nie
sądziłem, że dojdzie do tego, miałem świadomość tego, że mieszkanie w takim
miejscu wiąże się z większym ryzykiem, ale chyba przestałem zwracać na to uwagę.
Zapomniałem o tym. A przecież wszystko mogłoby się skończyć o wiele gorzej.
-Najważniejsze, że tylko najedliśmy
się strachu- i ja zadbam o to żebyśmy nie najedli się go znowu. –Mogę tu z tobą
posiedzieć?- zapytałam, gdy stanęliśmy przed odpowiednimi drzwiami.
-Oczywiście- odpowiedział i
weszliśmy do środka. Kurt spał a my podeszliśmy do niego. Od razu przyjrzałam
się jego twarzy. Wyglądała dokładnie tak jak to opisał chwilę wcześniej Blaine,
miał wielkiego siniaka pod okiem, który od razu przykuwał uwagę i niewielkie
rozcięcia na wardze i brwi. Siedziałam z Blainem przy jego łóżku bliżej
nieokreślony czas. Nie rozmawialiśmy. Blaine patrzył na narzeczonego a ja rozmyślałam.
Bałam się, że policja nigdy nie znajdzie tego faceta, przez którego moi
przyjaciele wylądowali w szpitalu, bo wiedziałam jak traktowane są takie
sprawy. Poza tym zastanawiałam się czy zaatakował Ninę, dlatego, że chciał ją
okraść? Nina pożyczyła ode mnie na ten wieczór nie tylko sukienkę, ale też
płaszcz i kapelusz. Jej strój nie należał do najtańszych i na pierwszy rzut oka
ktoś mógł rzeczywiście pomyśleć, że Nina jest łatwym celem i wyrwanie jej
torebki może nieźle wzbogacić. Ale część mnie miała przeczucie, że to wcale nie
był napad rabunkowy. Nina ubrana była w moje ubrania. Owszem były drogie, ale
co jeśli to w ogóle nie miało znaczenia? Co jeśli, ktoś ją po prostu pomylił z
mną? Właśnie przez ubrania? Obie byłyśmy brunetkami. Obie byłyśmy szczupłe. Ja,
co prawda byłam niższa, ale Nina nie była jakaś bardzo wysoka. W moich
ubraniach, wieczorem można by nas pomylić... To ja miałam być na wernisażu.
Każdy mógł zdobyć tę informację... Co jeśli to było D.? Co jeśli D. naprawdę
chciało mi zrobić krzywdę? Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Z jednej strony
wydawało mi się to tak nierealne, że wręcz śmieszne. Zaczęłam mieć nawet
wyrzuty sumienia, że w tej sytuacji, kiedy moi przyjaciele leżą w szpitalu, ja
myślę o sobie. Stwierdziłam, że D. tak bardzo wryło mi się w psychikę, że
dopatruję się w tej historii czegoś, czego po prostu nie ma.
-Skarbie- usłyszałam, dlatego
spojrzałam w stronę drzwi. Harry uśmiechnął się do mnie i spojrzał na Blaine’a.
Chłopak miał zamknięte oczy. Spał. Najciszej jak umiałam wyszłam z sali i podeszłam
do mojego męża od razu wpadłam w jego ramiona. Stałam tak tuląc go do siebie i
dopiero w tym momencie kamień tak naprawdę spadł mi z serca i dotarło do mnie,
że wszystko będzie dobrze. Emocje w końcu ze mnie wyszły w postaci łez. Kilku
łez ulgi, które ozdobiły bluzę Harry’ego. –Już dobrze?- zapytał i dał mi całusa
w czoło.
-Już. Tak się denerwowałam...
-Przyszedłem porwać cię na kawę-
powiedział a ja spojrzałam na zegarek. Było już naprawdę późno.
-Harry ja zostanę tutaj do rana,
ale jeśli chcesz, właściwie to nie, jeśli chcesz tylko powinieneś jechać do
domu. W południe lecisz do Londynu. Będziesz nieprzytomny. Wczoraj nie spaliśmy,
dzisiaj też.
-Zostanę z tobą. Poza tym, już
zadzwoniłem do taty, że nie przylecę tak jak się z nim umawiałem tylko później
a on stwierdził, że nie ma problemu- słysząc te słowa tak bardzo chciałam go
pocałować, że po prostu musiałam to zrobić.
-Serio?- zapytałam i zauważyłam, że
kilka metrów od nas stoi ochroniarz Harry’ego.
-Serio- odpowiedział i się
uśmiechnął.
-To super! Naprawdę. Wiem, że powinnam
ci powiedzieć, że powinieneś spotkać się z tatą, ale jestem taka egoistyczna
jeśli chodzi o ciebie, że tak na serio to cieszę się, że zostaniesz ze mną
dłużej. Zwłaszcza teraz- Harry patrzył nam mnie tak, jakbym właśnie wypowiedziała
najpiękniejsze słowa na świecie.
-Muszę jeszcze zadzwonić do Nialla.
Mieliśmy lecieć razem. Widziałaś jaki wybór mają w tym automacie?- zapytał szczerze
zszokowany a ja się zaśmiałam.
-Też jestem w szoku- czy można być
bardziej uroczym?
-W takim razie, co dla ciebie, moja
piękna żono?
-Wybierz coś dla mnie-
odpowiedziałam i było to nieco nienormalne, ale patrzenie na niego, nagle
totalnie pochłoniętego wybieranie kawy z automatu, było dla mnie czymś
niewyobrażanie interesującym i pięknym.
-Widzisz jak Steve udaje
dyskretnego?- zapytał, gdy podał mi papierowy kubek z gorącym napojem. Zaczęłam
się rozglądać starając się dostrzec przyjaciela i rzeczywiście nie trudno było
go nie zauważyć.
-Udawaj, że go nie widzisz. Niech
myśli, że dobrze robi to, co robi- odpowiedziałam i upiłam małego łyczka kawy.
-I jak?- zapytał, ale nie czekał na
moją odpowiedź tylko sam spróbował tej najgorszej na świecie kawy.
-I jak?- ponowiłam jego pytanie,
ale jego mina mówiła wszystko.
-To jest okropne. Miało być cappuccino
a to smakuje jak woda od mycia podłogi.
-Skarbie, skąd wiesz jak smakuje
woda od mycia podłogi?- zapytałam a on spojrzał na mnie spod byka i złapał mnie
za rękę. Usiedliśmy na tych niewygodnych krzesłach, piliśmy to okropieństwo,
otaczał nas ten nieprzyjemny zapach charakteryzujący wszystkie szpitale świata
i zrozumiałam, że chyba właśnie zakochałam się w Harrym jeszcze raz. Był tam ze
mną. Wspierał mnie. Poświęcił spotkanie z własnym ojcem by móc być przy mnie i
moich przyjaciołach. Robił to, co przysięgał w otoczeniu naszych bliskich. Był ze
mną na dobre i na złe.
-O czym tak myślisz?- zapytał
patrząc na mnie tak jakby naprawdę chciał umieć czytać mi w myślach.
-O tym, że najprawdopodobniej
lekarze i pielęgniarki w tym szpitalu mają mnie i Blaine’a za niezłych
panikarzy- odpowiedziałam. Co prawda nie myślałam o tym w tym momencie, ale
Harry nie musiał znać każdej mojej myśli, ku jego niezadowoleniu jak mogłam się
domyślić.
-Co do Blaine’a to może i nie mają
racji, ale ty jesteś okropną panikarą.
-Być może- przyznałam w pełni
świadoma tego, że to prawda.
-Tylko być może?- Harry się zaśmiał,
przez co musiałam wbić mu palec w żebra żeby się za bardzo nie zapędzał.
-Być może- powtórzyłam. –Ale
zostałam tutaj nie tylko, dlatego żeby mieć pewność, że wszystko będzie dobrze.
Obiecałam Ninie, że z nią zostanę. Wiem z doświadczenia, co się czuje, kiedy
trafiasz do szpitala i jesteś w obcym kraju, z dala od rodziny. To nie jest
miłe przeżycie. Dlatego chciałam żeby Nina miała ten komfort, że ktoś z nią
jest i czuwa przy niej i jej nie zostawi.
-Moja żona jest taka wspaniała-
Harry zaczął mnie komplementować a z jego ust padały słowa, na które z
pewnością nie zasłużyłam. Później poszliśmy do Niny. Harry usiadł na fotelu a
ja na jego kolanach. Objęłam go i nawet nie zauważyłam, kiedy usnęłam. Rano
lekarz powiedział, że Nina może wyjść, dał nam receptę i wypis. Kurt miał
zostać jeszcze jeden dzień. Zanim wyszliśmy chwilę z nim rozmawialiśmy.
Dogadaliśmy się, że nie odwiedzimy go już tego dnia. Poza Blainem przy jego
łóżku był już jego tata i z tego, co nam było wiadomo Kurt miał mieć gości
przez cały dzień. Wszyscy jego przyjaciele już wiedzieli, co się stało i każdy
chciał go odwiedzić. Gdy czekaliśmy na wypis do szpitala przyjechał... Niall.
Na widok Niny najpierw nieco się skrzywił, wydawało mi się nawet, że się po
prostu zmartwił, a później się do niej uśmiechnął. A ona uśmiechnęła się do
niego. To było dla mnie niepodważalnym dowodem ich ogromnej miłości, dlatego
gdy Niall poszedł odwiedzić Kurta a Nina rozmawiała ze Stevem ja nuciłam
Harry’emu „Can You Feel The Love Tonight”, na co on zareagował tylko śmiechem i
mówił, że „wie i już widzi”. Kiedy w końcu dotarliśmy do mojego mieszkania
wiedziałam, że Niall chce się nią zająć. To było po prostu widać. I było widać,
że ona też tego chce. Ale moja obecność i Harry’ego zdawała się ich peszyć,
dlatego starałam się robić wszystko by on mógł jej pomagać a ona przyjmowała
jego pomoc bez oglądania się na mnie i Harry’ego. Dlatego gdy wysiedliśmy z
samochodu wzięłam leki i wszystkie papiery a Harry torbę Niny, przez co Niall
musiał pomóc jej dojść do windy. W mieszkaniu od razu zaczęłam wypakowywać
torbę i dokumenty a Nialla poprosiłam o to by zrobił dla Niny herbatę. Później
zostawiłam ich samych i zamknęłam się z Harrym na moment w pokoju. Horan był u
mnie przez cały dzień. Cały dzień był przy niej. Rozmawiał z nią. Śmiał się.
Zakochiwał! A ja udawałam, że tego nie widzę, bo nie chciałam niczego zepsuć. Właściwie
ich zachowanie stało się dla mnie bodźcem do tego by w końcu coś zrobić. Harry
nie słyszał jeszcze żadnej piosenki, którą nagrałam. To znaczy bywał ze mną w
studio, ale wtedy na ogół dogrywałam chórki, albo pracowałam cały dzień nad
jednym fragmentem. Nie słyszał pełnych, studyjnych wersji, które miały znaleźć
się na płycie. Udało mi się już wybrać prawie wszystkie pozycje. Wiadomo, że na
ogół nagrywa się dużo więcej piosenek niż pojawia się docelowo na krążku i
prawda była taka, że on nie słyszał mojej muzyki. Oczywiście wiele razy mnie
prosił żebym otworzyła się przed min, ale ja chciałam poczekać. Chciałam
wszystko nagrać i dopiero, gdy sama przed sobą stwierdziłam, że to, co nagrałam
jest dobre, mogłam pokazać to Harry’emu. Wiedziałam, że jest moim największym
fanem, ale w pewnym sensie czułam, że oczekuje ode mnie dużo i to on
najbardziej mnie motywował. To dzięki niemu tworzyłam muzykę, z której byłam
dumna. Pierwsza płyta była dl a mnie czymś w rodzaju poszukiwania siebie i
swojego brzmienia. Druga płyta była po prostu moja. Była określona, bo ja byłam
określona. Tworząc ją czerpałam z własnych doświadczeń, uczuć, z tego, co
kochałam. Była inspirowana miłością, ale nie tylko tą do Harry’ego, ale też
miłością do moich bliskich, miłością do muzyki, do musicali, do teatru. Oddałam
kawał siebie tworząc tę płytę i Harry o tym wiedział. Dlatego na mnie naciskał
i ciągle prosił o to bym dała mu chociaż próbkę. A ja byłam uparta i chciałam
odkryć to przed nim, kiedy ja będę gotowa i kiedy poczuję, że to jest ten
moment.
-Harry?- wciąż nie wybrałam
piosenek, które zostaną singlami, ale miałam kilka typów. W tym piosenkę, którą
zamierzałam mu teraz pokazać.
-Hmm?- wymruczał a ja objęłam go w
pasie i przylgnęłam do jego pleców. Siedział na krawędzi łóżka i jeździł palcem
po ekranie komórki. Był bez koszulki, z włosów kapała mu woda. Ja byłam już w
piżamie. Nina spała. Niall wrócił do hotelu. Cały dzień czekałam na ten moment.
Odpowiedni moment, kiedy będę tylko z nim.
-Chciałabym ci coś pokazać-
powiedziałam a on się zaśmiał tak dziwnie, że byłam pewna, że wyobraził sobie
coś bardzo niestosownego.
-Tak?- zapytał uwodzicielsko.
-Tak- odpowiedziałam tylko i
wypuściłam go ze swoich objęć. Wstałam z łóżka i podeszłam do stolika, na
którym leżał laptop. Wzięłam go do rąk i podałam Harry’emu. –Możesz go
włączyć?- poprosiłam a sama z szuflady wygrzebałam słuchawki. Gdy tylko je
zobaczył jego oczy zaczęły błyszczeć i zaczął być tak samo podekscytowany jak
ja.
-Jeśli teraz włączysz mi coś innego
niż twoja piosenka to wyrzucę ten komputer przez okno- zagroził a ja usiadłam
obok niego i podłączyłam słuchawki do laptopa.
-Zanim ci ją włączę mam jeden
warunek- powiedziałam i weszłam w odpowiedni folder.
-Love is Alive- przeczytał nazwę
folderu i na mnie spojrzał w taki sposób, że aż przeszedł nie dreszcz.
-Będziesz ze mną szczery okej?
Wsłuchaj się w to i oceń.
-Wiesz, że nigdy nie będę umiał cię
ocenić w pełni obiektywnie?- oczywiście, że to wiedziałam. Jego reakcja po
przeczytaniu tytułu była na to wystarczającym dowodem.
-Po prostu się postaraj- naprawdę
chciałam by spojrzał na to nie tylko jak mój mąż, ale też osoba, która robi to,
co ja, jest w tej samej branży i ma o tym pojęcie.
-Postaram się- powiedział i założył
słuchawki a ja wzięłam głęboki wdech i włączyłam audio. Po kilku sekundach Harry
zamknął oczy i słuchał. Gdy piosenka się skończyła od razu chciał ją włączyć
ponownie, ale natychmiast zamknęłam laptopa by nie mógł tego zrobić.
-I?- zapytałam, bo naprawdę
chciałam usłyszeć, co sądzi o piosence, którą ja kochałam. W którą włożyłam
całe swoje serce.
-Jest piękna- czas, którego
potrzebował by wypowiedzieć te słowa był stanowczo za długi. Myślał nad tym ze
dwie minuty!
-Powiedz coś więcej. Konkretniej.
-Ali nie mogę. Nie słyszysz tego w
moim głosie? Nie widzisz tego w moich oczach?- zapytał cytując słowa piosenki a
ja uśmiechnęłam się do niego. -Spójrz ma moje ręce- powiedział a ja zobaczyłam,
że jego skóra pokryta jest gęsią skórką.
-Naprawdę ci się spodobała?- byłam
bardzo naiwna licząc na obiektywizm z jego strony.
-Pokochałem ją od pierwszego
usłyszenia. Jest taka... osobista? Jest emocjonalna. Jest piękna. Jest nieco
teatralna. Wokalnie jest...Wow. Jest twoja. Chyba się zakochałem. Znowu. Tak
bardzo to w tobie kocham. To jak bardzo kochasz muzykę- Harry w tym momencie
tak bardzo przesadzał, że postanowiłam położyć mu dłoń na ustach by przestał
mówić.
-Miałeś się postarać być
obiektywny.
-I postarałem. Jestem z ciebie taki
dumny- powiedział i nagle zaczął mnie całować. I to nie byle jak tylko ten
pocałunek jednoznacznie wyrażał jego intencje.
-A co jeśli Nina usłyszy czy coś?- zapytałam,
gdy Harry pozbywał się mojej koszulki i jego usta zaczęły obdarowywać
pocałunkami moje piersi.
-Nie usłyszy- odpowiedział tylko i
zanim w stu procentach skupiłam się na nim w mojej głowie pojawiła się pewna
myśl. Skoro Harry rzuca się na mnie po przesłuchaniu jednej piosenki... Co zrobi,
gdy przesłucha całą płytę?
***
-Jak mnie bolą nogi od tych
obcasów! Jak ty możesz w nich chodzić?- Gemma zdjęła szpilki od razu, gdy
znalazłyśmy się w samochodzie.
-Kwestia przyzwyczajenia chyba-
odpowiedziałam i stwierdziłam, że jestem naprawdę zmęczona. Cieszyłam się, że
już wracamy do mieszkania. Wyciągnęłam komórkę z torebki i napisałam do Harry’ego,
że szkoda, że nie mógł iść ze mną na galę i after party, jego siostra świetnie
go zastępowała.
-Ali jesteś sensacją Internetu-
powiedziała Gemma i zaczęła się śmiać. Podejrzewałam, o co chodzi. Właściwie
wiedziałam to już w momencie, kiedy wręczałam Taylor Swift nagrodę podczas
gali.
-Domyślam się.
-Cały Twitter o tym pisze. No i
jesteś w trendach, ale w sumie to zdjęcie jest bardzo ładne- dodała.
-Jakie zdjęcie?- zapytałam a ona
podała mi swoją komórkę. Zdjęcie rzeczywiście było bardzo ładne, ale cała ta
sprawa mnie bawiła, bo ja nie widziałam w tym nic sensacyjnego.
-Właściwie, o czym rozmawiałyście?
-Pogratulowałam jej wygranej,
powiedziałam, że uwielbiam jej nową płytę. Ona podziękowała i powiedziała, że
to bardzo miłe z mojej strony i że nie może doczekać się mojej nowej płyty,
powiedziała też, że ślicznie wyglądam i ja powiedziałam, że ona też wygląda
pięknie. Na koniec dodała, że teraz będziemy sensacją a ja zaczęłam się śmiać.
To wszystko. Była miła, ja też. I bawi mnie to, że teraz naprawdę ludzie robią
z tego taką sensację. Ale skoro tak to przeżywają to, dlaczego nie dać im
jeszcze większego powodu by to przeżywać?- naprawdę nie rozumiałam tej
sytuacji. Taylor była kiedyś z Harrym. Tak, wieki temu. I nie był to jakiś nie
wiadomo jak poważny związek. Właściwie zawsze ją lubiłam, jej piosenki i
muzykę. Nie ukrywałam tego. To, że kiedyś kręciła z Harrym nie było dla mnie
czymś okropnym, za co musiałabym jej nienawidzić. Może i nie była dla mnie
materiałem na najlepszą przyjaciółkę, bo bądź, co bądź byłoby to nieco dziwne,
ale przecież wzajemny szacunek i sympatia chyba nie powinny nikogo szokować.
-Co chcesz zrobić?- Gemma także
wydawała się być rozbawiona a ja zalogowałam się na swoim koncie na Twitterze.
-Nic takiego. Po prostu napiszę coś
na Twitterze- odpowiedziałam i pobrałam zdjęcie, o którym była mowa i dodałam
je do tweeta, w którym pogratulowałam „sweet girl” Tay zasłużonej wygranej,
dodałam, że jej płyta jest świetna i jestem od niej uzależniona. Później
napisałam oczywiście drugiego, w którym pogratulowałam wszystkim zwycięzcom a
na koniec podziękowałam Gemmie za to, że była tego wieczora moją drugą połówką.
I na tym zakończyłam moją przygodę z Teen Choice Awards w tym roku. Zamiast skupiać
się na błahostkach spojrzałam na dłoń Gemmy i znowu zaczęłam przeżywać.
-Cieszę się, że mogłam ci dzisiaj
towarzyszyć- powiedziała, gdy przeczytała moją wiadomość dotyczącą jej na
Twitterze.
-Ja też się cieszę, ale zmieniając
temat, wciąż nie mogę uwierzyć, że jesteś zaręczona! Wiem, że przeżywam to od
wczoraj, ale naprawdę bardzo, bardzo się cieszę- cieszyłam się o wiele bardziej
niż blondynka mogłaby przypuszczać. Obok narodzin synka Zuzy była to najlepsza
wiadomość w ostatnim czasie.
-Ja przeżywam to już od tygodnia-
powiedziała i spojrzała na pierścionek, który znajdował się na jej palcu.
–Spotykam się z Adamem długo. Ale naprawdę byłam zaskoczona, gdy uklęknął
przede mną i zrozumiałam, co się dzieje.
-Ja wciąż jestem zaskoczona i już
się nie mogę doczekać aż zaczną się wszystkie przygotowania. Chcę ci pomagać we
wszystkim! A tak w ogóle wiecie już, kiedy mniej więcej chcielibyście to
zrobić?- naprawdę nie mogłam się doczekać, kiedy zaczniemy szukać dla niej
sukni, kiedy będę kupować im prezent, kiedy będę już w kościele wylewać morze
łez ze wzruszenia.
-Nie. Minął dopiero tydzień i
jeszcze nie ustalaliśmy niczego. To za szybko... Chociaż komu ja to mówię?-
Gemma zaczęła się śmiać a ja poszłam w jej ślady.
-Cóż... Może rzeczywiście w tej
sprawie dla mnie nic nie jest za szybko. Wiesz, na twoim miejscu wyszłabym za
mąż dzień po oświadczynach- zażartowałam tak naprawdę wcale nie żartując. Właściwie,
gdy to przemyślałam to mój ślub był naprawdę czymś szalonym i wciąż nie do
końca wierzyłam w to, że moi rodzice, przede wszystkim tata, wyrazili na to w
ogóle zgodę. –A tak na serio, co powiesz na to żebyśmy razem gdzieś wyjechali?
Ty, Adam, Harry i ja? Na weekend? To znaczy wiadomo nie teraz, ale chodzi mi o
sam pomysł.
-Tak jasne. Byłoby super. Sama proponowałam
to Harry’emu, ale znasz go. Odpowiedział, że on nie wie, bo nic nie ogarnia i
tyle z nim można było pogadać.
-Bo z nim się nie załatwia takich
spraw- powiedziałam. To cudowne, że odkąd się pogodziłyśmy znowu miałyśmy tak
dobry kontakt. –Właśnie, dlatego moje plany na ten tydzień zmieniają się jak w
kalejdoskopie i zamiast zostać tutaj wracam do Nowego Jorku- bo nasze
wybieranie domu musiało poczekać. Harry zadzwonił do agenta nieruchomości i
podał mu tyle punktów odnośnie tego, jaki dom go interesuje, że... aktualnie w
Los Angeles nie było ani jednej posiadłości spełniającej te kryteria. Dlatego
ja pozmieniałam swój grafik i zamiast czekać na niego w LA, stwierdziłam, że
wrócę do Nowego Jorku.
Z Gemmą rozstałam się rano. Ona
zostawała w LA a ja wracałam do Niny i chłopaków, którzy na czas mojej
kilkudniowej nieobecności zostali jej współlokatorami. Zamierzałam poprosić ich
by zostali nimi na stałe, ale najpierw chciałam mieć wszystkie dokumenty dotyczące
wynajmu i tak naprawdę wciąż nie było dla nich miejsca, bo najpierw ja musiałam
się wyprowadzić, albo przynajmniej wywieźć część swoich rzeczy.
-Czyli zaraz przyjedzie Olivia?-
zapytała Nina, która była gotowa do wyjścia.
-Tak. Steve ją przywiezie i nalegam
żebyś z nim pojechała- nie rozumiałam uporu mojej przyjaciółki. Może i kolano
już jej prawie nie doskwierało i ogólnie czuła się dobrze, ale przecież mogła
korzystać z mojego samochodu a zamiast tego wolała tłuc się przez całe miasto
metrem.
-Dobrze wyglądam? Wiem, że to tylko
rozmowa o pracę w kawiarni, ale od czegoś muszę zacząć prawda?- powiedziała
zupełnie ignorując moje słowa.
-Nie rozumiem, dlaczego nie chcesz
żebym pomogła ci zdobyć pracę.
-Dałaś mi dach nad głową, pracę znajdę
sobie sama.
-Ale ja mogę...- zaczęłam, ale ona
nie chciała dopuścić mnie do głosu.
-Nie.
-Ale znajomości...- moja kolejna
próba przemówienia jej do rozumu zakończyła się tak samo jak poprzednia.
-Wychodzę. Trzymaj za mnie kciuki!-
powiedziała, dała mi buziaka w policzek i tyle ją widziałam. Chwilę później
przyjechała Olivia i razem miałyśmy zacząć wybierać osoby, które miały jechać
ze mną w trasę.
-Jeśli chodzi o tancerzy Cassie
dała mi dzisiaj całą listę osób, które jej zdaniem się nadają.
-Tak wiem, prosiłam ją o to. Ale
najpierw wolisz wybrać tancerzy czy wokalistów? I co z supportem? Wytwórnia ma
trzy typy i pewnie to oni zadecydują, ale chcą znać twoją opinię na ten temat.
-Nie wiem, muszę najpierw
wszystkich przesłuchać. No i przede wszystkim formuła koncertów ma być podobna
do tej z pierwszej trasy. Każdy koncert ma być czymś wyjątkowym- planowanie
trasy to jedna z najprzyjemniejszych rzeczy, jaką dane mi było robić w moim
życiu. Co prawda moje pomysły były później omawiane, poprawiane, albo
odrzucane, ale naprawdę brałam w tym udział i miałam poczucie, że nie jestem
bierna. Nie siedziałam u kosmetyczki na zabiegu i nie szłam później na rozmowę,
na której siedziałam i słuchałam tylko, co organizatorzy, choreografowie czy
reżyser koncertów mają mi do powiedzenia tylko byłam po części każdą z tych
osób. Miałam swoją wizję, oni mieli swoje i wszyscy razem omawialiśmy nasze pomysły.
Tak było za pierwszym razem i tak miało być teraz.
-Tak będzie. No i skoro Cassie dała
ci listę wyślemy maile do wszystkich. Niech stawią się na casting i teraz mam
pytanie. Chcesz być obecna przy wyborze tancerzy, czy zdajesz się na Thomasa?
-Zdaję się na niego. Poza tym
Cassie wybrała na pewno odpowiednie osoby i z pewnością wiele z nich znam więc
myślę, że nie będzie problemu jeśli Tom zajmie się tym ze swoją ekipą.
-No to super, nie musimy tego
wpychać do grafiku. Skoro tancerzy na razie mamy z głowy, może obejrzysz
nagrania supportów?- zaproponowała.
-Jasne. Przyniosę komputer i od
razu zabieramy się do słuchania- powiedziałam i poszłam do sypialni, z której
wyszłam nie tylko z laptopem, ale też wielkim notesem, na którym napisałam
wielkimi literami słowo TRASA. Zapisywałam tam wszystko, co tyczyło się
koncertów, każdą myśl. Teraz zamierzałam zapisać wszystko, co przyjdzie mi do
głowy podczas oglądania nagrań supportów. Wszystkie spostrzeżenia, zalety,
wady. –To artyści solo czy są jakieś zespoły?
-Jeden zespół i dwie dziewczyny
solo- odpowiedziała a jej komórka zaczęła wibrować. –Przepraszam cię na moment-
powiedziała i zostawiła mnie samą. Włączyłam komputer i wzięłam do ręki
pierwszą płytę. Otworzyłam notes i stworzyłam zakładkę, którą podpisałam
twórczo „Support”. Na górze pierwszej strony zapisałam imię i nazwisko, które
widniało na płycie a następnie umieściłam ją w odtwarzaczu i czekałam chwilę na
Olivię. Ona jednak nie wracała a ja coraz bardziej nie mogłam się doczekać,
kiedy obejrzę nagranie. Nie za bardzo widziałam, co nagle ze sobą zrobić, więc
wstałam i poszłam do kuchni gdzie zrobiłam dla nas zieloną herbatę.
-No nareszcie skończyłaś-
powiedziałam zrzędliwie, gdy weszłam do salonu a na kanapie siedziała Olivia.
–Proszę, zrobiłam twoją ulubioną herbatę- postawiłam parujący napój na stoliku
i usiadłam koło Liv. I dopiero wtedy na nią spojrzałam. Kobieta wyglądała...
dziwnie. Jej policzki nie zrobiły się różowe a czerwone. Na jej dekolcie także
pojawiły się wielkie czerwone plamy. A jej oczy... Jej oczy patrzyły na mnie ze
strachem. Olivia była zdenerwowana. I to bardzo, dlatego ja automatycznie też
to poczułam. Ostatnio coraz częściej dopadało mnie to okropne uczucie.
-Dzięki- powiedziała mając na myśli
herbatę, o której ja zdążyłam zapomnieć w pół sekundy.
-Coś się stało prawda? Coś złego?
Coś z Harrym? Jeśli coś z Harrym to...- od razu pomyślałam o nim.
-Z Harrym wszystko dobrze. Ale...
Ale chodzi o kogoś innego. Dzwonił prawnik, prokurator się z nim skontaktował w
twojej sprawie, bo wszystko bardzo ruszyło do przodu.
-Bardzo? Jak bardzo?- zapytałam. Domyślałam
się, dlaczego Olivia jest taka przejęta.
-Wiadomo, kim jest D.