Siedziałam przed lustrem i
patrzyłam na swoje odbicie. Czekałam na mamę. Poszła po lunch, chociaż ja nie
byłam głodna. Spojrzałam na swoją dłoń, którą zdobił piękny motyl i mimowolnie
się uśmiechnęłam. Wciąż nie do końca wierzyłam w to, co się właśnie dzieje.
Niby pierścionek był namacalnym dowodem na to, że nic mi się nie wydaje, ale by
się upewnić musiałam się odwrócić i spojrzeć na białą sukienkę. Zamknęłam na
moment oczy i się uszczypnęłam a gdy je otworzyłam sukienka nadal tam była,
podobnie jak motyl na moim serdecznym palcu. To nie był sen. To była
rzeczywistość a ja wychodziłam za mąż.
-Zjemy i myślę, że na początek zajmiemy
się fryzurą Ali- powiedziała moja mama wchodząc do pokoju. Zaraz za nią do środka
weszła Anne.
-Ali ślicznie wyglądasz-
powiedziała mama Harry’ego a ja się do niej uśmiechnęłam, bo przecież jeszcze
nie wyglądałam ślicznie. Miałam na sobie tylko bieliznę i szlafrok i to
wszystko. Byłam po prostu w proszku.
-Ali to twoja porcja i nawet nie
próbuj mówić, że nie jesteś głodna. Musisz coś zjeść, bo chyba nie chcesz
zemdleć na własnym ślubie, prawda?- mama podsunęła mi pod nos sałatkę z
kurczakiem i właściwie poczułam, że jednak jestem głodna.
-Jesteś taka spokojna- zauważyła
Anne a ja nie byłam pewna czy rzeczywiście tak jest. Bo nie byłam spokojna.
Nieco się stresowałam, ale przede wszystkim byłam podekscytowana i wciąż
nie dowierzałam, że za kilka godzin będę mężatką.
-Denerwuję się, ale to zupełnie
pozytywny stres- przyznałam i wzięłam do usta kawałek sałaty i pomidora.
Spojrzałam jeszcze raz na pierścionek i kolejny raz musiałam się uszczypnąć żeby
mieć pewność, że nie śnię. Za kilka godzin wychodzę za mąż. Nie mogłam się
doczekać, kiedy zobaczę Harry’ego. Korciło mnie żeby do niego napisać, ale tego
nie zrobiłam. Właściwie nie do końca wiedziałam, dlaczego. Przecież nie
umówiliśmy się, że przed ślubem będziemy milczeć. Po prostu samo tak wyszło i w
pewnym sensie ta atmosfera oczekiwania i niepewności mi się podobała.
-Już jestem- powiedziała Gemma, gdy
weszła do środka w dłoniach trzymając niewielki bukiet białych kwiatów. –Nikt
mnie raczej nie przyłapał i chyba nie zrobili mi zdjęcia, ale niestety nie
jestem pewna w stu procentach.
-Nie ma sprawy. Dziękuję, że to
załatwiłaś, jesteś najlepszą druhną- powiedziałam z wdzięcznością a ona uśmiechnęła
się słysząc moje słowa. Gdy wszystkie zjadłyśmy lunch przygotowania zaczęły się
na poważnie. Moja mama i Anne mnie uczesały a później obie gdzieś zniknęły.
Gemma mnie umalowała i musiałam przyznać, że przez te lata podglądania Louise
przy pracy naprawdę sporo się od niej nauczyła. Została mi już do ubrania tylko
sukienka i buty i byłam gotowa. Moja mama wróciła a przyszła szwagierka wyszła
i to z mamy pomocą się ubrałam. A kiedy to zrobiłam moja rodzicielka oczywiście
się popłakała.
-Wyglądasz tak pięknie. Nie mogę w
to uwierzyć- głos mamy stał się nienaturalnie wysoki. Wiedziałam, że tę cechę odziedziczyłam
właśnie po niej.
-Mamo nie płacz, bo ja też zacznę-
wypowiadając te słowa mój głos też stał się wyższy jakby organizm za wszelką
cenę chciał mi pokazać, że pod tym względem jestem kopią mamy.
-Przepraszam- powiedziała i zaczęła
machać dłońmi przy twarzy. Objęłam ją ramieniem i wtedy usłyszałyśmy pukanie do
drzwi.
-Proszę- powiedziałam a do pokoju
wszedł mój tata, Anne i Gemma. Wszyscy patrzyli na mnie tak jakby właśnie
dotarło do nich, że za chwilę Harry i ja zostaniemy małżeństwem. Jakby widząc
mnie w białej sukience tak naprawdę dotarło do nich to, co ja uświadamiałam
sobie cały dzień.
-Jesteście najbardziej szalonymi ludźmi
na świecie- Gemma się zaśmiała a ja stwierdziłam, że prawdopodobnie wszyscy tak
pomyślą. Wszyscy stwierdzą, że oszaleliśmy. Pobierać się w niecałe dwadzieścia
cztery godziny po oświadczynach? Kto normalny tak robi?
Patrzyłam
w jego oczy i nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Niewidzialny supeł
zacisnął mi gardło tak mocno, że aż przestałam oddychać. Po policzkach spłynęły
mi łzy a jedyne, co słyszałam to pytanie. „Czy uczynisz mi ten zaszczyt i
zostaniesz moją żoną?” Słyszałam te słowa echem odbijające się w pokoju. A
Harry na mnie patrzył i czekał na odpowiedź. Uśmiechał się do mnie, ale z każdą
sekundą, podczas której milczałam jego uśmiech z pełnego nadziei powoli zaczął
przeradzać się w uśmiech pełen nerwów.
-Ali
wyjdziesz za mnie?- zapytał i jego głos zadrżał a mój umysł się odciął.
Zrozumiałam, że moje milczenie jest po prostu stresujące, ale byłam tak
niesamowicie wzruszona, że po prostu nie mogłam z siebie nic wydusić. Dlatego
pokiwałam głową a jego uśmiech się powiększył.
-Tak-
wyszeptałam i uśmiechnęłam się do niego. A potem jakbym odcięła się już
zupełnie zaczęłam powtarzać to jedno słowo w kółko. –Tak, tak, tak, tak, tak...
Tak!
-Bałem
się już... Że się nie zgodzisz- powiedział i dosłownie cały strach przeobraził
się w radość. Harry ujął moją dłoń w swoje i założył mi na serdeczny palec pierścionek,
po czym rzuciliśmy się sobie w objęcia. Na początku on po prostu wciąż klęczał
a ja siedziałam jak trusia i tylko powtarzałam, że tak, że się zgadzam, że go
kocham a on powtarzał, że też mnie kocha i pytał czy na pewno się zgadzam.
Później Harry wstał i pochylił się nade mną, po czym mnie podniósł i zaczął się
kręcić po pokoju trzymając mnie w ramionach jakimś cudem nas nie zabijając. Na
koniec wylądowaliśmy w łóżku i po prostu zaczęliśmy się całować. Miałam
wrażenie, że jesteśmy tak szczęśliwi w tym momencie, że gdyby szczęście można
zamienić na energię elektryczną całe Los Angeles miałoby dzięki nam prąd przez
najbliższy rok. Leżałam na łóżku a on praktycznie leżał na mnie przygniatając
mnie tak, że ledwo łapałam oddech, całując mnie bez opamiętania sprawiając, że
pragnęłam tylko tego by robił to dalej. By mnie tak przygniatał całym sobą,
swoimi pocałunkami, swoim szczęściem i swoją miłością do końca moich dni.
-Bardzo
cię kocham- wyszeptałam.
-Ja
też bardzo ciebie kocham skarbie- powiedział i znowu zaczął mnie całować.
-Bardzo-
udało mi się powiedzieć wprost w jego usta.
-Bardzo-
powtórzył nie przerywając pocałunku. Całowaliśmy się i szeptaliśmy wyznania
miłości a moje serce pragnęło wyrwać się z mojej piersi. Nie sądziłam, że aż
tak bardzo pragnę by zapytał mnie o to czy za niego wyjdę dopóki tego nie
zrobił.
-Naprawdę
chcesz? Naprawdę chcesz zostać moją żoną?- zadał mi to pytanie kolejny raz z
pewnością wciąż nie dowierzając w to, co się właśnie wydarzyło.
-Tak.
Chcę tego. Chcę zostać twoja żoną.
-Naprawdę?
-Naprawdę.
Chcę za ciebie wyjść. Chcę wziąć z tobą ślub. Chcę to zrobić choćby dzisiaj-
powiedziałam patrząc mu w oczy. Harry odchylił głowę nieco w tył by lepiej
widzieć moją twarz i zaczął mi się przyglądać.
-Serio?
-Tak-
odpowiedziałam pewnie i przeczesałam palcami jego miękkie włosy. Naprawdę tego
chciałam.
-To
to zróbmy. Weźmy ślub dzisiaj- powiedział i patrzył na mnie uśmiechając się
zupełnie szczerze.
-Pamiętaj, że w początkowej wersji mieliśmy
wziąć ślub już wczoraj- skomentowałam odsuwając od siebie gdzieś wspomnienie
tego, co wydarzyło się dzień wcześniej.
-To szalone i niesamowicie
romantyczne- Gemma patrzyła na mnie tak jakby zaraz miała się rozpłakać.
Właściwie tak samo patrzyła na mnie mama. I Anne.
-Nie denerwujcie się- powiedziałam
i chwyciłam mamę i Anne za ręce. To może i było szalone. Brać ślub nagle. To
mogło wyglądać jak zwykła zachcianka. Ale to nie było szalone. To nie była
zachcianka. Dla mnie to było zupełnie normalne i naturalne. Było jak marzenie,
które właśnie się urzeczywistniało. Bo kochałam Harry’ego najbardziej na
świecie i nie chciałam już czekać. Ani chwili dłużej. Nie widziałam sensu w tym
by czekać. Moje uczucia do niego były czymś niezmiennym. Kochałam go i
wiedziałam, że to uczucie będzie wypełniać moje serce do końce moich dni. Chciałam
te ponownie splecione linie symbolizujące nasze życia w końcu spleść tak mocno
by stworzyły jedną, silną, nierozerwalną linię. I chciałam to zrobić
najszybciej jak się da, bo zbyt długo już na to czekałam.
-Ali nie daliście nam zbyt wiele
czasu na przygotowanie wszystkiego jak należy- zaczęła jego mama. To było
niesamowite jak właściwie dzień wystarczył, aby stała się kimś bliskim dla
moich rodziców i nie chodziło nawet o to, że przyjechała ze swoim synem by go
wspierać i dodać mu sił, ale o to, że kiedy po kilku godzinach siedzenia w
pokoju razem z Harrym z niego wyszliśmy, kiedy Harry prosił mojego tatę o moją
rękę, kiedy powiedzieliśmy o tym, kiedy chcemy się pobrać ona, Robin, Gemma,
moi rodzice i nawet mój brat wydawali się w pełni nas akceptować. Jakby przez
ten czas, kiedy my z Harrym wszystko w końcu sobie wyjaśnialiśmy, kiedy
płakaliśmy i śmialiśmy się na przemian, kiedy dzieliliśmy się swoimi sekretami
i obawami oni w tym czasie zrobili coś więcej niż poznanie się. Nie wiedziałam,
o czym rozmawiali, ale wydawali się w pełni rozumieć siebie nawzajem. Jakby znali
się od dawna. Nawet mój sceptycznie podchodzący do wszystkiego tata. -Wiem, że
nie chcecie niczego nadzwyczajnego, żadnych fajerwerków. Wiemy o tym, ale
wszyscy jesteśmy zgodni, że pewne tradycje należy zachować. Każda panna młoda podczas
ślubu powinna mieć coś nowego, niebieskiego, pożyczonego i starego, dlatego ja
chciałabym dać ci coś nowego- powiedziała a ja już czułam jak oczy zaczynają
mnie piec.
-Błagam tylko nie płacz, bo po
pierwsze się rozmażesz a po drugie my wszystkie zaczniemy płakać razem z tobą-
wtrąciła Gemma.
-To nic wielkiego, ale wydaje mi
się, że będzie pasować do ciebie idealnie- powiedziała Anne i podała m pudełko.
–No śmiało, otwórz.
-Jest... To jest naprawdę piękne-
wypowiadając te kilka słów mój głos załamał się dosłownie na każdym z nich. W
pudełku znajdowała się spinka do włosów. W kształcie motyla. Nie wiedziałam czy
Anne wiedziała, że motyl jest dla Harry’ego i dla mnie symbolem czy po prostu
stwierdziła, że będzie pasował do mojego pierścionka i wisiorka, ale sam fakt,
że mi go podarowała był dla mnie czymś wręcz przytłaczająco cudownym.
-Jeśli ci się nie podoba...
-Jest piękna. Dziękuję- wyszeptałam
i spojrzałam jej w oczy. A ona rozłożyła ramiona i mnie uściskała. A później
wpięła spinkę w moje włosy a jej miejsce zastąpiła Gemma.
-Potrzebujesz też coś niebieskiego
i pożyczonego, dlatego pożyczę ci to- powiedziała blondynka i zdjęła z palca
pierścionek z niebieskim kamieniem.
-Dziękuję- nie wiedziałam, jakim
cudem jeszcze nie płaczę. To uświadomiło mi, że jestem twardsza niż myślałam.
Przytuliłam dziewczynę tak samo jak wcześniej jak jej mamę.
-Do zobaczenia za chwilę-
powiedziała Anne i razem z córką wyszły zostawiając mnie z rodzicami.
-Ali przyjechaliśmy do ciebie na
wakacje i nie spodziewałam się, że w tym czasie wydarzy się tak wiele. Tak
szybko. I tak nagle. Ale chcemy żebyś wiedziała, że razem z tatą bardzo się
cieszymy i cię wspieramy. Właściwie was- powiedziała mama a ja spojrzałam na
tatę. Rozmawiałam z rodzicami o tym wszystkim pół nocy, dlatego wiedziałam, że
są spokojni. Wyjaśniłam im wiele rzeczy. Nie starałam się ich przekonać, nawet
taty, że Harry jest cudowny. Wręcz przeciwnie. Byłam szczera i powiedziałam, że
wiem, że nie jest idealny. Ale przecież ja też nie byłam idealna. Nie zależało
mi na idealizowaniu rzeczywistości, po prostu wyjaśniłam, że nie pokocham
nikogo innego. Że Harry to ten jedyny. Ten, z którym chcę dzielić życie. I
czuję tak od bardzo dawna. I czułam to nawet jak udawałam, że o nim
zapomniałam.
-Nadal go nie lubię- wtrącił tata a
ja się zaśmiałam. Wiedziałam, że nie polubił Harry’ego z dnia na dzień i
wiedziałam, że zajmie mu to sporo czasu. Mój tata już po prostu taki był.
-Masz całe życie żeby go polubić.
-Pamiętam jak ja wychodziłam za
mąż... Twój dziadek przyszedł do mnie pięć minut przed ceremonią i powiedział,
że jeśli chcę wciąż mogę uciec. Wręczył mi kluczyki od samochodu do ręki z
nadzieją, że ucieknę. Tak bardzo nie znosił twojego taty.
-Naprawdę?- zapytałam zdziwiona.
Mama nigdy mi o tym nie opowiadała.
-Ten przystojniak miał swego czasu
sporo za uszami- powiedziałam i spojrzała na tatę tak, że nawet ślepy by to
widział. To, że mimo upływu lat, mimo kolejnych zmarszczek i siwych włosów,
mimo każdej kłótni i każdego problemu nigdy nie przestali czuć się tak jak
wtedy, kiedy to oni przysięgali sobie, że spędzą ze sobą resztę życia. Wiedziałam,
że nigdy w siebie nie zwątpili, bo mieli to, czego w dzisiejszym świecie jest
tak niewiele. Miłość. I wiedziałam, patrząc na własnych rodziców, którzy byli małżeństwem
prawie trzydzieści lat, że ja z Harrym też to mam.
-Twoja mama też nie była święta-
odparł i mogłam przysiąc, że na moment zapomnieli o otaczającym ich świecie.
-W sumie... Fajnie, że się
przyznajecie. W przyszłości, gdy zrobię coś głupiego albo szalonego zawsze będę
miała do dyspozycji tę rozmowę, jako argument, że mam to po was, bo przecież wy
też nie byliście święci.
-Ali...- mama westchnęła tylko a
gdy na mnie spojrzała widziałam jak wzruszenie zaczyna malować się na jej
twarzy. – Tak jak powiedziała Anne, nie daliście nam czasu na przygotowanie
siebie i wszystkiego innego tak jak się należy. Ale mimo tego my z tatą
chcielibyśmy ci coś dać. Dostałaś już coś nowego, niebieskiego i pożyczonego,
dlatego my mamy dla ciebie coś starego- powiedziała a tata podał mi pudełko.
–Otwórz.
-To?- nie mogłam wydusić z siebie
nic więcej, gdy zobaczyłam, co postanowili podarować mi rodzice. W pudełku
znajdowała się bransoletka. Mojej babci.
-Babcia zawsze chciała ci ją dać w
dniu ślubu. Dostała ją od twojego dziadka. Bardzo jej zależało na tym żebyś ją
dostała... Kiedyś powiedziała, że mam ją dla ciebie przechować. To było
niedługo zanim... To jej najcenniejsza pamiątka. Mówiła, że mam ci dać ją w
dniu ślubu. Kilka dni przed naszym przylotem tutaj babcia mi się przyśniła. A później,
gdy pakowałam walizki nie rozumiałam, dlaczego to robię, ale spakowałam też
bransoletkę. Planowałam ci ją dać właśnie dzisiaj. Niedługo masz urodziny i
chciałam ci ją dać, jako prezent urodzinowy. Wiedziałam, że powinnam poczekać
do dnia, kiedy będziesz wychodzić za mąż, ale ten sen... Czułam, że muszę ci ją
dać już teraz. A teraz okazuje się, że to prezent ślubny... Nie umiem tego
wytłumaczyć, ale przysięgam miałam przeczucie, że bransoletka się przyda i
naprawdę uważam, że to zasługa babci. Wiem, że pewnie mi nie wierzycie, ale ten
sen i to przeczucie było tak silne i prawdziwe... Ten sen był taki
realistyczny...- mama była taka przejęta mówiąc to wszystko jednocześnie
wiedziałam, że sama nie rozumie, co się właściwie wydarzyło i co skłoniło ją do
zabrania prezentu ze sobą. Ja z kolei rozumiałam ją doskonale, bo sama
przeżyłam coś w rodzaju snu na jawie. Mimo, że minęło kilka lat ja wciąż
pamiętałam doskonale ten sen. Kiedy siedziałam z babcią w jej małym saloniku...
Kiedy nie wiedziałam czy wciąż żyję... Kiedy babcia kazała mi słuchać a ja
chyba pierwszy raz w życiu słuchałam. I słyszałam. Słyszałam Harry’ego.
-Ja ci wierzę i cię rozumiem, bo
przeżyłam kiedyś coś podobnego...- powiedziałam cicho przypominając sobie
wszystko. Patrzyłam na bransoletkę i nie mogłam uwierzyć w to, że babcia dała
mi prezent w dniu ślubu. To była jedna z najpiękniejszych i najboleśniejszych
chwil w moim życiu. Chyba nigdy nie tęskniłam za nikim tak bardzo jak za babcią
w tym momencie. Pragnęłam jej podziękować, chciałam ją przytulić. Chciałam
powiedzieć, że ją kocham. Chociaż ten jeden, ostatni raz... –Tak bardzo za nią
tęsknię...
-Ona jest tutaj. Jestem tego pewna-
powiedziała mama i mnie przytuliła.
-Bardzo was kocham i bardzo wam
dziękuję za wszystko i babci też i miałam nie płakać a co robię?- oczywiście,
że mimo zaciskania pięści, mimo siły jaką włożyłam w to by się nie popłakać łzy
i tak spłynęły mi po policzkach. Ale ten prezent to było po prostu za wiele.
Moje serce po prostu nie wytrzymało.
-My też bardzo cię kochamy-
powiedział tata i mnie uściskał tak mocno jak jeszcze nigdy w życiu.
-Dziękuję- powiedziałam i z pomocą
mamy zapięłam bransoletkę. -Naprawdę. Za wszystko. Za to jak mnie wychowaliście
i za to jak wspaniałymi rodzicami jesteście.
-Nie rycz Ali, bo będziesz wyglądać
okropnie i Harry się wystraszy i ci ucieknie- powiedział mój brat, który wszedł
do środka rozładowując nieco atmosferę. Zaśmiałam się patrząc na niego i
pociągnęłam nosem.
-Chodź tu lepiej głupku i się
przytul- wyciągnęłam w jego stronę ręce a on udając niechęć podszedł do mnie i
mnie przytulił. A kiedy to zrobił, kiedy się odsunął, kiedy spojrzałam na nich,
kiedy odwróciłam się by spojrzeć na siebie, kiedy otarłam łzy, kiedy wzięłam
mały bukiecik do ręki, kiedy spojrzałam na bransoletkę i motyla, kiedy wzięłam
głęboki wdech wiedziałam, że to ten moment. Nadeszła ta chwila.
-Urzędnik już czeka. Gotowa?-
zapytał Niall, gdy wszedł do środka.
-Jak jeszcze nigdy w życiu- odpowiedziałam.
Moi rodzice przytulili mnie jeszcze raz i razem z bratem wyszli zostawiając
mnie z przyjacielem.
-Zestresowana?
-Ani trochę. A ty?
-Ani trochę. Byłem już raz świadkiem,
więc mam doświadczenie- Niall wydawał się być taki szczęśliwy. Jakby ten ślub
miał dla niego prawie tak wielkie znaczenie jak miał dla mnie. Mój Irlandczyk
naprawdę cieszył się naszym szczęściem. Niall zawsze był szczery. Wystarczyło
na niego spojrzeć. Można było z niego czytać jak z otwartej księgi. Kiedy coś
mu nie pasowało od razu było to widać. Kiedy coś go złościło nie udawał, że
jest inaczej. Kiedy był szczęśliwy jego oczy błyszczały dokładnie tak jak w tym
momencie.
-Kocham cię- wyszeptałam i go
przytuliłam. Nigdy nie sądziłam, że to w jego domu będę wychodzić za mąż.
-Ja ciebie też- powiedział
trzymając mnie w swoich ramionach. A kiedy mnie puścił uśmiechnął się szeroko i
zaśmiał się totalnie po swojemu. Wiedziałam, że wszyscy na mnie czekają, moi
rodzice, jego rodzice... I on. Dlatego nie czekając już chwili dłużej wyszliśmy
z pokoju i przeszliśmy przez długi korytarz. A gdy stanęliśmy na szczycie
schodów zobaczyłam, że na dole stoi Harry. Jedna sekunda wystarczyła by moje
serce zaczęło bić milion razy szybciej. Jedno spojrzenie wystarczyło żebym
poczuła jak motyle zaczynają szaleć w moim brzuchu.
-Nie mogłem się doczekać żeby cię
zobaczyć- powiedział, gdy do pokonania zostały mi ostatnie dwa stopnie.
-Tęskniłam za tobą- wyszeptałam i dosłownie
utonęłam w jego spojrzeniu. Jego oczy zawsze wyrażały to, co czuła jego dusza.
Wystarczyło w nie spojrzeć by dowiedzieć się, co czuje. Czy jest smutny. Czy
jest zły. Czy coś go trapi. Czy coś go bawi. W tym momencie nie było w tych
oczach nic oprócz miłości i szczęścia. Te oczy przesłoniły mi cały świat i jedyne,
na czym potrafiłam się skupić był Harry.
-Wyglądasz przepięknie. Jesteś
najpiękniejsza- powiedział i wiedziałam, że chce mnie pocałować. I ja też tego
chciałam. Ale wtedy Niall coś do nas powiedział. Nie wiedziałam co, bo zbyt
bardzo skupiona byłam na podziwianiu jak pięknie wygląda Harry. Byłam tak
pochłonięta patrzeniem na niego, że docierały do mnie tylko szczątkowe
informacje. Trzymałam Harry’ego za rękę i przeszłam przez hol a gdy wyszłam na
zewnątrz okazało się, że ogród wygląda inaczej niż rano, kiedy tu przyjechałam.
Wszędzie było pełno białych kwiatów, wśród których stało tylko kilka białych,
pięknie przystrojonych krzeseł, na których siedzieli nasi bliscy. Spojrzałam na
nich i wiedziałam, że zapamiętam ten widok do końca życia. Najdziwniejsze było
jednak to, że zdążyłam zauważyć tylko tyle a Harry patrzył na mnie tak, że
wiedziałam już, że on także przestał zauważać to, co jest dookoła nas. Czy
można pragnąć czegoś całym sercem, całą duszą i tak naprawdę o tym nie
wiedzieć? Mogłam pragnąć by Harry został moim mężem tak naprawdę nie zdając
sobie sprawy z tego jak bardzo tego chcę aż do tej chwili? Nie umiałam
odpowiedzieć na to pytanie. Spojrzałam na Steve’a i to był drugi raz, kiedy
widziałam go naprawdę wzruszonego. Do tej pory, przez te wszystkie lata naszej
znajomości, która przerodziła się w piękną przyjaźń tylko raz Steve patrzył na
mnie w sposób, w jaki robił to teraz. Było to po moim wyjściu ze szpitala...
Kiedy weszłam do pokoju z bandażami zawiązanymi na nadgarstkach... Steve był
osobą, która w noc, kiedy chciałam umrzeć zawiózł mnie do hotelu. To on był
osobą, którą widziałam wtedy, jako ostatnią. I kiedy wyszłam ze szpitala i do
nich wróciłam Steve naprawdę był tym poruszony. Pamiętałam jak mocno mnie
przytulił i pamiętałam jak wtedy na mnie patrzył. Zapamiętałam to spojrzenie,
którym obdarzył mnie tylko raz. Aż do tego dnia. Do dnia, kiedy wychodziłam za
mąż.
-Możemy zaczynać?- zapytał urzędnik
a Harry odpowiedział, że tak.
Cała uroczystość zaślubin nie była
długa, nie odstawała też od ogólnie przyjętych schematów i formuł. Oczywiście
nie obyło się też bez łez naszych mam, kiedy wypowiadaliśmy słowa przysięgi a
później moich, kiedy Harry przycisnął swoje ciepłe wargi do moich całując mnie
po raz pierwszy, jako mój mąż. Ten pocałunek był wypełniony szczęściem, jakiego
jeszcze nigdy nie zaznaliśmy. Całując go czułam tylko bezgraniczną miłość,
która wypełniała mnie w tak intensywny sposób, że aż mnie to bolało. Przez
moment nie istniał nikt ani nic i czułam się tak jakby cały świat zniknął.
Chciałam odczuwać to wszystko i zapamiętać to uczucie. Chciałam zapamiętać ten
moment by móc do niego wracać. Chciałam by to trwało już do końca mojego życia.
Chciałam całować go tak do końca moich dni jednak Harry po chwili się odsunął
ode mnie a ja usłyszałam jak nasze rodziny biją nam brawo i nagle wszyscy
zaczęli nam gratulować. To było dla mnie bardzo ważne, bo naprawdę czułam, że
nasi bliscy naprawdę nas akceptują. Czułam to w uścisku Anne czy Gemmy i
widziałam to w oczach moich rodziców, gdy patrzyli na Harry’ego.
Po ślubie przyszedł czas na wesele,
choć w naszym przypadku weselem był po prostu obiad a właściwie to wczesna
kolacja. Zanim do niej przystąpiliśmy mój tata i mama Harry’ego jeszcze
raz nam pogratulowali i życzyli wszystkiego najlepszego. Nie sądziłam, że ślub
da się przygotować w dzień, ale nam się udało. Z pomocą naszych rodziców,
Gemmy, Nialla, Steve’a a nawet mojego brata, który też się zaangażował wszystko
było wręcz idealne. Najzabawniejsze jednak w tym wszystkim było to, że na
ślubie mimo tysięcy kilometrów była też Zuza, która oglądała go na ekranie
swojej komórki, bo mój brat wcielił się w rolę operatora kamery i dzięki
FaceTime relacjonował jej najważniejsze wydarzenie mojego życia. Poza naszymi
rodzinami, Niallem, Stevem i Zuzą o naszym sekretnym ślubie wiedziała tylko
Olivia i Patrick- menażer Harry’ego, którzy mimo tego, że byli w Nowym Jorku
zajęli się najistotniejszą sprawą, czyli załatwili nam urzędnika. Nie było to
łatwe zadanie, bo mieli na to naprawdę mało czasu, ale udało im się to z
pewnością dzięki sporej sumie, którą wpłacili na jego konto. Pieniądze
właściwie nie były po to by go do nas ściągnąć, ale by zachował pełną dyskrecję,
na której nam zależało. Na naszym ślubie było osiem osób, osiem najbliższych
nam osób, a z Zuzką dziewięć. I poza tymi osobami i Olivią i Patrickiem nikt
nie miał pojęcia, że Ali i Harry wzięli ślub. Chcieliśmy by tak pozostało,
chociaż przez kilka dni. Wiedzieliśmy jednak, że długo nie da się utrzymać tego
w sekrecie z jednego względu. Obrączki. Prędzej czy później i tak ktoś je
zauważy, choć ja miałam nadzieję, że będzie to najpóźniej jak się da.
-Jak się czujesz?- zapytał Niall a
ja spojrzałam na Harry’ego, który rozmawiał z moją mamą.
-Wspaniale.
-Może się przejdziemy?-
zaproponował a ja kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam.
-Niall bardzo ci dziękuję, że
pomogłeś nam to wszystko zorganizować, bez ciebie to by się nie udało. W ogóle
za wszystko ci dziękuję. Za to, że mogliśmy to zrobić tutaj. Za to, że
załatwiłeś tyle rzeczy.
-Nie ma za co chociaż muszę ci się
przyznać, że kiedy wczoraj zadzwoniliście i oznajmiliście, że dzisiaj bierzecie
ślub byłem totalnie zaskoczony. To znaczy wiedziałem, że Harry chce ci się
oświadczyć, ale nie sądziłem, że jesteście aż tak nieobliczalni i zrobicie to
od razu- powiedział i zaczął się śmiać.
-Myślisz, że źle zrobiliśmy?- zapytałam,
choć nie odniosłam wrażenia, że o to mu chodzi. Wolałam się jednak upewnić.
-Nie! Oczywiście, że nie. Po
prostu... Nawet ja tego nie przewidziałem i nawet ja jestem w szoku.
-Nawet ty?- byłam ciekawa, co ma na
myśli.
-Ali przecież wiesz, że trochę
pomogłem wam się... odnaleźć na nowo.
-Wiem, że mu pomagałeś. Poza tym nie
szło się nie domyślić.
-Początkowo bałem się, że się o to
pokłócimy. Że powiesz, że widzisz jak staram się was zeswatać na nowo, ale
kiedy przyszedłem do ciebie po pokazie i mnie nie zabiłaś wiedziałem, że
postępuję dobrze- powiedział i się zaśmiał a ja byłam tylko coraz bardziej
ciekawa tego, co jeszcze może mi powiedzieć.
-Dlaczego myślałeś, że robisz źle?
-To nie tak, że myślałem, że robię
źle, ale po pokazie bałem się, że się posprzeczamy tak na poważnie. Jednak ty
się nie obraziłaś i tylko upewniłaś mnie, że to co robię jest słuszne. Poza tym
pamiętałem, co przeżyłaś dawniej, przez jakie piekło przeszłaś... Cóż, nigdy ci
o tym nie opowiadałem, ale początkowo wydawało mi się, że stanęłaś na nogi i
znowu zaczęłaś żyć pełnią życia. Że znowu jesteś taka jak kiedyś. Ale potem
widziałem jak zachowujesz się w towarzystwie Jesse’ego, widziałem jak potrafisz
się zdystansować, wiedziałem jak momentami nagle bez przyczyny stajesz się
smutna i wiedziałem, że nie jesteś szczęśliwa. Że to skorupa, pod którą się
ukryłaś. A pod tą skorupą jest Ali, która tęskni i która wie, że jest z
chłopakiem, którego nie kocha. Bo gdyby było inaczej ty zachowywałabyś się
inaczej. Widziałem to a później widziałem Harry’ego. Ty może i nie byłaś
szczęśliwa, ale wydawało ci się, że jesteś i nie udawałaś. To wyimaginowane
szczęście nie było udawane. Nie byłaś szczęśliwa, ale wydawało ci się, że
jesteś. A z Harrym było inaczej. Bo jego po prostu nie było. On nie umiał
znaleźć w sobie nawet tej udawanej radości. On... On jest dla mnie jak brat a
musiałem patrzeć jak cierpi. Pamiętasz co ci powiedziała Lux o Harrym, kiedy
pierwszy raz po przerwie do nas wróciłaś?
-Że Harry dużo płakał...- nie
sądziłam, że ta rozmowa wskoczy na taki pułap. Taki niesamowicie emocjonalny
pułap.
-Na początku on po prostu płakał. Szykowaliśmy
się do występu, graliśmy w piłkę i on grał z nami i nagle po prostu stawał na
środku placu i zaczynał płakać. Louise układała mu włosy, rozmawiał z nią i
nagle przestawał jej słuchać i po prostu płakał. Wiedziałem, że przestał
widzieć sens. Jedyne, co trzymało go tak naprawdę w kupie, jedyną rzeczą,
dzięki której się nie rozpadł była praca. Później, kiedy mijały kolejne dni
przestał pokazywać łzy, ale naprawdę się nie uśmiechał. Nie był sobą. Przestał
być impulsywny, przestał się śmiać, przestał być agresywny, przestał być nawet
dziwny. Wyglądał jak on, ale zachowywał się jak ktoś, kogo nie znałem. Starałem
się mu pomóc i wpadłem na pomysł, że mógłby kogoś poznać. Ty byłaś z Jessem i
mimo że wiedziałem, że i tak się z nim rozstaniesz wydawało mi się, że w jakiś
sposób stabilizuje twoje życie i ten związek z nim daje ci poczucie spokoju i
bezpieczeństwa. Dlatego stwierdziłem, że Harry mógłby zacząć chodzić na randki.
Oczywiście początkowo w ogóle nie chciał mnie słuchać, ale w końcu nie miał
wyjścia, bo umówiłem go z moją znajomą- słowa Nialla opowiadały smutną historię
dlatego nie rozumiałam dlaczego się zaśmiał.
-Co w tym śmiesznego?- zapytałam
poważnie a blondyn źle to zinterpretował.
-Zaraz... Ty wiedziałaś, że Harry...-
nagle się zaciął i wyglądał tak jakby się wystraszył, że powiedział za dużo a
ja doskonale wiedziałam, że Harry chodził na randki, bo kiedyś mi o tym
powiedział.
-Tak. Wiedziałam, że był na kilku
randkach. Ale dlaczego się śmiejesz?
-Kilku?- Niall zaśmiał się znowu.
Tym razem głośniej. –Dlatego właśnie się śmieję. Harry był na trzech a
właściwie na dwóch randkach. Nie na kilku jak to nieprecyzyjnie określił. Obie
były katastrofą. Ale na pierwszą w ogóle nie poszedł. Dałem mu numer tej
dziewczyny, wiesz oni się znali, bo poznali się na jakiejś imprezie. No i w
końcu Harry postanowił do niej napisać, głównie, dlatego że po prostu trułem mu
o to dupę. W dzień randki, właściwie godzinę przed, do niej zadzwonił. I wiesz,
o co ją zapytał?
-Nie mam pojęcia- odpowiedziałam
szczerze i zaczęłam się uśmiechać, bo uśmiech mojego przyjaciela był po prostu
zaraźliwy.
-Czy lubi sushi. Byli umówieni w
normalniej restauracji a on zadzwonił do niej z takim pytaniem.
-I co ona odpowiedziała?- zapytałam
totalnie zaciekawiona. Harry nigdy nie podzielił się ze mną takimi szczegółami.
-Że kocha sushi- odpowiedź Nialla
mnie zaskoczyła. Byłam pewna, że ona nienawidziła sushi i dlatego Harry się z
nią nie spotkał.
-Tak jak Harry- powiedziałam i
spojrzałam na mojego męża. Uśmiechał się i wyglądał na pochłoniętego rozmową z
moją mamą.
-No właśnie. Kiedy on usłyszał, że
ona bardzo chętnie wybierze się z nim do sushi baru a nie do normalnej knajpy
po prostu ją przeprosił i powiedział, że nigdzie z nią nie pójdzie.
-Dlaczego?
-Bo ona kocha sushi.
-Harry także je kocha.
-Ale ty nie znosisz sushi. Na
początku nie sądziłem, że o to chodzi, bo oczywiście mi o tym nie powiedział a
ja nie powiązałem tego z tobą, ale po dwóch kolejnych randkach się domyśliłem.
Choć na dwie kolejne chociaż poszedł. Z drugiej wyszedł po piętnastu minutach.
I tutaj powód też był naprawdę komiczny- rozmawialiśmy o czymś takim w tym
momencie. Czy wesele było dobrym momentem by słuchać o randkach mojego męża?
Jakimś cudem wydawało mi się, że tak.
-Jaki?- zapytałam i rozejrzałam się
dookoła by mieć pewność, że odeszliśmy wystarczająco daleko i nikt nie słyszy o
czym rozmawiamy.
-Była za wysoka.
-Co?- myślałam, że się
przesłyszałam.
-Tym razem umówiliśmy go z modelką.
To znaczy Liam i ja, bo to była znajoma Payno- to było może i głupie, ale
poczułam ukłucie zazdrości na myśl, że Harry umówił się na randkę z modelką. -Siedzieliśmy
w samochodzie jak typowi stalkerzy by mieć pewność, że tym razem się pojawi i pojawił,
po czym wyszedł po chwili a kiedy zapytaliśmy, dlaczego odpowiedział, że jest
za wysoka.
-Za wysoka?- w pewnym sensie
poczułam jakąś dziwną satysfakcję, że długonoga dziewczyna nie przypadła
Harry’emu do gustu.
-Ali spójrz na siebie, ledwo metr
pięćdziesiąt przerosłaś- Niall znowu się zaśmiał a ja spiorunowałam go
spojrzeniem za tą wzmiankę o moim wzroście. Byłam niska, nawet bardzo, ale w
pewnym sensie zaczęłam postrzegać to jako atut.
-A co z trzecią randką?- zapytałam
szybko, bo uświadomiłam sobie, że chcę poznać całą tę historię a ktoś możne nam
przerwać i musimy się pośpieszyć.
-Na trzeciej wytrzymał trochę
dłużej, ale wyszedł po niecałej godzinie. Rozmawiali o filmach i Harry zapytał ją,
co sądzi o Upiorze w Operze. Odpowiedziała, że nie przepada za musicalami.
-Serio?- byłam najbardziej
egoistyczną osobą na Ziemi, ale słowa Nialla sprawiły, że poczułam coś w
rodzaju ulgi, że Harry’emu nie spodobała się któraś z tych dziewczyn. Cieszyłam
się, że te randki były katastrofą i to sprawiło, że sama sobie nadałam tytuł
egoistki roku. Ale taka byłam jeśli chodziło o Harry’ego. Egoistyczna.
Zazdrosna do tego stopnia, że sama wzmianka o tym, że się z kimś umówił kiedyś
tam mnie denerwowała.
-Serio. Wpadłem na to właśnie po
tej trzecie randce. Że to wszystko nie wychodziło, bo on nie chciał innej
dziewczyny. On nie chciał wysokiej blondynki, która kocha sushi i uwielbia
horrory. On chciał ciebie. Dlatego zbadałem sytuację z drugiej strony. Właściwie
to było całkiem ekscytujące takie oglądanie was i analizowanie. Wiedziałem już,
że Harry się nie zmieni. Że po dwóch latach tęskni za tobą tylko mocniej i coraz
mocniej cię kocha. Ale nie chciałem rozwalać tobie życia. Dlatego musiałem
upewnić się, że ty też nie jesteś szczęśliwa i nie kochasz Jesse’ego. I dałaś
mi dowód na złotej tacy. Byliśmy tutaj. Przyjechałaś do LA, choć nie pamiętam już,
dlaczego. Spotkaliśmy się, zatrzymałaś się u mnie. Nie miałaś jeszcze wtedy
tutaj wynajętego mieszkania. Wypiliśmy po piwie. I później kolejnym. Później
włączyliśmy karaoke i darliśmy się wniebogłosy. Pamiętasz?
-Pamiętam. Choć nie wszystko z tego
wieczora sobie przypominam- powiedziałam zupełnie szczerze. Nie było się czym
chwalić, ale wtedy urwał mi się film. Głównie, dlatego że kiedy śpiewałam z
Niallem jak bumerang powróciło do mnie wtedy pewne wspomnienie... Przypomniała
mi się moja parapetówka. Wtedy też urządziliśmy karaoke. Wtedy byłam z
Harrym... Przypomniało mi się, co wydarzyło się, kiedy wszyscy goście już
wyszli a my zostaliśmy sami. Przypomniało mi się to szczęście, które mnie wtedy
wypełniało. Kiedy siedziałam na parapecie i Harry siedział ze mną. Pamiętałam
kapiącą mu z włosów wodę, kiedy całował moją szyję. To był jeden z tych razy,
kiedy dopuściłam do siebie wspomnienie o nim i sama nie wiedziałam, dlaczego to
robię. Dlaczego o nim myślę i dlaczego za nim tęsknię. Chciałam przestać, ale
nie mogłam a Niall samą swoją obecnością tylko to wszystko potęgował. Dlatego
poczułam chęć upicia się. Myślałam, że gdy się nawalę Harry zniknie.
-Bo się upiliśmy. Zaczęliśmy od piw,
śpiewaliśmy i się wygłupialiśmy, ale później załapałaś jeden z tych dziwnych humorów,
których nie ogarniałem, bo nagle byłaś jakaś przygnębiona. Wyciągnąłem wtedy
wódkę i miałem wrażenie, że próbujesz utopić w niej swoje smutki. Piliśmy
równo, ale ty odpadłaś. Byliśmy pijani, choć ty bardziej. Rozmawialiśmy o jakiś
głupotach i wtedy nagle powiedziałaś coś, co brzmiało jak „kocham go”. Więc
zapytałem „Jesse’ego?” a ty odpowiedziałaś „Harry’ego”. Mówiłaś to z zamkniętymi
oczami i nieco niezrozumiale, ale nagle otworzyłaś oczy, spojrzałaś na mnie i
wydawałaś mi się zupełnie trzeźwa. „Kocham Harry’ego” powiedziałaś i wtedy dałaś
mi zielone światło.
-Nie pamiętam tego- przyznałam
będąc w szoku. Nie wiedziałam, że coś takiego miało miejsce. Niall nigdy wcześniej
o tym nie mówił.
-Wiem. Ale przysięgam, że tak
właśnie było. Dlatego stwierdziłem, że muszę wam pomóc. To nie tak, że zrobiłem
to tak nagle. Początkowo naprawdę się zastanawiałem czy powinienem, czy mam
prawo, myślałem sobie, że kim ja jestem żeby wtrącać się w wasze życie, ale
później stwierdziłem, że jestem Niallem Horanem do cholery, jestem waszym
przyjacielem i skoro przez dwa lata woleliście udawać, że nie istniejecie, że
się nie kochacie to w końcu ktoś musi się ogarnąć i to będę ja. Wiedziałem, że
nie mogę wam o tym powiedzieć, nie mogłem umówić się z tobą i z nim w tym samym
czasie i nie mogłem powiedzieć, że wciąż się kochacie i wszyscy o tym wiedzą
łącznie z wami i macie się pogodzić, bo wtedy z pewnością by to nie wyszło.
Wiedziałem, że wszystko musi to wyjść od was. Dlatego tak kombinowałem. Chciałem
żebyście przeszli przez wszystkie etapy, które były wam potrzebne. Które były
tobie potrzebne.
-Niall...- wyszeptałam tylko, bo
nic więcej nie mogłam z siebie wydusić.
-Nie wiedziałem, co zrobić żebyście
się spotkali, bo mieliście te swoje głupie umowy żeby się nie spotykać i wciąż
miałem wątpliwości, bo pamiętałem jak cierpieliście. Pamiętałem jak Harry się
zachowywał i nie chciałem narażać was na to znowu. Ale im dłużej go obserwowałem
tym bardziej wiedziałem, że gdyby tylko miał szansę wszystko by naprawił.
Wiedziałem, że nie popełni tych samych błędów. Znam go i po prostu to
wiedziałem. Dlatego rozmyślałem, co zrobić żebyście się spotkali. I wtedy
zaczęła się nasza przerwa w trasie. Wszyscy się gdzieś rozjeżdżali a Harry
powiedział, że leci do Nowego Jorku. Do miasta, w którym mieszkasz. Pamiętasz dzień,
w którym go spotkałaś?- Niall był taki podekscytowany mówiąc mi o tym wszystkim
a ja nie sądziłam, że aż tak bardzo chciał żebyśmy z Harrym do siebie wrócili.
-Jasne- wzięłam głębszy wdech i
starałam się mówić normalnie, co nie było proste zważywszy na to wszystko, co
Niall mi mówił. -Szłam ulicą i go zobaczyłam... Ale przecież to było z mojej winy,
bo to ja zmieniłam plany i nikomu o tym nie powiedziałam.
-Zmieniłaś je po rozmowie ze mną-
powiedział a ja starałam się to sobie przypomnieć.
-Nie pamiętam, o co wtedy chodziło.
-Ja też nie. Nie pamiętam, co
miałaś zrobić, ale mówiłaś, że wolałabyś iść na zajęcia do Cassie, albo po
prostu odpocząć a ja powiedziałem, że masz zostać w Nowym Jorku- kojarzyłam całą
tę sytuację jak przez mgłę.
-Miałam chyba pojawić się na jakimś
evencie... Nie pamiętam, ale wiem, że to nie było ważne. Ale nie przypominam
sobie żebym o tym z tobą rozmawiała.
-Bo właściwie o tym nie
rozmawialiśmy. Doskonale pamiętam, że powiedziałaś, że nie chce ci się tam iść
a ja rzuciłem tylko „to nie jedź”. A ty usłyszałaś to, co chciałaś usłyszeć.
Powiedziałaś, że planowałaś zostać w domu już wcześniej i zaczęliśmy rozmawiać
o czymś innym a ja uświadomiłem sobie, że będziecie z Harrym razem w mieście.
Oczywiście poleciłem mu super kawiarnię, która jest obok twojej szkoły tańca,
ale nie sądziłem, że rzeczywiście tam pójdzie. Właściwie nie sądziłem, że uda
mi się za pierwszym razem, myślałem, że będę musiał bardziej się postarać
żebyście w końcu na siebie wpadli, chociaż kiedy Harry leciał do Nowego Jorku
czułem, że coś się wydarzy. Naprawdę miałem przeczucie, że to jest ten moment.
Wiedziałem, że jeśli naprawdę macie być razem i jesteście sobie przeznaczeni to
będziecie choćby nie wiem co. A później okazało się, że się spotkaliście. Nie
wiem czy jest w tym jakaś moja zasługa, bo wydaje mi się, że i tak w końcu byście
się spotkali, ale lubię myśleć, że to dzięki mnie...
-Nigdy nie sądziłam, że tak bardzo
się zaangażowałeś...- przyznałam niesamowicie wzruszona i szczerze poruszona.
Niall zawsze był wspaniałym przyjacielem, ale to czym się właśnie ze mną
podzielił było czymś więcej niż przyjaźnią. Nie umiałam tego nawet nazwać. Tego
kim był dla Harry’ego i dla mnie ten pogodny, szczery Irlandczyk.
-Kocham was to się zaangażowałem-
chłopak wzruszył ramionami i oblał się rumieńcem widząc jak łzy wzruszenia
tańczą w moich oczach. –Poza tym wiem, że nieco wyolbrzymiam swoją rolę w tym
wszystkim. Ja tylko poleciłem mu kawiarnię i dałem tobie radę, której nawet nie
zapamiętałaś. W końcu to ty nie poinformowałaś Olivii o tym, że zostajesz w
Nowym Jorku i na to wpływu nie miałem. Ale się udało. Świat jest taki ogromny a
wy mimo zakazów, nakazów, umów i Bóg wie czego jeszcze i tak na siebie
wpadliście. A później on udawał, że nie robi to na nim wrażenia tak samo jak
ty. Pamiętam te bliźniacze rozmowy. Najpierw z nim a później z tobą. Byliście
tacy zdeterminowani by mnie przekonać, że to spotkanie było niczym ważnym. Ty
chciałaś mi udowodnić, że jesteś silna, że już dawno o nim zapomniałaś a on
chciał mi pokazać, że wyleczył się z ciebie i nie muszę chodzić za nim jak cień
by patrzyć czy się nie załamuje. Podpuściłem was do tego by anulować te chore umowy
i wtedy poszło jak z płatka. Harry spotkał cię w kawiarni i gdy z niej wyszedł
zadzwonił do mnie. Powiedział, że serce bije mu jak oszalałe, że spociły mu się
dłonie, że wyglądałaś pięknie, że nie mógł przestać na ciebie patrzyć, że nigdy
się z ciebie nie wyleczył, że nigdy nie zapomniał, i że mam mu pomóc. Był
szczery. Zupełnie się odsłonił. Zrzucił ten cały ciężar, który nosił na swoich
barkach i nagle brzmiał jak Harry. Jakby odżył na nowo. Oczywiście jak później
się okazało odżyło w nim wszystko, dlatego czasami zachowywał się cholernie
głupio, łącznie z tym, co powiedział ci wtedy u mnie i tym co zrobił na after party
po TCA, ale on rozmawiał wtedy ze mną. Chciał się zmienić. Powiedział, że nie
może być taki jak kiedyś. Chciał to zrobić dla ciebie. Chciał ciebie odzyskać.
A ja mu pomagałem, właściwie to wam pomagałem. Bałem mu twój numer, dałem tobie
jego numer, zorganizowałem dla was grilla, którego nie planowałem robić, oddałem
mu moje zaroszenie na pokaz, zapewniałem go, że nie zapomniałaś o nim i to jego
kochasz a nie Jesse’ego. Pocieszałem go, kiedy zadzwonił i powiedział, że
kazałaś mu ruszyć dalej i wtedy, kiedy w ramach zemsty wykradłaś Zaynowi video
i udawałem przed tobą, że nie wiem, co zrobiłaś. Pomagałem mu. A na sam koniec
się z nim pokłóciłem, bo postanowił odejść właśnie wtedy, kiedy do nas wrócił.
Kiedy szalał na scenie, opowiadał znowu te swoje żarty, biegał za Lux ze
skrzydełkami motylka przyczepionymi na plecach.
-Przepraszam, ja naprawdę go
namawiałam żeby nie odchodził...- mówiłam, ale chłopak mi przerwał a ja otarłam
mokre od łez policzki wierzchem dłoni.
-Spokojnie. Wiem, że to nie jest
twoja wina. On planował to zrobić wcześniej, ale nie sądziłem, że zrobi to wtedy,
kiedy w końcu wszystko zacznie się układać.
-To jest przeze mnie. Gdybym wtedy
nie wylała swoich żali na wszystkich on by nie odszedł. Nie zrobiłby tego. To
wszystko jest przeze mnie.
-Ali... Harry był zły i wściekły.
Naprawdę był zły na wszystkich. Ale teraz? Teraz pogodził się ze wszystkimi, ty
też pogodziłaś się prawie z każdym i mimo tego Harry nadal chce odejść. Nie
zmienił swojej decyzji i gdyby naprawdę chodziło o ciebie to by to zrobił-
chciałam żeby Niall miał rację. Chciałam w to wierzyć. –To nie jest twoja wina.
-Starałam się go przekonać...
-Wiem. Serio. On już dawno podjął
decyzję i nikt ani nic już jej nie zmieni, więc po co teraz to roztrząsać? Nie
rozmawiajmy o tym- kiwnęłam tylko głową, bo też nie chciałam o tym gadać. Poza
tym wiedziałam, że rozmowy na ten temat się zaczną jak Harry ogłosi światu
swoją decyzję o odejściu.
-Dlaczego mówisz mi to wszystko
dopiero na moim weselu? To znaczy mówiąc wszystko mam na myśli wszystko, co mi
powiedziałeś. Dlaczego?- zapytałam.
-To w sumie nie jest wesele...
-Jesteś okropny- powiedziałam
udając oburzenie. –Dlaczego wcześniej nie opowiedziałeś mi o tym, że zależało
ci tak bardzo na tym żebyśmy do siebie wrócili?
-Bo wcześniej nie było okazji. Poza
tym znasz mnie. Wiesz, że raczej nie należę do romantyków, nie rozmawiam często
o uczuciach i takich tam... A dzisiaj wzięliście ślub i ja byłem na nim
świadkiem i przyznam zupełnie szczerze i nieskromnie, że byłem najlepszym
świadkiem w historii wszystkich ślubów. Bo przyczyniłem się do tego. Co prawda
myślałem, że to wydarzy się za rok, ale cieszę się, że dwoje bliskich mi osób
jest naprawdę szczęśliwych i skoro wy jesteście szczęśliwi to ja też. I w sumie,
jeśli miałbym kiedyś brać ślub to chciałbym by wyglądał tak jak wasz. Bez tego
zbędnego zamieszania. Choć nie wiem czy jestem aż tak szalony by się chajtać z
dnia na dzień. To jednak jest bardziej w waszym stylu.
-Co jest w naszym stylu?-
usłyszałam za sobą i poczułam jak silne ramiona przyciągają mnie do siebie.
-Szaleństwo- odpowiedziałam i
odwróciłam się by na niego spojrzeć.
-O tak. To zupełnie w naszym stylu-
Harry się uśmiechnął i pocałował mnie w czubek głowy. –Przyszedłem po was, bo
pora na taniec i deser. Według tradycji musimy zatańczyć i pokroić tort a nasi
rodzice się uparli, że ma być tradycyjnie.
-Założę się, że boją się, że
kościelny ślub weźmiecie równie spontanicznie jak ten i wtedy nawet ich nie
zaprosicie- Niall niby zażartował, ale właściwie miał chyba rację. -Twoi
rodzice dzisiaj wylatują?
-Tak- odpowiedziałam i spojrzałam
na jego rękę, a dokładniej na zegarek, który się na niej znajdował. -Właściwie
niedługo będą musieli się zbierać a ja muszę się przebrać, bo pojadę z nimi na
lotnisko. Ale najpierw pokroimy ten tort- odpowiedziałam i nagle ogarnął mnie
smutek. Właśnie przeżywałam najpiękniejsze chwile mojego życia i nie chciałam
by moja rodzina wyjeżdżała. Ale musieli. Od dawna wszystko było zaplanowane,
cały ich wyjazd. Poza jednym szczegółem. Nikt nie przewidział, że w dzień ich
wyjazdu ich córka wyjdzie za mąż. Zaproponowałam im, że mogę spróbować
przebukować ich bilety na następny dzień, ale tata nie mógł już niczego
przedłużać, bo musiał wracać do pracy. Poza tym powtarzali, że nie powinnam
spędzać nocy poślubnej z mężem i rodzicami... To znaczy mama tak mówiła. Tata
uważał inaczej i wydawało mi się, że miał alergię na słowa „noc poślubna”.
-Serio? Twoja mama mówiła coś, że
Steve ich odwiezie czy coś...- Harry wydawał się nieco zdziwiony moimi słowami.
–No i moja mama...
-Nie wiem- machnęłam tylko ręką, bo
wolałam jeszcze przez chwilę poudawać, że nie ma tego tematu. -W sumie nie
rozmawiałam z nią o tym, bo nie było czasu.
-Jesteście małżeństwem tak krótko a
ty już zdążyłeś zgubić swoją żonę- powiedziała Gemma, gdy tylko byliśmy w
zasięgu ich wzroku.
-Zamknij się- odpowiedział Harry a
ona zaczęła się śmiać.
-Zgodnie z tradycją państwo młodzi
muszą wykonać swój pierwszy taniec- powiedziała moja mama a ja spojrzałam na
Harry’ego z obawą. Zapomniałam o czymś takim jak taniec. Zapomniałam. Jak można
zapomnieć o tym, że na weselu się tańczy?
-Co to by było za wesele bez
tańca?- odezwała się Anne.
-Skarbie wszystko w porządku?-
Harry zauważył, że nagle się zdenerwowałam i spojrzał na mnie nieco
zaniepokojony.
-Tak tylko... Ja kompletnie nie
pomyślałam o pierwszym tańcu i nie wybrałam, nie wybraliśmy piosenki...-
przecież to było ważne. Dla mnie to było bardzo ważne, bo muzyka zawsze była
dla mnie ważna.
-Jak to nie?- zapytał i się
uśmiechnął. –Zrobiliśmy to bardzo dawno temu.
Wstaliśmy
a ja za przykładem Harry’ego pozbyłam się moich sandałów, po czym stanęłam
przed nim na bosaka, na trawie. Wtedy chłopak przyciągnął mnie do siebie,
położył rękę na mojej talii a drugą splótł z moją dłonią.
-Kocham
cię- wyszeptał mi do ucha tak, żebym tylko ja mogła to usłyszeć. W odpowiedzi
pociągnęłam go za łańcuszek tak, że się pochylił i musnęłam ustami jego wargi a
dłoń położyłam na jego torsie. Harry nie byłby Harrym gdyby takie coś mu starczyło,
dlatego po kilku sekundach czułam jak skrada mi delikatny pocałunek. Ta chwila
była idealna.- Myślę, że przy tej piosence powinniśmy zatańczyć pierwszy taniec
na naszym weselu- powiedział a ja się zaśmiałam. Choć wiedziałam, że żartuje
nie mogłam odgonić od siebie wizji… Ja w białej sukni, Harry w czarnym
garniturze… Wokół nas najbliżsi patrzą na nasze splecie dłonie, na palcach mamy
obrączki…
-Heaven...- powiedziałam
przypominając sobie tamten moment. Harry uśmiechnął się tylko i przyciągnął mnie
do siebie. Po chwili tańczyliśmy a właściwie tylko delikatnie się kołysaliśmy.
Tworzyliśmy kolejne niezapomniane wspomnienie. Tego dnia było takich wspomnień
aż za dużo. Tańczyłam z miłością mojego życia na naszym własnym weselu. Wśród
najbliższych. Wciąż nie do końca mogło do mnie dotrzeć, że to wszystko jest
prawdą. Że to nie jest jakiś twór mojej bujnej wyobraźni. Tuliłam do siebie
mojego męża, patrzyłam mu w oczy, tańczyłam z nim i to wcale nie było żadne
urojenie. Nie był to jeden z tych scenariuszy, które zakochana dziewczyna
tworzy w swojej głowie przed snem. To było moje życie. Nasze wspólne życie.
Kiedy skończyliśmy tańczyć
usłyszeliśmy brawa a ja zauważyłam, że Gemma, mój brat i Niall wszystko to
uwiecznili na zdjęciach i nagraniach. Następnie, po kolejnej już tego dnia
sesji zdjęciowej i kolejnym milionie zdjęć, udało nam się pokroić tort. I do
tego momentu ten dzień był perfekcyjny. Właściwie wręcz nierealny. Ale kiedy
zjedliśmy ciasto przyszła chwila, której nie chciałam. Wesele dobiegło końca.
Moja rodzina musiała wrócić do domu. Mimo tylu razy, podczas których się z nimi
żegnałam nigdy nie nauczyłam się tego robić. Zawsze było mi ciężko się z nimi
rozstać.
-Naprawdę nie możecie zostać?-
zapytałam kolejny raz mimo tego, że znałam doskonale odpowiedź.
-Ali wiesz, że nie.
-Okej... To pójdę się przebrać-
powiedziałam przygnębiona i zanim w ogóle zrobiłam cokolwiek poczułam dłoń
mojej mamy na swojej.
-Pojedziemy sami.
-Nie. Odwiozę was na lotnisko tak
jak zawsze.
-Ali dzisiaj nie jest dzień jak
zawsze. Steve nas odwiezie.
-No nie wiem- chciałam odwieźć ich
na lotnisko, ale jednocześnie tak naprawdę nie chciałam się przebierać. Nie
chciałam zamieniać tej białej sukienki na jeansy i koszulę. Po postu nie
chciałam jeszcze tego robić, bo nie byłam na to jeszcze gotowa.
-Ale my wiemy. Wszystko ustaliliśmy
już rano. Poza tym nie lecimy przecież sami.
-My też wracamy do Londynu. Dzisiaj
rano okazało się, że lecimy tym samym samolotem.
-Naprawdę?- zapytałam. Wiedziałam,
że moi rodzice mają przesiadkę w Londynie, ale nie sadziłam, że rodzina
Harry’ego też nas zostawi. Nikt wcześniej mi o tym nie wspomniał. Chyba.
-Tak. Wszystko, co się wydarzyło w
ciągu ostatnich dni było szalone, ale niestety. Praca i obowiązki wzywają.
Zanim w ogóle zdążyłam przyswoić
to, że wszyscy muszą nas zostawić stałam już przy samochodach i żegnałam się ze
wszystkimi. Dosłownie ze wszystkimi. Nawet Niall wyjeżdżał. W ramach prezentu
ślubnego „oddał” nam swój dom na kilka dni. Właściwie to na niecałe dwa, bo
właśnie tyle jeszcze miałam wolnego.
-Będę za wami tęsknić- mówiłam do
wszystkich.
-My też będziemy tęsknić. Musimy
się wszyscy spotkać na dłużej- byłam pewna, że moja mama już planuje jak i
gdzie to zrobić.
-Dziękujemy wam za wszystko-
powiedział Harry w ramionach trzymając Anne. Musiałam przyznać, że pewne
spojrzenia i gesty miał zarezerwowane tylko dla niej. Uwielbiałam ten uśmiech,
który wkradał się na jego twarz, kiedy na nią patrzył.
-Naprawdę szkoda, że musicie już
wracać- powiedziałam i zaczęłam ściskać Nialla. –Dziękuję jeszcze raz za to, co
dla nas zrobiłeś. I za to, że możemy tu zostać. Choć przez jeden dzień będziemy
się czuć jak na prawdziwym miesiącu miodowym- bez ludzi z zewnątrz. Bez
paparazzi śledzących nas na każdym kroku, bez autografów, bez pracy, bez
problemów. Jeden dzień, kiedy mieliśmy być odcięci od świata. Jeden dzień,
który mogliśmy przesiedzieć na leżakach, albo w basenie, albo w jacuzzi. Jeden
dzień zupełnej beztroski. Dom Nialla był właściwie idealny by spędzić w nim
podróż poślubną. Poza tym, że był tak wielki, luksusowy i piękny, usytuowany w miejscu,
z którego widoki były wręcz nieziemskie, miał przewagę właściwie nad każdym
hotelem choćby nie wiem w jak pięknym i romantycznym miejscu. Tutaj mieliśmy
prywatność. Był Harry i Ali i nikogo więcej.
-Jeden dzień, który i tak spędzicie
w sypialni...- powiedział i poruszył śmieszenie brwiami.
-Cicho! Poza tym to nieprawda.
-Prawda i wszyscy o tym wiedzą. Twój
tata też- wyszeptał a ja przysięgam, że się zawstydziłam. Totalnie.
-Jeszcze raz dziękuję ci za
wszystko a teraz się zamknij- powiedziałam i spojrzałam na tatę by upewnić się,
że niczego nie słyszał.
-Naprawdę musimy już jechać. Już
jest po dwudziestej pierwszej- odezwał się Steve widząc, że znowu wszyscy
zaczęli rozmawiać i zachowywać się tak jakby nagle zapomnieli, że gdziekolwiek
się śpieszą.
-Ali...- mama przytuliła mnie
kolejny raz. Podobnie tata.
-Jakby coś było nie tak to dzwoń.
Samochód zostawię na lotnisku, Steve chyba go odbierze później- powiedział
Horan do Harry’ego i kiedy się wyściskali wsiadł do drugiego auta, którym na
lotnisko odjeżdżała rodzina bruneta. W samochodach znaleźli się już wszyscy
poza naszymi mamami.
-Jeszcze raz wam gratuluję i
naprawdę się cieszę- wiedziałam, że rozstanie z Harrym zawsze jest dla Anne
czymś bolesnym. Tak samo jak dla mojej mamy rozstanie ze mną.
-Nie chcę nikogo poganiać, ale
naprawdę czas na nas. Samolot nie będzie na was czekać.
-Okej...- moja mama westchnęła i
jak zwykle, kiedy następował ten moment łzy nieśmiało pojawiły się w jej
oczach. -Do zobaczenia kochani. To był piękny dzień. Harry opiekuj się Ali a ty
córciu opiekuj się Harrym- powiedziała i ostatni raz najpierw wyściskała
Harry’ego a później mnie. -Widzimy się na lotnisku- dodała patrząc na Anne i w
końcu wsiadła do samochodu.
-Dziękuję- powiedziałam i zdałam
sobie sprawę, że w całym tym szaleństwie i szczęściu nie podziękowałam
brunetce. A miałam, za co dziękować. I nie chodziło mi tylko o ten konkretny
dzień, ale o wszystko. –Dziękuję za wszystko. Wiem, że tworzymy z Harrym
dość... Dziwną parę... Wiem, że... Że mogłabyś nie chcieć...
-Tworzycie cudowną parę i nie
mogłabym sobie wymarzyć lepszej synowej- nie spodziewałam się usłyszeć czegoś
takiego, dlatego aż mnie zamurowało. I znowu się zawstydziłam.
-Obie wiemy, że nie jestem idealna
i mam swoje za uszami- powinnam chyba powiedzieć, że ja nie mogłabym wymarzyć
sobie lepszej teściowej albo, że jej słowa wiele dla mnie znaczą, ale w tym
momencie nie myślałam zbyt racjonalnie.
-Jak każdy. Ali... Wiem, co Harry
kiedyś zrobił i wiem, że potrzeba naprawdę ogromnej miłości by coś takiego
wybaczyć. Dlatego dzisiaj jestem naprawdę szczęśliwa widząc, że mój syn jest
szczęśliwy. Bo ma kogoś kto go naprawdę kocha.
-Anne! Zaraz cię siłą zapakujemy do
tego samochodu!- tym razem to Robin postanowił ją pośpieszyć a ja stałam jak ta
trusia i zamiast cokolwiek powiedzieć gapiłam się na nią wzruszona.
-Już!
-Mamo naprawdę jest już późno.
-Wiem. Jeszcze raz gratuluję wam,
naprawdę. Musicie przylecieć... Okej. Wiem. Śpieszę się. Do zobaczenia-
powiedziała i wsiadła do auta. Stałam razem z Harrym, który mnie objął i
obserwowałam jak dwa pojazdy wyjeżdżają z posesji Nialla. Stałam tam i
patrzyłam przed siebie nawet po tym jak samochody odjechały.
-Nie smuć się- usłyszałam tuż przy
uchu. –Co mam zrobić żeby rozweselić moją żonę?
-Pocałuj mnie- wyszeptałam i nie
musiałam długo czekać na to by to zrobił. Poczułam jak jego usta zostawiają
delikatne całusy na mojej szyi, co zadziałało jak jakiś przełącznik w mojej
głowie. Odwróciłam się do niego i zarzuciłam mu dłonie na szyję pragnąc tego by
mnie całował niemal desperacko. Jego ciepłe wargi musnęły moje i zostawiły na
nich delikatny pocałunek, który po chwili zamienił się w taki, jakiego
pragnęłam. Właściwie chciałam by mnie tak pocałował przez cały dzień, ale przy
rodzicach nie wypadało. A teraz byliśmy sami i oboje zupełnie się w sobie
zatraciliśmy. Całowałam go tak długo, że zaczęły mnie boleć nie tylko usta, ale
też stopy, bo tak długo stałam wspięta na palcach.
-Może wejdziemy do środka?-
zaproponował dotykając swoich wycałowanych przeze mnie ust. Kiwnęłam tylko
głową, że się zgadzam a kiedy weszliśmy do domu stwierdziłam, że wcale nie chcę
w nim być. Na zewnątrz było tak przyjemnie, ten wieczór był wręcz stworzony do
tego by usiąść na zewnątrz i po prostu się nim rozkoszować.
-Pójdziemy do ogrodu?- zapytałam,
kiedy znaleźliśmy się w środku.
-Jasne. Zabierz tylko kieliszki a
ja pójdę po szampana, okej?- odpowiedział a ja zrobiłam to, o co prosił.
Wzięłam dwa kieliszki, które postawiłam na stole, kiedy zalazłam się na
zewnątrz. Zamierzałam usiąść na jednej z tych wielkich kanap i czekać na
Harry’ego, ale byłam zbyt rozemocjonowana żeby po prostu siedzieć. Podeszłam,
więc do wielkiego basenu, który był pięknie oświetlony i wiedziałam już, że
Niall naprawdę się mylił. Bo nie zamierzałam spędzić mojego „dnia miodowego” w
łóżku z Harrym. Zamierzałam go spędzić z Harrym w tym ogrodzie, w tym basenie.
Oczywiście nie mogłam się opanować i musiałam zanurzyć dłoń w wodzie już teraz.
Doskonale wiedziałam też, że Harry mi się przygląda, ale to nie przeszkodziło
mi w tym by przechadzać się po ogrodzie dalej.
-Już się bałem, że postanowiłaś
wskoczyć do tego basenu- powiedział, kiedy nie wytrzymał i do mnie podszedł.
-Dlaczego?- zapytałam i przeniosłam
swój wzrok z pięknej panoramy LA na niego. Widok Los Angeles z tego miejsca o
tej porze to coś wspaniałego. Miasto nie wyglądało ja miasto tylko jak wielki,
idealny diament. Gdy spojrzałam na Harry’ego odniosłam wrażenie, że ten widok,
na który przed chwilą patrzyłam jest niczym w porównaniu z patrzeniem na
bruneta, bo w tym właśnie momencie Harry był po prostu perfekcyjnie piękny.
Jego oczy błyszczały tak, że żaden diament nie mógł się z nimi równać.
Właściwie nic ani nikt nie mógł się z nim równać i wiedziałam, że w tym
momencie, poza nim, jest na tym świecie jeszcze tylko jedna osoba, której oczy
wyglądają tak samo. To byłam ja.
-Bo pozbawiłabyś mnie tej
przyjemności.
-Jakiej?
-Zdjęcia z ciebie tej sukienki-
powiedział starając się brzmieć uwodzicielsko.
-Nie mogłabym nas pozbawić tej
przyjemności.
-Dlaczego jesteś smutna?- zapytał.
-Nie jestem smutna- odpowiedziałam
natychmiast. Ja nie byłam smutna. Ja byłam bezgranicznie szczęśliwa. Właściwie
to uczucie powoli zaczynało mnie przerastać, jakbym nie była w stanie go w
sobie pomieścić. –Po prostu... Jestem wzruszona. Mam słowa twojej mamy cały
czas w głowie. Nie sądziłam, że kiedykolwiek usłyszę od niej coś takiego. Nie
sądziłam, że ma o mnie takie zdanie. I jeszcze ten motyl...
-Ona wie, że mnie kochasz a zawsze
powtarzała, że jedyne, czego pragnie dla Gemmy i dla mnie to prawdziwa miłość.
-Ona mnie lubi- stwierdziłam, bo to
była prawda, chociaż wciąż nie mogłam w to uwierzyć.
-Ona cię kocha- powiedział czym
rozładował atmosferę, która wytworzyła się wokół mnie.
-Dobra, teraz to przesadziłeś-
zaczęłam się śmiać a on patrzył na mnie tak jakby mój śmiech był jakiś
fascynujący. A nie był. Nie był nawet uroczy. W ogóle nie był ładny.
-Napijemy się szampana?-
zaproponował.
-Chętnie- odpowiedziałam. Po chwili
siedzieliśmy na kanapie i nie robiliśmy nic poza śmianiem się, rozmawianiem,
piciem szampana i przede wszystkim całowaniem. Całowanie zajmowało nam większość
czasu jednak przerywaliśmy pocałunki by podzielić się ze sobą kolejnym wspomnieniem
z mijającego dnia.
-Zatańcz ze mną- wyszeptał mi do ucha,
kiedy przestał całować moją szyję. Gdy wstał wyciągnął w moim kierunku dłoń.
Robił to już wiele razy, setki, tysiące. Ale nigdy wcześniej na tej dłoni nie
było obrączki... Tańczyliśmy w rytm melodii, którą nucił. Harry
uwielbiał śpiewać. To przecież oczywiste i chyba każda osoba na świecie o tym
wie. Ale mało osób wiedziało, jak bardzo to kochał robić prywatnie. A jeszcze
mniej osób miało okazję by zobaczyć i usłyszeć go z zupełnie innej strony niż
ta, którą sam wykreował. Ja byłam szczęściarą i wiedziałam jak brzmi prawdziwy
Harry. Harry. Nie Harry Styles.
-Uwielbiam, kiedy to robisz-
powiedziałam i uniosłam głowę by móc na niego spojrzeć.
-Co?- zapytał i spojrzał na mnie
podejrzliwie. Nie wiedział, o co mi chodzi.
-To jak dla mnie śpiewasz-
odpowiedziałam i znowu się do niego przytuliłam. –Brzmisz wtedy inaczej.
-Uwielbiam dla ciebie śpiewać,
wtedy czuję się inaczej, niż kiedy śpiewam na koncertach- tak naprawdę
doskonale go rozumiałam, bo miałam tak samo jak on. Mimo emocji i wczuwania się
we wszystkie piosenki, które śpiewałam stojąc na scenie, zupełnie inaczej
czułam się śpiewając dla niego. Gdy byłam jeszcze supportem byłam o wiele
bardziej rozemocjonowana, gdy śpiewałam. Podczas mojej pierwszej, samodzielnej
trasy odczuwałam to inaczej i myślałam, że to, dlatego że stałam się po prostu
bardziej profesjonalna. Dopiero, kiedy Harry znowu pojawił się w moim życiu zrozumiałam,
że nie chodziło o profesjonalizm tylko o to, że gdy byłam supportem on zawsze
był blisko. I chyba zupełnie podświadomie śpiewałam wtedy dla niego.
-Uwielbiam cię- powiedziałam tak
cicho, że chyba tego nie usłyszał. Tańczyłam z nim i byłam najszczęśliwszą
kobietą na świecie.
-Kocham cię- nie mogąc się dłużej
powstrzymać przyciągnęłam go do siebie i znowu zaczęłam go całować. Początkowo
był to delikatny wręcz niewinny pocałunek, który Harry zupełnie niespodziewanie
przerwał. -Ali... Jesteś najpiękniejsza panną młodą, jaką w życiu widziałem i
jaką kiedykolwiek zobaczę- powiedział patrząc na mnie z fascynacją. Mimo że
wiedziałam, że jest zupełnie nieobiektywny, był szczery. A ja właściwie czułam
się jak najpiękniejsza kobieta na świecie właśnie dzięki jemu. I wcale nie
chodziło o to, co powiedział, bo jego oczy mówiły znacznie więcej. Podobnie jak
usta, które zamiast wypowiadać jakiekolwiek słowa zaczęły mnie całować tak, że
wiedziałam, że jedyne, czego oboje pragniemy to oddać się sobie nawzajem,
pierwszy raz, jako mąż i żona.
-Kocham cię skarbie- wyszeptałam w
jego usta i wtedy on odchylił się tak by móc na mnie spojrzeć.
-Kocham cię. Nic nie przygotowało
mnie na ten zaszczyt bycia twoim.* Nigdy
nie sądziłem, że będę mógł się czuć tak, jak czuję się w tej chwili. Że będę
przeżywał to, co przeżywam teraz. Kiedy odeszłaś zabrałaś ze sobą wszystko.
Łącznie z nadzieją, że będę mógł cię kochać tak otwarcie. Tak szczerze. I z
wzajemnością. Byłem zrozpaczony, z każdym dniem coraz bardziej. Aż do momentu
kiedy ujrzałem cię w Nowym Jorku. Wtedy poczułem jak wszystko wokół mnie się
zatrzymało a ja zakochałem się w tobie kolejny raz. Wiedziałem, że żyję dla
ciebie Ali. Jesteś moim największym marzeniem skarbie. „Każdy pocałunek jest
równią pochyłą. Każdy dotyk jest czymś nieokreślonym. Pozostawiam osobę, którą
byłem dla tej, którą jesteś ty. Nic nie czyni mnie silniejszym niż twoje kruche
serce. A twoja miłość jest odmianą mego losu”*.
„We're tethered to the story we must tell
When I saw you well I knew we'd tell it well
With the whisper we will tame the vicious
scenes
Like a feather bringing kingdoms to their
knees”
*fragmenty pochodzące z piosenki Turning Page - Sleeping At Last (link do niej znajduje się na początku rozdziału)
Heeej!
Cytat z końca rozdziału pochodzi oczywiście z piosenki Turning Page. Tutaj dodaję jego tłumaczenie:
Jesteśmy przywiązani do historii,
którą musimy opowiedzieć
Kiedy cię zobaczyłem, wiedziałem,
że opowiemy ją dobrze
Z szeptem poskromimy bezwzględne
sceny
Jak pióro powalające na kolana królestwa
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał i w pewnym sensie zaskoczył! Bo chyba mało osób spodziewało się, że po tych nagłych oświadczynach Ali i Hari chajtną się tak szybko! Od razu właściwie XD Oni są szaleni XD
A teraz słowo wyjaśnienia. Wiem, że bardzo długo nie dodawałam rozdziału. Przepraszam! Nie chcę się usprawiedliwiać czy coś, ale miałam problemy osobiste. I nie chodzi mi o szkołę czy pracę. Nie miałam czasu żeby go sprawdzić i dokończyć, ale przede wszystkim chęci i głowy do tego, bo mój dziadek miał zawał.. To nie tak, że chcę się usprawiedliwiać, serio... Po prostu naprawdę nie myślałam ostatnio o opowiadaniu. Przepraszam za to, że musieliście tyle na niego czekać. Rozdział miał się pojawić już 1,5 tygodnia temu w weekend, ale nie dodałam go wtedy, bo tak jak chyba wszyscy przeżywałam śmierć mamy Lou... A dwa dni później przeżyłam coś, co dotknęło mnie osobiście i nie umiałam się skupić na tyle by zająć się ogarnięciem rozdziału. Właściwie częściowo jest on niesprawdzony, więc mam świadomość, że jest w nim masa błędów, ale gdybym miała go jeszcze sprawdzić dodałabym go chyba po świętach dopiero :(
Mam nadzieję, że wybaczycie mi to opóźnienie!
PS I love youuu all!