-Padam na twarz- wyjęczała Zuzka i praktycznie rzuciła się
na łóżko, tak, że serio upadła na twarz, przez co zaczęłam się śmiać.
-Widzę, że ktoś tu wymięka.
-Ja się dziwię jak ty dajesz radę tak żyć.
-Kwestia przyzwyczajenia, poza tym ty żyjesz w innej strefie
czasowej- zauważyłam.
-Racja. Ale te ciągłe loty same w sobie też są mega męczące.
-Jak już mówiłam kwestia przyzwyczajenia. No i nie narzekaj,
byłaś na planie „Pamiętników Wampirów”, poznałaś Stefana i Damona…
-I nie wiem jak ja ci się za to odwdzięczę, za takie
wakacje, ogólnie za wszystko- westchnęła a ja wywróciłam oczami słysząc jej
słowa.
-Przestań tak gadać, bo wiesz, że tego nie lubię.
-Ali zafundowałaś mi najcudowniejsze wakacje w życiu, w
sumie drugi raz już więc będę tak gadać- powiedziała i w końcu usiadła a ja
słysząc jej słowa znowu wywróciłam oczami. Byłam bowiem najszczęśliwszą osobą
na Ziemi, że mogłam ściągnąć Zuzę na tydzień do USA. Planowałam jej już kolejne
wakacje, ale tym razem chciałam by przyleciała z mężem i małym Kubusiem,
którego nie widziałam już stanowczo zbyt długo.
-Jeśli chodzi o wakacje, byłaś u mojej mamy? Wiesz, że musi
się w końcu zgodzić i tu przylecieć.
-Gadałam z nią i myślę, że wizja zobaczenia cię dopiero na
święta ją przekona- moja mama była mega uparta i chyba po niej odziedziczyłam
tę cechę. Marzyłam o tym by spędzić z nią, tatą i bratem wakacje tutaj. W USA.
Chciałam im w końcu pokazać gdzie mieszkam, chciałam pokazać im Nowy Jork,
chciałam ich zabrać do LA, ale moja mama się upierała, że przylecą dopiero jak
będą w stanie sami opłacić cały pobyt. W ogóle kłóciłyśmy się o pieniądze,
nawet tata się czasami wtrącał przyznając mamie racje. Ale ja naprawdę chciałam
im to wszystko dać. Chciałam się dzielić tym co miałam, ale oni zachowywali się
tak jakby to, że mogę zaprosić ich na dwa tygodnie do Stanów, czy że chcę pomóc
w remoncie naszego domu albo nawet mogę im kupić nowy dom, było czymś złym.
Umiałam zrozumieć sprawę domu, bo tak naprawdę był piękny i mieszkaliśmy w nim
odkąd się urodziłam dlatego rozumiałam to, że mają do niego sentyment, bo
przeżyli w nim kawał swojego życia i nie chcą kupować nowego, umiałam w pewnym
sensie zrozumieć to, że nie chcieli pomocy przy remoncie, bo nasz dom tak
naprawdę nie potrzebował jakiś wielkich przemeblowań i remontów, bo tak
naprawdę rodzice dbali o niego i stać ich było na wiele rzeczy, w tym remont,
ale jeśli chodziło o wakacje nie umiałam się z nimi zgodzić. Wiedziałam, że
przyjazd do USA i cały pobyt tutaj, zwłaszcza taki, jaki ja miałam dla nich w
planach wymagał posiadania naprawdę sporej kasy, ale ja zarabiałam tyle, że było
mnie na nie stać i naprawdę marzyłam o tym, żeby w końcu przestali wymyślać i
do mnie przylecieli. Najzwyczajniej w świcie tęskniłam za nimi i gdyby w końcu
przyjęli mój prezent sprawiliby mi przeogromną radość.
-Ja już nie wiem jak mam im do rozumu przemówić. Zaczęłam
nawet rozważać wysłanie kilku moich ochroniarzy, którzy by po prostu siłą
wsadzili ich do samolotu. No i wiesz co? Ostatnio mi się coś przypomniało. Oni
mają w tym roku dwudziestą piątą rocznicę ślubu, dlatego wymyśliłam, że może
dotrę do nich jakoś jeśli powiem, że to prezent.
-Wątpię żeby to do nich dotarło, ale twoja mama naprawdę
jest przejęta tym, że jeśli się nie zgodzi zobaczy cię dopiero w grudniu i myślę,
że to może być główny argument, który ją jednak przekona do tego żeby się
jednak zgodzić. No i jakby nie patrzeć dla mnie to też był główny powód, przez
który się zgodziłam, bo wiesz, ty może nie rozumiesz swoich rodziców, ale ja
tak i doskonale rozumiem, że mogą czuć się niekomfortowo w tej sytuacji, bo mi
też jest głupio, że cię wykorzystuję…
-Zamilcz. Jeśli ty w taki sposób przekonujesz moją, mamę
żeby tu przyleciała to ja chyba już wiem, dlaczego to tak opornie idzie.
-Ali ja naprawdę robię, co w mojej mocy, ale postaw się na
ich, na naszym miejscu, jakbym ja…
-Skończ zanim się pokłócimy- dlaczego oni nie mogą
zrozumieć, że ja chcę wydawać pieniądze na nich? Kocham ich i chcę im sprawiać
przyjemność chociażby w tak banalny sposób a oni muszą to wszystko utrudniać.
–Chcesz zjeść kolację?
-Mogę chcieć- odpowiedziała cicho a ja kolejny raz wywróciłam
oczami.
-To zbieraj się, ogarnijmy się trochę, powiem Stevowi, że ma
być w gotowości…- mówiłam, ale widząc minę Zuzy nie byłam przekonana do tego,
że rzeczywiście chce gdzieś jechać. –No chyba, że wolisz zjeść tutaj, w tej
restauracji na dole…
-Byłoby świetnie- powiedziała nieśmiało.
-Albo mam jeszcze lepszy pomysł- dopiero po chwili
dogłębniejszego przyglądania się stwierdziłam, że moja przyjaciółka naprawdę
wygląda na zmęczoną, dlatego stwierdziłam, że najlepiej będzie jak zjemy po
prostu w pokoju. –Jeśli chcesz możesz iść się umyć a ja zorganizuję nam kolację
tutaj.
-Ali jesteś najlepsza- Zuza wstała i w ramach podziękowań
uwiesiła mi się na szyi. Chwilę później brała prysznic a ja czekałam na kolację
poważnie myśląc o tym, co mówiła mi ostatnio Olivia, czyli o kupnie mieszkania
w LA. Byłoby to o wiele bardziej wygodne niż to ciągłe siedzenie w hotelach
albo ewentualnie zwalanie się na głowę Zaynowi kiedy akurat jest w mieście.
Moje rozmyślania przerwał chłopak z obsługi, który był tak miły, że przyniósł
nam kolację do pokoju. Chwilę później Zuza wyszła z łazienki w szlafroku, pod
którym miała jedną ze swoich śmiesznych piżam, z wielkim turbanem na głowie.
-Jedzonko! Super, do tej chwili nie zdawałam sobie sprawy,
że jestem taka głodna- powiedziała entuzjastycznie a ja od razu zauważyłam, że
prysznic ją nieco pobudził.
-W takim razie jedz a ja też szybko się umyję i może po
prostu posiedzimy w łóżku i obejrzymy jakiś film? Tak jak kiedyś?- Zuza nie
odpowiedziała tylko pomachała energicznie głową ładując do buzi wielki kawałek pizzy
a kiedy wchodziłam do łazienki wybełkotała coś w stylu „pośpiesz się, bo ci wystygnie”,
chociaż ja nie zamierzałam jeść tej pizzy, lecz moją mega zdrową sałatkę, która,
mimo że była niczym zastrzyk zdrowia, nie dorównywała ani wyglądam ani smakiem
ani zapachem tej pięknej, idealnej pizzy, którą z takim zapamiętaniem
pałaszowała Zuzka… Stojąc pod strumieniem ciepłej wody, mimo tego, że wcześniej
skutecznie odganiałam od siebie pewne myśli, mój umysł jak zwykle przypomniał
mi o moim problemie. O dylemacie. O Harrym. Zuza nie wiedziała o tym, co chcę
zrobić. Nikt jeszcze nie wiedział. Chciałam jej powiedzieć, ale się bałam. Nie
chciałam żeby pomyślała o mnie źle, nie wiedziałam czy mnie zrozumie. Ja sama
przecież nie byłam w stu procentach czy chcę to zrobić, czy naprawdę umiałabym
go skrzywdzić nawet, jeśli on mnie skrzywdził. Widziałam go dwa razy i mimo
tego, że czułam wiele żadne z tych spotkań nie utwierdziło mnie w przekonaniu,
że zemsta to dobry pomysł. Tym bardziej, że miałam wrażenie, że moje zdanie
zmieniało się z częstością raz na godzinę a ja miałam jakąś obsesję i wszystko
non stop analizowałam. Z jednej strony widziałam jego oczy, w których za każdym
razem pojawiał się blask, kiedy tylko na mnie spojrzał, z drugiej przypominał
mi się ten głupi uśmiech, który pojawił się na jego twarzy, kiedy z mojej na
kilka sekund zniknęła idealna maska. Z każdym dniem a właściwie z każdą chwilą,
którą poświęcałam na myślenie o Harrym byłam coraz bardziej skołowana, dlatego
kiedy weszłam do pokoju i spojrzałam na Zuzę postanowiłam to w końcu z siebie
wyrzucić. W końcu to moja najlepsza przyjaciółka, którą traktowałam jak rodzoną
siostrę. Zuza znała mnie najlepiej, właściwie nikt nie znał mnie tak dobrze jak
ona i jeśli miałam z kimś o tym porozmawiać to tylko z nią, bo nikt nie umiał
mnie zrozumieć tak jak ona.
-Zuza… Jezu, jaka ty byłaś głodna- powiedziałam i spojrzałam
na prawie pusty karton po pizzy.
-Nie zjadłabym tyle, ale ty masz sałatkę, dlatego zostawiłam
ci tylko dwa kawałki- wyjaśniła spokojnie.
-Czy ty nie jesteś przypadkiem znowu w ciąży?- Ali miałaś z
nią o czymś pogadać!
-Udam, że tego nie słyszałam. Oglądamy czy najpierw chcesz
zjeść swoją zieleninę?
-Właściwie… To zanim zaczniemy oglądać i zanim zjem…
Chciałam z tobą o czymś pogadać.
-Czułam, że w końcu padną te słowa- powiedziała obdarzając
mnie pięknym uśmiechem.
-Serio?- zapytałam i usiadłam po drugiej stronie łóżka,
centralnie naprzeciwko niej.
-Znam cię i wiem, kiedy coś cię dręczy a ostatnio miewasz
dość często zmiany nastroju i często się zamyślasz.
-Naprawdę mnie znasz.
-Nawet nie wiesz jak bardzo, dlatego wiem nawet, o czym a
precyzyjniej mówiąc, o kim chcesz pogadać. Chłopak. Zielone oczy. Sławny.
Wytatuowany. Totalny dupek.
-Tak chcę pogadać o Harrym, ale się boję.
-Ali ja doskonale wiem, że to spotkanie w Nowym Jorku czy to
tutaj wcale nie były ci obojętne. No, bo komu by były? Przecież macie za sobą
kawał historii. I to takiej historii.
-Wiem i tak. Ani to spotkanie ani on nie jest mi obojętny. I
odkąd go spotkałam cały czas o nim myślę i to mnie po prostu doprowadza do szału,
bo po pierwsze, nie chcę o nim myśleć a po drugie, nie powinnam tego robić.
-Ali nie musisz się obwiniać, to naturalne, że o nim myślisz.
-Ale to nie jest po prostu myślenie… Ja planuję-
powiedziałam i sama nie wiedziałam czy naprawdę mówię to nagłos.
-Co planujesz?
-Jak się na nim odegrać. Bo Zuzka… Nie wiem czy pamiętasz
jak byłam z Jessem u Nialla na ognisku, to było zaraz po tym jak Niall kupił
dom i zaprosił nas do siebie. To było wtedy, kiedy Jesse zapytał mnie czy
zostaniemy parą.
-Pamiętam.
-Ja wtedy podsłuchałam pewną rozmowę, która była swego
rodzaju bodźcem- powiedziałam a Zuza spojrzała na mnie tak dziwnie, że
postanowiłam to wyjaśnić. –Nie specjalnie ją podsłuchałam. Po prostu chciało mi
się siku, poszłam do toalety i już miałam wejść, kiedy je usłyszałam. One
gadały o tym, że nie ma prawdziwej miłości i wtedy kuzynka Nialla powiedziała,
że doskonałym dowodem tej teorii jestem ja i Harry. Dlatego postanowiłam stać
tam i słuchać co więcej powie. A ona mówiła. Powiedziała, że Niall wspomniał o
mnie na jakiejś imprezie i Harry tam był. Powiedziała, że rozmawiała z nim o
mnie i wiesz co jej powiedział? Że on mnie nigdy nie kochał. Że to coś, w czym
byliśmy nie można nazwać nawet związkiem. Że to wszystko co było między nami to
zwykła ściema, rozumiesz? Nie wiem dlaczego tak powiedział, czy to prawda czy
powiedział to z innego powodu, ale liczy się fakt. I w tym wszystkim najgorsze
jest to, że te słowa sprawiły mi ból. I to ogromny. Zrobiły na mnie wtedy tak
wielkie wrażenie, że mimo tego, że leżałam z Jessem w łóżku nie mogłam przestać
myśleć o Harrym i o tym jak bardzo mnie tymi słowami zranił. Poczułam się wtedy
słaba, taka jak kiedyś. Myślałam, że w końcu kontroluję wszystko, przede
wszystkim siebie, swoje uczucia i emocje a tu bum. Jedno wspomnienie o nim,
jedna jego wypowiedź sprawiła, że poczułam się maluteńka, żałośnie mała. Taka
jak kiedyś. A przecież już nigdy nie miałam się tak czuć. I wtedy obiecałam
sobie, że to naprawdę ostatni raz. Że Harry nigdy więcej mnie nie zrani.
Obiecałam sobie, że jeśli jakimś cudem jednak bym go spotkała, jeśli pojawiłby
się w moim życiu na nowo… To ja zranię jego. Obiecałam sobie, że go poniżę, że
się zemszczę. Ale przecież miałam go nigdy więcej nie spotkać. Mięliśmy się nie
spotkać… A tymczasem los, Bóg, przeznaczenie, sama nie wiem, co albo kto
postawił go na mojej drodze. Spotkałam go na ulicy Nowego Jorku, w piękny
wiosenny dzień i wiesz co zrobiłam, kiedy go zobaczyłam? Uśmiechnęłam się do
niego. Jak skończona idiotka. Oczywiście chwilę potem przywołałam się do
porządku i nawet z nim przez moment rozmawiałam. Wywarło to na mnie duże
wrażenie, nie powiedziałam o niczym Jesse’mu, Niallowi, właściwie powiedziałam
tylko tobie i Olivii, ale sama wiesz co ci powiedziałam. Udawałam, że mam to gdzieś,
choć w głębi serca wcale tak nie było. Myślałam o tym co sobie obiecałam, ale
chyba wcale nie chciałam go więcej spotkać by się odegrać. I wtedy Niall mnie
podpuścił a ja zachowałam się jakbym nie umiała używać mózgu. Zgodziłam się
widywać Harry’ego i to był dla mnie kolejny bodziec. Po wykonaniu telefonu do
Liv stwierdziłam, że skoro mam go widywać to Harry w końcu za wszystko zapłaci.
On nie jest mi obojętny, ale uczucia, jakimi go darzę nie są pozytywne, bo
przede wszystkim go nienawidzę. Stwierdziłam, że jeśli istnieje teraz tak duże
prawdopodobieństwo, że go spotkam postanowiłam wyglądać zawsze dobrze, bo jeśli
mam go spotkać to spotkanie to odbędzie się na moich warunkach a on zobaczy jak
dobrze mi się żyje bez niego. Myślałam, że do naszego ponownego spotkania
dojdzie później tymczasem wybraliśmy się do tej samej kawiarni i to spotkanie
było jeszcze dziwniejsze niż to w Nowym Jorku. Bo on patrzył na mnie tak…
dziwnie. Z jednej strony wydawał się zakłopotany a z drugiej cholernie pewny
siebie. I to spotkanie tylko namieszało mi w głowie. Bo z jednej strony tylko
dodało mi pewności, że nienawidzę go najbardziej na świecie, ale z drugiej…
Kiedy zażartowałam w sposób, którego on po prostu nie znosił… Zareagował tak
jak kiedyś… I sama nie wiem dlaczego mnie to poruszyło… w pewnym stopniu- mówiąc
to wszystko na głos zdałam sobie sprawę z tego, że brzmię nieco jak szaleniec i
przede wszystkim dotarło do mnie jak bardzo niezdecydowana nadal jestem. Zuza
milczała a ja nie wiedziałam co mam jeszcze powiedzieć.
-Ali nigdy nie byłam w takiej sytuacji jak ty. Nikt mnie
nigdy nie skrzywdził tak bardzo jak on skrzywdził ciebie i oczywiście, jako
kobieta rozumiem twoje starania by super wyglądać, by pokazać mu, że bez niego
jest ci lepiej, ale słuchając ciebie teraz… Nie wiem jak to nazwać, ale ty wcale
nie brzmisz jak ktoś, kto pragnie zemsty.
-Mylisz się, pragnę tego za każdym razem, kiedy przypomnę
sobie co zrobił, jak mnie skrzywdził. Zuza ty nie wiesz o wszystkim, nie wiesz
o wszystkich akcjach, które on robił. Nie wiesz jak się wtedy czułam. I nie mam
tu na myśli tego co ukrywał, nie. Mam na myśli to, co robił jak z nim zerwałam,
jak mnie zastraszał, jak przychodził i mnie dręczył. Przecież on nawet do
ciebie dzwonił! Nie wiesz jak się czułam, kiedy wróciłam do Londynu a on
zakradł się do mojego, jak się później okazało, do jego mieszkania, jak
siedział ciemnościach, jak urządził mi awanturę, jak krzyczał na mnie, że nic
nigdy mu nie dałam, że tylko on się starał, jak ze złością roztrzaskał moją
gitarę i wyszedł mówiąc, że się zabije, przeze mnie. Nie wiesz jak przed
wyjazdem w trasę przyszedł do mnie i przystawił sobie nóż do gardła krzycząc,
że beze mnie nie pojedzie, że to wszystko moja wina. O tym wszystkim nie wiesz.
Nie wspominając już o tym, co zrobił wcześniej. To przecież on wyrzucił Steva,
Klaudię czy choćby przez niego nie mogłam przyjechać na twój ślub. Na ślub
mojej siostry, choć doskonale wiedział jak bardzo mi zależy żeby być z tobą w
ten dzień. Kłamał, manipulował mną i sprawił, że straciłam chęć do życia,
straciłam jego sens. Dlatego pragnę zemsty. Bo widzę go, widzę jak świetnie
wygląda, jak się uśmiecha i czuję, że to jest niesprawiedliwe. Że powinien poczuć,
choć w małym stopniu to, co ja czułam, kiedy ze mną skończył. Za każdym razem,
kiedy sobie o tym przypominam jedyne, o czym myślę to chęć odegrania się na
nim. Chciałabym żeby poczuł się tak jak ja.
-Ali nie wiem czego ode mnie oczekujesz, zgody czy zakazu,
ale chcę żebyś wiedziała, że masz moje zrozumienie i nie ważne co się stanie,
zawsze będę stać po twojej stronie i nigdy nie będę cię oceniać- powiedziała
szczerze. -No i znam ciebie i Ninę. Ja nigdy nie byłam taka jak wy. Ale wy
zawsze byłyście odważniejsze i miałyście różne pomysły, przede wszystkim Nina. Ja
najprawdopodobniej w ogóle bym się nie podniosła po tym, co ty przeżyłaś albo
zajęłoby mi to pół życia. Dlatego nie powiem ci teraz Ali zrób to, zemścij się
na nim, zmieszaj go z błotem, bo to nie ja, ja bym tak nie zrobiła, bo po
prostu bym tak nie umiała. Jedyne, co ci powiem to, że nie chcę widzieć jak
cierpisz. Nie chcę widzieć ciebie takiej jak wtedy i nie chcę żebyś skrzywdziła
kogoś, kto na to nie zasługuje, kogoś, kto cię kocha i jest naprawdę dobrym
człowiekiem.
***
-Kochani chciałabym wam wszystkim bardzo podziękować-
powiedziałam łamiącym się głosem. Byłam mega wzruszona, bo mega się bałam tego
dnia. Dzięki Bogu i tym ludziom zgromadzonym w garderobie wszystko się udało i
mój pierwszy koncert w USA był już historią, piękną historią. –To dzięki wam
wszystko się dzisiaj udało i wszyscy jesteście moimi bohaterami. Naprawdę
dziękuję i cieszę się, że mam tak cudowną ekipę. Większość z was towarzyszyła
mi już w Europie, dlatego tak naprawdę wiedziałam, że wszystko się uda. Jeszcze
raz dziękuję a teraz wszyscy marsz do hotelów, do łóżek i jutro czeka nas
powtórka- dodałam na koniec totalnie poważnie. Doskonale wiedziałam, że
większość osób wybiera się na małe świętowanie pierwszego koncertu, bo przecież
sama też początkowo miałam z nimi iść. Postanowiłam jednak to świętowanie
przełożyć, bo oczywiście, na moje nieszczęście dwa dni przed koncertem zaczęło
mnie drapać w gardle i bałam się, że po prostu się rozchoruję. Spojrzałam na
twarze wszystkich i zaczęłam się śmiać, przez co rozładowałam własne
wzruszenie. –Żartuję, wiem, że idziecie na imprezkę, więc bawcie się dobrze.
-Steve już czeka- oznajmił zdyszany Jesse, kiedy po prostu
wpadł do pomieszczenia.
-W takim razie, do jutra- powiedziałam uśmiechając się do
wszystkich. Miałam świetny humor. Naprawdę wszystko wyszło dobrze, tak jak na
próbach a nawet lepiej. Koncerty w Stanach miały się nieco różnić od tych w Europie,
dlatego naprawdę się stresowałam, że coś pójdzie nie tak. Na każdym koncercie
miałam mieć gościa. Nie kogoś sławnego i znanego, lecz osoby mega utalentowane,
które poznałam między innym na lekcjach śpiewu. Oczywiście w cały projekt
zaangażowałam też Kurta i Jesse’ego. Ten drugi wystąpił ze mną podczas
pierwszego koncertu, zaśpiewaliśmy Hello. Przed każdym takim występem
pokazywany był film o różnej tematyce, ale przeważnie była to jakaś scenka z
moim udziałem i mojego gościa. Naprawdę chciałam jakoś pomóc innym, chciałam
pokazać ich moim fanom, mojej publiczności, bo każda osoba, którą pokazywałam
na scenie była wyjątkowa, pracowita i utalentowana. Cieszyłam się, że mogę im
jakoś pomagać, bo doskonale wiedziałam jak to jest marzyć o tym by być na
scenie, śpiewać i dawać innym radość. I miałam zamiar pomóc jak największej liczbie
utalentowanych osób.
-Kotku byłaś dzisiaj świetna- Jesse objął mnie ramieniem a
mi nie pozostało nic innego niż odwzajemnić jego gest.
-Ty też dałeś radę- powiedziałam i stanęłam w miejscu tylko
po to by go po prostu wyściskać. Jesse zaśmiał się cicho a po tym jak oderwałam
się od niego i zamierzałam iść dalej złapał mnie za rękę, przyciągnął do siebie
i pocałował, sprawiając, że poczułam spokój i wytchnienie od całego tego stresu,
na który byłam narażona cały dzień.
-Choć, zanim Steve zacznie panikować, że cię nie ma-
wymruczał mi do ucha, gdy skończył nasz pocałunek.
-Też masz wrażenie, że zachowuje się jak mój starszy brat
albo nawet ojciec?- zapytałam i zaśmiałam się przypominając sobie jak ostatnio
zachowywał się mój szef ochrony.
-Zdecydowanie nie idzie tego nie zobaczyć- Jesse zaśmiał się
głośno a chwilę później siedział obok mnie w samochodzie prowadzonym przez
Steva. Byłam zmęczona i z każdą minutą zdawałam sobie z tego coraz bardziej
sprawę. Olivia, która siedziała obok kierowcy żywiołowo kreśliła coś w jej
wielkiej księdze potocznie zwanej kalendarzem. Ja położyłam głowę na ramieniu
Jesse’ego i z przymkniętymi oczami oddawałam się emocjom, które opadały
niesamowicie wolno. Ciągle słyszałam krzyczących ludzi, słyszałam jak śpiewają
razem ze mną, widziałam blask świateł, w których byłam tego wieczora skąpana.
Byłam pogrążona w myślach i było mi niesamowicie dobrze i dokładnie w tym
momencie musiał zadzwonić Niall.
-Cześć- powiedziałam, kiedy wzięłam od Jesse’ego mój telefon
i nadusiłam na zielone kółeczko.
-Gratuluję pierwszego koncertu!- Niall był niemożliwy. Nie
miałam pojęcia jak dokładnie to robił, że był taki, jaki był, ale zdecydowanie
był niemożliwy. Wystarczyło jedno zdanie wypowiedziane z tym jego irlandzkim
akcentem żebym miała ochotę śmiać się do rana.
-Dzięki- powiedziałam tylko.
-Ali w związku z tym, to znaczy twoim wielkim sukcesem no i
w sumie moim i chłopaków też, chcę cię zaprosić na imprezę do mnie. To znaczy
na grilla albo na ognisko. To znaczy w sumie nie wiem czy później nie poszlibyśmy
potańczyć. Ale w sumie… To znaczy jeszcze nie wiem, po prostu chcę cię
zaprosić- powiedział popełniając przy tym chyba z milion błędów stylistycznych,
jedząc coś i mlaszcząc przy tym mega głośno. Przez chwilę po drugiej stronie
panowała cisza a kiedy Niall kontynuował swoją wypowiedź stwierdziłam, że
przełknął to, co miał w buzi. Zanim zaczął mówić odbiło mu się na tyle głośno,
że mogłam to usłyszeć i zorientować się, że popił to, co jadł po tym jak to w
końcu przeżuł. –No i poza tym, że dzwonię ci pogratulować dzwonię żeby zapytać,
kiedy ci pasuje. Najlepiej by było tak za około dwa tygodnie.
-Muszę…- się zapytać Liv, która siedzi właśnie księgą i
doskonale wie, kiedy mam wolne a w jakie dni są koncerty w przeciwieństwie do
mnie, miałam powiedzieć. Zanim jednak to zrobiłam zorientowałam się, że to
przecież Niall urządza imprezę, na którą może zaprosić kogo chce. W samochodzie
siedział Steve, Olivia i Jesse a ja chciałam się dowiedzieć czy Niall zaprosił
Harry’ego. Nie chciałam jednak robić tego przy nich. –Jak dojadę do hotelu to
ci oddzwonię, okej?
-Okej- powiedział tak nie wyraźnie, że musiałam się
domyślić, że to rzeczywiście było okej.
-No to pa- powiedziałam i się rozłączyłam zanim Niall
wybełkotał coś na pożegnanie.
-Czego chciał Horan?- zapytał Jesse.
-Pogratulować koncertu.
-I coś jeszcze?
-Taaa, ale aktualnie coś je i nic go nie mogłam zrozumieć,
dlatego powiedziałam, że do niego oddzwonię- tak naprawdę to nie chcę gadać z
nim przy was, właściwie to chodzi mi głównie o ciebie Jesse. Bo widzisz od
jakiegoś czasu Harry zaprząta moje myśli i tak naprawdę sama nie wiem, co mam z
nim zrobić. Na razie widziałam go dwa razy i mimo tego, że w mojej głowie
powstał pewien plan sama nie wiem czy chcę go zrealizować, bo po pierwsze oba
te spotkania były dla mnie niesamowicie trudne pod względem emocjonalnym i nie
wiem czy dam radego widywać częściej a po drugie patrząc w jego oczy czułam coś,
co w okrutny sposób sprawia, że sama nie wiem czy dam radę się na nim odegrać.
No i dlatego Jesse zadzwonię do Nialla jak ty będziesz brał prysznic żebyś nie
słyszał tej rozmowy. Byłam najgorszą dziewczyną na świecie mając u swego boku
wymarzonego chłopaka. Kochałam go. Ale odkąd zobaczyłam Harry’ego nie
wiedziałam czy kocham go wystarczająco by go nie skrzywdzić. Byłam okropna.
Byłam tak bardzo okropna, że zanim do Nialla zadzwoniłam podjęłam pewną
decyzję. Nie mogę jechać na tego grilla, ognisko czy co tam Horan planował z
Jessem. Muszę wybrać taki termin, w którym Jesse nie będzie mógł mi towarzyszyć,
bo jeśli Harry rzeczywiście tam będzie, a znając Nialla istnieje całkiem duże
prawdopodobieństwo, że tak, wtedy podejmę decyzję. Po wieczorze spędzonym w
jego towarzystwie zdecyduję, co zrobię i nie ważne co się będzie działo w
przyszłości, decyzja ta będzie nieodwracalna.
***
-Na wstępie chcę powiedzieć, że jestem szybciej nie po to
żeby siedzieć w kuchni robiąc przekąski, o których zapomniałeś.
-Jakie miłe powitanie- Niall uśmiechając się szeroko
podszedł do mnie z rozłożonymi rękoma, dlatego nie pozostało mi nic innego jak
przytulić się do blondyna.
-Po prostu cię znam.
-Cóż nie da się ukryć- powiedział a ja dźgnęłam go palcem w
bok.
-Weź lepiej moją torbę i się do czegoś przydaj.
-Jezu taka wielka torba, po co ci to?
-Nie wiem czy pamiętasz, ale aktualnie jestem w trakcie
koncertowania i za dwa dni mam kolejny koncert, na który lecę prosto od ciebie tak,
więc teoretycznie twoja impreza jest w pewnym sensie dla mnie przystankiem a
jak to na ogół bywa w podróży człowiek wozi ze sobą bagaż.
-O mój Boże, co ty masz w tej torbie, przecież ona nie dość,
że jest od ciebie większa to i jakieś sto razy cięższa- wyjęczał wchodząc z
torbą po schodach, totalnie ignorując moje słowa. Kiedy weszliśmy do środka
poczułam ulgę. Nikogo nie było. A ja zastanawiałam się czy będzie, czy on
będzie, bo kiedy gadałam z Niallem oczywiście nie wiedział, dlatego żyłam w niepewności,
bo później wolałam się nie dopytywać żeby Horan sobie czegoś nie pomyślał.
-O której wszyscy przychodzą?- zapytałam, kiedy Niall po
wielkim wzdychaniu i narzekaniu, że zaraz kolano go rozboli wniósł moją walizkę
do góry.
-O dwudziestej.
-To super, jest dopiero po szesnastej, więc zanim zamienię
się w twoją ukochaną kucharkę możemy w końcu pogadać, bo mimo tego, że mnie
wykorzystujesz strasznie się stęskniłam.
-Ali, jeśli nie chcesz to mam jeszcze czas żeby załatwić
jakieś jedzenie… Bo ja i tak zamówiłem sporo jedzenia i w sumie tylko szaszłyki
trzeba zrobić, kiedyś je zrobiłaś i były pyszne a te kupne mi nie smakowały,
dlatego pomyślałem, że…- policzki mojego przyjaciela zaczęły robić się różowe,
przez co wiedziałam, że się zawstydził. Postanowiłam mu przerwać, bo to
logiczne, że mu pomogę.
-Przecież wiesz, że żartuję i chętnie ci pomogę, poza tym
wniosłeś mi tę wielką walizkę na górę. Ale nie gadajmy już o tym. Może pójdziemy
na dół, dzisiaj jest tak ładnie?
-Jasne, a chcesz się przebrać czy coś? W bikini, chcesz
sobie poleżeć na leżakach?
-Nie. Po prostu chcę posiedzieć na zewnątrz, jest tak
pięknie dzisiaj, że grzechem byłoby siedzenie w domu.
Po godzinie siedzenia z nogami w basenie, popijania soku
pomarańczowego i dzielenia się nowinkami z naszych żyć przyszła pora na zajęcie
się przekąskami. Do imprezy zostały dwie godziny, dlatego poszliśmy do kuchni
gdzie jak zwykle to ja coś robiłam a Niall dotrzymywał mi towarzystwa bardziej
zainteresowany tym, co właśnie oglądał na ekranie laptopa niż pomocą. Kiedy
byłam mniej więcej w połowie robienia warzywnych szaszłyków, które Niall miał
zaś grillować na grillu udając przy tym, że się na tym zna usłyszeliśmy
domofon. Horan przeskakując z nogi na nogę niczym mała dziewczynka wybiegł z
kuchni zostawiając mnie samą. Kiedy wrócił nie był sam, za nim stał chłopak,
przez którego moje serce zaczęło bić tak mocno, że aż zaczęło mi dźwięczeć w
uszach. A więc to dziś. Dziś podejmę decyzję o tym co zrobić, odpuścić czy
wręcz przeciwnie.
-Hej- odezwałam się pierwsza i totalnie nieświadomie
pomachałam mu dłonią, w której trzymałam nóż. Nie wiem co, czy wzrok Harry’ego
czy jego mina, kiedy zobaczył ten nóż rozbawiła mnie tak bardzo, że uśmiechnęłam
się naprawdę szczerze i w jakiś pokręcony sposób zyskałam nieco więcej pewności
siebie.
-Hej- odpowiedział i spojrzał na Nialla. –Wiem, że impreza
zaczyna się później, ale załatwiłem sprawy w agencji szybciej i nie opłacało mi
się jechać do siebie, bo zajęłoby mi to wszystko za dużo czasu.
-Jasne, spoko, nie ma sprawy. Chcesz piwko?- zapytał go
blondyn siadając na krześle, na którym siedział wcześniej.
-Nie dzięki- Harry był spięty. Był dziwnie spięty i w chory
sposób dodawał mi tym odwagi. –Co robicie?- zapytał po minucie krępującej
ciszy.
-Chyba, co ja robię. Niall siedzi i się obija a ja robię
szaszłyki warzywne i zostały mi jeszcze te z warzywami i kurczakiem.
-Przecież sama się zgodziłaś- Niall udał oburzenie i
wydawało mi się, że jest zadowolony z takiego obrotu spraw. Uśmiechał się
idiotycznie a ja nie rozumiałam jak po wszystkim co się stało on mógł się
cieszyć, że siedzę w kuchni z nim i Harrym i udaję, że czuję się przy tym
komfortowo.
-Pomagać a nie robić wszystko sama.
-Jeśli chcesz to ja mogę ci pomóc- Harry powiedział to tak
niepewnie, że wiedziałam, że ostatnią rzeczą o jakiej marzy to krojenie ze mną
warzyw i natykanie ich na patyczki. Z resztą, miałam identycznie odczucia w
stosunku do niego i już nigdy w życiu nie chciałam niczego z nim robić. Zamiast
tego uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam:
-Byłoby super- Ali nie widzisz, że to jest chore? CHORE. Jak
wy tak w ogóle możecie?! Jak on może po prostu wstawać z krzesła, podchodzić do
szuflady, wyciągać z niej nóż i stawać koło mnie, dosłownie dziesięć
centymetrów dalej, jak może kroić te cholerne warzywa po tym wszystkim?! I co
gorsza jak ja mogę, czując jego zapach stwierdzić, że pachnie dokładnie tak jak
kiedyś, że to wciąż piękny zapach, że stojąc obok niego czuję jakby tak naprawdę
wszystko było zupełnie na swoim miejscu, chociaż nie powinnam tego czuć.
-Więc jesteście w trakcie kolejnej wielkiej trasy…- nie
miałam pojęcia co ja mam w ogóle mówić i najbardziej na świecie miałam ochotę
walnąć Nialla w głowę za to, że zdawał się nie zauważać tego jak krępująca jest
ta cholerna cisza.
-Yhym- aż tyle powiedział Horan a Harry wyglądał tak jakby
myślał intensywnie nad odpowiedzią.
-Cóż ja też jestem aktualnie w trasie i jako że działamy w
jednej branży podzielę się z wami moimi przemyśleniami- nie miałam zielonego
pojęcia jakim cudem mogę stać obok Harry’ego, kroić warzywa nie odcinając sobie
przy tym palców i na dodatek mówić całkiem spokojnie. –To głupie, że uważa się,
ze trasa po Stanach jest najważniejsza.
-Dla mnie każda jest tak samo ważna- powiedział Harry
całkiem normalnie.
-Dla mnie też, ale nie chodzi mi o to tylko o to, że wszyscy
tak uważają. To znaczy środowisko. No bo doskonale pamiętam jak wy mięliście
m&g tylko w Stanach jakby inne części trasy nie były takie ważne. I w sumie
moja trasa w USA różni się od tej po Europie. Jest bardziej spektakularna i na
każdym koncercie mam gościa. No i zanim w ogóle ta część się rozpoczęła dano mi
do zrozumienia, że mam się do niej szczególnie przyłożyć.
-Coś w tym jest, w sumie my też to zauważyliśmy no, ale…
Stany to bardzo ważny rynek, jak tu wypadniesz dobrze to znaczy, że albo
odniosłaś albo odniesiesz sukces- mówiąc to Harry przestał na moment kroić i
spojrzał mi prosto w oczy. Przez sekundę, gdzieś w środku się zawiesił, dlatego
odwrócił swój wzrok i mówiąc dalej nie patrzył na mnie tylko wydawał się
skupiać na krojeniu.
-Wiem, ale uważam to za wielką niesprawiedliwość, bo
przecież…
-Jezu! Musicie to zobaczyć!- Niall, który cały czas zajmował
się laptopem, krzyknął podekscytowany, przez co aż podskoczyłam. Zanim w ogóle
zdążyłam to jakoś skomentować Horan włączył jakiś filmik i odwrócił komputer
tak żebyśmy widzieli wszystko. Jak się okazało video przedstawiało mash-up
Cannonball i Story Of My Life, wszystko zaczynało się jak moja piosenka, ale
zamiast mnie zaczął śpiewać Harry. Osoba, która stworzyła ten film pomieszała
nie tylko piosenki, ale też teledyski i oglądając to całą minutę czułam się
skrępowana, zawstydzona i zaczęłam się zastanawiać czy imprezę Nialla poza
Harrym zaszczyci ktoś z moich dawnych „przyjaciół” na przykład Liam-kłamca nie
wspominając o Louisie-jeszcze większym kłamcy. Jako, że nie chciałam oglądać
tego głupiego filmu spojrzałam na jakże interesującą zieloną paprykę, którą kroiłam,
ale przez Horana zmuszona byłam przestać.
-Zarąbisty ten mash-up, nie?- entuzjazm Nialla nawet w
jednym procencie mi się nie udzielił a gdy spojrzałam na Harry’ego
stwierdziłam, że jemu też nie.
-Taaa zarąbisty a teraz nie przeszkadzaj, bo zostało już
mało czasu a jeszcze muszę się uszykować.
-Po co? Przecież wyglądasz super- słysząc te słowa
wypowiadane totalnie spontanicznie przez Harry’ego nie mogłam nic poradzić na
to, że poczułam się jak zwycięzca. Byłam pewna, że powiedział to, bo po prostu
mu się wymsknęło, świadczyła o tym nawet jego mina, bo kiedy to powiedział
otworzył szeroko oczy zszokowany własną wypowiedzią.
-Dzięki- powiedziałam, uśmiechnęłam się do niego i miałam
nadzieję, że nie wyglądam na skrępowaną tak jak on. –Niall weź zostaw tego
laptopa i utykaj wszystko na patyczki.
-Co?- Horan wydawał się być w szoku słysząc, że ma coś
zrobić a mi było gorąco. Niemiłosiernie gorąco. I sama nie byłam pewna czy jest
to spowodowane przez ten głupi komplement czy przez to, że stoję obok Harry’ego
już długo cały ten czas mając ochotę jednocześnie go dotknąć i poderżnąć mu
gardło.
-Pomóż nam- niby zwyczajne zdanie. Właściwie dwa słowa. Ale
słysząc jak mówi „nam” coś ścisnęło mi gardło.
-Ale…
-Nie ma ale. Ja serio chcę się jeszcze uszykować, chcę wziąć
prysznic, wiesz, że przyjechałam do ciebie prosto z lotniska.
-No okej- miałam wrażenie, że Niall układał w głowie jakiś
plan i zastanawiał się czy może do niego wpisać punkt: Pomoc. Przez następne
dwadzieścia minut panowała w kuchni cisza. Właściwie nie zupełnie cisza, bo
blondyn włączył muzykę, która umilała nam czas, choć w moim przypadku umilała
to raczej nadużycie. Kiedy jakimś cudem skończyłam kroić nie obcinając przy tym
sobie palców, kiedy wszystko przyprawiłam a naczynia włożyłam do zmywarki
poszłam do siebie. Gdy weszłam do pokoju czułam się tak jakbym w końcu mogła
odetchnąć. Nie miałam pojęcia jak uda mi się przetrwać cały wieczór w jego
towarzystwie i nie zwariować. Po pięciu minutach leżenia na łóżku i normowaniu własnego
oddechu poszłam wziąć prysznic. Później zajęłam się fryzurą, delikatnie
podkręcając włosy i makijażem, podkreślającym moje długie, gęste rzęsy i ciemne
oczy. Na koniec wybrałam odpowiednie ciuchy. Ubrałam zwykłą, czarną, obcisłą spódniczkę,
która sięgała mi mniej więcej do połowy ud i podkreślała ładnie moją pupę, do
tego dobrałam luźną, zwykłą białą koszulkę z wcięciami w rękawach a na nogi
ubrałam czarne sandały na szpilce. Całość prezentowała się całkiem seksownie i
być może nie pasowała do formy imprezy. Właściwie początkowo planowałam nieco
luźniejszy zestaw, ale ubrałam się tak pod wpływem emocji a dokładniej pod
wpływem Harrego. Po prostu chciałam wyglądać seksownie, ale nie wiedziałam czy
po to żeby go wkurzyć czy żeby zrobić na nim wrażenie czy może po prostu
chciałam… mu się podobać. Kiedy zeszłam na dół okazało się, że jestem jakieś
pół godziny spóźniona i już większość gości była na dole. Zaczęłam się witać ze
wszystkimi i zdziwiłam się, że większości z tych wszystkich ludzi nie znam, ale
Niall szepnął mi na ucho, że to jego nowi znajomi, których poznał w LA. Ku
mojej uciesze swoją obecnością nie zaszczycił nas ani Liam ani Louis.
Zastanawiałam się gdzie wcięło Harry’ego, którego nigdzie nie było. I dokładnie
w momencie, kiedy Harry pojawił się w ogrodzie i spojrzał na mnie dosłownie
wytrzeszczając oczy usłyszałam znajomy głos za swoimi plecami.
-Ali?
-Josh! Sandy!- nie widziałam ich dwa lata. Całe długie dwa
lata! Tak bardzo ucieszył mnie ich widok, że rzuciłam się by przytulić najpierw
Josha a później Sandy’ego.
-Ali jak ty wyglądasz!- Josh zmierzył mnie od stóp do głów
dwa razy a ja zaczęłam się śmiać. Obaj panowie znali bowiem Ali noszącą dżinsy
zawsze i wszędzie i na każdą okazję zakładającą trampki.
-No jak?- zapytałam i zaczęłam się śmiać.
-Pięknie, naprawdę się zmieniłaś…- powiedział Josh a ja zaczęłam
się zastanawiać, co oznaczają słowa „naprawdę się zmieniłaś”.
-Dzięki- powiedziałam tylko, bo obok mnie stanął Harry.
-Hej- chłopak wyciągnął dłoń w kierunku kolegów a gdy się
przywitali zarówno Josh jak i Sandy odsunęli się ode mnie.
-A wy się prawie nic nie zmieniliście, no może poza obrączką
na twoim palcu- powiedziałam i wskazałam na Sandy’ego.
-Jakby coś to ja nadal jestem do wzięcia- słysząc żart
perkusisty zaśmiałam się zupełnie szczerze, natomiast Harry napiął się jak
struna. Josh z kolei się zarumienił i chyba stwierdził, że nie powinien tak
mówić. Jako, że uznałam tę całą sytuację za surrealistyczną postanowiłam się
napić czegoś co miało w sobie procenty, inaczej nie udałoby mi się przebrnąć
przez ten wieczór.
-Zapamiętam to sobie a teraz pójdę do Nialla i zobaczę jak
mu idzie udawanie, że zna się na grillowaniu- powiedziałam obdarzając ich
wszystkich uśmiechem. Mówiąc wszystkich mam na myśli wszystkich, nawet
Harry’ego, który stał koło mnie i patrzył na mnie z nieodgadnionym wyrazem
twarzy. Super. Kiedy podeszłam do Nialla rozmawiał on z jakąś dziewczyną, swoją
nową znajomą. Ogólnie Horan nie zaprosił tłumu gości, razem z nim i ze mną było
dwanaście osób. Kiedy wszyscy się zapoznali chłopak poprosił nas żebyśmy zajęli
miejsca przy stole. Na początku było nieco sztywno, ja siedziałam koło Sandy’ego
i znajomej Horana. Harry usiadł koło Nialla, tak, że prawie go nie widziałam.
Do czasu. Kiedy wszyscy wypili już tyle żeby rozmawiać bez skrępowania zaczęły
się tasowania przy stole. No i oczywiście jak na każdej imprezie u Nialla
musiała pojawić się gitara i Horan ze stałym tekstem.
-Ali dalej zaśpiewajmy coś!- oczywiście mój irlandzki, nie
do końca normalny przyjaciel, cierpiący na ADHD, musiał usiąść tak, że jak
siedziałam pomiędzy nim a Harrym, który cały wieczór zachowywał się…
dobrze. W porządku. Nie pił za dużo,
rozmawiał ze wszystkimi, zerkał na mnie i nawet się uśmiechał, choć rzadko a
jeśli to robił uśmiech ten był niewielki. Sama nie wiedziałam czy przestałam
się krępować przez to, że tak się właśnie zachowywał czy przez to, że wypiłam i
byłam lekko wstawiona. Lekko. Nie mogłam dużo pić, bo nie pozwalała mi na to
dieta, ale picie dla humoru i odwagi raz na pół roku nie sprawi, że przytyję
sto kilo.
-Okej, zaśpiewamy, ale coś innego niż…
-Hero! Nawet nie próbuj się wykręcać!- ja byłam tylko
delikatnie wstawiona za to Niall… On był w nieco gorszym stanie.
-Zawsze śpiewamy „Hero”, choć raz możemy…
-Nie- Horan wyglądał jak małe, naburmuszone dziecko.
-O co chodzi z tą piosenką?- zapytał Kevin? Luke? Kyle? Nie
miałam pojęcia jak on ma na imię. Wiedziałam za to, że jest sąsiadem Nialla.
-Tajemnica- oznajmił blondyn i zaczął się śmiać tak głośno
jakby usłyszał właśnie jakiś super żart. Zanim ktokolwiek jeszcze się odezwał
chłopak zaczął grać „naszą” piosenkę. Słuchaliśmy jej zawsze, właściwie zawsze
od roku, kiedy mięliśmy „doła”, choć słuchaliśmy to mało powiedziane. Na ogół
kończyło się tak, że darliśmy się w niebogłosy a raczej Niall się darł
naśladując głos Enique Iglesiasa, czym zawsze tak samo mnie rozśmieszał. –„ Would
you dance, if I asked you to dance? Would you run, and never look back? Teraz
ty Ali!
-„Would you cry, if you saw me crying?”- zaśpiewałam i sama
nie wiedziałam, dlaczego przed zaśpiewaniem kolejnych słów spojrzałam na
Harry’ego. -And would you save my soul, tonight?- musiałam być chyba bardziej
pijana niż myślałam śpiewając resztę zwrotki gapiąc się na Harry’ego, który
patrzył na mnie tak… cholernie czule. Nie wiem, dlaczego poczułam coś
magicznego. Niall się nie wygłupiał tylko śpiewał naprawdę pięknie. A słowa tej
piosenki zaczęły mi coraz bardziej ciążyć. Mimo tego nie mogłam przestać
patrzeć w te piękne, zielone oczy. A kiedy piosenka się skończyła uśmiech sam
pojawił się na mojej twarzy. Szczery, niewymuszony. Po tym jak już razem z
pozostałymi gośćmi zaśpiewaliśmy kolejne dwie piosenki przypomniało mi się, że
muszę zadzwonić.
-Ali a ty gdzie?- zapytał Josh, który chyba wciąż nie
wierzył, że mnie widzi. Miałam też wrażenie, że co chwilę zerka na mnie i
Harry’ego i to sprawiło, że zastanawiałam się jak dużo wie. Jak dużo i co
wiedzą pozostali? Przecież kiedy żegnałam się z nimi w Dubaju miałam wrócić na
resztę trasy. Miałam, ale nigdy nie wróciłam. Zniknęłam i nikt, dosłownie nikt
się do mnie nie odezwał. Jakby wyrzucili mnie z życia, jakby zapomnieli o mnie
w minutę…
-Zaraz wrócę- powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego nieco
sztucznie. Kiedy weszłam do domu moim celem stał się „mój pokój”. Byłam okropna,
bo właśnie zamierzałam zadzwonić do mojego chłopaka, który znajdował się na
drugim końcu USA. A był tam a nie tu, bo tak to sobie zaplanowałam. Spędzić w towarzystwie
Harry’ego wieczór i podjąć decyzję. I choć to było okropne nie chciałam
Jesse’ego wtedy przy mnie, bo mógł mi wszystko tylko jeszcze bardziej
skomplikować.
-Halo?
-To ja. Co słychać?- zapytałam pogodnie.
-Jestem wykończony, a co u was? Jak impreza? Jest… Harry?-
wiedziałam, że o to zapyta. Wiedziałam!
-Impreza jak to impreza u Nialla, nic tylko się śmiejemy i
teraz jest ten etap, kiedy Niall wyciągnął maleństwo i przygrywa dla rozrywki.
-A Harry?
-Jest, ale bez obaw. Właściwie nie zwracamy na siebie uwagi.
Poza tym, że czasami na siebie spojrzymy. No i jest też Josh! I Sandy! W ogóle
Sandy ma obrączkę na palcu!- Ali zastanów się jak obrócić tę rozmowę na swoją
korzyść. –No i Niall wykorzystał mnie do robienia jedzenia. Na szczęście część
miał gotową, kiełbaski i takie tam. Ja zrobiłam szaszłyki warzywne, te co
kiedyś zrobiłam dla nas…
-Ali ja chyba będę już kończył.
-Co? Dlaczego?- był zły. Wkurzył się, że on jest w Nowym
Jorku a ja jestem w Los Angeles na imprezie, w dodatku na tej samej, co Harry
Styles.
-Jestem zmęczony- od samego początku nie chciał żebym do LA
przylatywała. Ciągle powtarzał, że Niall zrozumie, że jestem w trakcie
koncertowania i wolę odetchnąć niż latać na imprezę. Odradzał mi ten pomysł,
choć ja wiedziałam, dlaczego tak naprawdę to robił. Bał się, że Harry przyjdzie
a jego nie będzie przy mnie. Bał się tego, chociaż o tym nie mówił. A ja byłam
na tyle bezczelna, że zapewniałam go, że Harry na pewno się nie pojawi. Że
jestem prawie pewna. A byłam prawie pewna, że będzie wręcz przeciwnie.
-Jesteś zły prawda?- zapytałam chociaż doskonale znałam
odpowiedź.
-Nie jestem zły- powiedział tak, że nawet na drugim końcu
Stanów wiedziałam, że się wkurzył.
-Nie gniewaj się… Naprawdę myślałam, że go nie będzie… Niall
tak gadał… Że nie wie…
-Tylko, że to jest twój były…
-No właśnie były. Nie ma co się martwić. Przysięgam, że
wolałabym żebyś tu był ze mną. Ratowałbyś mnie przed Niallem i jego ukochanymi
piosenkami, które każe mi śpiewać. Ukradłbyś mnie na pół godziny na spacer…
-Niall kazał ci śpiewać „Hero”?- zapytał nieco rozbawiony,
przez co wiedziałam, że jestem na wygranej pozycji.
-Tak! I nawet nie wiesz jakie to było straszne!
-Wyobrażam sobie- Jesse się zaśmiał a ja poczułam jak na
moje barki ktoś rzuca poczucie winny. A dokładniej tym ktosiem byłam ja i moje
zachowanie.
-Kochanie, bo ja będę już kończyć, okej? Jutro rano się
odezwę i pogadamy na spokojnie.
-Jasne. Baw się dobrze a gdyby coś się działo od razu do
mnie dzwoń.
-Oczywiście.
-No to pa, kocham cię.
-Ja ciebie też- powiedziałam i się rozłączyłam. Byłam
oszustką, ale nie mogłam o tym myśleć w tym momencie. Czas na poczucie winny
będzie rano. Teraz musiałam wyglądać na zadowoloną z życia. Kiedy zeszłam na
dół poszłam jeszcze do kuchni. Miałam ochotę napić się zwykłej, niegazowanej
wody. Podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej zimną, orzeźwiającą wodę, którą
nalałam do szklanki. Byłam w trakcie picia, kiedy głos Harry’ego sprawił, że
prawie się udławiłam.
-Ali, co ty robisz?- zapytał, kiedy ja krztusząc się
odwróciłam się w jego stronę.
-Piję wodę- odpowiedziałam, kiedy przestałam się dusić.
-Robisz zdjęcia tego ekspresu?- Harry wydawał się być
całkiem… rozbawiony?
-Tak. Widzisz Blaine kocha dobre jedzenie i dobrą kawę i
kiedy byliśmy u Nialla kiedyś wypił kawę…- po minie chłopaka zorientowałam się,
że nie ma pojęcia, o kim mówię. -Blaine to mój przyjaciel gej. No i wracając do
kawy. Uparł się, że kupi taki sam ekspres jak ma Niall, bo tak mu ta kawa smakowała.
I za każdym razem, kiedy wspominam o Niallu on nawiedza się, że zapomniał jaka
to firma, model czy coś tam. A robię zdjęcie, bo zawsze zapominam tę nazwę, w
sumie pierwszy raz widzę tę firmę i jakoś tak teraz mi się przypomniało, że
miałam zrobić dla niego zdjęcie żeby mógł kupić dokładnie taki sam ekspres jak
ma Niall. Ej, co to za mina?- zapytałam i zdałam sobie sprawę z tego, że mówię
bez składu i ładu i właściwie nie czuję już żadnego skrępowania rozmawiając z
nim. Może dlatego, że nie uświadomiłam sobie jeszcze, że jesteśmy w kuchni
sami.
-Masz przyjaciela geja?- zapytał zaciekawiony.
-Taaa. Blaine jest naprawdę spoko.
-Bo wiesz Nick też jest gejem i w sumie chyba przydałby mu
się facet.
-Niestety Blaine jest zajęty. Ma chłopaka, którego zresztą
też uwielbiam. Właściwie Kurta, bo tak ma na imię jego druga połówka, poznałam
jako pierwszego i zaprzyjaźniłam się z nim najpierw. Ogólnie tworzą oni cudowną
parę.
-Szkoda. Nick ostatnio jest dziwnie humorzasty- powiedział
powoli i uśmiechnął się delikatnie.
-Wybacz, musisz znaleźć sobie innych przyjaciół gejów. Moi
są zajęci. A właściwie, po co tu przyszedłeś?
-Po lód.
-Zauważyłeś, że Niall lubi się nami wysługiwać?- zapytałam i
zanim podeszłam do zamrażarki odstawiłam szklankę z wodą na blat.
-Zauważyłem- odpowiedział a kiedy nachyliłam się by z
szufladki wyciągnąć lód miałam dziwne wrażenie, że Harry gapi się na mój tyłek.
-Proszę- powiedziałam, gdy się wyprostowałam i podałam mu
worek pełen małych kostek zamrożonej wody.
-Dzięki- odpowiedział i wyciągnął z szuflady nóż by rozciąć
torebkę, ja natomiast wzięłam moją szklankę i już miałam przyłożyć ją do ust,
kiedy usłyszałam jak chłopak głośno zassał powietrze przez zęby. Kiedy odwrócił
się w moją stronę okazało się, że przeciął sobie palec.
-Aua- powiedział cicho a ja pohamowałam uśmiech. Westchnęłam
tylko głośno i podeszłam do niego.
-Pokaż to- powiedziałam, bo patrząc na krew sączącą się z
jego palca Harry zrobił się blady. Pamiętałam jak zmusił mnie do zrobienia
badań krwi, przez co ja zmusiłam jego żeby też je zrobił, w momencie kiedy
zobaczył igłę myślałam, że odpłynie, wypominałam mu to chyba z miesiąc… Ali nie
myśl o tym. -Będziesz żył, wystarczy plaster i ewentualnie woda utleniona.
Niall na pewno ma tu coś takiego.
-Co Niall?- zapytał Horan wchodząc do kuchni.
-Masz plaster?
-Mam. Dlaczego leci ci krew?- zapytał spokojnie, wyglądając
tak jakby nie wiedział co się wokół niego dzieje.
-Bo się przeciąłem.
-Jezu, ale ta krew ci leci!- powiedział o wiele głośniej niż
chwilę wcześniej jakby właśnie się obudził i przypomniał, że też jest takim
mięczakiem jak jego przyjaciel i widok sączącej się czerwonej cieczy z palca to
jedna z najokropniejszych rzeczy na świecie.
-Przestań panikować i przynieś plaster- powiedziałam a Horan
spojrzał na mnie jak na debila. -Albo sama go przyniosę tylko powiedz gdzie
jest.
-W łazience. Nie lubię widoku krwi.
-Której? Masz ich chyba ze sto.
-Mojej, to znaczy na górze, tej w mojej sypialni. Jezu Harry
zakrwawisz mi kuchnię, niedobrze mi- Niall był jakiś przewrażliwiony i to mega,
dlatego zanim w ogóle zdążyłam przemyśleć to co robię i mówię podałam Harremu
kawałek ręcznika papierowego, który leżał na blacie i wypowiedziałam chyba
najgłupsze zadnie na świecie.
-Choć ze mną- kiedy te słowa opuściły moje usta
zorientowałam się, co powiedziałam. –Nie chcę żeby Niall zemdlał czy coś- ale z
ciebie idiotka Ali. Harry nic nie powiedział tylko skinął głową i zaczął iść za
mną. Szliśmy w ciszy, ja przodem a on za mną, po drodze „zahaczając” o mój pokój,
w którym zostawiłam komórkę. Następnie
cały czas nic nie mówiąc stanęliśmy przed sypialnią Horana a kiedy otworzyłam
drzwi okazało się, że to wcale nie jest jego pokój.
-Nie te drzwi- powiedziałam odwracając się do Harry’ego.
Spojrzałam w jego oczy i poczułam coś dziwnego. Coś dziwnie znajomego. Coś, o
czym wciąż zdarzało mi się śnić. -To na pewno te obok- powiedziałam szybko.
Kiedy otworzyłam kolejne drzwi, które pokazały pokój, ale z pewnością nie
Nialla i kolejny raz spojrzałam na bruneta, uśmiechnął się on do mnie szeroko
ukazując coś, czego nie widziałam od dwóch lat. Dołeczki.
-Może to te po drugiej stronie?
-Nie, przecież byłam już u Nialla i pamiętam…- nie dokończyłam,
bo Harry otworzył pokój, naprzeciwko którego stałam. I jak się okazało była to
sypialnia blondyna. Spojrzałam na niego totalnie oburzona a on zaśmiał się
delikatnie. ZAŚMIAŁ i co gorsza ten śmiech wzbudził we mnie pewne uczucie,
którego nigdy nie chciałam czuć w stosunku do niego, a mianowicie tęsknotę.
-Zawsze miałaś słabą orientację w terenie- powiedział ciągle
się uśmiechając, ale kiedy wypowiedział te słowa na głos, uśmiech z jego twarzy
zniknął w jednej sekundzie. Ali pamiętaj, on nie może zobaczyć niczego, czego
ty nie chcesz, dlatego przestań się ze sobą cackać i po prostu graj.
Postanowiłam nic nie odpowiedzieć tylko weszłam do pokoju, następnie do
łazienki a Harry zrobił to samo. Otworzyłam jedyną szafkę w całej łazience i
rzeczywiście znalazłam tam apteczkę.
-Pokaż tą wielką ranę- powiedziałam a chłopak odwinął palec
z papieru i niczym mały chłopczyk praktycznie przytknął mi go do nosa żebym
miała jak najlepszy widok. Nie wiem czy było to zabawne czy zaczęłam się śmiać
po prostu z bezsilności spowodowanej sytuacją, w jakiej się znalazłam. To
wszystko było chore. Nie tak powinnam się zachowywać. Powinnam być wyniosła.
Powinnam patrzeć na niego z pogardą a nie zachowywać się tak jak się
zachowywałam. Ale nie umiałam tego zmienić.
-Ty się śmiejesz a ja przez Nialla i jego lód mogłem pół
palca stracić- Harry zażartował a do mnie dotarł fakt, że właśnie muszę dotknąć dłoń Harry’ego a nie
chciałam tego robić. Zamiast tego straciłam jakieś dziesięć sekund na
wykombinowanie jak mam tego nie zrobić i nic mądrego nie przyszło mi do głowy. Skapitulowałam
i wylałam troszkę wody na mały gazik.
-Może troszkę zapiec- powiedziałam gdy chwyciłam jego dłoń i
zaczęłam dokładnie oczyszczać małą rankę znajdującą się na jego palcu.
Oczywiście dotykanie jego ręki spowodowało u mnie jakieś idiotyczne emocje,
których nawet nie potrafiłam nazwać, dlatego nie patrzałam na niego. Skupiłam
się na tym, żeby pozbyć się całej krwi a kiedy zebrałam waciki by wyrzucić je
do kosza Harry sam postanowił przykleić plaster.
-To nie jest aż takie trudne- skomentowałam widząc jego
nieporadność i to jak nieudolnie próbował poradzić sobie z tak skomplikowaną czynnością,
jaką było przyklejenie małego paseczka na palec.
-Taaa, spróbuj to robić mając do dyspozycji tylko jedną
dłoń.
-Daj ja to zrobię- powiedziałam w końcu a kiedy w dwie
sekundy, bez większych problemów na jego rozciętym palcu znalazł się plaster,
spojrzałam na jego twarz i mogłabym przysiąc, że Harry zakładał plaster tak
nieumiejętnie specjalnie. Jego twarz zdobił uśmiech, ale nie wdzięczności,
wymuszony, zakłopotany czy jakikolwiek inny, który pasowałby do sytuacji. Był
to uśmiech, który widziałam tylko ja. Nigdy nie uśmiechał się tak do
kogokolwiek poza mną. Staliśmy kilka sekund w całkowitej ciszy a atmosfera
miedzy nami zdawała się gęstnieć. Totalnie nie wiedziałam co zrobić, ale jakaś
chora cząstka mnie chciała tak stać i na niego patrzeć czując niezręczność
naszych spojrzeń dosłownie w każdej komórce mojego ciała. Świadomość tego wszystkiego zaczęła do mnie
docierać w momencie, kiedy Harry odważył się i zrobił krok w moją stronę.
-Czas na nas- powiedziałam, bo nagle wszystko zaczęło mi ciążyć.
Moje myśli, jego oczy, świadomość tego, że przed chwilą dotykałam jego dłoń.
Odwróciłam się i zamierzałam stamtąd wyjść, ale jego dłoń wylądowała na mojej
uniemożliwiając mi ucieczkę. Ali miałaś pokazać mu coś zupełnie innego a ty
uciekasz jak zwykły tchórz.
-Poczekaj…- dlaczego to zabrzmiało jak rozpaczliwa prośba?!
-Krew już ci nie leci- powiedziałam jak ostatnia idiotka.
-Ali musimy w końcu pogadać.
-Ale o czym?- nie wiem czy udawanie głupiej było dobrym
pomysłem.
-O wszystkim.
-Harry my nie mamy…- zaczęłam, ale on mi przerwał.
-A mi się wydaje, że mamy. Jeśli chodzi o spotkanie w Nowym
Jorku chcę żebyś wiedziała, że to nie było specjalnie, tak samo to w kawiarni,
ale to teraz, ten grill…- przerwij mu zanim powie coś, co tylko bardziej zamąci
ci w głowie.
-Harry nie musisz się tłumaczyć. Minęło sporo czasu i…po
prostu mi nie przeszkadza to, że spotkamy się raz na jakiś czas przez
przypadek. Jesteśmy dorosłymi, cywilizowanymi ludźmi i nie widzę sensu w tym,
żeby o tym rozmawiać.
-Ale to co było dwa lata temu…- na pewno nie powiem ci, że o
tym zapomniałam. Nie rzucę ci się w ramiona. Nie powiem, że już dawno ci to
wybaczyłam. Nie rzucę ci się do gardła. Nie zrobię nic, czego oczekujesz.
-Nie wiem jak ty, ale ja chcę zejść na dół- powiedziałam i
zdałam sobie sprawę, że on wciąż trzyma moją dłoń.
-Nie skończyliśmy rozmawiać.
-Skończyliśmy- powiedziałam stanowczo i spojrzałam na jego
rękę, która wciąż trzymała moją. Harry chyba nie zdawał sobie z tego sprawy, bo
kiedy zorientował się, że wciąż mnie dotyka puścił moją dłoń i spojrzał na mnie
speszony. Ja natomiast nie zamierzałam czekać na nic więcej i po prostu stamtąd
wyszłam. Harry nie poszedł za mną i kiedy ja znalazłam się już na dole i
dołączyłam do wszystkich jego wciąż nie było. Przyszedł po jakiś piętnastu
minutach, nie usiadł koło mnie, zaczął pić jednego shota za drugim i wydawał
się po prostu wkurzony. Ja natomiast udawałam, że bawię się super. Uśmiechałam
się do wszystkich i starałam się wyglądać na zrelaksowaną i totalnie niewzruszoną
tym, co stało się między nami w tej nieszczęsnej łazience. Po jakiejś godzinie
Harry zniknął. Na początku myślałam, że poszedł do ubikacji, ale po upływie
około trzydziestu minut go nadal nie było. Zapytałam nieźle wstawionego już
Nialla o to czy nie widział gdzieś bruneta, ale Horan stwierdził, że Harry
wrócił już do siebie. Zastanawiałam się czy przyjechał po niego ochroniarz czy
może pojechał taksówką. Wiedziałam, że do Nialla przyjechał sam, swoim
samochodem, ale przez to, że wypił nie mógł prowadzić. Przez kolejną godzinę
starałam się w ogóle o Harrym nie myśleć, byłam bowiem zajęta żegnaniem się z
gośćmi Nialla, którzy zaczęli się wykruszać, głównie przez Horana, który
narąbał się tak, że zastanawiałam się co on będzie w ogóle pamiętał z tego
wieczora. Gdy wszyscy wyszli Josh i Sandy pomogli mi zaprowadzić praktycznie nieprzytomnego
blondyna do jego sypialni i też poszli. Kiedy w końcu zostałam sama i napiłam
się wody musiałam sprawdzić czy samochód Harry’ego rzeczywiście stoi tam gdzie
go zaparkował jak przyjechał. Jedyne co poczułam, kiedy okazało się, że auto
jest dokładnie w tym samym miejscu co wcześniej to ulga. Podświadomie cały czas
denerwowałam się, że być może wkurzyłam go bardziej niż to pokazywał i bałam
się, że mógł mieć tak wielką ochotę by przestać mnie widzieć, że po prostu
pojechał nie zważając na to, że w jego żyłach wraz z krwią krąży alkohol, który
mógłby doprowadzić do tragedii. Zanim poszłam na górę sama nie wiedziałam
dlaczego usiadłam na schodach. Chyba po prostu musiałam w końcu to wszystko do
siebie dopuścić zanim głowa by mi eksplodowała. Cały ten wieczór był
przepełniony emocjami. Musiałam podjęć w końcu decyzję i miałam to zrobić mając
na uwadze te kilka godzin spędzonych w jego towarzystwie. Musiałam być szczera
sama ze sobą. Wszystkich dookoła mogłam zwodzić wyuczonym uśmiechem, ale sama
przed sobą musiałam przyznać, że po dwóch latach, patrząc Harry’emu w oczy,
dotykając jego dłoni, czując jego zapach, nie czułam jedynie nienawiści.
Chciałam czuć tylko to. Ale z uczuciami jest tak, że nie da się czuć tego co
się chce. Miałam podjąć decyzję. Albo potraktować go jego własną bronią, albo
odpuścić, zapomnieć i mimo wszystko starać się go unikać. Nienawidziłam go, ale
kiedy uśmiechnął się do mnie tak jak kiedyś… Wcale nie chciałam się mścić.
Jako, że w moim ciele wciąż znajdował się alkohol postanowiłam, że rano
przemyślę wszystko na trzeźwo, chociaż wiedziałam jaką decyzję podejmę. Czułam,
że odpuszczę, że mimo tego jaka chciałam być nie potrafiłam tego zrobić.
Zdjęłam w końcu te sandały, przez które stopy mi odpadały, wzięłam je w dłoń i
na boso poszłam do mojego pokoju. A kiedy do niego weszłam buty wypadły mi z
dłoni, z hukiem spadając na podłogę.
-Co ty tutaj robisz?- zapytałam czując jak zmęczenie
opuszcza moja ciało. Fakt, że Harry siedzi na łóżku w moim pokoju spowodował
natychmiastowy wyrzut adrenaliny do mojej krwi.
-Nie skończyliśmy rozmawiać- powiedział nie kryjąc złości i
poirytowania.
-Skończyliśmy, nie ma o czym rozmawiać- Ali pamiętaj co
sobie powtarzałaś. Jesteś silna i cokolwiek się teraz wydarzy to ty wyjdziesz z
tego jako zwycięzca.
-Niczego nie skończyliśmy, bo nie dałaś mi dojść do słowa-
chrypka w jego głosie spowodowała, że poczułam jak moje ciało przechodzi
dreszcz. Gdy wstał z łóżka i zaczął iść w moja stronę bałam się, że zacznę się
trząść pod wpływem wszystkiego co czułam. Byliśmy sami w wielkiej willi Nialla.
Tak, był jeszcze blondyn. Nieprzytomny i niereagujący na żadne bodźce, narąbany
Horan, który nie mógł mi pomóc wybrnąć z tej sytuacji.
-Średnio interesuje mnie co masz do powiedzenia- oznajmiłam
i zamierzałam wyjść z tego pokoju i iść gdziekolwiek, ale dłoń Harry’ego
wylądowała na wysokości moich ramion i zamknęła drzwi z hukiem. Mimo tego, że
przez jego bliskość czułam, że moje nogi robią się jak z waty nie dawałam tego
po sobie poznać.
-Ali, dlaczego taka jesteś?- zapytał a ja czułam od niego
alkohol. Był pijany.
-Harry nie wiem o co ci chodzi, ale chcę iść spać więc wyjdź
stąd- powiedziałam spokojnie stojąc twarzą do niego, opierając się o drzwi.
-Najpierw coś ci powiem, okej? Nie wierzę, że taka teraz
jesteś, nie wierzę, że spotkanie mnie jest ci obojętne. Nie może być obojętne,
bo ja nigdy nie byłem ci obojętny- powiedział przekonany o tym, że to co mówi
to czysta prawda. I miał rację, ale nie zamierzałam się do tego przyznawać a
już na pewno nie przed nim, kiedy oboje nie byliśmy do końca trzeźwi.
-Harry, ale ty jesteś mi obojętny. Dlaczego tego nie
rozumiesz? Bo co? A już wiem… Bo ja nie jestem obojętna tobie- powiedziałam a
on przysunął się bliżej. Jego dłonie wylądowały na drzwiach, po obu stronach
mojego ciała powodując, że nie mogłam się ruszyć. Mogłam tylko stać, patrzyć mu
w oczy i mówić. -Wkurzasz się, bo myślałeś, że kiedy cię zobaczę, że kiedy ty
zobaczysz mnie ujrzysz małą dziewczynkę, wiecznie potrzebującą pomocy? No co
myślałeś? Że jaka jestem? Że jak się zachowam?
-Nie zmieniłaś się- wypowiedział spokojnie po chwili
patrzenia mi w oczy. -Wiem to. Możesz się przebierać i chować za uśmiechem, ale
w głębi serca wciąż jesteś taka sama, krucha, zraniona, naiwna, taka jak wtedy
kiedy cię oszukiwałem i mamiłem historyjkami o miłości aż po grób- kiedy
wypowiedział te słowa totalnie mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się takiego
obrotu spraw. Myślałam, że powie coś innego. Tymczasem on… znowu to robi. Próbuje
mnie złamać.
-Według ciebie ja się nie zmieniłam a wiesz co ja ci powiem?
To ty się nie zmieniłeś, wciąż jesteś tym samym samotnym chłopcem, który boi
się odrzucenia, boi się, tego co ma w głowie, boi się, że żadna go nie pokocha,
bo każda poleci tylko na jego kasę i sławę- powiedziałam równie spokojnie jak
on, czując jego oddech na twarzy. Był tak cholernie blisko i jedyne, o czym
marzyłam to żeby dał mi trochę przestrzeni. Chciałam żeby się odsunął, żeby
wyszedł z tego pokoju, z tego domu, z miasta, z mojego życia. Ale on się nie odsunął,
wręcz przeciwnie. Przysunął się jeszcze bliżej, przez co zmuszona byłam położyć
ręce na jego klatce piersiowej. Przyciskał mnie do tych cholernych drzwi, ale
nie zamierzałam się z nim szarpać, nie zamierzałam urządzać szopek, bo
wiedziałam, że jest to bezcelowe.
-Wiesz co?- szepnął wprost do mojego ucha. –Wiesz dlaczego
musisz grać obojętność w stosunku do mnie? Bo mnie kochałaś. Całym sercem mnie
kiedyś kochałaś i wiesz na czym polega różnica między nami? To była jednostronna
miłość. Tylko z twojej strony i kiedy odeszłaś uświadomiłaś mi to. Uświadomiłaś
mi, że nigdy cię nie kochałem Ali. Miałem na twoim punkcie obsesję, ale to nie
była miłość- wyszeptał i odsunął się ode mnie chcąc sprawdzić jak zareaguję na
jego słowa. A ja nie miałam w oczach łez, nie byłam zrozpaczona, nie okazałam
nawet smutku. Nie. Ja stojąc przed nim, słysząc to co powiedział po prostu
pokiwałam głową tak jakbym się z nim zgadzała z uśmiechem, który nawet na
moment nie zniknął z mojej twarzy. Otworzyłam mu drzwi i czekałam aż wyjdzie.
Miałam wrażenie, że nie takiej reakcji spodziewał się z mojej strony. –Nigdy
cię nie kochałem- powtórzył a kiedy wyszedł z pokoju musiałam coś zrobić,
musiałam mu coś powiedzieć. Bo od teraz to ja będę mieć ostatnie słowo. Zawsze.
-Harry?- chłopak odwrócił się w moją stronę i nie rozumiałam,
dlaczego wydaje się być tak bardzo zraniony. Spojrzał na mnie a ja patrząc
prosto w jego piękne, zielone oczy musiałam to powiedzieć. –Do zobaczenia…
Heeeeelloooooooo!!!
Na początek chcę przeprosić, ze tak długo nie było rozdziału, ale niestety mam masę obowiązków i przez to piszę tak powoli :( Mam nadzieję, że mi wybaczycie!
No i przez brak czasu chcę od razu przeprosić za błędy, bo rozdział sprawdzałam po łebkach :/
Jeśli chodzi o następny to myślę, że tak około dwa tygodnie, może nieco więcej będę potrzebować żeby go napisać, bo z dnia na dzień niestety mam coraz mniej czasu :(
Jeśli chodzi o przyjemniejszą sprawę to... MITAM JEST GENIALNA!!! XD
A jeśli chodzi o rozdział to tutaj macie mash-up, który Horan pokazał Ali i Harrusiowi! (Wyobraźcie sobie jak niezręcznie musieli się poczuć XD Cannonball/SOML )
W rozdziale pojawia się też piosenka "Hero" (już kiedyś pojawiła się w opowiadaniu XD) i tutaj macie tłumaczenie tych fragmentów, które Ali zaśpiewała z Niallem:
„Czy zatańczyłabyś, gdybym poprosił Cię do tańca ?
Czy pobiegłabyś i nigdy nie spojrzała wstecz ?
Czy płakałabyś widząc mnie we łzach ?
I czy ocaliłabyś moją duszę tej nocy ?”
Okej, myślę, że to wszystko :)
Rozdział ma 16 stron pisanych czcionką 11 w Wordzie! XD
Proszę o komentarze!
Jak ktoś chce być informowany na tt to może śmiało do mnie pisać :)
To do następnego!
PS I love youuuu all <3