Kiedy
kładłam się spać nie przypuszczałam, że ta noc będzie wyjątkowa. Nie
wiedziałam, że to będzie jedna z najcudowniejszych nocy w moim życiu. To co się
zdarzyło między nami nie miało nic wspólnego z przeciętnością. Nasza
bliskość... Seks nie był tylko seksem. Nie służył do tego by zaspokoić wzajemne
potrzeby. Każdy dotyk, każdy pocałunek był jak powiedzenie kocham cię. Wszystko
co robiliśmy miało sens, moje życie miało sens dzięki niemu. Leżałam w łóżku,
ubrana tylko w majtki wtulona w niego i wiedziałam, że nie zniosłabym tego
jeśli ktoś by mi go zabrał. Jeśli Harry by zniknął ja zniknęłaby razem z nim.
Nie umiałabym istnieć bez niego bo nie da się istnieć bez powietrza. Nie da się
istnieć bez miłości. Byłam uzależniona od niego, naprawdę uzależniona. Od
każdej jego nawet najmniejszej cząstki. Od jego uśmiechu, od jego głosu, od
jego dotyku, od jego spojrzenia, nawet od jego zapachu. Uśmiechnęłam się
szeroko czując jak pachnie Harry... Wspólny prysznic był kolejnym wspaniałym
przeżyciem na mojej liście niezapomnianych momentów z Harrym. To jak mnie
dotykał było nie do opisania. Delikatnie masował moje ramiona, plecy... Cały
czas miałam przed oczami jego uśmiech kiedy zamiast umyć mnie moim żelem on
zaczął myć mnie swoim, o tym cudownym zapachu, który tak bardzo uwielbiałam...
Chciał bym pachniała tak jak on a dla mnie było to jak spełnienie marzeń. Było
ze mną coś nie tak? Musiało być skoro pozwoliłam mu umyć się... tam. Dosłownie
oderwałam jego dłoń ode mnie kiedy zaczął nią poruszać, kiedy ja zaczęłam czuć
się podniecona. Mimo iż było mi niesamowicie przyjemnie, nie tylko kiedy Harry
dotykał mnie tam, ale także kiedy mył moje ramiona, uda, brzuch czy piersi,
mimo tego chciałam by już przestał. Chciałam tego z jednego prostego powodu.
Chciałam go dotykać tak jak on mnie, mimo tego co przeżyliśmy kochając się dwukrotnie
tej nocy nadal nie czułam się zaspokojona jeśli chodziło o dotykanie Harrego.
Wiedziałam, że nigdy w życiu nie będę w pełni zaspokojona, no chyba, że resztę
życia spędzilibyśmy na przytulaniu i całowaniu... Nie, wtedy też nie miałabym
dość. Kolejna rzecz, którą zapamiętam do końca życia? Śmiech Harrego kiedy
zobaczył, że wylewam na dłonie mój żel pod prysznic i on będzie pachniał jak
ja. Tak szybko jak zaczął się śmiać, tak szybko też skończył kiedy zaczęłam go
dotykać. Zupełnie nie było mu do śmiechu
kiedy myjąc jego ramiona zjechałam na klatkę piersiową i brzuch po czym
dotarłam jeszcze niżej. Kiedy zaczęłam go delikatnie masować dosłownie po
trzydziestu sekundach gdy jęknął przy moim uchu złapał moją dłoń, dokładnie tak
samo jak ja jego kilka minut wcześniej i odciągnął ją od siebie. Zaśmiałam się
delikatnie tak samo jak on po czym zaczęliśmy się całować. Kiedy oboje byliśmy
już wystarczająco czyści kolejną zazwyczaj zwykłą czynnością było osuszenie
naszych ciał. Harry nie chciał bym ubierała piżamę, ale ja uparłam się, że
założę chociaż majtki i jego poprosiłam o to samo. Naprawdę ciężko było się
skupić kiedy widziałam go w całej okazałości. Wiedziałam, że gdybym miała siłę
by kochać się z nim jeszcze raz, gdyby on miał siłę, zrobilibyśmy to bez
wahania. Ale naprawdę czułam się słaba, moje mięśnie były wykończone i nie
dałabym rady. Kiedy położyliśmy się do łóżka na zewnątrz zaczynało się robić
jasno. Przytuliłam się do niego i nie miałam siły by mówić. Harry też był
zmęczony, ale mimo tego tak jak ja nie mógł usnąć. Byłam się taka szczęśliwa, że
nie umiałam przestać myśleć o tym co się zdarzyło i miałam wrażenie, że Harry
czuje podobnie. Był miłością mojego życia, był moim szczęściem, był dla mnie
wszystkim... Analizowałam każdy dotyk, każdy pocałunek, który zapamiętałam,
odtwarzałam to w mojej głowie w kółko aż w końcu po jakimś czasie zasnęłam. Rano
zarówno Harry jak i ja wyglądaliśmy jak zombie. Para szczęśliwych, zakochanych
w sobie zombie. Mieliśmy wielkie, sine wory pod oczami. Moja skóra usiana była
małymi plamkami, miałam je na brzuchu, na piersiach, na szyi i na dekolcie.
Plecy Harrego były całe podrapane i oczywiście wszyscy wiedzieli co robiliśmy w
nocy. Wszyscy gapili się na nas z tymi swoimi uśmieszkami przyklejonymi do
twarzy a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Cały ten dzień był dziwny.
Prosiłam Harrego by nie ściągał koszulki publicznie, by nie pokazywał pleców
ale miałam wrażenie, że on jest dumny z tego, że jest cały podrapany i chyba
tylko przez to, że był zmęczony i totalnie niewyspany nie robił mi na złość.
Wiedział, że się wkurzę i będę na niego krzyczeć a nie miał siły na kłótnie ze
mną. Cały dzień spędziliśmy w drodze do Luizjany więc gdy tylko dojechaliśmy na
miejsce od razu poszliśmy spać. Zasnęłam tak szybko, że nawet nie wiedziałam
kiedy. Rano, gdy się obudziłam czułam się cudownie zregenerowana. Harry także wydawał
się wypoczęty i gdy tylko otworzył oczy próbował przekonać mnie, że nie ma nic
lepszego od porannego seksu. Znając moją uległość pewnie bym się zgodziła gdyby
nie próba dźwięku, którą miałam szybciej niż zwykle. Nie miałam czasu na
przyjemności. Ku utrapieniu Harrego. Kiedy zajechaliśmy na miejsce moja próba
trwała dosłownie chwilę, wszystko działało dobrze więc nie było sensu jej przedłużać.
Musiałam oszczędzać gardło, wiedziałam, że gdy tylko trasa się skończy nagrywam
resztę piosenek a moje gardło było naprawdę zmęczone dlatego starałam się je oszczędzać
jak tylko się dało. Później gdy próba chłopców się skończyła oni grali w piłkę
a ja przeżywałam jak wariatka telefon od Jess. Kobieta zadzwoniła do mnie z
nowymi rewelacjami podczas gdy Harry miał próbę więc gdy skończył zamiast grać
z nimi stał ze mną i słuchał jak bardzo podekscytowana byłam.
-Nie wierzę,
że jeszcze dwa dni do premiery a oni są pewni sukcesu! Wiesz, niby Jess
wspominała wcześniej, że mam się zastanowić jak go sobie wyobrażam i mówiła, że
na bank będę go kręcić, ale nic nie było pewne a teraz oni są tak pewni, że nie
czekają na to jak się piosenka sprzeda, są pewni, jak oni w ogóle mogą być
pewni czegokolwiek? No niby na koncertach śpiewam "Cannonball" i są w
sieci filmiki i słyszałam, że się podoba, ale jednak oficjalna premiera to
oficjalna premiera, dopiero po niej powinni być pewni a nie przed nią, nie?-
byłam nakręcona i plątał mi się język, moja wypowiedź była pokręcona i miałam
wrażenie, że przez akcent, który zawsze był wyraźniejszy kiedy się denerwowałam,
ekscytowałam i szybciej mówiłam, Harry połowy nie zrozumiał. Naprawdę
widziałam, że się skupiał by mnie ogarnąć.
-Oni są
pewni odkąd tylko wysłałaś do nich swoje zgłoszenie- powiedział zabawnie
ruszając brwiami.
-Nie Harry, ty
nie rozumiesz, ja będę kręcić TELEDYSK! Czy ty to w ogóle możesz pojąć?!
TELEDYSK- tak dziwnie zaczęłam gestykulować, że prawie skapnęło na niego trochę
loda, którego akurat jadłam dlatego szybko go oblizałam, żeby nas nie
pobrudzić.
-Taa, coś
tam kiedyś słyszałem o czymś takim jak teledysk. Podobno ludzie je kręcą i
chyba nawet w kilku jestem... Oczywiście jako statysta, ale wiesz, może też się
wybiję...- zaczął sobie żartować ze mnie w takiej chwili dlatego bez żadnych zahamowań
ukułam go palcem w żebro przez co śmiesznie ode mnie odskoczył.
-Nie
gwiazdorz mi tutaj mądralo. Ja nigdy nie miałam swojego teledysku, daj mi się
tym nacieszyć- powiedziałam z wyrzutem.
-No przecież
nic nie mówię... Jestem z ciebie dumny, naprawdę- powiedział i zbliżył się by
dać mi całusa. -Kiedy będziesz go kręcić?
-No za
miesiąc- przecież mówię mu o tym od piętnastu minut w kółko. On nie w ogóle
słuchał? A może serio nie rozumiał co mówiłam?
-Kiedy
konkretnie?- powiedział i wywrócił oczami.
-Nie wiem.
-To twój
pierwszy teledysk i nie wiesz kiedy go kręcisz?- zapytał i uśmiechnął się
głupkowato.
-Nie czepiaj
się. Z tego podekscytowania zapomniało mi się spytać... Poza tym dlaczego
pytasz, za miesiąc to za miesiąc, w Londynie to w Londynie...
-Muszę
wiedzieć czy mam coś przestawiać i przesuwać w grafiku.
-Po co?
-No jak to
po co?- wyraz jego twarzy mówił: Ali jesteś głupia czy coś? Gdzie twój mózg? Pomyśl. -Chcę być wtedy z tobą i muszę mieć wolne wtedy. Chcę ci pomóc i cię wspierać.
Pierwszy teledysk zawsze zostaje w pamięci, nigdy tego nie zapomnisz i chcę być
częścią tych wspomnień.
-Dziękuję-
powiedziałam i chciałam go przytulić, ale w tym momencie Niall zaczął krzyczeć
"uwaga!!!". Sekundę później czekoladowy lód, którego jadłam zdobił
moją bluzkę.
-Przepraszam-
krzyknął Lou, który był sprawcą tego nieszczęśliwego wypadku. Podszedł do mnie,
tak jak Niall i Liam i ochrona i dosłownie widziałam jak bardzo starają się nie
wybuchnąć śmiechem. Spojrzałam na Harrego, kąciki jego ust drgały i walczył ze
śmiechem tak jak wszyscy wokoło.
-Louis i ty
jesteś piłkarzem? Ktoś cię w ogóle wziął do jakiejkolwiek drużyny skoro piłki
nie umiesz kopnąć?- zapytałam złośliwie, ale nie umiałam się gniewać i
zaczęłam się śmiać. Podobnie jak wszyscy, a najbardziej oczywiście Niall.
Naprawdę miałam wrażenie, że zaraz się udusi. -Muszę się przebrać a nie mam w
co.
-Ubierz tę
sukienkę co zawsze ją zakładasz na koncert- powiedział Louis, który mimo
wszystko chyba czuł się winny i chyba troszkę było mu przykro. Szczerze mówiąc
to było dziwne bo gapił się na mój biust bo tam wylądował lód, ale chyba nieco
się zapomniał bo po prostu stał tak i
się patrzył i patrzył... Ja patrzyłam na niego i wtedy Harry przestał się śmiać
i to było dziwne bo kiedy złapałam z Louisem kontakt wzrokowy i oboje
poczuliśmy się w pewnym stopniu zawstydzeni. Tak, to było po prostu mega
dziwne.
-Ale ta
sukienka jest niewygodna a do koncertu jeszcze dużo czasu- poza tym jak ją
zniszczę to chyba będę musiała wystąpić w samej bieliźnie, pomyślałam.
-Dam ci moją
koszulę- powiedział Harry.
-A ty co
założysz?
-Wezmę jakąś
bluzkę z ciuchów koncertowych.
-Okej...-
zgodziłam się od razu. Może i Lou sprawił, że byłam brudna i obawiałam się, że
plama z czekolady może nie zejść, ale dzięki niemu miałam właśnie chodzić w
koszuli Harrego. Jak to mówią, nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Nie
narzekałam na swój los.
-No to chodź
pomogę ci- Harry chwycił mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę drzwi.
-Oczywiście,
że ci pomoże.
-Taaaa!
Harry taki pomocny.
-Uwielbia
pomagać!- chłopaki zaczęli się wydurniać i zanim weszliśmy do środka Harry
odwrócił się w ich stronę i pokazał im środkowy palec. Pełna kultura. Kiedy
weszliśmy do toalety od razu ściągnęłam bluzkę, podeszłam do umywalki i zaczęłam
zmywać resztki loda z dekoltu. Kiedy to zrobiłam zmyłam nie tylko czekoladową
plamę ale także korektor, którym zatuszowałam małe malinki.
-Widać je-
powiedziałam i pokazałam Harremu.
-Przecież
wszyscy już je widzieli...
-Widzieli
tylko "nasi", tu są też obcy... Co jak zrobią mi zdjęcie?
-Nie zrobią-
powiedział i podał mi koszulę. Stał przede mną bez koszulki, widziałam jego
tatuaże i oczywiście nie byłabym sobą gdybym się na niego nie gapiła jak
ostatnia idiotka. Kiedy Harry pomachał mi materiałem przed twarzą ocknęłam się
i zaczęłam ekscytować się tym, że będę nosić jego ciuch. Moja ekscytacja nieco
spadła kiedy ubrałam ją na siebie, zapięłam wszystkie guziki i zobaczyłam, że
na nim leży o wiele lepiej niż na mnie. Na mnie była za duża, dużo za duża.- Na
tobie leży lepiej niż na mnie. Może chcesz ją na zawsze?
-Co? Na mnie
leży tragicznie...- on żartuje, prawda? Albo jest ślepy.
-Ali, skarbie,
spójrz na siebie- powiedział i odwrócił mnie przodem do lustra, tak, że ja
stałam obok niego. Byliśmy tacy różni. Tak bardzo inni. -Wyglądasz cudownie,
słodko, uroczo i cholernie seksownie... A te malinki...- wyszeptał i jego dłoń
znalazła się na mojej szyi. Nie patrzył już na nasze odbicie, patrzył na mnie a
ja nie mogłam przestać patrzeć w lustro- Nie zasłaniaj ich, błagam, niech
wszyscy je widzą, niech wiedzą kto je zrobił, do kogo należysz- jego usta
znalazły się na mojej szyi przez co momentalnie dostałam gęsiej skórki. -Choć z
drugiej strony nie wiem czy chcę cię pokazywać wszystkim...- wyszeptał mi do
ucha i odpiął trzy pierwsze guziki jego, mojej, naszej koszuli, po czy odsłonił
mój dekolt eksponując małe malinki. -Czy chcę by widzieli ciebie taką. Jesteś
moja i nie chcę się z tobą dzielić. Jesteś moja, Ali. Zawsze będziesz moja... Kocham
to jak na mnie reagujesz, jak mi ulegasz, jak zostawiam po sobie ślady na twoim
ciele...
-Przerażasz
mnie kiedy tak mówisz- powiedziałam cicho, bardzo cicho i bardzo szczerze. Taka
była prawda. Byłam jego, ale nie byłam jego własnością a sposób w jaki o mnie
mówił... Nie powinien tak mówić.
-Skoro
przerażają cię moje słowa... Nie chcesz poznać moich myśli- wyszeptał
śmiertelnie poważnie po czym stanął przede mną zasłaniając lustro i spojrzał na
mnie. Widziałam to w jego oczach. Ludzie zawsze wszystko mają wypisane w
oczach. Lęki, tęsknoty, złość, pożądanie. On naprawdę mówił wszystko na
poważnie, to nie były żarty. Ale zanim zdążyłam jakoś zareagować Harry naparł
swoimi ustami na moje. Boże, powinnam go odepchnąć, powinnam zapytać co oznaczają
jego słowa. Powinnam go poprosić by mi powiedział a jeśli by nie chciał
powinnam go zmusić by mi to wyjaśnił. Ale ja musiałam być sobą. Musiałam mu
ulec, zawsze to robiłam, ale w tym konkretnym momencie tylko utwierdziłam go w
przekonaniu, że wszystko to co powiedział jest w stu procentach prawdą. Minęła
dobra minuta zanim zebrałam się w sobie na tyle by się od niego odsunąć.
Chciałam go zapytać dlaczego tak mówi, naprawdę chciałam poznać jego myśli, ale
nie umiałam, byłam jakaś ograniczona. A może się bałam zapytać? Może bałam się
odpowiedzi?
-Lepiej już
chodźmy zanim pomyślą sobie nie wiadomo co- powiedziałam, zapięłam z powrotem
wszystkie guziki i spojrzałam jeszcze raz na swoje odbicie w lustrze.
-Na
przykład, że robisz mi loda?- zapytał kiedy wyszliśmy z toalety.
-Idź po
koszulkę- zignorowałam jego głupi tekst. Przed chwilą wysyczał mi do ucha, że
jestem jego własnością a teraz próbuje żartować? Spojrzałam na niego i po minie
wiedziałam, że żałuje tego co się stało chwilę wcześniej, wiedział, że nie
powinien tak mówić. Wiedział jak to brzmiało.
-Okej, zaraz
wrócę- powiedział i poszedł się w przeciwnym kierunku. Idąc przez korytarz
prowadzący na zewnątrz dziwnie się czułam przez to co powiedział. Wiedziałam,
że mówił to bo mnie kochał ale mimo wszystko to było takie... chore. Dzięki
Bogu kiedy wyszłam na zewnątrz wszyscy kolejny raz zaczęli się śmiać i
odwrócili moją uwagę od tych głupich myśli.
-Mogę z wami
zagrać?- zapytałam kiedy przestali mieć ubaw z tego jak wyglądałam w koszuli
mojego chłopaka.
-Jesteś
pewna?- zapytał Lou.
-W siatkówkę
gram lepiej niż ty więc w piłkę nożną pewnie też- powiedziałam nieco zgryźliwie.
-Uuuuuuu, to
chyba wyzwanie- odezwał się Niall.
-Jakie
wyzwanie?- zapytał Harry i kiedy na niego spojrzałam był bez koszulki. Prosiłam
by się nie pokazywał, ale on jak zwykle musiał mi zrobić na złość.
-Ali chce
grać z nami.
-Ja też
chcę- powiedział Harry i spojrzał na mnie jednak od razu odwrócił wzrok.
Wiedział, że się wkurzę a mimo tego paradował z podrapanymi plecami.
-Okej, w
takim razie się podzielmy- zarządził Tommo i zaczął nas dzielić i mówić coś jeszcze, ale totalnie się zawiesiłam. Harry to najbardziej skomplikowany człowiek
świata. Nie mógł ubrać tej koszulki? Musiał obnosić się z tym wszystkim? Tak,
najwyraźniej musiał. Wiedziałam, że tak naprawdę był dumny z tego jak wyglądał
i cieszył się, że może pokazywać czerwone kreski na plecach bo to logiczne, że
skoro jesteśmy razem to pewnie ja jestem ich autorką. Boże, jak w ogóle można
być dumnym z czegoś takiego? Jego myśli były takie pokręcone. Mówił jedno,
robił drugie. Nie szło za nim nadążyć. On po prostu robił to co chciał. Chciał,
żebym pojechała z nim do LA i tak się stało. Chciał się ze mną kochać, dałam mu
siebie bez mrugnięcia okiem... Dlaczego nie umiałam mu odmówić? Dlaczego zawsze
dostawał to czego chciał? Odpowiedź była jedna. Prosta. Bo go kochałam. Jednym
uśmiechem powodował, że wybaczałam mu wszystko.
-Skarbie,
gramy- powiedział i zrobił to co zawsze. Spojrzał mi w oczy, uśmiechnął się delikatnie
i oczywiście już byłam kupiona. Zbliżył się do mnie i musnął wargami mój
policzek, po czym dotarł do ucha. -Nie gniewaj się. Ty jesteś moja a ja jestem
twój Ali... Kocham cię...- wyszeptał a ja zamiast się gniewać czułam jedynie
jak przez jego słowa moje nogi stają się jak z waty.
***
Dzień
premiery. Naprawdę byłam niesamowicie podekscytowana. Spałam tylko kilka
godzin. To był ten dzień. Moja piosenka miała oficjalną premierę. Miałam swoje
konto na youtubie, na vevo! Nie wierzyłam w to! To było niesamowite! Wstałam o
siódmej rano. O ósmej miałam wywiad telefoniczny do stacji radiowej w Polsce.
Krótki ale to dobrze. Byłam taka zestresowana, że i tak odpowiadałam jednym
słowem na pytania. A później puścili ją, "Canonnball"! Kolejna była
Wielka Brytania. Tam też udzieliłam wywiadu do radia. To było takie
niewyobrażalne. Ja mówię o mojej piosence! Szok! Śniadania właściwie nie
zjadłam. Nie byłam głodna. Byłam po prostu nakręcona. Zostawiłam Harrego wraz z
Louise i Lux w restauracji na dole i poszłam do pokoju. Włączyłam laptopa i
weszłam na Twittera. Dużo osób pisało, że piosenka im się podoba, nie wszyscy
oczywiście ale nigdy wszystkim się nie spodoba. Jess odradzała czytanie opinii.
Powiedziała, że to bezsensu i nie mam sobie zaprzątać tym głowy. I tak też
zrobiłam. Przeczytałam tylko kilka tweetów. Na koncie Nialla i Liama pojawiła
się informacja, że piosenka dostępna jest na iTunes. Cóż, wytwórnia była pewna
jej sukcesu pewnie głównie ze względu na nich właśnie. W końcu oni mi pomogli i
na pewno przyciągną do mnie sporo ich fanek... Wylogowałam się z Twittera i
zamiast wyłączyć komputer ja byłam zasraną masochistką. Otworzyłam pocztę. Jess
wysłała maila z grafikiem... D. ostatnio się nie odzywało. Ale wiedziałam, że
napisze w tak ważny dla mnie dzień. To cholernie dziwne ale byłam ciekawa co
ten ktoś na do powiedzenia. Że piosenka jest do dupy, że ja jestem do dupy...
To było pewne. Dlaczego w ogóle interesowało mnie co jakiś psychopata ma mi do
powiedzenia? Boże, byłam nienormalna. Jeszcze bardziej nienormalne było to, że
nie miałam żadnej nowej wiadomości od D. Nic. Czy to bardzo psychiczne, że
poczułam mały zawód? Byłam pewna, że znajdę nowego okropnego maila po którym
będę chciała płakać przez cały dzień. Wyłączyłam komputer i w momencie kiedy
miałam schodzić na dół do Harrego, zadzwoniła mama. Była zachwycona, płakała,
śmiała się i nawet nuciła! Rozmawiałyśmy prawie godzinę nabijając astronomiczny
rachunek. Później rozmawiałam z bratem, babcią, tatą, Zuzą i połową mojej
rodziny. Napisała nawet Nina by mi pogratulować. To był pierwszy raz od dawna
kiedy się odezwała, pierwszy raz od naszej kłótni. Oczywiście zaczęłam ryczeć
ze wzruszenia i emocji. Wszyscy mi gratulowali i to było świetne ale
jednocześnie strasznie przytłaczające. Nie zdawałam sobie wcześniej sprawy z
tego jak wiele osób mnie wspiera, trzyma za mnie kciuki i na mnie liczy.
Naprawdę, nigdy się tak nie czułam...
Kiedy
chłopcy mieli próbę dźwięku Jess poprosiła bym sprawdziła pocztę i kiedy się
zalogowałam moje serce zaczęło szybciej bić. Był. Mail od D. "Przyznaję
chyba cię nie doceniałam/łem. Może jesteś lepszą dziwką niż wszyscy mogą sobie
wyobrażać skoro Harry cię pieprzy i nadal mu się nie znudziłaś? Biedna, mała,
żałosna suka. Pamiętaj, każdy twój błąd to punkt dla mnie. Każda fanka, która
cię nienawidzi jest częścią mnie. Ciesz się swoim szczęściem dopóki możesz. To
wszystko przeminie i znowu będziesz przerażona, znowu stracisz zmysły.
Upadniesz. Znowu znajdziesz się w ciemności. Masz rację. Wybrałaś cierpienie i
ból w padającym deszczu... Deszczu twoich łez. Nigdy nie odnajdziesz prawdy. On ci na to nie pozwoli. To on cię zniszczy, kawałek po kawałku. Całuski
D." O mój Boże! Ja naprawdę chciałam żeby ten psychol do mnie napisał?
Przeczytałam wiadomość jeszcze raz, a potem kolejny i kolejny. Miałam wrażenie,
że od jakiegoś czasu te wiadomości bardziej obrażają Harrego niż mnie.
Myślałam, że w dzień premiery ten ktoś zmiesza mnie z błotem, moją piosenkę
uzna za gówno. Ale nie. D. cytując moja piosenkę mówi co się ze mną stanie
przez Harrego. Naprawdę ten ktoś robił wszystko bym zwątpiła. Harry nie pozwoli
mi poznać prawdy? Jakiej prawdy do cholery?! Ja przez tego psychola, w dużej mierze
przez niego, chciałam się zabić. Przez te cholerne maile wbijałam sobie do
głowy, że jestem beznadziejna. Zbyt żałosna by myśleć o Harrym, by go kochać,
zbyt żałosna by żyć. Naprawdę w to uwierzyłam i naprawdę wiele musiało się
zmienić bym tak nie myślała a osobą, która mnie z tego wyciągnęła był Harry.
Pokazał mi co znaczy kochać i być kochanym. Podniósł moja samoocenę. Codziennie
mówił, że mnie kocha a ja potrzebowałam to słyszeć by żyć. Codziennie mnie
przytulał, całował i to jemu zaufałam i uwierzyłam w to co mówił. Nie D., już
nie. Umiałam przeczytać maila, że jestem najbrzydszą osobą na świecie, że
wyglądam jak gówno, że nic nie potrafię, że jestem żałosna, słaba. Ale nie
umiałam czytać maili gdzie ten psychol robi wszystko bym zwątpiła w Harrego. W
mojego Harrego. Harry nie był idealny, nikt nie był, ale nigdy nie zwątpiłabym w
jego uczucia. Ale ta osoba... Może ten ktoś go zna? Może powinnam się zacząć
martwić nie o mnie, ale o Harrego właśnie? Co jeśli ten ktoś będzie chciał
zrobić mu krzywdę? Boże, powinnam to w końcu komuś pokazać. Może Jess? Już raz
jej pokazałam, zaraz na samym początku. Pokazałam jej pierwszego maila i ona to
olała. Ale teraz było inaczej. Jess była inna i chyba powinna wiedzieć, że ktoś
pisze do mnie takie rzeczy. A może powinnam powiedzieć Niallowi? Albo Liamowi?
A może Harremu? W końcu każda wiadomość tyczyła się jego. Ale czy Harry, który
już ma obsesję na punkcie ochrony i bezpieczeństwa nie popadnie w jakąś
paranoje? Nie będzie na mnie zły za to, że tyle czasu to przed nim ukrywałam?
Wiedziałam, że będzie. Ale im dłużej to ukrywałam tym trudniej było to powiedzieć.
Kłamstwo zawsze pociąga za sobą inne kłamstwa. Może powinnam poczekać do końca
trasy? Miałam tyle wątpliwości, nie wiedziałam co robić... Dopiero po kilku
minutach zobaczyłam, że do wiadomości dołączony był link do jakiejś
strony."Harry Styles i Ali Rose uprawiali SEKS!"- dokładnie taki
tytuł miał ten artykuł. Nie było tam wiele napisane. Ważniejsze były zdjęcia.
Harry kupujący prezerwatywy na stacji i biegający bez koszulki z podrapanymi
plecami. Chyba pierwszy raz to co wypisywali było prawdą. Pierwszy raz mieli
rację. Uprawialiśmy seks. I cały świat o tym wiedział. Boże! Co pomyśli moja
mama?! Albo mój tata?! Czy oni to widzieli?! Moja rodzina?! Mama Harrego?! Jego
rodzina?! Jezu! Harry nie mówił, że ktoś mu na stacji robił zdjęcia!
Najzabawniejszy był koniec artykułu, którego autor pocieszył fanki Harrego tym,
że jest on odpowiedzialny i kochamy się z zabezpieczeniem. To pozwoli uniknąć
nam niechcianej ciąży i dzięki temu nie usidlę Harrego na stałe. Boże miałam
ochotę natychmiast wskoczyć na scenę i pokazać mu wszystko. Ale wtedy
zobaczyłam komentarze. One były zrozpaczone. Część mnie obrażała, ale większość
była po prostu załamana. Niektóre z nich wierzyły, że nasz związek jest na
pokaz, że wytwórnia chce mnie wypromować a romans z Harrym jest do tego
idealny. Mówiły, że my nigdy nie byliśmy razem, że to wytwórnia nam każe tak
się zachowywać, że gdy tylko trasa dobiegnie końca nasz związek też. One nie
mogły pojąć, że Harry może kogoś kochać. Że jest zajęty. Tak naprawdę zajęty.
Że one nie mają u niego szans. Część uważała, że po prostu łączymy przyjemne z
pożytecznym a jeszcze inne teorie
mówiły, że Harry ma inną dziewczynę z którą jest a ja mam tylko odwrócić uwagę
fanów. W końcu część akceptowała nas, nasz związek, wierzyła, że to co mamy
jest prawdziwe, że się kochamy, że to nasze życie i możemy robić co chcemy bo
najważniejsze jest nasze szczęście. Boże, nigdy nie pomyślałabym, że tyle osób
będzie interesowało to z kim jestem i co robimy. To było chore. Poczekałam aż
próba chłopaków się skończy i od razu powiedziałam o wszystkim Harremu, który
powiedział, że zdjęcie jak kupuje prezerwatywy krąży już od kilku dni w sieci a
te z podrapanymi plecami? Nie ma o co robić afery. Powiedział, że nie mam się
przejmować bzdurami w tak ważny dla mnie dzień i mam olać te fotki. Nie przejął
się nawet jak mówiłam, że te zdjęcia równie dobrze mogą zobaczyć nasze rodziny.
"Oni i tak nie czytają takich gówien i ty też nie powinnaś. A nawet jeśli
czytają to są przecież świadomi tego, że jesteśmy dorośli i możemy robić co
chcemy"- powiedział i jakby na przekór wszystkiemu i wszystkim zaczął mnie
całować w miejscu gdzie znowu mogli nam zrobić zdjęcie. Miałam nadzieję, że za
jakiś czas i ja będę miała taki stosunek do tego typu artykułów, że się
przyzwyczaję i nie będę się niepotrzebnie przejmować. Starałam się posłuchać
rady Harrego i do koncertu już nie poruszyliśmy tego tematu. Jeśli chodzi o sam
występ to było niesamowicie bo publiczność wiedziała o premierze i kiedy
śpiewałam "Canonnball" było inaczej niż wcześniej. Naprawdę to
niesamowite uczucie kiedy ludzie krzyczą bo podoba im się twoja piosenka.
Dodatkową niespodzianką było to, że gdy śpiewałam na widowni dojrzałam Eleanor!
Naprawdę dawno jej nie widziałam a strasznie ją lubiłam. Louis mówił, że El
przyjeżdża ale myślałam, że nie zdąży przyjechać na występ. Kiedy zeszłam ze
sceny i udałam się do strefy dla vipów od razu uściskałam brunetkę. Oczywiście
zaczęła mi gratulować i wpadła na pomysł by jakoś ten mój, bądź co bądź, sukces
uczcić. Po moim ostatnim razie nie miałam ochoty na picie dlatego nie chcąc jej
urazić powiedziałam prawdę. Że po alkoholu na drugi dzień umieram a nazajutrz
przecież mieliśmy koncert. El była jednak nieugięta i powiedziała, że skoro nie
chcę nigdzie wychodzić to może chociaż posiedzimy razem, może pogramy w kalambury
albo pójdziemy do hotelowej restauracji i tam coś zjemy i spędzimy razem ten
czas. Mówiąc razem miała na myśli wszystkich. Cóż, na to mogłam się zgodzić bo
tak naprawdę rzadko spędzaliśmy czas tak wspólnie. Zawsze ktoś był zmęczony
albo nie miał nastroju albo wolał siedzieć sam. Chłopacy ciągle grali w gry,
Niall grał w golfa. Stwierdziłam, że taki wspólny wieczór jest naprawdę udanym
pomysłem, tym bardziej, że trasa się kończyła i został niewiele ponad tydzień
kiedy wszyscy będziemy razem. Wiedziałam, że jeśli ładnie wszystkich poproszę
zgodzą się na taki wspólny wieczór, no bo przecież nikt nie odmówi dziewczynie,
która właśnie wydała piosenkę i chce to uczcić w gronie przyjaciół. Gdy tylko
koncert się skończył dosłownie zaczęłyśmy atakować wszystkich i przedstawiać im
nasze propozycje. Niesamowicie cieszyło mnie to, że wszyscy byli chętni i
mówili, że to świetny pomysł. Naprawdę każdy miał w głowie to, że niedługo się
rozstaniemy i każdy cieszył się na wieczór spędzony razem. Kiedy dojechaliśmy
do hotelu razem z Harry poszliśmy zapytać się czy jest możliwość byśmy
urządzili małe "przyjęcie" w restauracji. Chodziło nam o
zarezerwowanie części sali, tak byśmy się wszyscy pomieścili. Obsługa
powiedziała, że nie ma problemu, że przygotują dla nas rezerwację. Poprosili
tylko o przybliżoną ilość osób. Kiedy to załatwiliśmy i byłam już pewna, że
kiedy zejdziemy na dół nie okaże się, że się wszyscy nie pomieścimy, poszłam do
pokoju. Harry włączył swój komputer i zaczął coś w nim grzebać a ja nie
wiedziałam czy mam się jakoś przyszykować i stroić. Moje pytanie postanowiłam
zadać El- w końcu ona to wymyśliła.
-Idę na
chwilę do El- powiedziałam do Harrego, choć szczerze mówiąc tak gapił się w
tego laptopa, że chyba nawet by nie zauważył, że nie mnie ma.
-To powiedz
Louisowi żeby tu do mnie przyszedł, okej?
-Okej-
odpowiedziałam- A po co? Co ty w ogóle robisz?
-Potrzebuję pilnie
komputer.
-No widzę
ale nadal nie czaję. To co teraz masz na kolanach to nie komputer?
-Wczoraj
ściągnęła mi się jakaś aktualizacja i coś się popierdoliło i za chuja nic nie
chce działać.
-A po co
wołać Lou? On się zna na komputerach?- spędzam z nimi tyle czasu i nie
zauważyłam, żeby Tommo był jakimś specem od komputerów.
-Nie, ale ma
tego samego laptopa co ja i kiedyś stało mu się coś podobnego.
-Okej, to
zaraz wracam- powiedziałam i zostawiłam go samego. Kiedy dotarłam do pokoju
Louisa Eleanor od razu powiedziała, że oczywiście, że mam się przebrać bo to w
końcu moje święto. Obie stwierdziłyśmy, że nie muszę zawracać głowy Lou bo moje
włosy nadal wyglądały dobrze, a makijaż mogę poprawić sobie sama. I tak
brunetka zaoferowała się, że pomoże mi wybrać jakieś ciuchy a później pomoże mi
poinformować wszystkich, że mają zejść na dół, do knajpy. Razem z nią i Louisem
poszliśmy do mnie. Po drodze spotkaliśmy Nialla, który zapytał się czy i gdzie
się w końcu spotykamy dlatego tłumacząc mu wszystko weszliśmy do mnie do
pokoju.
-Co to kurwa
jest?!- wydarł się Harry gdy tylko mnie zobaczył.
-Co?- on
mówił do mnie?
-Co?! Co
kurwa?! To!- wykrzyczał i dosłownie pomachał mi przed oczami moją komórką.
-O co ci
chodzi?- byłam totalnie zaskoczona i skołowana.
-"Hej
piękna! Jesteś wspaniała! Tak samo piosenka, przesłuchałem ją już chyba sto
razy i skarbie naprawdę ci gratuluję!" z kurwa serduszkiem na końcu?!-
Pato, to musiał być sms od niego. Zostawiłam swój telefon i najwyraźniej
wiadomość przyszła jak mnie nie było. Ale dlaczego Harry to przeczytał?- Ale to
nie koniec! "W Barcelonie mówiłaś, że jestem ci bliski", "Nie
zapomniałam o tobie. Nie umiałabym"?! I kurwa serduszka? Pojebało cię?!-
nigdy nie widziałam by był tak wściekły.
-Harry
uspokój się- powiedział Lou.
-Jestem
kurewsko spokojny! Kurwa! Ona się z nim umówiła, rozumiesz?! On napisał do
ciebie "skarbie"!
-Ja
się z nim nie...
-Jasne,
że nie! Ale kurwa nie umiesz o nim zapomnieć?!- widziałam, jak na jego szyi
pojawiają się żyły, jego twarz robiła się czerwona.
-Harry
przeginasz- powiedział ostro Lou ale Harry jakby go nie słyszał. Był w amoku.
-Co
ty mu kurwa nagadałaś w Barcelonie?! Myślał, że jest ci bliski?!
-Przestań!-
krzyknęłam i odsunęłam się nieco od niego.
-"Cieszę
się, że cię w końcu zadowoliłam. "- co ty sobie do cholery myślałaś pisząc
z tym pojebem?!- wrzasnął i chwycił mnie za nadgarstek.
-Oszalałeś?!
O czym ty mówisz?! Dobrze wiesz, że nic mnie z Pato nie łączy!- wiedziałam, że
krzyczenie nic nie da. Nie powinnam wdawać się z nim w żadną dyskusję. Powinnam
siedzieć cicho. Powinnam wyjść.
-No właśnie
nie wiem! Zapytałem cię ostatnio po koncercie z kim pisałaś! Widziałem jak z
kimś piszesz przez pół koncertu a ty mi kurwa kit wcisnęłaś, że z
przyjaciółką?!
-A co ci
miałam powiedzieć?! Że z Pato żebyś darł się na cały głos tak jak teraz?!
-Tak kurwa!
Trzeba mi było powiedzieć prawdę!
-Uspokójcie
się!- tym razem spróbował Niall ale to nic nie dało. Teraz nie tylko Harry był
zły ale też ja.
-Ty mi nigdy
nie mówisz prawdy! Spotykasz się z tymi swoimi "przyjaciółkami" i nic
mi nie mówisz!- wykrzyczałam to co chciałam powiedzieć już dawno. On miał prawo
się z nimi spotykać a ja nie miałam prawa pisać głupich smsów.
-Co ty kurwa
myślisz, że co ja z nimi robię?! Bo na pewno nie mówię im kurwa, że nie umiem o
nich zapomnieć! Nie piszę, że są cudowne! Nie wysyłam im jebanych serduszek!
Nie mówię do nich skarbie! Kurwa!- puścił moją rękę i nerwowo przeczesał palcami włosy za które mocno pociągnął- To jest nasze! Nie rozumiesz?! To jest
nasze i żaden chuj nie będzie tak do ciebie mówił, pisał czy chociażby myślał!
A wiesz co jest najgorsze? Że jakbym tego nie przeczytał dalej byłbym
nieświadomym debilem!
-Masz
rację! Jesteś debilem i przede wszystkim nie masz prawa grzebać mi w telefonie!-
ja nigdy nawet nie pomyślałam by go sprawdzać. Ufałam mu bezgranicznie. Myślałam,
że on też mi ufa, najwyraźniej było to jednostronne.
-Ja
nie mam takiego prawa?! Jesteś moja i kurwa mam prawo! Mam prawo cię pieprzyć i
mam prawo wiedzieć z jakimi kutasami piszesz!- wrzasnął i rzucił moim telefonem
z całej siły o ścianę. W jego oczach nie widziałam nic prócz furii. Nie
widziałam w nich mojego Harrego. W tym momencie był dla mnie zupełnie obcym
człowiekiem.
-Pojebało
cię?!- wrzasnęłam patrząc na moją potrzaskaną komórkę.
-Tak
kurwa pojebało mnie jak myślałem, że jestem jedyny!- jego słowa dosłownie
łamały moje serce. Za kogo on mnie miał?
-Przestań!
Co ty myślisz? Że jestem dziwką?!
-Nie
wiem! Kurwa nie wiem, nie wiem co się wydarzyło w tej jebanej Barcelonie! Może
się z nim kurwa przelizałaś?! Albo gorzej?!
-Tak
Harry, masz rację! Przeleciał mnie tak, jak ty nigdy nie umiałeś!- wykrzyczałam
zanim zdążyłam pomyśleć. Te słowa same wypłynęły z moich ust. I wtedy stało się
coś co nigdy nie powinno sie stać. Poczułam ból, na policzku. Usłyszałam krzyk.
Eleanor krzyknęła. A ja wylądowałam na podłodze. Nie wiedziałam jak się tam
znalazłam ale upadłam. Dopiero po chwili do mnie doszło co zrobił. Uderzył
mnie. Uderzył mnie tak mocno, że się przewróciłam. Przyłożyłam dłoń do
policzka, do piekącego miejsca. Spojrzałam na Harrego, który stał nade mną. Był
przerażony. Wszyscy byli przerażeni. Przez chwilę, dosłownie kilka sekund w
pokoju panowała zupełna cisza.
-Ali...-
wyszeptał i dosłownie upadł przede mną na kolana, wyciągnął rękę w moim kierunku
ale ja wtedy się odsunęłam.
-Zostaw
ją- Niall jakby się ocknął ale Harry na niego nie patrzył. On patrzył na mnie.
-Nie...-
szepnął patrząc w moje oczy. A ja nie mogłam nic zrobić.
-El
zabierz Ali- powiedział Lou i pomógł mi wstać razem z Eleanor. Niall stał już
przy Harrym. Wstałam. Kręciło mi się w głowie.
-Ali
nie odchodź...- powiedział najbardziej rozpaczliwym głosem jaki kiedykolwiek
słyszałam.
-Harry
dość- Lou przytrzymał go za ramiona kiedy wstał i zaczął iść w moim kierunku.
-Ali
musisz wyjść- powiedział Niall. Był poważny. Nigdy nie widziałam go takiego.
Był poważny i zły.
-Ali
choć ze mną- El chyba otrząsnęła się na tyle by zacząć mówić. Ale ja nie. Ja
nadal nie wiedziałam co się wydarzyło przed chwilą. On mnie nie uderzył. On by
nie mógł. A jednak to zrobił... Wyszłyśmy z pokoju, Eleanor trzymała mnie za
rękę. Spojrzałam na nią. Płakała. Łzy ściekały po jej twarzy. A ja? Ja nie
mogłam wydusić z siebie łzy. Po prostu szłam przed siebie trzymając się za
piekący policzek i cały czas miałam przed oczami Harrego, który podnosi na mnie
rękę. Weszłyśmy do pokoju, usiadłam na fotelu. Podciągnęłam kolana do brody. El
się nie odzywała. Chwilę później przyszedł Niall. Nic nie mówił. Po prostu mnie
przytulił. Przytulił też Eleanor. A ja nie umiałam przestać myśleć tylko o tym,
że on mnie uderzył. On mnie uderzył. Harry. Mój Harry. Ten, który był moim
życiem. On. On mnie uderzył. Ten, dzięki któremu żyłam. On mnie uderzył. On
mnie uderzył. On mnie uderzył. Mój Harry. Miał to w oczach. To samo co kiedyś.
Miał tą ciemność. To czego się bałam. Kiedy do pokoju wszedł Liam przypomniało
mi się coś. Przecież urządzamy imprezę.
-Co z
imprezą?- zapytałam nagle i wszyscy spojrzeli na mnie.
-Nie martw
się o to- odpowiedział Niall.
-Ali jak się
czujesz?- zapytał Liam a ja nie umiałam odpowiedzieć na to pytanie. Milczałam.
Nic nie powiedziałam bo nie wiedziałam co mówić. Przecież wszystko było jasne.
Harry mnie uderzył. Siedziałam na fotelu i wydawało mi się jakby czas się
zatrzymał. Spoliczkował mnie. Jedyne co miałam przed oczami to to jak unosi
swoją rękę, jak z niewyobrażalną złością, furią i agresją mnie uderza. Myślałam
tylko o tym. Ale nie płakałam. Byłam w jakimś cholernym amoku i nie umiałam
płakać. Patrzyłam się w jeden punkt, musiałam wyglądać jak wariatka. I wtedy
zobaczyłam wyraz jego twarzy kiedy zorientował się co zrobił. Był tak bardzo
przerażony. Wiedziałam, że ma problem. Wiedziałam to doskonale i obiecałam
sobie, że mu pomogę. Nie wiedziałam jak ale przecież po tym cholernym
incydencie z paparazzi obiecałam, że będę dla niego tak samo jak on był dla
mnie. Dopiero w tym momencie doszło do mnie, że tak naprawdę on walczył ze sobą
za każdym razem gdy się kłóciliśmy. On się starał. Naprawdę robił wszystko by
być lepszy dla mnie. Wiedziałam, że każdy ma swoją mroczną stronę, ja, Harry,
nawet Niall musiał ją mieć, schowaną gdzieś głęboko, ale miał ją, każdy ją
miał. Harry nie powinien mnie uderzyć, nigdy. Ale sprowokowałam go. Okłamałam.
Nie powiedziałam, że Pato do mnie pisze. Wykrzyczałam słowa, których nie
powinnam powiedzieć nigdy. Zdałam sobie sprawę, że nie byłam bez winy. Nie
powinien mnie uderzyć ale sprowokowałam go. Dosłownie ocknęłam się z tego
transu w którym byłam. Rozejrzałam się po pokoju. Niall stał przy oknie, El
siedziała wtulona w Louisa, Liama już nie było... Zaraz. Lou tu był. Spojrzałam
na piękny zegar, który wisiał na ścianie. Było późno. Nie wiedziałam ile
konkretnie tak siedziałam ale musiała minąć ponad godzina, albo więcej.
-Gdzie on
jest?- zapytałam i spojrzałam na Lou.
-U siebie, u
was.
-Kto z nim
jest?- zapytałam spokojnie. Naprawdę byłam spokojna.
-Nikt.
-Jak to
nikt? Zostawiliście go samego?!- ta informacja wywołała u mnie emocje.
-On chciał
zostać sam- powiedział niepewnie Lou.
-Długo
siedzi tam sam?- nikt nic nie powiedział. Czyli tak.- Oszaleliście?- Boże, ze
mną byli wszyscy. On był sam. Doskonale to wiedziałam. Może i nie przyszli tu
wszyscy ale wiedziałam jak będą na mnie patrzeć. Biedna Ali. Jak zwykle byłam
ofiarą, w ich oczach zawsze nią będę. Ale ja wcale nie czułam się jak ofiara.
Musiałam do niego wrócić. Wstałam i chciałam wyjść ale głos Louisa mnie
zatrzymał.
-Ali to nie
jest dobry pomysł.
-Ja muszę do
niego iść.
-Ale...
-Muszę-
wyszeptałam i spojrzałam na El. Widziałam współczucie wypisane na jej twarzy.
-Nie
powinnaś- wtrącił się Niall. Był zły. Niall nigdy nie jest zły. Ale teraz był.
-Dobranoc-
powiedziałam i nie czekałam na ich reakcję. Po prostu stamtąd wyszłam. Ale
zanim to zrobiłam spojrzałam w lustro wiszące na ścianie. Mój policzek był
czerwony, był dowodem na to co się wydarzyło. Ale mimo tego nie poczułam się
zniechęcona. Musiałam go zobaczyć. Szłam korytarzem i sama nie wiedziałam co mam
mu powiedzieć. Zastanawiałam się co się stanie kiedy tam wejdę. Nie wiedziałam
jak powinnam postąpić.
Stanęłam przed drzwiami naszego pokoju i powoli
chwyciłam za klamkę. Weszłam do środka, w głąb pomieszczenia. Na szafce stała
zapalona mała lampka, nie dawała za wiele światła. On leżał skulony na łóżku,
odwrócony do mnie plecami. Balkon był otwarty przez co było chłodno, właściwie
zimno.
-Mówiłem,
żebyś tu nie przychodził. Czego nie rozumiesz?- powiedział. Nie widział mnie.
Nic nie powiedziałam, podeszłam bliżej i stanęłam przed nim. Miał zamknięte
oczy ale mimo tego widziałam, że płakał.
-H...Harry...-
szepnęłam cicho i wtedy otworzył oczy. Na jego twarzy malowało się przerażenie,
ból, szok i... miłość.
-Boże...
Ali...- usiadł a łzy zaczęły spływać po jego policzkach. Moje oczy zaczęły
piec. Widok płaczącego Harrego łamał moje serce.- Tak bardzo cię przepraszam.
-Ciiii-
wyciągnęłam rękę w jego kierunku i delikatnie dotknęłam jego twarzy. Kciukiem
starłam łzę.
-T..to
koniec, p..prawda?- on nie płakał. On po prostu szlochał. Był zrozpaczony. Moje
emocje też znalazły upust we łzach. W końcu mogłam płakać.
-Jaki
koniec?- zapytałam cicho. To nie był żaden koniec.
-Nas, koniec
nas... Zostawisz mnie teraz, zostanę sam- nie mogłam na to patrzeć. Nie na
Harrego płaczącego na głos. Chciałam cofnąć czas.
-Nigdy cię
nie zostawię- powiedziałam patrząc mu w oczy.
-Powinnaś...-
wyszeptał.
-Pomogę ci.
-Nie Ali. Ty
mnie zostawisz. A ja nie umiem żyć bez ciebie- niech te łzy przestaną spływać
po jego pięknej twarzy, błagam!
-Nie mam
powodu by cię zostawiać...
-Nie masz
powodu? Ali, ja cię uderzyłem, zrobiłem rzecz niewybaczalną a ty mówisz, że nie
masz powodu?- zapytał i dłońmi starł swoje łzy, które nie umiały przestać
płynąć z jego oczu. Próbował się opanować. Oddychał tak nerwowo, chciałam go
uspokoić.
-Sprowokowałam
cię...
-Nigdy nie
powinienem dać się sprowokować. Ali, nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak
się teraz czuję. Nienawidzę siebie. Brzydzę się sobą.
-Nie mów
tak...
-Nawet nie
wiem co powinienem powiedzieć, co zrobić, żebyś mi wybaczyła...
-Harry, ja
już ci wybaczyłam...- powiedziałam cicho i sama zaczęłam się zastanawiać czy to
rzeczywiście prawda. Ale tak bardzo chciałam go pocieszyć. Nie chciałam by
płakał. Może byłam idiotką ale czułam, że nie mogę teraz się od niego odwrócić.
Nie mogłam. Potrzebowałam by mi powiedział, że to się nigdy więcej nie
powtórzy, że wszystko będzie dobrze. Chciałam by mnie przytulił, by mnie
pocałował. Chciałam by mi zaufał, by powiedział wprost, że ma problem i by
poprosił, żebym pomogła mu z tym problemem walczyć. Chciałam walczyć o niego,
chciałam być silna dla niego.
-Nie
zasługuję na ciebie... Nie możesz mi wybaczyć. Ja cię uderzyłem. Nigdy sobie
tego nie wybaczę i ty też nie powinnaś.
-Kocham cię
i znam cię, wiem jaki jesteś naprawdę...- miałam wrażenie, że im bardziej
staram się go zapewnić, że wszystko jest dobrze, tym większy ból czuje. Tak bardzo nie chciałam widzieć jego łez, nie
wiedziałam co powiedzieć, co zrobić, by uwierzył w moje słowa.
-Płaczesz
przeze mnie... Jestem potworem Ali... Pamiętasz jak byłaś u mnie w Londynie?
Jak znalazłem cię na balkonie zapłakaną, miałaś zły sen. Popłakałaś się przez
sen. Zaniosłem cię z powrotem do łóżka. Leżałaś w moich ramionach i patrzyłem
jak się uspokajasz. Zapytałem wtedy co ci się śniło. Odpowiedziałaś, że ja. Że
zrobiłem ci krzywdę... A teraz spójrz na nas. Twój koszmar się urzeczywistnił,
rozumiesz? Wtedy płakałaś przez sen a teraz... płaczesz bo naprawdę cię skrzywdziłem,
bo to się stało. To jest niewybaczalne a mimo tego mówisz, że mi wybaczyłaś...
A wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? Że siedzisz tu obok mnie, tak
blisko, mam cię na wyciągnięcie ręki i jedyne o czym mogę myśleć to jak bardzo
chcę cię dotknąć. Chcę leżeć z tobą wtuloną we mnie choć powinienem pomóc ci
się spakować, powinienem kupić ci bilet do domu, powinienem pozwolić ci odejść.
Ale nie. Jedyne o czym umiem myśleć, na czym umiem się skupić to to, że chcę
cię przytulić, że chcę cię pocałować.
-To zrób to.
Przytul mnie, pocałuj- wyszeptałam i spojrzałam w jego zapłakane oczy.
Widziałam w nich wszystko. Wahał się, nie wiedział co ma zrobić. Walczył ze
sobą. Głowa mówiłam mu by tego nie robić ale serce... Ono zawsze wygrywa nad
rozumem. Ja wiedziałam to najlepiej. Przysunęłam się do niego. Położyłam dłoń
na jego policzku. Przymknął powieki przez co po policzkach popłynęły mu łzy.
Westchnął i otworzył oczy. Wiedziałam, że to zrobi, wiedziałam, że chociaż
uważał to za nieodpowiednie będzie chciał mnie pocałować. Widziałam jak podnosi
rękę, jak zbliża ją do mojej twarzy. Tym razem to ja przymknęłam powieki i
poczułam jak ta dłoń, która wcześniej mnie uderzyła teraz delikatnie dotyka
czerwonego miejsca na moim policzku. Jego palce sunęły niżej, muskały moją
skórę na szyi i zatrzymały się na dekolcie, na wisiorku, na naszym motylu. Cały
czas mając zamknięte oczy czułam jak materac nieco się ugina bo Harry pochylił
się w moją stronę, czułam jak się zbliża, czułam jego niespokojny oddech na
twarzy. W końcu poczułam smak jego łez na ustach. Czekałam aż rozchyli moje
wargi językiem ale on tego nie robił. Jedyne co czułam to obawa, jego wargi
drgały a kolejna łza spłynęła na nasze usta.
-Pocałuj
mnie Harry- wyszeptałam właściwie nie odrywając się od niego, byłam
zdesperowana, wiedziałam, że on też jest ale się waha bo uważa, że nie
powinien. Nie obchodziło mnie to co powinien a czego nie, miał mnie pocałować
nawet jeśli sama nie byłam pewna czy tego chcę. Musiałam mu pokazać, że go
kocham, że mu wybaczam, że w tej właśnie chwili był jedyną osobą na świecie,
której potrzebowałam, był jedyną osobą, która mogła mnie pocieszyć- Pocałuj
mnie tak jak tego pragniesz- znałam go i wiedziałam, że zareaguje na moje
słowa. Jego dłonie spoczęły na mojej talii a język w końcu połączył się z moim.
Początkowo całował mnie ostrożnie, nadal nie był pewny, ja też nie byłam. Ale z
każdą chwilą pocałunek przeradzał się z delikatnego w coraz bardziej zachłanny.
Potrzebowałam tego. Potrzebowałam jego, jego dotyku, jego bliskości. Musiał mi
pokazać, że mnie kocha. Był mi to winien. Przyciągnął mnie do siebie, w końcu uspokoił
się na tyle, że przestał płakać. Chciałam być blisko, chciałam by on był
blisko. Byłam nienormalna i popaprana. Byłam taka jak on. Z jego pomocą
usiadłam na nim okrakiem. Jego dłonie znalazły się na moich plecach. Boże,
wiedziałam do czego to zmierza. Jego usta przeniosły się na moją szyję i
dotarły do ucha.
-Ali,
proszę, kochaj się ze mną- wyszeptał mi do ucha wywołując gęsią skórkę na całym
moim ciele. Chyba sam nie wierzył, że mnie o to prosi. Wiedziałam, że to nic
nie da, że nie powinnam mu się oddawać chwilę po tym jak mnie skrzywdził. Nie
wiedziałam czy tego chcę. Nie powinnam chcieć, podpowiadał mi mój rozum. Powinnam
zachować się inaczej. Powinnam z nim porozmawiać, powiedzieć, że to co zrobił
było najgorszą rzeczą jaka mnie w życiu spotkała. Ale serce... Ono kazało mi go
przytulać, całować. Ono miało większą kontrolę nade mną niż rozum i nic nie
mogłam poradzić na to, że chciałam zapomnieć o tym co zrobił, wyprzeć to z
pamięci, chciałam poczuć się bezpiecznie w jego ramionach, chciałam być jego.
-Błagam...- wyszeptał zrozpaczony. A ja? Wiedziałam, że gdybym go odrzuciła...
Złamałabym mu serce, złamałabym moje serce. Odchyliłam głowę tak by spojrzeć w
jego wypełnione smutkiem i rozpaczą oczy. Chcesz tego, mówiło moje serce
zagłuszając to co do powiedzenia miał rozum. Chciałam tego. Chciałam by mnie
dotykał, by mi pokazał, że mnie kocha dlatego nie zastanawiając się chwili
dłużej odpięłam pierwszy guzik jego koszuli...
"I took the stars from our eyes, and then I made a map
And knew that somehow I could find my way back
Then I heard your heart beating, you were in the darkness too
So I stayed in the darkness with you"
And knew that somehow I could find my way back
Then I heard your heart beating, you were in the darkness too
So I stayed in the darkness with you"
Heeej! Mam nadzieję, że nikt nie jest na mnie zły za to co zrobił Harry...
Jeśli chodzi o piosenki to:
Po pierwsze w mailu od D. pojawiają się fragmenty "Cannonball". Tutaj macie tłumaczenie "Cannonball" :)
Po drugie piosenka "Everytime" jest tak jakby perspektywą Harrego.
Po trzecie fragment na końcu pochodzi z piosenki Florence and the machine-"Cosmic love" :)
Po czwarte jak komuś się nudzi to może przeczytać końcówkę rozdziału jeszcze raz tym razem słuchając "Give me love" Eda Sheerana bo ta piosenka mega pasuje do tego fragmentu i też jest "myślami" Harrego :)
Nie wiem kiedy będzie następny rozdział bo muszę teraz poważnie przemyśleć jak poprowadzić fabułę. Ale spokojnie, może nie dodam za tydzień ale za dwa już raczej się pojawi :) No chyba, że mnie najdzie wena i napiszę rozdział w dwa dni xD
Dziękuję za Wasze komentarze!!!
Pojawiła się nowa zakładka BOHATEROWIE :)
Przepraszam za błędy ale Ada mnie tu pogania i wysyła zdjęcia 1D w garniturach i nie umiem się skupić i w ogóle piszę pod presją!
Aduś mam nadzieję, że Ci się podobał rozdział xD Kocham Cię <3
PS I LOVE YOUUU <3