niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział 37




Kiedy kładłam się spać nie przypuszczałam, że ta noc będzie wyjątkowa. Nie wiedziałam, że to będzie jedna z najcudowniejszych nocy w moim życiu. To co się zdarzyło między nami nie miało nic wspólnego z przeciętnością. Nasza bliskość... Seks nie był tylko seksem. Nie służył do tego by zaspokoić wzajemne potrzeby. Każdy dotyk, każdy pocałunek był jak powiedzenie kocham cię. Wszystko co robiliśmy miało sens, moje życie miało sens dzięki niemu. Leżałam w łóżku, ubrana tylko w majtki wtulona w niego i wiedziałam, że nie zniosłabym tego jeśli ktoś by mi go zabrał. Jeśli Harry by zniknął ja zniknęłaby razem z nim. Nie umiałabym istnieć bez niego bo nie da się istnieć bez powietrza. Nie da się istnieć bez miłości. Byłam uzależniona od niego, naprawdę uzależniona. Od każdej jego nawet najmniejszej cząstki. Od jego uśmiechu, od jego głosu, od jego dotyku, od jego spojrzenia, nawet od jego zapachu. Uśmiechnęłam się szeroko czując jak pachnie Harry... Wspólny prysznic był kolejnym wspaniałym przeżyciem na mojej liście niezapomnianych momentów z Harrym. To jak mnie dotykał było nie do opisania. Delikatnie masował moje ramiona, plecy... Cały czas miałam przed oczami jego uśmiech kiedy zamiast umyć mnie moim żelem on zaczął myć mnie swoim, o tym cudownym zapachu, który tak bardzo uwielbiałam... Chciał bym pachniała tak jak on a dla mnie było to jak spełnienie marzeń. Było ze mną coś nie tak? Musiało być skoro pozwoliłam mu umyć się... tam. Dosłownie oderwałam jego dłoń ode mnie kiedy zaczął nią poruszać, kiedy ja zaczęłam czuć się podniecona. Mimo iż było mi niesamowicie przyjemnie, nie tylko kiedy Harry dotykał mnie tam, ale także kiedy mył moje ramiona, uda, brzuch czy piersi, mimo tego chciałam by już przestał. Chciałam tego z jednego prostego powodu. Chciałam go dotykać tak jak on mnie, mimo tego co przeżyliśmy kochając się dwukrotnie tej nocy nadal nie czułam się zaspokojona jeśli chodziło o dotykanie Harrego. Wiedziałam, że nigdy w życiu nie będę w pełni zaspokojona, no chyba, że resztę życia spędzilibyśmy na przytulaniu i całowaniu... Nie, wtedy też nie miałabym dość. Kolejna rzecz, którą zapamiętam do końca życia? Śmiech Harrego kiedy zobaczył, że wylewam na dłonie mój żel pod prysznic i on będzie pachniał jak ja. Tak szybko jak zaczął się śmiać, tak szybko też skończył kiedy zaczęłam go dotykać.  Zupełnie nie było mu do śmiechu kiedy myjąc jego ramiona zjechałam na klatkę piersiową i brzuch po czym dotarłam jeszcze niżej. Kiedy zaczęłam go delikatnie masować dosłownie po trzydziestu sekundach gdy jęknął przy moim uchu złapał moją dłoń, dokładnie tak samo jak ja jego kilka minut wcześniej i odciągnął ją od siebie. Zaśmiałam się delikatnie tak samo jak on po czym zaczęliśmy się całować. Kiedy oboje byliśmy już wystarczająco czyści kolejną zazwyczaj zwykłą czynnością było osuszenie naszych ciał. Harry nie chciał bym ubierała piżamę, ale ja uparłam się, że założę chociaż majtki i jego poprosiłam o to samo. Naprawdę ciężko było się skupić kiedy widziałam go w całej okazałości. Wiedziałam, że gdybym miała siłę by kochać się z nim jeszcze raz, gdyby on miał siłę, zrobilibyśmy to bez wahania. Ale naprawdę czułam się słaba, moje mięśnie były wykończone i nie dałabym rady. Kiedy położyliśmy się do łóżka na zewnątrz zaczynało się robić jasno. Przytuliłam się do niego i nie miałam siły by mówić. Harry też był zmęczony, ale mimo tego tak jak ja nie mógł usnąć. Byłam się taka szczęśliwa, że nie umiałam przestać myśleć o tym co się zdarzyło i miałam wrażenie, że Harry czuje podobnie. Był miłością mojego życia, był moim szczęściem, był dla mnie wszystkim... Analizowałam każdy dotyk, każdy pocałunek, który zapamiętałam, odtwarzałam to w mojej głowie w kółko aż w końcu po jakimś czasie zasnęłam. Rano zarówno Harry jak i ja wyglądaliśmy jak zombie. Para szczęśliwych, zakochanych w sobie zombie. Mieliśmy wielkie, sine wory pod oczami. Moja skóra usiana była małymi plamkami, miałam je na brzuchu, na piersiach, na szyi i na dekolcie. Plecy Harrego były całe podrapane i oczywiście wszyscy wiedzieli co robiliśmy w nocy. Wszyscy gapili się na nas z tymi swoimi uśmieszkami przyklejonymi do twarzy a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Cały ten dzień był dziwny. Prosiłam Harrego by nie ściągał koszulki publicznie, by nie pokazywał pleców ale miałam wrażenie, że on jest dumny z tego, że jest cały podrapany i chyba tylko przez to, że był zmęczony i totalnie niewyspany nie robił mi na złość. Wiedział, że się wkurzę i będę na niego krzyczeć a nie miał siły na kłótnie ze mną. Cały dzień spędziliśmy w drodze do Luizjany więc gdy tylko dojechaliśmy na miejsce od razu poszliśmy spać. Zasnęłam tak szybko, że nawet nie wiedziałam kiedy. Rano, gdy się obudziłam czułam się cudownie zregenerowana. Harry także wydawał się wypoczęty i gdy tylko otworzył oczy próbował przekonać mnie, że nie ma nic lepszego od porannego seksu. Znając moją uległość pewnie bym się zgodziła gdyby nie próba dźwięku, którą miałam szybciej niż zwykle. Nie miałam czasu na przyjemności. Ku utrapieniu Harrego. Kiedy zajechaliśmy na miejsce moja próba trwała dosłownie chwilę, wszystko działało dobrze więc nie było sensu jej przedłużać. Musiałam oszczędzać gardło, wiedziałam, że gdy tylko trasa się skończy nagrywam resztę piosenek a moje gardło było naprawdę zmęczone dlatego starałam się je oszczędzać jak tylko się dało. Później gdy próba chłopców się skończyła oni grali w piłkę a ja przeżywałam jak wariatka telefon od Jess. Kobieta zadzwoniła do mnie z nowymi rewelacjami podczas gdy Harry miał próbę więc gdy skończył zamiast grać z nimi stał ze mną i słuchał jak bardzo podekscytowana byłam.
-Nie wierzę, że jeszcze dwa dni do premiery a oni są pewni sukcesu! Wiesz, niby Jess wspominała wcześniej, że mam się zastanowić jak go sobie wyobrażam i mówiła, że na bank będę go kręcić, ale nic nie było pewne a teraz oni są tak pewni, że nie czekają na to jak się piosenka sprzeda, są pewni, jak oni w ogóle mogą być pewni czegokolwiek? No niby na koncertach śpiewam "Cannonball" i są w sieci filmiki i słyszałam, że się podoba, ale jednak oficjalna premiera to oficjalna premiera, dopiero po niej powinni być pewni a nie przed nią, nie?- byłam nakręcona i plątał mi się język, moja wypowiedź była pokręcona i miałam wrażenie, że przez akcent, który zawsze był wyraźniejszy kiedy się denerwowałam, ekscytowałam i szybciej mówiłam, Harry połowy nie zrozumiał. Naprawdę widziałam, że się skupiał by mnie ogarnąć.
-Oni są pewni odkąd tylko wysłałaś do nich swoje zgłoszenie- powiedział zabawnie ruszając brwiami.
-Nie Harry, ty nie rozumiesz, ja będę kręcić TELEDYSK! Czy ty to w ogóle możesz pojąć?! TELEDYSK- tak dziwnie zaczęłam gestykulować, że prawie skapnęło na niego trochę loda, którego akurat jadłam dlatego szybko go oblizałam, żeby nas nie pobrudzić.
-Taa, coś tam kiedyś słyszałem o czymś takim jak teledysk. Podobno ludzie je kręcą i chyba nawet w kilku jestem... Oczywiście jako statysta, ale wiesz, może też się wybiję...- zaczął sobie żartować ze mnie w takiej chwili dlatego bez żadnych zahamowań ukułam go palcem w żebro przez co śmiesznie ode mnie odskoczył.
-Nie gwiazdorz mi tutaj mądralo. Ja nigdy nie miałam swojego teledysku, daj mi się tym nacieszyć- powiedziałam z wyrzutem.
-No przecież nic nie mówię... Jestem z ciebie dumny, naprawdę- powiedział i zbliżył się by dać mi całusa. -Kiedy będziesz go kręcić?
-No za miesiąc- przecież mówię mu o tym od piętnastu minut w kółko. On nie w ogóle słuchał? A może serio nie rozumiał co mówiłam?
-Kiedy konkretnie?- powiedział i wywrócił oczami.
-Nie wiem.
-To twój pierwszy teledysk i nie wiesz kiedy go kręcisz?- zapytał i uśmiechnął się głupkowato.
-Nie czepiaj się. Z tego podekscytowania zapomniało mi się spytać... Poza tym dlaczego pytasz, za miesiąc to za miesiąc, w Londynie to w Londynie...
-Muszę wiedzieć czy mam coś przestawiać i przesuwać w grafiku.
-Po co?
-No jak to po co?- wyraz jego twarzy mówił: Ali jesteś głupia czy coś? Gdzie twój mózg? Pomyśl. -Chcę być wtedy z tobą i muszę mieć wolne wtedy. Chcę ci pomóc i cię wspierać. Pierwszy teledysk zawsze zostaje w pamięci, nigdy tego nie zapomnisz i chcę być częścią tych wspomnień.
-Dziękuję- powiedziałam i chciałam go przytulić, ale w tym momencie Niall zaczął krzyczeć "uwaga!!!". Sekundę później czekoladowy lód, którego jadłam zdobił moją bluzkę.
-Przepraszam- krzyknął Lou, który był sprawcą tego nieszczęśliwego wypadku. Podszedł do mnie, tak jak Niall i Liam i ochrona i dosłownie widziałam jak bardzo starają się nie wybuchnąć śmiechem. Spojrzałam na Harrego, kąciki jego ust drgały i walczył ze śmiechem tak jak wszyscy wokoło.
-Louis i ty jesteś piłkarzem? Ktoś cię w ogóle wziął do jakiejkolwiek drużyny skoro piłki nie umiesz kopnąć?- zapytałam złośliwie, ale nie umiałam się gniewać i zaczęłam się śmiać. Podobnie jak wszyscy, a najbardziej oczywiście Niall. Naprawdę miałam wrażenie, że zaraz się udusi. -Muszę się przebrać a nie mam w co.
-Ubierz tę sukienkę co zawsze ją zakładasz na koncert- powiedział Louis, który mimo wszystko chyba czuł się winny i chyba troszkę było mu przykro. Szczerze mówiąc to było dziwne bo gapił się na mój biust bo tam wylądował lód, ale chyba nieco się zapomniał bo po prostu stał tak i się patrzył i patrzył... Ja patrzyłam na niego i wtedy Harry przestał się śmiać i to było dziwne bo kiedy złapałam z Louisem kontakt wzrokowy i oboje poczuliśmy się w pewnym stopniu zawstydzeni. Tak, to było po prostu mega dziwne.
-Ale ta sukienka jest niewygodna a do koncertu jeszcze dużo czasu- poza tym jak ją zniszczę to chyba będę musiała wystąpić w samej bieliźnie, pomyślałam.
-Dam ci moją koszulę- powiedział Harry.
-A ty co założysz?
-Wezmę jakąś bluzkę z ciuchów koncertowych.
-Okej...- zgodziłam się od razu. Może i Lou sprawił, że byłam brudna i obawiałam się, że plama z czekolady może nie zejść, ale dzięki niemu miałam właśnie chodzić w koszuli Harrego. Jak to mówią, nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Nie narzekałam na swój los.
-No to chodź pomogę ci- Harry chwycił mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę drzwi.
-Oczywiście, że ci pomoże.
-Taaaa! Harry taki pomocny.
-Uwielbia pomagać!- chłopaki zaczęli się wydurniać i zanim weszliśmy do środka Harry odwrócił się w ich stronę i pokazał im środkowy palec. Pełna kultura. Kiedy weszliśmy do toalety od razu ściągnęłam bluzkę, podeszłam do umywalki i zaczęłam zmywać resztki loda z dekoltu. Kiedy to zrobiłam zmyłam nie tylko czekoladową plamę ale także korektor, którym zatuszowałam małe malinki.
-Widać je- powiedziałam i pokazałam Harremu.
-Przecież wszyscy już je widzieli...
-Widzieli tylko "nasi", tu są też obcy... Co jak zrobią mi zdjęcie?
-Nie zrobią- powiedział i podał mi koszulę. Stał przede mną bez koszulki, widziałam jego tatuaże i oczywiście nie byłabym sobą gdybym się na niego nie gapiła jak ostatnia idiotka. Kiedy Harry pomachał mi materiałem przed twarzą ocknęłam się i zaczęłam ekscytować się tym, że będę nosić jego ciuch. Moja ekscytacja nieco spadła kiedy ubrałam ją na siebie, zapięłam wszystkie guziki i zobaczyłam, że na nim leży o wiele lepiej niż na mnie. Na mnie była za duża, dużo za duża.- Na tobie leży lepiej niż na mnie. Może chcesz ją na zawsze?
-Co? Na mnie leży tragicznie...- on żartuje, prawda? Albo jest ślepy.
-Ali, skarbie, spójrz na siebie- powiedział i odwrócił mnie przodem do lustra, tak, że ja stałam obok niego. Byliśmy tacy różni. Tak bardzo inni. -Wyglądasz cudownie, słodko, uroczo i cholernie seksownie... A te malinki...- wyszeptał i jego dłoń znalazła się na mojej szyi. Nie patrzył już na nasze odbicie, patrzył na mnie a ja nie mogłam przestać patrzeć w lustro- Nie zasłaniaj ich, błagam, niech wszyscy je widzą, niech wiedzą kto je zrobił, do kogo należysz- jego usta znalazły się na mojej szyi przez co momentalnie dostałam gęsiej skórki. -Choć z drugiej strony nie wiem czy chcę cię pokazywać wszystkim...- wyszeptał mi do ucha i odpiął trzy pierwsze guziki jego, mojej, naszej koszuli, po czy odsłonił mój dekolt eksponując małe malinki. -Czy chcę by widzieli ciebie taką. Jesteś moja i nie chcę się z tobą dzielić. Jesteś moja, Ali. Zawsze będziesz moja... Kocham to jak na mnie reagujesz, jak mi ulegasz, jak zostawiam po sobie ślady na twoim ciele...
-Przerażasz mnie kiedy tak mówisz- powiedziałam cicho, bardzo cicho i bardzo szczerze. Taka była prawda. Byłam jego, ale nie byłam jego własnością a sposób w jaki o mnie mówił... Nie powinien tak mówić.
-Skoro przerażają cię moje słowa... Nie chcesz poznać moich myśli- wyszeptał śmiertelnie poważnie po czym stanął przede mną zasłaniając lustro i spojrzał na mnie. Widziałam to w jego oczach. Ludzie zawsze wszystko mają wypisane w oczach. Lęki, tęsknoty, złość, pożądanie. On naprawdę mówił wszystko na poważnie, to nie były żarty. Ale zanim zdążyłam jakoś zareagować Harry naparł swoimi ustami na moje. Boże, powinnam go odepchnąć, powinnam zapytać co oznaczają jego słowa. Powinnam go poprosić by mi powiedział a jeśli by nie chciał powinnam go zmusić by mi to wyjaśnił. Ale ja musiałam być sobą. Musiałam mu ulec, zawsze to robiłam, ale w tym konkretnym momencie tylko utwierdziłam go w przekonaniu, że wszystko to co powiedział jest w stu procentach prawdą. Minęła dobra minuta zanim zebrałam się w sobie na tyle by się od niego odsunąć. Chciałam go zapytać dlaczego tak mówi, naprawdę chciałam poznać jego myśli, ale nie umiałam, byłam jakaś ograniczona. A może się bałam zapytać? Może bałam się odpowiedzi?
-Lepiej już chodźmy zanim pomyślą sobie nie wiadomo co- powiedziałam, zapięłam z powrotem wszystkie guziki i spojrzałam jeszcze raz na swoje odbicie w lustrze.
-Na przykład, że robisz mi loda?- zapytał kiedy wyszliśmy z toalety.
-Idź po koszulkę- zignorowałam jego głupi tekst. Przed chwilą wysyczał mi do ucha, że jestem jego własnością a teraz próbuje żartować? Spojrzałam na niego i po minie wiedziałam, że żałuje tego co się stało chwilę wcześniej, wiedział, że nie powinien tak mówić. Wiedział jak to brzmiało.
-Okej, zaraz wrócę- powiedział i poszedł się w przeciwnym kierunku. Idąc przez korytarz prowadzący na zewnątrz dziwnie się czułam przez to co powiedział. Wiedziałam, że mówił to bo mnie kochał ale mimo wszystko to było takie... chore. Dzięki Bogu kiedy wyszłam na zewnątrz wszyscy kolejny raz zaczęli się śmiać i odwrócili moją uwagę od tych głupich myśli.
-Mogę z wami zagrać?- zapytałam kiedy przestali mieć ubaw z tego jak wyglądałam w koszuli mojego chłopaka.
-Jesteś pewna?- zapytał Lou.
-W siatkówkę gram lepiej niż ty więc w piłkę nożną pewnie też- powiedziałam nieco zgryźliwie.
-Uuuuuuu, to chyba wyzwanie- odezwał się Niall.
-Jakie wyzwanie?- zapytał Harry i kiedy na niego spojrzałam był bez koszulki. Prosiłam by się nie pokazywał, ale on jak zwykle musiał mi zrobić na złość.
-Ali chce grać z nami.
-Ja też chcę- powiedział Harry i spojrzał na mnie jednak od razu odwrócił wzrok. Wiedział, że się wkurzę a mimo tego paradował z podrapanymi plecami.
-Okej, w takim razie się podzielmy- zarządził Tommo i zaczął nas dzielić i mówić coś jeszcze, ale totalnie się zawiesiłam. Harry to najbardziej skomplikowany człowiek świata. Nie mógł ubrać tej koszulki? Musiał obnosić się z tym wszystkim? Tak, najwyraźniej musiał. Wiedziałam, że tak naprawdę był dumny z tego jak wyglądał i cieszył się, że może pokazywać czerwone kreski na plecach bo to logiczne, że skoro jesteśmy razem to pewnie ja jestem ich autorką. Boże, jak w ogóle można być dumnym z czegoś takiego? Jego myśli były takie pokręcone. Mówił jedno, robił drugie. Nie szło za nim nadążyć. On po prostu robił to co chciał. Chciał, żebym pojechała z nim do LA i tak się stało. Chciał się ze mną kochać, dałam mu siebie bez mrugnięcia okiem... Dlaczego nie umiałam mu odmówić? Dlaczego zawsze dostawał to czego chciał? Odpowiedź była jedna. Prosta. Bo go kochałam. Jednym uśmiechem powodował, że wybaczałam mu wszystko.
-Skarbie, gramy- powiedział i zrobił to co zawsze. Spojrzał mi w oczy, uśmiechnął się delikatnie i oczywiście już byłam kupiona. Zbliżył się do mnie i musnął wargami mój policzek, po czym dotarł do ucha. -Nie gniewaj się. Ty jesteś moja a ja jestem twój Ali... Kocham cię...- wyszeptał a ja zamiast się gniewać czułam jedynie jak przez jego słowa moje nogi stają się jak z waty.

***

Dzień premiery. Naprawdę byłam niesamowicie podekscytowana. Spałam tylko kilka godzin. To był ten dzień. Moja piosenka miała oficjalną premierę. Miałam swoje konto na youtubie, na vevo! Nie wierzyłam w to! To było niesamowite! Wstałam o siódmej rano. O ósmej miałam wywiad telefoniczny do stacji radiowej w Polsce. Krótki ale to dobrze. Byłam taka zestresowana, że i tak odpowiadałam jednym słowem na pytania. A później puścili ją, "Canonnball"! Kolejna była Wielka Brytania. Tam też udzieliłam wywiadu do radia. To było takie niewyobrażalne. Ja mówię o mojej piosence! Szok! Śniadania właściwie nie zjadłam. Nie byłam głodna. Byłam po prostu nakręcona. Zostawiłam Harrego wraz z Louise i Lux w restauracji na dole i poszłam do pokoju. Włączyłam laptopa i weszłam na Twittera. Dużo osób pisało, że piosenka im się podoba, nie wszyscy oczywiście ale nigdy wszystkim się nie spodoba. Jess odradzała czytanie opinii. Powiedziała, że to bezsensu i nie mam sobie zaprzątać tym głowy. I tak też zrobiłam. Przeczytałam tylko kilka tweetów. Na koncie Nialla i Liama pojawiła się informacja, że piosenka dostępna jest na iTunes. Cóż, wytwórnia była pewna jej sukcesu pewnie głównie ze względu na nich właśnie. W końcu oni mi pomogli i na pewno przyciągną do mnie sporo ich fanek... Wylogowałam się z Twittera i zamiast wyłączyć komputer ja byłam zasraną masochistką. Otworzyłam pocztę. Jess wysłała maila z grafikiem... D. ostatnio się nie odzywało. Ale wiedziałam, że napisze w tak ważny dla mnie dzień. To cholernie dziwne ale byłam ciekawa co ten ktoś na do powiedzenia. Że piosenka jest do dupy, że ja jestem do dupy... To było pewne. Dlaczego w ogóle interesowało mnie co jakiś psychopata ma mi do powiedzenia? Boże, byłam nienormalna. Jeszcze bardziej nienormalne było to, że nie miałam żadnej nowej wiadomości od D. Nic. Czy to bardzo psychiczne, że poczułam mały zawód? Byłam pewna, że znajdę nowego okropnego maila po którym będę chciała płakać przez cały dzień. Wyłączyłam komputer i w momencie kiedy miałam schodzić na dół do Harrego, zadzwoniła mama. Była zachwycona, płakała, śmiała się i nawet nuciła! Rozmawiałyśmy prawie godzinę nabijając astronomiczny rachunek. Później rozmawiałam z bratem, babcią, tatą, Zuzą i połową mojej rodziny. Napisała nawet Nina by mi pogratulować. To był pierwszy raz od dawna kiedy się odezwała, pierwszy raz od naszej kłótni. Oczywiście zaczęłam ryczeć ze wzruszenia i emocji. Wszyscy mi gratulowali i to było świetne ale jednocześnie strasznie przytłaczające. Nie zdawałam sobie wcześniej sprawy z tego jak wiele osób mnie wspiera, trzyma za mnie kciuki i na mnie liczy. Naprawdę, nigdy się tak nie czułam...
Kiedy chłopcy mieli próbę dźwięku Jess poprosiła bym sprawdziła pocztę i kiedy się zalogowałam moje serce zaczęło szybciej bić. Był. Mail od D. "Przyznaję chyba cię nie doceniałam/łem. Może jesteś lepszą dziwką niż wszyscy mogą sobie wyobrażać skoro Harry cię pieprzy i nadal mu się nie znudziłaś? Biedna, mała, żałosna suka. Pamiętaj, każdy twój błąd to punkt dla mnie. Każda fanka, która cię nienawidzi jest częścią mnie. Ciesz się swoim szczęściem dopóki możesz. To wszystko przeminie i znowu będziesz przerażona, znowu stracisz zmysły. Upadniesz. Znowu znajdziesz się w ciemności. Masz rację. Wybrałaś cierpienie i ból w padającym deszczu... Deszczu twoich łez. Nigdy nie odnajdziesz prawdy. On ci na to nie pozwoli. To on cię zniszczy, kawałek po kawałku. Całuski D." O mój Boże! Ja naprawdę chciałam żeby ten psychol do mnie napisał? Przeczytałam wiadomość jeszcze raz, a potem kolejny i kolejny. Miałam wrażenie, że od jakiegoś czasu te wiadomości bardziej obrażają Harrego niż mnie. Myślałam, że w dzień premiery ten ktoś zmiesza mnie z błotem, moją piosenkę uzna za gówno. Ale nie. D. cytując moja piosenkę mówi co się ze mną stanie przez Harrego. Naprawdę ten ktoś robił wszystko bym zwątpiła. Harry nie pozwoli mi poznać prawdy? Jakiej prawdy do cholery?! Ja przez tego psychola, w dużej mierze przez niego, chciałam się zabić. Przez te cholerne maile wbijałam sobie do głowy, że jestem beznadziejna. Zbyt żałosna by myśleć o Harrym, by go kochać, zbyt żałosna by żyć. Naprawdę w to uwierzyłam i naprawdę wiele musiało się zmienić bym tak nie myślała a osobą, która mnie z tego wyciągnęła był Harry. Pokazał mi co znaczy kochać i być kochanym. Podniósł moja samoocenę. Codziennie mówił, że mnie kocha a ja potrzebowałam to słyszeć by żyć. Codziennie mnie przytulał, całował i to jemu zaufałam i uwierzyłam w to co mówił. Nie D., już nie. Umiałam przeczytać maila, że jestem najbrzydszą osobą na świecie, że wyglądam jak gówno, że nic nie potrafię, że jestem żałosna, słaba. Ale nie umiałam czytać maili gdzie ten psychol robi wszystko bym zwątpiła w Harrego. W mojego Harrego. Harry nie był idealny, nikt nie był, ale nigdy nie zwątpiłabym w jego uczucia. Ale ta osoba... Może ten ktoś go zna? Może powinnam się zacząć martwić nie o mnie, ale o Harrego właśnie? Co jeśli ten ktoś będzie chciał zrobić mu krzywdę? Boże, powinnam to w końcu komuś pokazać. Może Jess? Już raz jej pokazałam, zaraz na samym początku. Pokazałam jej pierwszego maila i ona to olała. Ale teraz było inaczej. Jess była inna i chyba powinna wiedzieć, że ktoś pisze do mnie takie rzeczy. A może powinnam powiedzieć Niallowi? Albo Liamowi? A może Harremu? W końcu każda wiadomość tyczyła się jego. Ale czy Harry, który już ma obsesję na punkcie ochrony i bezpieczeństwa nie popadnie w jakąś paranoje? Nie będzie na mnie zły za to, że tyle czasu to przed nim ukrywałam? Wiedziałam, że będzie. Ale im dłużej to ukrywałam tym trudniej było to powiedzieć. Kłamstwo zawsze pociąga za sobą inne kłamstwa. Może powinnam poczekać do końca trasy? Miałam tyle wątpliwości, nie wiedziałam co robić... Dopiero po kilku minutach zobaczyłam, że do wiadomości dołączony był link do jakiejś strony."Harry Styles i Ali Rose uprawiali SEKS!"- dokładnie taki tytuł miał ten artykuł. Nie było tam wiele napisane. Ważniejsze były zdjęcia. Harry kupujący prezerwatywy na stacji i biegający bez koszulki z podrapanymi plecami. Chyba pierwszy raz to co wypisywali było prawdą. Pierwszy raz mieli rację. Uprawialiśmy seks. I cały świat o tym wiedział. Boże! Co pomyśli moja mama?! Albo mój tata?! Czy oni to widzieli?! Moja rodzina?! Mama Harrego?! Jego rodzina?! Jezu! Harry nie mówił, że ktoś mu na stacji robił zdjęcia! Najzabawniejszy był koniec artykułu, którego autor pocieszył fanki Harrego tym, że jest on odpowiedzialny i kochamy się z zabezpieczeniem. To pozwoli uniknąć nam niechcianej ciąży i dzięki temu nie usidlę Harrego na stałe. Boże miałam ochotę natychmiast wskoczyć na scenę i pokazać mu wszystko. Ale wtedy zobaczyłam komentarze. One były zrozpaczone. Część mnie obrażała, ale większość była po prostu załamana. Niektóre z nich wierzyły, że nasz związek jest na pokaz, że wytwórnia chce mnie wypromować a romans z Harrym jest do tego idealny. Mówiły, że my nigdy nie byliśmy razem, że to wytwórnia nam każe tak się zachowywać, że gdy tylko trasa dobiegnie końca nasz związek też. One nie mogły pojąć, że Harry może kogoś kochać. Że jest zajęty. Tak naprawdę zajęty. Że one nie mają u niego szans. Część uważała, że po prostu łączymy przyjemne z pożytecznym  a jeszcze inne teorie mówiły, że Harry ma inną dziewczynę z którą jest a ja mam tylko odwrócić uwagę fanów. W końcu część akceptowała nas, nasz związek, wierzyła, że to co mamy jest prawdziwe, że się kochamy, że to nasze życie i możemy robić co chcemy bo najważniejsze jest nasze szczęście. Boże, nigdy nie pomyślałabym, że tyle osób będzie interesowało to z kim jestem i co robimy. To było chore. Poczekałam aż próba chłopaków się skończy i od razu powiedziałam o wszystkim Harremu, który powiedział, że zdjęcie jak kupuje prezerwatywy krąży już od kilku dni w sieci a te z podrapanymi plecami? Nie ma o co robić afery. Powiedział, że nie mam się przejmować bzdurami w tak ważny dla mnie dzień i mam olać te fotki. Nie przejął się nawet jak mówiłam, że te zdjęcia równie dobrze mogą zobaczyć nasze rodziny. "Oni i tak nie czytają takich gówien i ty też nie powinnaś. A nawet jeśli czytają to są przecież świadomi tego, że jesteśmy dorośli i możemy robić co chcemy"- powiedział i jakby na przekór wszystkiemu i wszystkim zaczął mnie całować w miejscu gdzie znowu mogli nam zrobić zdjęcie. Miałam nadzieję, że za jakiś czas i ja będę miała taki stosunek do tego typu artykułów, że się przyzwyczaję i nie będę się niepotrzebnie przejmować. Starałam się posłuchać rady Harrego i do koncertu już nie poruszyliśmy tego tematu. Jeśli chodzi o sam występ to było niesamowicie bo publiczność wiedziała o premierze i kiedy śpiewałam "Canonnball" było inaczej niż wcześniej. Naprawdę to niesamowite uczucie kiedy ludzie krzyczą bo podoba im się twoja piosenka. Dodatkową niespodzianką było to, że gdy śpiewałam na widowni dojrzałam Eleanor! Naprawdę dawno jej nie widziałam a strasznie ją lubiłam. Louis mówił, że El przyjeżdża ale myślałam, że nie zdąży przyjechać na występ. Kiedy zeszłam ze sceny i udałam się do strefy dla vipów od razu uściskałam brunetkę. Oczywiście zaczęła mi gratulować i wpadła na pomysł by jakoś ten mój, bądź co bądź, sukces uczcić. Po moim ostatnim razie nie miałam ochoty na picie dlatego nie chcąc jej urazić powiedziałam prawdę. Że po alkoholu na drugi dzień umieram a nazajutrz przecież mieliśmy koncert. El była jednak nieugięta i powiedziała, że skoro nie chcę nigdzie wychodzić to może chociaż posiedzimy razem, może pogramy w kalambury albo pójdziemy do hotelowej restauracji i tam coś zjemy i spędzimy razem ten czas. Mówiąc razem miała na myśli wszystkich. Cóż, na to mogłam się zgodzić bo tak naprawdę rzadko spędzaliśmy czas tak wspólnie. Zawsze ktoś był zmęczony albo nie miał nastroju albo wolał siedzieć sam. Chłopacy ciągle grali w gry, Niall grał w golfa. Stwierdziłam, że taki wspólny wieczór jest naprawdę udanym pomysłem, tym bardziej, że trasa się kończyła i został niewiele ponad tydzień kiedy wszyscy będziemy razem. Wiedziałam, że jeśli ładnie wszystkich poproszę zgodzą się na taki wspólny wieczór, no bo przecież nikt nie odmówi dziewczynie, która właśnie wydała piosenkę i chce to uczcić w gronie przyjaciół. Gdy tylko koncert się skończył dosłownie zaczęłyśmy atakować wszystkich i przedstawiać im nasze propozycje. Niesamowicie cieszyło mnie to, że wszyscy byli chętni i mówili, że to świetny pomysł. Naprawdę każdy miał w głowie to, że niedługo się rozstaniemy i każdy cieszył się na wieczór spędzony razem. Kiedy dojechaliśmy do hotelu razem z Harry poszliśmy zapytać się czy jest możliwość byśmy urządzili małe "przyjęcie" w restauracji. Chodziło nam o zarezerwowanie części sali, tak byśmy się wszyscy pomieścili. Obsługa powiedziała, że nie ma problemu, że przygotują dla nas rezerwację. Poprosili tylko o przybliżoną ilość osób. Kiedy to załatwiliśmy i byłam już pewna, że kiedy zejdziemy na dół nie okaże się, że się wszyscy nie pomieścimy, poszłam do pokoju. Harry włączył swój komputer i zaczął coś w nim grzebać a ja nie wiedziałam czy mam się jakoś przyszykować i stroić. Moje pytanie postanowiłam zadać  El- w końcu ona to wymyśliła.
-Idę na chwilę do El- powiedziałam do Harrego, choć szczerze mówiąc tak gapił się w tego laptopa, że chyba nawet by nie zauważył, że nie mnie ma.
-To powiedz Louisowi żeby tu do mnie przyszedł, okej?
-Okej- odpowiedziałam- A po co? Co ty w ogóle robisz?
-Potrzebuję pilnie komputer.
-No widzę ale nadal nie czaję. To co teraz masz na kolanach to nie komputer?
-Wczoraj ściągnęła mi się jakaś aktualizacja i coś się popierdoliło i za chuja nic nie chce działać.
-A po co wołać Lou? On się zna na komputerach?- spędzam z nimi tyle czasu i nie zauważyłam, żeby Tommo był jakimś specem od komputerów.
-Nie, ale ma tego samego laptopa co ja i kiedyś stało mu się coś podobnego.
-Okej, to zaraz wracam- powiedziałam i zostawiłam go samego. Kiedy dotarłam do pokoju Louisa Eleanor od razu powiedziała, że oczywiście, że mam się przebrać bo to w końcu moje święto. Obie stwierdziłyśmy, że nie muszę zawracać głowy Lou bo moje włosy nadal wyglądały dobrze, a makijaż mogę poprawić sobie sama. I tak brunetka zaoferowała się, że pomoże mi wybrać jakieś ciuchy a później pomoże mi poinformować wszystkich, że mają zejść na dół, do knajpy. Razem z nią i Louisem poszliśmy do mnie. Po drodze spotkaliśmy Nialla, który zapytał się czy i gdzie się w końcu spotykamy dlatego tłumacząc mu wszystko weszliśmy do mnie do pokoju.
-Co to kurwa jest?!- wydarł się Harry gdy tylko mnie zobaczył.
-Co?- on mówił do mnie?
-Co?! Co kurwa?! To!- wykrzyczał i dosłownie pomachał mi przed oczami moją komórką.
-O co ci chodzi?- byłam totalnie zaskoczona i skołowana.
-"Hej piękna! Jesteś wspaniała! Tak samo piosenka, przesłuchałem ją już chyba sto razy i skarbie naprawdę ci gratuluję!" z kurwa serduszkiem na końcu?!- Pato, to musiał być sms od niego. Zostawiłam swój telefon i najwyraźniej wiadomość przyszła jak mnie nie było. Ale dlaczego Harry to przeczytał?- Ale to nie koniec! "W Barcelonie mówiłaś, że jestem ci bliski", "Nie zapomniałam o tobie. Nie umiałabym"?! I kurwa serduszka? Pojebało cię?!- nigdy nie widziałam by był tak wściekły.
-Harry uspokój się- powiedział Lou.
-Jestem kurewsko spokojny! Kurwa! Ona się z nim umówiła, rozumiesz?! On napisał do ciebie "skarbie"!
-Ja się z nim nie...
-Jasne, że nie! Ale kurwa nie umiesz o nim zapomnieć?!- widziałam, jak na jego szyi pojawiają się żyły, jego twarz robiła się czerwona.
-Harry przeginasz- powiedział ostro Lou ale Harry jakby go nie słyszał. Był w amoku.
-Co ty mu kurwa nagadałaś w Barcelonie?! Myślał, że jest ci bliski?!
-Przestań!- krzyknęłam i odsunęłam się nieco od niego.
-"Cieszę się, że cię w końcu zadowoliłam. "- co ty sobie do cholery myślałaś pisząc z tym pojebem?!- wrzasnął i chwycił mnie za nadgarstek.
-Oszalałeś?! O czym ty mówisz?! Dobrze wiesz, że nic mnie z Pato nie łączy!- wiedziałam, że krzyczenie nic nie da. Nie powinnam wdawać się z nim w żadną dyskusję. Powinnam siedzieć cicho. Powinnam wyjść.
-No właśnie nie wiem! Zapytałem cię ostatnio po koncercie z kim pisałaś! Widziałem jak z kimś piszesz przez pół koncertu a ty mi kurwa kit wcisnęłaś, że z przyjaciółką?!
-A co ci miałam powiedzieć?! Że z Pato żebyś darł się na cały głos tak jak teraz?!
-Tak kurwa! Trzeba mi było powiedzieć prawdę!
-Uspokójcie się!- tym razem spróbował Niall ale to nic nie dało. Teraz nie tylko Harry był zły ale też ja.
-Ty mi nigdy nie mówisz prawdy! Spotykasz się z tymi swoimi "przyjaciółkami" i nic mi nie mówisz!- wykrzyczałam to co chciałam powiedzieć już dawno. On miał prawo się z nimi spotykać a ja nie miałam prawa pisać głupich smsów.
-Co ty kurwa myślisz, że co ja z nimi robię?! Bo na pewno nie mówię im kurwa, że nie umiem o nich zapomnieć! Nie piszę, że są cudowne! Nie wysyłam im jebanych serduszek! Nie mówię do nich skarbie! Kurwa!- puścił moją rękę i nerwowo przeczesał palcami włosy za które mocno pociągnął- To jest nasze! Nie rozumiesz?! To jest nasze i żaden chuj nie będzie tak do ciebie mówił, pisał czy chociażby myślał! A wiesz co jest najgorsze? Że jakbym tego nie przeczytał dalej byłbym nieświadomym debilem!
-Masz rację! Jesteś debilem i przede wszystkim nie masz prawa grzebać mi w telefonie!- ja nigdy nawet nie pomyślałam by go sprawdzać. Ufałam mu bezgranicznie. Myślałam, że on też mi ufa, najwyraźniej było to jednostronne.
-Ja nie mam takiego prawa?! Jesteś moja i kurwa mam prawo! Mam prawo cię pieprzyć i mam prawo wiedzieć z jakimi kutasami piszesz!- wrzasnął i rzucił moim telefonem z całej siły o ścianę. W jego oczach nie widziałam nic prócz furii. Nie widziałam w nich mojego Harrego. W tym momencie był dla mnie zupełnie obcym człowiekiem.
-Pojebało cię?!- wrzasnęłam patrząc na moją potrzaskaną komórkę.
-Tak kurwa pojebało mnie jak myślałem, że jestem jedyny!- jego słowa dosłownie łamały moje serce. Za kogo on mnie miał?
-Przestań! Co ty myślisz? Że jestem dziwką?!
-Nie wiem! Kurwa nie wiem, nie wiem co się wydarzyło w tej jebanej Barcelonie! Może się z nim kurwa przelizałaś?! Albo gorzej?!
-Tak Harry, masz rację! Przeleciał mnie tak, jak ty nigdy nie umiałeś!- wykrzyczałam zanim zdążyłam pomyśleć. Te słowa same wypłynęły z moich ust. I wtedy stało się coś co nigdy nie powinno sie stać. Poczułam ból, na policzku. Usłyszałam krzyk. Eleanor krzyknęła. A ja wylądowałam na podłodze. Nie wiedziałam jak się tam znalazłam ale upadłam. Dopiero po chwili do mnie doszło co zrobił. Uderzył mnie. Uderzył mnie tak mocno, że się przewróciłam. Przyłożyłam dłoń do policzka, do piekącego miejsca. Spojrzałam na Harrego, który stał nade mną. Był przerażony. Wszyscy byli przerażeni. Przez chwilę, dosłownie kilka sekund w pokoju panowała zupełna cisza.
-Ali...- wyszeptał i dosłownie upadł przede mną na kolana, wyciągnął rękę w moim kierunku ale ja wtedy się odsunęłam.
-Zostaw ją- Niall jakby się ocknął ale Harry na niego nie patrzył. On patrzył na mnie.
-Nie...- szepnął patrząc w moje oczy. A ja nie mogłam nic zrobić.
-El zabierz Ali- powiedział Lou i pomógł mi wstać razem z Eleanor. Niall stał już przy Harrym. Wstałam. Kręciło mi się w głowie.
-Ali nie odchodź...- powiedział najbardziej rozpaczliwym głosem jaki kiedykolwiek słyszałam.
-Harry dość- Lou przytrzymał go za ramiona kiedy wstał i zaczął iść w moim kierunku.
-Ali musisz wyjść- powiedział Niall. Był poważny. Nigdy nie widziałam go takiego. Był poważny i zły.
-Ali choć ze mną- El chyba otrząsnęła się na tyle by zacząć mówić. Ale ja nie. Ja nadal nie wiedziałam co się wydarzyło przed chwilą. On mnie nie uderzył. On by nie mógł. A jednak to zrobił... Wyszłyśmy z pokoju, Eleanor trzymała mnie za rękę. Spojrzałam na nią. Płakała. Łzy ściekały po jej twarzy. A ja? Ja nie mogłam wydusić z siebie łzy. Po prostu szłam przed siebie trzymając się za piekący policzek i cały czas miałam przed oczami Harrego, który podnosi na mnie rękę. Weszłyśmy do pokoju, usiadłam na fotelu. Podciągnęłam kolana do brody. El się nie odzywała. Chwilę później przyszedł Niall. Nic nie mówił. Po prostu mnie przytulił. Przytulił też Eleanor. A ja nie umiałam przestać myśleć tylko o tym, że on mnie uderzył. On mnie uderzył. Harry. Mój Harry. Ten, który był moim życiem. On. On mnie uderzył. Ten, dzięki któremu żyłam. On mnie uderzył. On mnie uderzył. On mnie uderzył. Mój Harry. Miał to w oczach. To samo co kiedyś. Miał tą ciemność. To czego się bałam. Kiedy do pokoju wszedł Liam przypomniało mi się coś. Przecież urządzamy imprezę.
-Co z imprezą?- zapytałam nagle i wszyscy spojrzeli na mnie.
-Nie martw się o to- odpowiedział Niall.
-Ali jak się czujesz?- zapytał Liam a ja nie umiałam odpowiedzieć na to pytanie. Milczałam. Nic nie powiedziałam bo nie wiedziałam co mówić. Przecież wszystko było jasne. Harry mnie uderzył. Siedziałam na fotelu i wydawało mi się jakby czas się zatrzymał. Spoliczkował mnie. Jedyne co miałam przed oczami to to jak unosi swoją rękę, jak z niewyobrażalną złością, furią i agresją mnie uderza. Myślałam tylko o tym. Ale nie płakałam. Byłam w jakimś cholernym amoku i nie umiałam płakać. Patrzyłam się w jeden punkt, musiałam wyglądać jak wariatka. I wtedy zobaczyłam wyraz jego twarzy kiedy zorientował się co zrobił. Był tak bardzo przerażony. Wiedziałam, że ma problem. Wiedziałam to doskonale i obiecałam sobie, że mu pomogę. Nie wiedziałam jak ale przecież po tym cholernym incydencie z paparazzi obiecałam, że będę dla niego tak samo jak on był dla mnie. Dopiero w tym momencie doszło do mnie, że tak naprawdę on walczył ze sobą za każdym razem gdy się kłóciliśmy. On się starał. Naprawdę robił wszystko by być lepszy dla mnie. Wiedziałam, że każdy ma swoją mroczną stronę, ja, Harry, nawet Niall musiał ją mieć, schowaną gdzieś głęboko, ale miał ją, każdy ją miał. Harry nie powinien mnie uderzyć, nigdy. Ale sprowokowałam go. Okłamałam. Nie powiedziałam, że Pato do mnie pisze. Wykrzyczałam słowa, których nie powinnam powiedzieć nigdy. Zdałam sobie sprawę, że nie byłam bez winy. Nie powinien mnie uderzyć ale sprowokowałam go. Dosłownie ocknęłam się z tego transu w którym byłam. Rozejrzałam się po pokoju. Niall stał przy oknie, El siedziała wtulona w Louisa, Liama już nie było... Zaraz. Lou tu był. Spojrzałam na piękny zegar, który wisiał na ścianie. Było późno. Nie wiedziałam ile konkretnie tak siedziałam ale musiała minąć ponad godzina, albo więcej.
-Gdzie on jest?- zapytałam i spojrzałam na Lou.
-U siebie, u was.
-Kto z nim jest?- zapytałam spokojnie. Naprawdę byłam spokojna.
-Nikt.
-Jak to nikt? Zostawiliście go samego?!- ta informacja wywołała u mnie emocje.
-On chciał zostać sam- powiedział niepewnie Lou.
-Długo siedzi tam sam?- nikt nic nie powiedział. Czyli tak.- Oszaleliście?- Boże, ze mną byli wszyscy. On był sam. Doskonale to wiedziałam. Może i nie przyszli tu wszyscy ale wiedziałam jak będą na mnie patrzeć. Biedna Ali. Jak zwykle byłam ofiarą, w ich oczach zawsze nią będę. Ale ja wcale nie czułam się jak ofiara. Musiałam do niego wrócić. Wstałam i chciałam wyjść ale głos Louisa mnie zatrzymał.
-Ali to nie jest dobry pomysł.
-Ja muszę do niego iść.
-Ale...
-Muszę- wyszeptałam i spojrzałam na El. Widziałam współczucie wypisane na jej twarzy.
-Nie powinnaś- wtrącił się Niall. Był zły. Niall nigdy nie jest zły. Ale teraz był.
-Dobranoc- powiedziałam i nie czekałam na ich reakcję. Po prostu stamtąd wyszłam. Ale zanim to zrobiłam spojrzałam w lustro wiszące na ścianie. Mój policzek był czerwony, był dowodem na to co się wydarzyło. Ale mimo tego nie poczułam się zniechęcona. Musiałam go zobaczyć. Szłam korytarzem i sama nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Zastanawiałam się co się stanie kiedy tam wejdę. Nie wiedziałam jak powinnam postąpić.


Stanęłam przed drzwiami naszego pokoju i powoli chwyciłam za klamkę. Weszłam do środka, w głąb pomieszczenia. Na szafce stała zapalona mała lampka, nie dawała za wiele światła. On leżał skulony na łóżku, odwrócony do mnie plecami. Balkon był otwarty przez co było chłodno, właściwie zimno.
-Mówiłem, żebyś tu nie przychodził. Czego nie rozumiesz?- powiedział. Nie widział mnie. Nic nie powiedziałam, podeszłam bliżej i stanęłam przed nim. Miał zamknięte oczy ale mimo tego widziałam, że płakał.
-H...Harry...- szepnęłam cicho i wtedy otworzył oczy. Na jego twarzy malowało się przerażenie, ból, szok i... miłość.
-Boże... Ali...- usiadł a łzy zaczęły spływać po jego policzkach. Moje oczy zaczęły piec. Widok płaczącego Harrego łamał moje serce.- Tak bardzo cię przepraszam.
-Ciiii- wyciągnęłam rękę w jego kierunku i delikatnie dotknęłam jego twarzy. Kciukiem starłam łzę.
-T..to koniec, p..prawda?- on nie płakał. On po prostu szlochał. Był zrozpaczony. Moje emocje też znalazły upust we łzach. W końcu mogłam płakać.
-Jaki koniec?- zapytałam cicho. To nie był żaden koniec.
-Nas, koniec nas... Zostawisz mnie teraz, zostanę sam- nie mogłam na to patrzeć. Nie na Harrego płaczącego na głos. Chciałam cofnąć czas.
-Nigdy cię nie zostawię- powiedziałam patrząc mu w oczy.
-Powinnaś...- wyszeptał.
-Pomogę ci.
-Nie Ali. Ty mnie zostawisz. A ja nie umiem żyć bez ciebie- niech te łzy przestaną spływać po jego pięknej twarzy, błagam!
-Nie mam powodu by cię zostawiać...
-Nie masz powodu? Ali, ja cię uderzyłem, zrobiłem rzecz niewybaczalną a ty mówisz, że nie masz powodu?- zapytał i dłońmi starł swoje łzy, które nie umiały przestać płynąć z jego oczu. Próbował się opanować. Oddychał tak nerwowo, chciałam go uspokoić.
-Sprowokowałam cię...
-Nigdy nie powinienem dać się sprowokować. Ali, nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak się teraz czuję. Nienawidzę siebie. Brzydzę się sobą.
-Nie mów tak...
-Nawet nie wiem co powinienem powiedzieć, co zrobić, żebyś mi wybaczyła...
-Harry, ja już ci wybaczyłam...- powiedziałam cicho i sama zaczęłam się zastanawiać czy to rzeczywiście prawda. Ale tak bardzo chciałam go pocieszyć. Nie chciałam by płakał. Może byłam idiotką ale czułam, że nie mogę teraz się od niego odwrócić. Nie mogłam. Potrzebowałam by mi powiedział, że to się nigdy więcej nie powtórzy, że wszystko będzie dobrze. Chciałam by mnie przytulił, by mnie pocałował. Chciałam by mi zaufał, by powiedział wprost, że ma problem i by poprosił, żebym pomogła mu z tym problemem walczyć. Chciałam walczyć o niego, chciałam być silna dla niego.
-Nie zasługuję na ciebie... Nie możesz mi wybaczyć. Ja cię uderzyłem. Nigdy sobie tego nie wybaczę i ty też nie powinnaś.
-Kocham cię i znam cię, wiem jaki jesteś naprawdę...- miałam wrażenie, że im bardziej staram się go zapewnić, że wszystko jest dobrze, tym większy ból czuje.  Tak bardzo nie chciałam widzieć jego łez, nie wiedziałam co powiedzieć, co zrobić, by uwierzył w moje słowa.
-Płaczesz przeze mnie... Jestem potworem Ali... Pamiętasz jak byłaś u mnie w Londynie? Jak znalazłem cię na balkonie zapłakaną, miałaś zły sen. Popłakałaś się przez sen. Zaniosłem cię z powrotem do łóżka. Leżałaś w moich ramionach i patrzyłem jak się uspokajasz. Zapytałem wtedy co ci się śniło. Odpowiedziałaś, że ja. Że zrobiłem ci krzywdę... A teraz spójrz na nas. Twój koszmar się urzeczywistnił, rozumiesz? Wtedy płakałaś przez sen a teraz... płaczesz bo naprawdę cię skrzywdziłem, bo to się stało. To jest niewybaczalne a mimo tego mówisz, że mi wybaczyłaś... A wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? Że siedzisz tu obok mnie, tak blisko, mam cię na wyciągnięcie ręki i jedyne o czym mogę myśleć to jak bardzo chcę cię dotknąć. Chcę leżeć z tobą wtuloną we mnie choć powinienem pomóc ci się spakować, powinienem kupić ci bilet do domu, powinienem pozwolić ci odejść. Ale nie. Jedyne o czym umiem myśleć, na czym umiem się skupić to to, że chcę cię przytulić, że chcę cię pocałować.
-To zrób to. Przytul mnie, pocałuj- wyszeptałam i spojrzałam w jego zapłakane oczy. Widziałam w nich wszystko. Wahał się, nie wiedział co ma zrobić. Walczył ze sobą. Głowa mówiłam mu by tego nie robić ale serce... Ono zawsze wygrywa nad rozumem. Ja wiedziałam to najlepiej. Przysunęłam się do niego. Położyłam dłoń na jego policzku. Przymknął powieki przez co po policzkach popłynęły mu łzy. Westchnął i otworzył oczy. Wiedziałam, że to zrobi, wiedziałam, że chociaż uważał to za nieodpowiednie będzie chciał mnie pocałować. Widziałam jak podnosi rękę, jak zbliża ją do mojej twarzy. Tym razem to ja przymknęłam powieki i poczułam jak ta dłoń, która wcześniej mnie uderzyła teraz delikatnie dotyka czerwonego miejsca na moim policzku. Jego palce sunęły niżej, muskały moją skórę na szyi i zatrzymały się na dekolcie, na wisiorku, na naszym motylu. Cały czas mając zamknięte oczy czułam jak materac nieco się ugina bo Harry pochylił się w moją stronę, czułam jak się zbliża, czułam jego niespokojny oddech na twarzy. W końcu poczułam smak jego łez na ustach. Czekałam aż rozchyli moje wargi językiem ale on tego nie robił. Jedyne co czułam to obawa, jego wargi drgały a kolejna łza spłynęła na nasze usta.
-Pocałuj mnie Harry- wyszeptałam właściwie nie odrywając się od niego, byłam zdesperowana, wiedziałam, że on też jest ale się waha bo uważa, że nie powinien. Nie obchodziło mnie to co powinien a czego nie, miał mnie pocałować nawet jeśli sama nie byłam pewna czy tego chcę. Musiałam mu pokazać, że go kocham, że mu wybaczam, że w tej właśnie chwili był jedyną osobą na świecie, której potrzebowałam, był jedyną osobą, która mogła mnie pocieszyć- Pocałuj mnie tak jak tego pragniesz- znałam go i wiedziałam, że zareaguje na moje słowa. Jego dłonie spoczęły na mojej talii a język w końcu połączył się z moim. Początkowo całował mnie ostrożnie, nadal nie był pewny, ja też nie byłam. Ale z każdą chwilą pocałunek przeradzał się z delikatnego w coraz bardziej zachłanny. Potrzebowałam tego. Potrzebowałam jego, jego dotyku, jego bliskości. Musiał mi pokazać, że mnie kocha. Był mi to winien. Przyciągnął mnie do siebie, w końcu uspokoił się na tyle, że przestał płakać. Chciałam być blisko, chciałam by on był blisko. Byłam nienormalna i popaprana. Byłam taka jak on. Z jego pomocą usiadłam na nim okrakiem. Jego dłonie znalazły się na moich plecach. Boże, wiedziałam do czego to zmierza. Jego usta przeniosły się na moją szyję i dotarły do ucha.
-Ali, proszę, kochaj się ze mną- wyszeptał mi do ucha wywołując gęsią skórkę na całym moim ciele. Chyba sam nie wierzył, że mnie o to prosi. Wiedziałam, że to nic nie da, że nie powinnam mu się oddawać chwilę po tym jak mnie skrzywdził. Nie wiedziałam czy tego chcę. Nie powinnam chcieć, podpowiadał mi mój rozum. Powinnam zachować się inaczej. Powinnam z nim porozmawiać, powiedzieć, że to co zrobił było najgorszą rzeczą jaka mnie w życiu spotkała. Ale serce... Ono kazało mi go przytulać, całować. Ono miało większą kontrolę nade mną niż rozum i nic nie mogłam poradzić na to, że chciałam zapomnieć o tym co zrobił, wyprzeć to z pamięci, chciałam poczuć się bezpiecznie w jego ramionach, chciałam być jego. -Błagam...- wyszeptał zrozpaczony. A ja? Wiedziałam, że gdybym go odrzuciła... Złamałabym mu serce, złamałabym moje serce. Odchyliłam głowę tak by spojrzeć w jego wypełnione smutkiem i rozpaczą oczy. Chcesz tego, mówiło moje serce zagłuszając to co do powiedzenia miał rozum. Chciałam tego. Chciałam by mnie dotykał, by mi pokazał, że mnie kocha dlatego nie zastanawiając się chwili dłużej odpięłam pierwszy guzik jego koszuli...

"I took the stars from our eyes, and then I made a map
And knew that somehow I could find my way back
Then I heard your heart beating, you were in the darkness too
So I stayed in the darkness with you"




Heeej! Mam nadzieję, że nikt nie jest na mnie zły za to co zrobił Harry... 
Jeśli chodzi o piosenki to:
Po pierwsze w mailu od D. pojawiają się fragmenty "Cannonball". Tutaj macie tłumaczenie "Cannonball" :)
Po drugie piosenka "Everytime" jest tak jakby perspektywą Harrego.
Po trzecie fragment na końcu pochodzi z piosenki Florence and the machine-"Cosmic love" :)
Po czwarte jak komuś się nudzi to może przeczytać końcówkę rozdziału jeszcze raz tym razem słuchając "Give me love" Eda Sheerana bo ta piosenka mega pasuje do tego fragmentu i też jest "myślami" Harrego :)
Nie wiem kiedy będzie następny rozdział bo muszę teraz poważnie przemyśleć jak poprowadzić fabułę. Ale spokojnie, może nie dodam za tydzień ale za dwa już raczej się pojawi :) No chyba, że mnie najdzie wena i napiszę rozdział w dwa dni xD
Dziękuję za Wasze komentarze!!!
Pojawiła się nowa zakładka BOHATEROWIE :)
Przepraszam za błędy ale Ada mnie tu pogania i wysyła zdjęcia 1D w garniturach i nie umiem się skupić i w ogóle piszę pod presją!
Aduś mam nadzieję, że Ci się podobał rozdział xD Kocham Cię <3

PS I LOVE YOUUU <3

piątek, 11 lipca 2014

Rozdział 36


UWAGA! Rozdział zawiera sceny erotyczne przeznaczone dla osób pełnoletnich. Czytając, robisz to na własną odpowiedzialność!


Ból. To słowo było w stanie najlepiej opisać to jak się czułam kiedy otworzyłam oczy. Na zewnątrz dopiero zaczynało robić się jasno. Bolała mnie głowa, choć bolała to niedopowiedzenie. Bólowi głowy chciał dorównać ból brzucha. Miałam wrażenie, że toczą jakąś wojnę o to co będzie mnie boleć bardziej, przez co miałam czuć się gorzej. Mój organizm był zatruty. Wlałam w siebie taką ilość alkoholu, że chyba przez całe życie tyle nie wypiłam. Minęła chwila zanim uświadomiłam sobie, że nie jestem w pokoju Nialla. Leżałam obok Harrego. Jak? Kiedy? Powoli zaczęłam się podnosić, usiadłam na brzegu łóżka i czułam jak kręci mi się w głowie. Czułam, że mój żołądek chce mi sprawić psikusa dlatego chwiejnym krokiem ruszyłam w kierunku łazienki. Kiedy do niej weszłam ukucnęłam przy sedesie i... i nic. Chciałam wymiotować, ale nie mogłam. Nie miałam czym. Od dwóch dni właściwie nic nie zjadłam a cały ten alkohol wypiłam na pusty żołądek. Ale nie tylko żołądek mnie bolał, czułam jak cały brzuch mnie skręca. Wstałam, podeszłam do umywalki i odkręciłam zimną wodę. Przemyłam twarz i kark, ale to nie działało. Kręciło mi się w głowie, miałam mroczki przed oczami. Musiałam się położyć. Weszłam z powrotem do pokoju, nie chciałam kłaść się koło Harrego, chciałam wyjść i pójść do Nialla, ale nie miałam siły. Dosłownie w ostatniej chwili doszłam do łóżka i opadłam na nie bezwładnie. Przez moje ciało przechodziły dreszcze. Było mi zimno i gorąco jednocześnie. Byłam na skraju omdlenia. Nie wiedziałam czy budzić Harrego czy nie. Ale zanim podjęłam decyzję po prostu odpłynęłam... Kiedy obudziłam się kolejny raz, nie miałam pojęcia ile czasu minęło. Jak długo spałam? Na dworze było jaśniej. Było rano? Ciągle czułam się tak samo tragicznie. Harry nadal leżał obok mnie. Ponowiłam próbę wstania i wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że byłam w piżamie, to znaczy w majtkach i koszulce. Dotknęłam swoich piersi i zorientowałam się, że nie mam stanika. Ktoś mnie rozebrał, ktoś czyli Harry. Dotykał mnie chociaż wiedział, że tego nie chcę... Rozebrał mnie do naga... Chciałam wyjść kiedy sobie to uświadomiłam, ale zawroty w mojej głowie znowu się pojawiły. Walczyłam sama ze sobą, nie wiedziałam czy zaryzykować i wyjść z tego pokoju czy zostać i dalej leżeć z nim w jednym łóżku.
-Ali...- odezwał się a ja zdałam sobie sprawę, że Harry nie śpi już od jakiegoś czasu i mi się przygląda. -Wszystko w porządku?
-Nie...- powiedziałam i przegrałam sama ze sobą. Musiałam się położyć. -Kręci mi się w głowie. Źle się czuję- wyszeptałam.
-Spokojnie, chcesz wody?- patrzył na mnie zmartwiony.
-Tak.
-Okej- wstał natychmiast i podszedł do stolika, na którym stała butelka wody. -Proszę- ponownie zaczęłam się podnosić a Harry mnie objął i pomógł usiąść.
-Zostaw mnie- powiedziałam szorstko i wzięłam od niego wodę. Upiłam łyka i czułam, że więcej nie przełknę. Coś było mnie tak.
-Ali co się dzieje?- zapytał zdenerwowany i ukucnął przede mną. Bał się o mnie.
-Nie wiem- naprawdę nie wiedziałam. Nigdy nie czułam się tak po alkoholu. Nigdy nie kręciło mi się w głowie i nie byłam na skraju omdlenia. Bolała mnie głowa i brzuch, ale nigdy nie tak. Byłam zatruta, ale czułam się jakbym była zatruta nie tylko przez alkohol, ale przez coś jeszcze. Naprawdę czułam się tak jakbym miała za moment umrzeć. Kiedy się położyłam Harry odgarnął mi włosy z twarzy a ja zamknęłam oczy. Nie miałam siły by protestować, by go odrzucić. Po chwili czułam jak kładzie się obok mnie. Był blisko, zbyt blisko. Widział jak bardzo bezsilna byłam i chyba postanowił to bezczelnie wykorzystać.
-Może powinnaś jechać do lekarza, jesteś blada- powiedział i zaczął delikatnie gładzić opuszkami palców moje ramie.
-I co mu powiem. Że zatrułam się alkoholem? Przestań...
-Co mam przestać?
-Przestań mnie dotykać- szeptałam. Nie miałam siły mówić. A Harry nie przestał. Nie odezwał się, ale nie przestawał mnie dotykać. Leżeliśmy w ciszy, miałam zamknięte oczy. Myślałam co się dokładnie wydarzyło w tym barze. Gdy dotarliśmy na miejsce nie chciałam pić, zgodziłam się wypić jednego drinka... Później Harry mnie wkurzał. W sumie nic nie robił, po prostu na mnie patrzył. Właściwie sama jego obecność mnie irytowała i postanowiłam się rozluźnić. Wypiłam kilka shotów i poczułam się lepiej. Później wypiłam drinka. Poszłam do ubikacji. Wróciłam i wypiłam kolejnego drinka, którego zamówiłam wcześniej. Po drinku był jeszcze jeden shot albo dwa, może trzy... A później wszystko zaczynało być rozmazane. Ktoś powiedział, że idziemy na imprezę, ale ja już nie miałam siły. Harry powiedział, że mnie odwiezie, ale ja nie chciałam. Jakimś cudem samochód już na nas czekał. Ktoś mnie zaniósł, to znaczy to był chyba Harry... A później nic. Zero. Kolejne wspomnienie to, to jak się obudziłam z ogromnym bólem brzucha i głowy... Jak właściwie dotarłam do tego pokoju? Harry mnie zaniósł? Przecież tyle osób mogło to zobaczyć...
-Jak się tutaj znalazłam?- zapytałam i zmusiłam się by otworzyć oczy.
-Przywiozłem cię.
-Zdążyłam się sama zorientować. Jak znalazłam się w pokoju? Przyniosłeś mnie?
-Właściwie sama tutaj doszłaś... To znaczy pomogłem ci, ale w dużej mierze przebyłaś tę drogę sama.
-Nie pamiętam tego... Ktoś zrobił zdjęcia?- tylko tego mi teraz było trzeba. Narąbana w cztery dupy ja będąca sensacją internetu. Dziewczyna Harrego Stylesa zatacza się wracając z urodzin Nialla Horana, podtrzymywana przez swojego idealnego chłopaka, który kolejny raz ratuje ją z opresji. Tak, tylko tego potrzebowałam do pełni szczęścia.
-Nie. Chyba nie.
-Sama się przebrałam czy ty mnie rozebrałeś?- kolejne ważne pytanie- Tylko chociaż raz bądź szczery.
-Pomogłem ci... Bo w sumie...Ty... Nie ważne- jąkał się.
-Mów. Powiedz prawdę- zażądałam, chociaż mój głos był tak słaby, że nie liczyłam na to, że Harry odebrał to jako "żądanie".
-Jak tu doszliśmy to ty rzuciłaś się na łóżko, mówiłaś, że jesteś śpiąca. Więc ja zaproponowałem żebyś się przebrała albo chociaż zrzuciła te spodnie... I wtedy ty zaczęłaś się rozbierać, ale szło ci to dość opornie. Nie mogłaś sobie poradzić z tym wszystkim i sama poprosiłaś mnie o pomoc.
-Nie wierzę ci- powiedziałam od razu.
-Ale taka jest prawda. Nie tylko chciałaś żebym cię rozebrał... Chciałaś więcej.
-Co znaczy "chciałaś więcej"?
-Powiedziałaś coś w stylu: "Chcę cię Harry, pieprz mnie, przecież wiem, że też tego chcesz".
-Nigdy w życiu nie powiedziałabym czegoś takiego. Byłam, jestem, na ciebie zła i nawet po pijaku bym tego nie powiedziała- chyba...
-Ale powiedziałaś... Mówiłaś więcej... Chciałaś tego.
-Nie, nie chciałam. Nie wmówisz mi tego.
-Niczego ci nie wmawiam. Kazałaś rozpiąć sobie stanik i kazałaś się dotykać- powiedział twardo.
-Przestań! Nie chcę tego słuchać. To są bzdury!
-To nie są żadne bzdury. Rozebrałem cię, ale to wszystko. Pomogłem ci się ubrać w piżamę a kilka minut później już spałaś. Do niczego nie doszło. Nie umiałbym cię tak wykorzystać.
-Nie wierzę... Poza tym nie miałeś prawa zabierać mnie stamtąd wbrew mojej woli.
-A kto miał takie prawo jeśli nie ja? Jestem twoim chłopakiem i miałem takie prawo skoro sama doprowadziłaś się do takiego stanu.
-Doprowadziłam się do takiego stanu przez ciebie. Przez to, że mnie okłamałeś. Przez to, że nie umiałam wysiedzieć w twoim towarzystwie.
-Nie okłamałem cię. To znaczy nie tak jak ty myślisz.  Ja wcale nie...
-Przestań. Nie mam siły by teraz o tym myśleć.
-Musisz mnie w końcu wysłuchać.
-Nie będę cię słuchać a już na pewno nie teraz.
-Jak nie teraz to kiedy?
-Harry błagam- westchnęłam- Głowa zaraz mi pęknie. Mam mroczki przed oczami i wszystko mi wiruje. Do tego mam ochotę wymiotować, ale nie mogę, skręca mnie w brzuchu. Nie chcę rozmawiać, chcę leżeć i się nie ruszać bo każdy ruch sprawia mi ból. Chcę zasnąć i obudzić się jak mi przejdzie. Nie mam teraz ani siły ani ochoty na jakiekolwiek rozmowy a już na pewno nie chcę słuchać ciebie i twoich tłumaczeń. Proszę, przestań mnie dotykać, przestań do mnie mówić. Po prostu przestań- powiedziałam ostatkiem sił. Boże, co się ze mną dzieje, pomyślałam i zamknęłam oczy. Skupiłam się na tym by miarowo oddychać. Nie mogłam myśleć o tym co mi powiedział... Harry przestał, ale nie minęło dziesięć minut a ja poczułam jak odgarnia jakiś zagubiony kosmyk włosów z mojego czoła. Wtedy otworzyłam oczy by dać mu do zrozumienia, że nie śpię i doskonale czuję i widzę co robi. Nie wiem dlaczego nagle przestał, ale wstał, wziął pierwsze lepsze ciuchy i poszedł do łazienki. Kiedy z niej wyszedł usłyszałam jak krząta się po pokoju a pięć minut później z niego wychodzi. Bez słowa wyjaśnienia. Wrócił po jakimś czasie, dokładnie w tym momencie kiedy prawie udało mi się zasnąć.
-Ali... Skarbie...- usłyszałam i byłam zła na siebie, że nie mam siły zacząć na niego krzyczeć, że to nie fair, że wykorzystuje moją niemoc. Otworzyłam oczy i zrozumiałam dlaczego wyszedł. Przyniósł mi herbatę. -Wypij to, naprawdę jesteś strasznie blada. Pomogę ci- zaoferował się kiedy zaczęłam się podnosić.
-Poradzę sobie sama- powiedziałam szybko. Usiadłam i wzięłam od niego herbatę. Patrzył na mnie, był naprawdę zatroskany i zmartwiony. Wtedy zrobiło mi się trochę przykro i głupio. Troszczył się o mnie... -Dziękuję- powiedziałam a on się uśmiechnął. Usiadł koło mnie, położył dłoń na moim udzie i kciukiem zaczął kreślić małe kółka a ja zaczęłam analizować to co mi powiedział i starałam się przypomnieć sobie cokolwiek. Ale nie mogłam. Miałam w pamięci lukę. Naprawdę chciałam... mówiłam, żeby mnie "pieprzył"? W knajpie tak jakby zachowywałam się dziwnie kiedy już byłam narąbana i się na niego patrzyłam... Przygryzałam wargę, oblizywałam usta, odpięłam kawałek koszuli... Dlaczego po alkoholu nie mogłam być milusia? Albo totalnie znudzona? Dlaczego nie mogłam po prostu siedzieć spokojnie tylko ja wtedy miałam jakieś dziwne pomysły... Byłam bardziej bezpośrednia jeśli chodziło o... seks. Ale jak ja mogłam chcieć skoro byłam na niego zła? Jeśli to co powiedział było prawdą i ja tak jakby chciałam się do niego dobrać, ale on mi to uniemożliwił to chyba powinnam mu podziękować... Był moim chłopakiem, robiliśmy już to, ale zrobienie tego w momencie kiedy byłabym tego nieświadoma, kiedy byliśmy pokłóceni byłoby z jego strony czymś okropnym i nie miał prawa mnie wykorzystywać... nawet jeśli tego chciałam... Chciałam tego bo alkohol przejął kontrolę nad moim mózgiem. Byłam narąbana i nieświadoma.
-Lepiej?- zapytał kiedy wypiłam herbatę i odstawiłam szklankę na szafkę.
-Nie... nie wiem. Może troszkę.
-W takim razie połóż się i śpij. Później przyniosę ci coś do jedzenia.
-Nie chcę jeść.
-Musisz coś zjeść.
-Harry... Ja...
-Ciiii, spokojnie. Wypoczywaj.
-Ja nie dam rady jechać dzisiaj do Phoenix- chyba naprawdę bym umarła gdybym musiała gdziekolwiek jechać.
-Wiem, już nam przedłużyłem nocleg do jutra, byłem przed chwilą to załatwić- wyjaśnił.
-Nam?
-Tobie i mi- powiedział spokojnie. Nie. Chciałam unikać go przez kolejny tydzień a zostawaliśmy sami, bez Nialla, bez Liama, bez Lou. Ale to wszystko było przez moją głupotę i tak naprawdę byłam mu bardziej wdzięczna za to, że nie musiałam się ruszać z łóżka przez cały dzień niż zła za to, że mój plan okazał się totalnym niewypałem. Nic nie odpowiedziałam. Po prostu się położyłam i starałam się zasnąć... Właściwie tak minął mi cały dzień z drobnymi przerwami na krótką pogawędkę z Niallem, który był w lepszym stanie niż ja, ale też cierpiał niemiłosiernie. Przyszedł do mnie w okularach przeciwsłonecznych bo tak bardzo bolała go głowa a światło tylko potęgowało ten ból. I tak Horan mimo pochmurnej pogody za oknem paradował w okularach... Przyszedł też Zayn. Przeprosiłam go, że nie dokończyłam jeszcze szkicu postaci. Cały dzień był obok mnie Harry. Nie rozmawialiśmy właściwie w ogóle. Wiedział, że nie miałam na to siły. Przyniósł mi ryż z jakimś sosem i zmusił bym zjadła choć trochę. Po południu wszyscy pojechali, zastaliśmy tylko my i dwóch ochroniarzy. Wieczorem czułam się lepiej. Zadzwoniłam do mamy, później do Zuzy i rozmawiałam z nią chyba z godzinę. Harry w tym czasie siedział ze słuchawkami na uszach i laptopem na kolanach. Kiedy skończyłam narzekać Zuzie i opowiadać co zrobił Harry ona oczywiście musiała zasiać ziarno niepewności w mojej głowie. Stwierdziła, że powinnam wysłuchać co Harry ma do powiedzenia a nie upijać się do nieprzytomności bo tak nie rozwiążę moich problemów. Ale co Zuza mogła wiedzieć mając swoje idealnie nieidealne życie z Łukaszem, który jaką kochał i małym dzidziusiem w brzuchu. Była szczęśliwa. Miała kochającego męża, wkrótce miało urodzić się ich dziecko. Mieli być prawdziwą rodziną i Zuza nie borykała się z takimi problemami jak ja i nie do końca umiała je zrozumieć. Nie powiedziałam jej tego, nie chciałam jej w żaden sposób urazić bo mogło to zabrzmieć tak, jakbym uważała jej problemy za mało ważne. Kiedy obiecałam, że posłucham co Harry ma mi do powiedzenia skończyłyśmy rozmawiać a ja poszłam się umyć. Prysznic okazał się czymś cudownym, czułam jakbym była lżejsza o pięć kilo kiedy skończyłam się myć. Siedziałam w łazience prawie godzinę z czego połowę tego czasu spędziłam stojąc pod strumieniem wody. Kiedy wyszłam wysiliłam się nawet na tyle by wklepać w ciało balsam nawilżający. Kiedy wyszłam Harry stał przy oknie, mogłam się domyślić, że czekał aż zwolnię łazienkę. Gdy się położyłam on poszedł się myć. Gdy wrócił nie spałam jeszcze, nie mogłam usnąć, pewnie przez to, że przespałam pół dnia. Nie wytrzymałam i zagadałam do niego. Musiałam mu podziękować za to, że się nie dał i nie spełnił mojej prośby... Musiałam podziękować, że mnie nie... przeleciał? Boże, byłam chora na głowę, psychiczna.
-O której jutro musimy opuścić pokój?- zapytałam.
-O 11 mamy oddać klucz- powiedział i zapadła cisza. Wiedziałam, że chce coś powiedzieć, ale milczy by mnie nie denerwować. Ja też chciałam, musiałam coś powiedzieć. Musiałam mu podziękować...
-Harry?
-Tak?
-Dziękuję za to, że w nocy... że my nie... że ty nie... kiedy ja o to prosiłam...- jąkałam się jak ostatnia idiotka, nie miałam pojęcia jak to powiedzieć. Dziękuję Harry, że mnie nie pieprzyłeś chociaż sama tego chciałam? Bez sensu. Wcześniej, kiedy mi o tym powiedział oburzyłam się, ale po całym dniu leżenia w łóżku i rozmyślania doszłam do wniosku, że mówił prawdę. To było trochę w moim stylu... Sama chciałam go jakoś sprowokować jeszcze w knajpie.
-Nie mógłbym cię wykorzystać- powiedział i zbliżył się do mnie.
-Dobranoc- wyszeptałam i szybko odwróciłam się w drugą stronę. Może i mu podziękowałam, ale nadal byłam zła za Steva. Harry westchnął głośno, odpowiedział dobranoc po czym sam odwrócił się ode mnie i zgasił światło. Chłopak zasnął szybko a ja po godzinie męczenia też w końcu usnęłam. Obudził mnie dopiero dźwięk budzika. Gdy wstałam czułam się o wiele lepiej niż dzień wcześniej. Od razu poszłam się ubrać, umalować. Później zaczęliśmy się pakować, właściwie cały czas milczeliśmy. Harry próbował mnie zagadać ale ja się nie dawałam i odpowiadałam tylko "tak", "nie", "nie wiem"... Kiedy nasze torby znalazły się w samochodzie a ja zjadłam śniadanie wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy do Arizony. Właściwie od razu kiedy tylko znalazłam się w samochodzie założyłam słuchawki na uszy, wzięłam książkę do ręki i odcięłam się od Harrego. Miałam wrażenie, że coraz bardziej irytuje go moje zachowanie. Przez pierwsze pół godziny podróży gapił się na mnie a później, kiedy to najwyraźniej go znudziło zaczął bawić się telefonem by na koniec zasnąć w dziwnej pozycji za bandaną spadającą na oczy. Kiedy dojechaliśmy od razu zajęłam się rysowaniem postaci dla Zayna a Harry gdzieś sobie poszedł. Kolację zjadałam w towarzystwie Nialla, który tak jak ja zdążył dojść do siebie. Kiedy wróciłam do pokoju Harrego nadal nie było więc postanowiłam się umyć. Nie zamierzałam spać u Nialla skoro i tak dwie noce z rzędu spędziłam w tym samym łóżku co Harry. Wystarczyło, że będę udawać, że go nie ma. Kiedy wrócił ja siedziałam w piżamie, ze słuchawkami na uszach i rysowałam. Tak naprawdę rysowanie "komiksowych" postaci nie jest wcale proste kiedy chcesz by pasowały one do toku myślenia Zayna Malika.
-Ali?- udawałam, że nie słyszę. -Ali?! Ali wiem, że słyszysz- powiedział, zdjął słuchawki z mojej głowy i położył je na stolik. Nie czekając aż znowu zacznie mówić założyłam słuchawki z powrotem na uszy. Wtedy Harry kolejny raz je zdjął. Spojrzałam na niego zła i wstałam z fotela, na którym siedziałam i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia. Nie wiedziałam jeszcze do kogo pójdę, miałam nadzieję, że Niall nie poszedł spać albo, że nie gra z Zaynem w te ich głupie gry. -Gdzie idziesz?- zapytał zdezorientowany a ja się nie odezwałam. -Ali możesz już przestać?!- warknął i złapał mnie za nadgarstek.
-Zostaw mnie.
-Nie. Nie zostawię cię. Dałem ci spokój przez ostatnie kilka dni i teraz koniec. Nie będziesz traktować mnie jakbym niewidzialny i nigdzie teraz nie pójdziesz tylko mnie w końcu wysłuchasz- powiedział po czym mnie puścił i zakluczył drzwi. Świetnie. Nie wiedząc co mam zrobić, stwierdziłam, że pójście spać jest super pomysłem dlatego podeszłam do łóżka, wskoczyłam pod kołdrę, przykryłam się pod samą szyję i zgasiłam małą lampkę stojącą na szafce obok.
-Przestań w końcu!- Harry zrzucił moje przykrycie na podłogę i zapalił lampkę. Natychmiast usiadłam, nachyliłam się i zaczęłam wciągać kołdrę z powrotem na łóżko kiedy Harry wziął ją z moich rąk i rzucił za łóżko, tak bym nie mogła jej dosięgnąć.
-To nie jest moja wina!- wrzasnął.
-To jest twoja wina.
-Kurwa Ali! Po prostu mnie posłuchaj- nie odezwałam się słowem tylko gapiłam się na niego o on na mnie. Usiadł obok mnie zachowując dystans, przeczesał dłonią włosy i zaczął mówić- To nie jest moja wina... To nie do końca jest moja wina.
-Nie do końca? To jest twoja wina!- podniosłam głos a Harry spiorunował mnie spojrzeniem.
-Ali, nie przerywaj mi- powiedział spokojniej niż ja. -Wtedy byłem wkurwiony, sama wiesz. Powiedziałem, że już dla nas nie pracują i w pierwszym odruchu naprawdę zadzwoniłem do agenta, sama wiesz, zrobiłem to przy tobie, ale on nie odebrał.
-Dlatego zadzwoniłeś jeszcze raz i wtedy on odebrał a ty zrobiłeś to co chciałeś zrobić wcześniej.
-Przestań mi przerywać, daj mi pięć minut na wyjaśnienie jak bardzo się mylisz- starał się panować nad złością. Zawsze zaciskał wtedy pięści i tak zrobił i tym razem.
-Nie mylę się, to przez ciebie Steva nie ma- naprawdę chciałam go wkurzyć.
-Jak to możliwe, że w tej właśnie chwili kocham cię ponad wszystko, jesteś moim życiem, ale jednocześnie jesteś najbardziej wkurwiającą osobą na świecie i dosłownie doprowadzasz mnie do szału? Przysięgam, że jeśli jeszcze raz mi przerwiesz to chyba oszaleję- zarobił pauzę i spojrzał mi prosto w oczy, naprawdę chciał mi to wszystko powiedzieć a ja naprawdę robiłam wszystko by mu to utrudnić. -Nie zadzwoniłem jeszcze raz... To znaczy, nie odrzuciłem tej opcji od razu. Ty tak bardzo ich broniłaś. Stwierdziłem, że prześpię się z tym, że pomyślę na spokojnie, że rano podejmę decyzję co z nimi zrobić, czy chcieć ich zwolnienia czy nie. Byłaś w opłakanym stanie i zrozumiałem, że muszę się tobą zająć, to ty byłaś wtedy najważniejsza. Bałem się, że coś ci jest, coś z twoją ręką albo nogą, bałem się, że może uderzyłaś się w głowę. Pojechaliśmy do szpitala i kiedy ty weszłaś do gabinetu zadzwonili do mnie. Wszyscy już wiedzieli co się stało, ale chcieli bym opowiedział jak to było naprawdę. Padło pytanie o ochronę... Jak zachowali się ochroniarze? Czy to ich wina? I wtedy ja... Ja powiedziałem, że moim zdaniem ochrona się nie popisała, że sam nie wiem czy to ich wina, powiedziałem, że może gdyby na ich miejscu był ktoś inny to nic by się nie stało, powiedziałem też, że ochrony było za mało i to chyba było w tym wszystkim kluczowe. Może i nie powinienem mówić, że się nie popisali, ale ja byłem wtedy taki wkurwiony, że nie umiałem powiedzieć, że wszystko było spoko i to był tylko wypadek. Właściwie nadal tak myślę, że mimo wszystko oni mieli w tym wszystkim jakąś winę. Ale nie powiedziałem nikomu, że chcę by Steve i Jason stracili pracę. Byli z nami od pierwszej trasy i nie chciałem ich wyrzucać. Nie chciałem by ich zwolnili. Powiedziałem to w złości... Sama wiesz jak się wtedy zachowałem... To nie byłem ja. Znasz mnie. Nie zadzwoniłem nigdzie i nie prosiłem by ich wyrzucili. Doskonale wiem jak bardzo lubisz Steva. Naprawdę nie chciałem by ktoś stracił pracę. Musisz mi uwierzyć. Nie było tak jak sobie z góry założyłaś. Ali, ja nie jestem wcale taki wpływowy jak myślisz. Poza tym na drugi dzień pojawiło się tyle nagrań z tego wieczora i dyrekcja sama podjęła decyzję by ich wyrzucić bo obejrzeli kilka z takich video i stwierdzili, że to była wina ochrony. Przysięgam, że to jest prawda. Przysięgam, że kiedy to wszystko przemyślałem nie chciałem by ich zwolnili- powtórzył jeszcze raz i milczał a ja myślałam. Nie wiedziałam czy to co mówi jest prawdą choć wydawało mi się, że tak. Miałam mętlik w głowie. Nie pomyślałam o tym, że były jakieś nagrania, że to były jakieś dowody. Ale z drugiej strony dlaczego nikt mi nic nie powiedział, przecież wiedzieli o tym wcześniej, wiedzieli, że ochroniarzy zwolniono, Harry też wiedział.
-Dlaczego nic mi nie powiedziałeś jak już wiedziałeś, że ich zwolnili? Dlaczego zrobiłeś, wszyscy zrobiliście z tego taką tajemnicę?- zapytałam cicho.
-Bo Steve o to prosił. My dowiedzieliśmy się dwa dni przed urodzinami Liama, powiedzieli nam gdy ty byłaś na scenie. Uwierz mi, że dla nas wszystkich to był wielki szok. Rozmawiałem z nim i Jasonem. Nie mieli nic do gadania, było milion nagrań tego upadku i stwierdzono, że powinni sobie poradzić w takiej sytuacji, że powinni to inaczej rozwiązać... Miałem wrażenie, że mimo wszystko Steve wini mnie za to... Myślę, że przez to, że rzuciłem się wtedy na tego chuja i oni mnie nie dopilnowali... Uderzyłem go choć ochroniarze nie powinni do tego dopuścić. To nie powinno mieć miejsca, ochroniarze mają nas chronić, ale też pilnować.
-Mimo wszystko nie rozumiem dlaczego mi nie powiedziałeś, dlaczego on mi nie powiedział...
-Nie wiem... Przysięgam, że to był jego pomysł by nic tobie nie mówić. Nie chciał cię martwić i denerwować.
-No tak bo teraz jestem radosna i spokojna. Co wy sobie myśleliście, że nie zauważę braku Steva? Że jestem jakąś tępą idiotką?
-Nie, nikt tak nie myślał. Po prostu Steve... Boże, sam nie wiem dlaczego ci nie powiedział... Chociaż chciał, prawda? Wtedy, jak nas odwiózł do LA? Kiedy staliście przy samochodzie chciał ci powiedzieć prawda?
-Nie wiem, nie wiem Harry, nic już nie wiem. Wydaje mi się, że tak.
-Co on ci wtedy powiedział?
-Nic takiego... Powiedział, że mam uważać- powiedziałam i spojrzałam na Harrego, który patrzył na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
-Że masz uważać? Na co? Albo na kogo?
-Na siebie. To znaczy on powiedział, że mam na siebie uważać, ale ja myślałam, że chodzi mu o te dziesięć dni a nie, że mam na siebie uważać już zawsze bo mojego ochroniarza zwolnili- powiedział też "Otwórz oczy Ali" ale o tym Harry nie musi wiedzieć...
-Przepraszam Ali, że ci nie powiedziałem... Naprawdę przepraszam. Mogłem olać to co Steve powiedział, mogłem ci powiedzieć i dać ci szansę, na pożegnanie z nim, ale poza tym nie mam więcej grzechów na sumieniu i przestań się na mnie złościć, przestań mnie tak traktować- powiedział urażony. Boże dlaczego to wszystko jest takie skomplikowane? Miałam taki mętlik w głowie, że nie wiedziałam nic. Z jednej strony byłam zła, że Harry mi nie powiedział o tym, że ich zwolnili ale z drugiej wydawało mi się, że mówi prawdę i nie wyrzucił Steva z pracy. Wszyscy mi mówili: powinnaś go wysłuchać, to nie jest tak jak myślisz, pogadaj z Harrym. Nawet Zayn... Musiałam pomyśleć, musiałam się zastanowić.- Powiedz coś...
-Nie wiem co mam powiedzieć. Muszę to sobie poukładać w głowie.
-Przysięgam, że to wszystko co ci powiedziałem jest prawdą. Nie wierzysz mi?- zapytał z wyrzutem. Już tego nie hamował, już nie silił się na spokojny ton, nie chciał być miły. Był na mnie zły. Był wkurzony.
-Wierzę... Wierzę ci, ale mimo wszystko jestem zła bo mi nie powiedziałeś, że mój przyjaciel odszedł.
-Tak wiem i już cię za to przeprosiłem... Ale nie tylko ja nic nie powiedziałem, wszyscy milczeli. I szczerze mówiąc, jestem na ciebie zły, że tak pochopnie wydałaś osąd i oskarżyłaś mnie o wszystko. Zamiast ze mną porozmawiać, wolałaś krzyczeć, że jestem dupkiem... I nawet teraz, kiedy już wiesz jak było naprawdę zachowujesz się jak... Nie ważne- naprawdę był na mnie zły. On był zły na mnie za to, że ja byłam zła na niego... My naprawdę nie umiemy przeżyć tygodnia w zgodzie... Musiałam to przyznać. Harry miał rację, mogłam dać mu dojść do głosu. Z drugiej strony to jego głupie zachowanie wtedy sprawiło, że tak łatwo wydałam ten wyrok. Od razu założyłam, że jest winny...- Idę się umyć- dodał po chwili gapienia się na mnie. Wstał z łóżka, podał mi nakrycie, które leżało na ziemi i po prostu poszedł się myć. Kiedy wrócił zabrał mi połowę kołdry i przez pół godziny leżeliśmy odwróceni do siebie plecami. Później kiedy czułam, że zasypiam, poczułam jak odwraca się w moją stronę. Nie ruszałam się, myślał, że zasnęłam. I wtedy kiedy naprawdę zaczynałam odpływać poczułam jak przybliża się do mnie, przyciąga mnie do siebie i mnie przytula, mimo tego, że był na mnie zły, przytulił mnie...

***

Poranek a właściwie cały kolejny dzień był dziwny. Niby rozmawialiśmy, ale każda nasza rozmowa była totalnie sztuczna. Harry gniewał się na mnie, że tak niesprawiedliwie go osądziłam i chyba oczekiwał, że go przeproszę. Na początku uważałam, że nie mam go za co przepraszać, tym bardziej, że zmusił mnie bym jechała z nim i Niallem na pole golfowe. No może nie zmusił, ale powiedział, że jedziemy na pole golfowe. A jak zapytałam jacy my to oznajmił, że ja, Niall i on. Doskonale wiedział, że nie lubię golfa i muszę dokończyć rysunek, ale stwierdził, że mam wyjść na powietrze, że rysunek dokończę później. Wolałam się nie sprzeciwiać bo wiedziałam, że mimo wszystko sytuacja między nami była napięta i każdy pretekst był dobry by zacząć się kłócić. A już na pewno dla nas. Kiedy siedziałam w tym śmiesznym małym samochodziku, patrzyłam na niego jak gra. Mimo tego, że był pochłonięty tym co robił co jakiś czas na mnie spoglądał i wtedy zaczęłam się zastanawiać czy rzeczywiście nie mam go za co przepraszać. Sama siebie przekonywałam, że nie chociaż z każdym kolejnym spojrzeniem miałam coraz większe wyrzuty sumienia. Kiedy skończyli grać pojechaliśmy od razy na stadion gdzie moje poczucie winy stawało się coraz większe. Kiedy Louise mnie czesała przypomniało mi się jak Harry przytulił się do mnie w nocy i wiedziałam już, że muszę go przeprosić. Natychmiast. Kiedy blondynka skończyła układać moje włosy powiedziałam jej, że z makijażem poradzę sobie sama. Wstałam z fotela i podeszłam do kanapy na której leżał Harry. Miał zamknięte oczy, ale wiedziałam, że nie śpi.
-Harry?- powiedziałam niepewnie a on otworzył oczy i spojrzał na mnie.
-Co?- powiedział niby zupełnie normalnie, ale znałam go już na tyle dobrze by wiedzieć, że jest obrażony.
-Możemy porozmawiać?
-Teraz?- wydawał się zdziwiony.
-Tak... Chcę ci coś powiedzieć.
-Mów.
-A możemy iść gdzieś gdzie Lou i Niall nie będą podsłuchiwać- wyszeptałam a na jego twarz wkradł się mały uśmiech. Nie mówiąc słowa, wstał, chwycił mnie za rękę i będąc obserwowani przez dwie wścibskie pary oczu wyszliśmy na korytarz.
-Teraz możesz mówić- powiedział, ale w tym momencie w naszą stronę zaczął iść Liam.
-Nie tu- tym razem to ja złapałam jego rękę i zaprowadziłam go w jedyne miejsce gdzie wydawało mi się, że nie będą nam przeszkadzać.
-Kibel? Chcesz gadać ze mną w kiblu?- zapytał i uniósł brwi do góry.
-W damskiej toalecie. Tak, tu nikt nie przychodzi bo w ekipie mamy mało kobiet jakbyś nie zauważył, poza tym to jest stadion i jest tu milion innych toalet. Tu nie będą nam przeszkadzać. Więc... Ja...- zaczęłam i nic. Zacięłam się.
-Więc? Ty?
-Chodzi o to, że myślałam o tym wszystkim co mi powiedziałeś, no i o tym jak cię potraktowałam... I uważam, że moje zachowanie było niesamowicie głupie i infantylne i chciałabym cię przeprosić. Nie powinnam tak mówić, nie powinnam się tak zachowywać krzyczeć... I rozumiem, że jesteś na mnie teraz zły...- powiedziałam i podeszłam do niego bliżej i widziałam jak z każdym wypowiadanym przeze mnie słowem skorupa pod którą cały dzień się chował pęka i robi wszystko by się nie uśmiechnąć. -Ale nie chcę żebyś się na mnie gniewał... Przepraszam... Wybaczysz mi?- zapytałam i zrobiłam maślane oczka.
-No nie wiem... Musisz mnie jakoś przekonać...
-Chyba mam taki jeden pomysł...- powiedziałam gapiąc się na jego usta, których kąciki wygięły się ku górze. Najpiękniejszy uśmiech na świecie. Wspięłam się na palce a ręce zarzuciłam mu na szyję po czym przyciągnęłam go do siebie i złączyłam nasze usta w pocałunku. Brakowało mi tego uczucia przez ostatnie kilka dni.
-Myślę, że mnie przekonałaś- szepnął mi do ucha kiedy oderwał swoje wargi od moich. -Tęskniłem za tobą.
-Ja za tobą też...- jego usta ponownie znalazły się na moich i zaczął skradać mi delikatne pocałunki, naprawdę za nim tęskniłam. -Czas na nas- przerwałam pocałunek szybciej niż chciałam i odsunęłam się nieco od niego.
-A może moglibyśmy...- zaczął, ale od razu mu przerwałam.
-Nie, muszę się pomalować, rozgrzać gardło a zostało już mało czasu- naprawdę, miałam tylko kilkanaście minut a powiedziałam Louise, że uporam się z tym sama. Harry tylko westchnął głośno ale wiedział, że muszę się przygotować. Otworzył drzwi i wróciliśmy do garderoby trzymając się za ręce, uśmiechając od ucha do ucha. Oczywiście wszyscy, dosłownie wszyscy, odetchnęli z ulgą kiedy zobaczyli, że między nami jest już okej. Mieli wypisane to na twarzach. Cieszyli się, że w końcu zachowujemy się jak normalni, cywilizowani ludzie. Nawet Zayn uśmiechał się jak ostatni głupek. Nie miałam jednak czasu na analizowanie min wszystkich członków ekipy bo musiałam zacząć się spieszyć. Ledwo zdążyłam, właściwie na scenę wyszłam dwie minuty po czasie. Sam koncert nie należał do moich ukochanych z jednej prostej przyczyny. Rano dostałam okres i akurat kiedy byłam na scenie mój brzuch postanowił, że zacznie mnie boleć. Kiedy zeszłam ze sceny od razu pobiegłam do garderoby i wzięłam dwie tabletki przeciwbólowe. Zadziałały po jakiejś godzinie, ale nie tak jak powinny bo brzuch nadal mnie bolał tyle, że nie tak mocno. Kiedy chłopcy skończyli czekał już na nas ich autokar. Liam, Niall, Harry i ja jechaliśmy do Teksasu zaraz po koncercie. W drugim autokarze jechała część ochroniarzy. Zayn postanowił wraz z Perrie zostać jeszcze w Phoenix. Blondynka musiała już wracać i postanowili spędzić ze sobą jak najwięcej czasu, sam na sam. Louise też miała dotrzeć później, podobnie zespół. Koncert w Teksasie odbywał się dopiero za 3 dni dlatego Louis postanowił polecieć na dzień do Londynu. Każdy miał inaczej zaplanowane te kilka dni. Kiedy wsiedliśmy Niall od razu włączył Fifę i oni grali a ja patrzyłam jak się sprzeczają jakby grali na serio a nie dla zabawy. Nie przeszkadzało mi to jednak, mogłam tak siedzieć i się nie ruszać do końca podróży. I tak nie mogłam się skupić na niczym innym przez ten cholerny ból. Nie wytrzymałam i wzięłam kolejną tabletkę. To nie było zdrowe dla mojej wątroby i nerek, ale naprawdę mój brzuch przechodził samego siebie. Kiedy zatrzymaliśmy się na jakieś stacji Harry poszedł coś kupić a ja wyszłam na moment by zaczerpnąć świeżego powietrza. Wtedy zadzwoniła Jess i powiedziała, że za dziesięć dni będzie oficjalna premiera "Cannonball". Ta informacja naprawdę sprawiła, że się rozchmurzyłam, mimo bólu brzucha. Wróciłam do autokaru i od razu podzieliłam się nowinami z Niallem i Liamem. Zaczęli piszczeć tak jak ja i kiedy Harry wszedł do środka zastał naszą trójkę w naprawdę dziwnym położeniu. Niall i Liam mnie ściskali, ja stałam między nimi... To było dziwne.
-Co się tu dzieje?- zapytał nieco skołowany.
-Za dziesięć dni premiera "Cannonball"- wydusiłam z siebie bo chłopcy nie chcieli mnie puścić.
-Naszego "Cannonball"- dodał Niall. Tak, to było nasze dziecko. Naszej trójki. Nasza piosenka. Nie powstałaby gdyby nie oni.
-To świetnie! Puśćcie ją- Harry podszedł do nas i przyciągnął mnie do siebie i także mocno uściskał. Kiedy kierowca powiedział, że ruszamy wszyscy usiedliśmy na swoich miejscach i przez kilka minut dyskutowaliśmy o piosence. Boże, za dziesięć dni będzie wiadomo, opublikują ją. Chyba powinnam zacząć się modlić o to by się spodobała. Tak powinnam się pomodlić- myślałam kiedy chłopcy wrócili do swoich zajęć. Harry cały czas siedział uśmiechnięty od ucha do ucha i po pięciu minutach gry stwierdził, że nie ma już na to ochoty, usiadł obok mnie i przez cały czas się szczerzył. Okej, wiedziałam, że cieszy się moim szczęściem, moją piosenką i w ogóle wszystkim, tym, że się pogodziliśmy, ale miałam wrażenie, że chodzi o coś więcej. Znałam go. Musiało chodzić o coś więcej.
-Co jest?- zapytałam w końcu.
-Co?- udawał zdziwionego.
-No widzę, że dziwny jesteś- powiedziałam wprost. Wtedy Harry poruszył śmiesznie brwiami, podniósł się nieco i wyciągnął z tylnej kieszeni spodni wypchany czymś portfel. Nie były to pieniądze bo Harry rzadko kiedy miał przy sobie gotówkę, zawsze płacił kartą. Nadal nie rozumiałam o co mu chodzi dopóki go nie otworzył. W środku znajdowało się opakowanie z prezerwatywami. Cieszył się jak dziecko, które dostało nowego misia. Kupił na stacji prezerwatywy i przez to wydawał się być najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. Nie miał pojęcia, że mam miesiączkę. Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać tak głośno, że Liam i Niall postanowili nas spojrzeć i zobaczyć co mnie tak rozbawiło. -Nic z tego- powiedziałam tak cicho by tylko on usłyszał.
-Przecież nie mówię, że teraz- Harry wydawał się dosyć skołowany- Jak dojedziemy na miejsce.
-Nie.
-Dlaczego? Najpierw nie chciałaś bo była moja mama, później się na mnie obraziłaś i się nie kochaliśmy a teraz czemu nie chcesz?- powiedział równie cicho jak ja nieco rozżalony.
-Zgadnij- powiedziałam i uniosłam znacząco brwi. Harry myślał chwilę aż w końcu domyślił się o co mi chodzi.
-Który dzisiaj jest?- zapytał a jego mina była po prostu niepowtarzalna.
-Bingo. Mam okres i niestety, ale musisz jeszcze poczekać- powiedziałam i poklepałam go po udzie.
-To niesprawiedliwe, że kobiety mają okres...- powiedział takim tonem jak to on by go miał, nie ja, przez co znowu zaczęłam się śmiać.
-Uwierz mi, że jestem tego samego zdania co ty- powiedziałam kiedy w końcu się opanowałam i przestałam chichotać jak idiotka. Harry spiorunował mnie spojrzeniem, zły, że się z niego śmieję dlatego złapałam go za kark i przyciągnęłam do siebie by go przytulić. Naprawdę zrobiło mu się smutno. Wiedziałam, że zaplanował sobie co zamierza ze mną zrobić jak będziemy już na miejscu. Chciało mi się z niego śmiać i jednocześnie było mi go w pewnym sensie żal. Kolejną godzinę spędziliśmy w ciszy gapiąc się jak Niall i Liam grają. Później mój brzuch postanowił, że zacznie boleć mocniej i wzięłam kolejną tabletkę przeciwbólową. Liam i Niall założyli słuchawki na uszy i po kilku minutach zasnęli słuchając muzyki. Ja wtuliłam się w Harrego i starałam się nie myśleć o bólu. Harry także zamknął oczy i myślałam, że śpi. Położyłam rękę na brzuchu i delikatnie, okrężnym ruchami starałam się go jakoś rozmasować. Żałowałam, że nie poprosiłam Harrego żebyśmy zastali jeszcze na jeden dzień w Phoenix. Podróżowanie kiedy masz miesiączkę nie jest wcale fajne.
-Mocno cię boli?- wyszeptał mi do ucha.
-Nie... Tak... Dawno mnie tak nie bolał- przyznałam. Mój brzuch ostatnio był nieznośny, najpierw bolał po tym jak przesadziłam z alkoholem, teraz bolał przez miesiączkę.
-Może weźmiesz jeszcze jedną tabletkę?- zapytał.
-Nie mogę wziąć piątej tabletki- powiedziałam. Mimo iż oboje wiedzieliśmy, że chłopaki nas nie słyszą bo śpią a nawet jeśli nie to i tak mieli słuchawki na uszach, szeptaliśmy.
-Wzięłaś już cztery tabletki? Oszalałaś?
-No ale mnie boli.
-Kiedy je wzięłaś?
-Dwie po koncercie, no i dwie już w trasie. Nie panikuj, nie wzięłam przecież ich wszystkich naraz.
-Skarbie to i tak za dużo. To są tabletki a nie cukierki, nie możesz ich sobie brać jak ci się podoba- Harry robi mi kazanie na temat tabletek? Serio?
-Wiem, ale przecież nic mi się nie stanie więc nie przesadzaj.
-Nie przesadzam. Masz na siebie uważać i nie masz robić takich głupot.
-Jaka głupota? Przecież nie wzięłam ich specjalnie, tylko dlatego, że musiałam. Nie umrę od nich od razu, no chyba, że wezmę ich jeszcze ze trzydzieści, ale przecież chyba nie chcę się zabić...- powiedziałam zanim w ogóle zdążyłam przemyśleć swoje słowa. W momencie kiedy zobaczyłam wyraz twarzy Harrego w myślach dałam sobie nagrodę za bycie najgłupszą osobą świata. Serio wspomniałam o zabijaniu się?! -Przepr...
-NIGDY WIĘCEJ TAK NIE MÓW- powiedział głośno akcentując każde słowo. Spojrzałam szybko na chłopaków, nie zmienili swoich pozycji, chyba niczego nie słyszeli i na serio spali.
-Przepraszam, przepraszam, przepraszam- zaczęłam szeptać i składać małe całusy na jego twarzy w ramach przeprosin. -Nie wiem czemu to powiedziałam, nie myślałam o tym co mówię.
-Przysięgam, że gdyby coś ci się stało... Gdybym miał cię stracić...
-Nic mi się nie stanie, wiesz, że nie miałam tego na myśli, nie chcę... się... Nie rozmawiajmy o tym, okej?- powiedziałam szybko i dałam mu buziaka w usta.
-Okej, ale powiesz jeszcze raz taką głupotę i nie wiem co ci zrobię... Mam wrażenie, że chyba chcesz, żeby twój chłopak wyłysiał albo osiwiał przez ciebie- powiedział z wyrzutem.
-Co?- zapytałam i się uśmiechnęłam.
-Przez te nerwy chyba zaczynam łysieć. I znalazłem wczoraj siwego włosa. Mam 20 lat i już siwieje... I łysieje...
-Harry... Jakie nerwy? Jakie łysieje? I siwieje? O czym ty mówisz?
-O tym, że ostatnie kilka dni było dla mnie czymś strasznym... I naprawdę było mi ciężko, nakrzyczałaś na mnie, obraziłaś mnie, zostawiłaś i poszłaś do Nialla. A później...- przerwałam mu bo nie chciałam tego słuchać. Dopiero co pozbyłam się wyrzutów sumienia, że źle go oceniłam a on znowu do tego wraca.
-Nie możemy rozmawiać o czymś miłym? Wiesz, słyszałam ostatnio, że podobno...
-Nie przerywaj. Chcę, żebyś to usłyszała.
-Ale co? To, że jestem głupia i źle cię oceniłam? Przecież przeprosiłam...
-Nie jesteś głupia i pewnie sam też bym się tak ocenił. Ali, chodzi o to, że to było dla mnie straszne. Ta twoja nieobecność. Nawet jak leżałaś obok mnie to tak naprawdę cię nie było... Byłaś taka obojętna... To było straszne. Byłem obok ciebie i nie mogłem cię dotknąć... Myślałem, że oszaleję... I dlatego, skarbie, musisz mi coś obiecać, dobrze?
-Dobrze- zgodziłam się natychmiast. Cholerne wyrzuty sumienia.
-Kiedy znowu będziesz myślała, że jestem pieprzonym kłamcą i że liczę się tylko ja-  Boże, on serio musi powtarzać słowo w słowo to co wtedy wykrzyczałam?- To po pierwsze musisz wiedzieć, że dla mnie liczysz się tylko ty, a po drugie musisz mi obiecać, że zanim wysnujesz swoje teorie i wyciągniesz błędne wnioski, przyjdziesz do mnie i mnie wysłuchasz, okej? Dasz mi szansę by się bronić. Obiecaj mi to.
-Okej, obiecuję- powiedziałam patrząc mu prosto w oczy a kiedy na czoło spadł mu jakiś zbłąkany kosmyk, przeczesałam palcami jego włosy. Siedzieliśmy tak chwilę w ciszy, gapiąc się na siebie aż w końcu postanowiłam się odezwać. -Wiesz, że bruneci mają więcej testosteronu, niż blondyni?
-To chyba dobrze, co nie?- zapytał i zmarszczył brwi nie wiedząc dlaczego o tym mówię.
-Niby tak, testosteron odpowiada między innymi za popęd seksualny...
-Za wielkość penisa pewnie też. Sama wiesz, że mam się czym pochwalić- powiedział i wyszczerzył się głupkowato a ja uderzyłam go w ramie.
-Ale testosteron odpowiada też za wypadanie włosów. Bruneci w młodości często cieszą się bujną czupryną, a po trzydziestce tracą włosy i stają się łysi... Chyba masz rację- kolejny raz przeczesałam palcami jego włosy- te zakola są jakby większe niż jeszcze kilka dni temu- Harry był najbardziej uroczym człowiekiem na świecie, jego przerażenie wypisane w oczach było tak śmieszne, że nie mogłam być poważna i zaczęłam się śmiać.
-Przestań sobie ze mnie żartować!- powiedział i zaczął mnie łaskotać.
-Nie rób mi tak, mój brzuch- zaskomlałam i złapałam się za obolały brzuch.
-Przepraszam- powiedział szybko.
-Wybaczam- szepnęłam. Zbliżyłam się do niego jeszcze bardziej i udawałam, że coś zobaczyłam w jego włosach- Matko! Czy to nie siwy włos? Wiesz, że brunetom szybciej siwieją...
-Zamknij się- powiedział i zamknął mi usta swoimi cudownie miękkimi, idealnymi wargami. Nie mogłam się opanować i całując go się uśmiechnęłam. Jakie jest najcudowniejsze uczucie na świecie? Takie kiedy czujesz, że on też się uśmiecha całując ciebie tak samo czule jak ty jego...

***

Ostatnich kilka dni było właściwie strasznie podobnych do siebie. Nie posprzeczaliśmy się z Harrym ani razu co było prawdziwym sukcesem... No może kilka razy irytował mnie kiedy narzekał na mój okres, ale poza tym byliśmy zgodni. Cały czas się przytulaliśmy, całowaliśmy... Jakby te kilka dni, kiedy byliśmy pokłóceni były naszą prawdziwą rozłąką. Jakbyśmy się rozstali, jakbyśmy byli rozdzieleni i wróciliśmy do siebie. On do mnie i ja do niego...
Gapiłam się na niego podczas kiedy on  biegał po scenie i pierwszy raz odkąd byliśmy razem naprawdę wierzyłam w to i czułam całą sobą, że on jest mój. Ten chłopak, który śpiewał właśnie przed tysiącami wrzeszczących dziewczyn był mój. Wiedziałam, że jest mój. Byłam tego pewna. Machał do nich, mówił, że je uwielbia, że im dziękuje, że są wspaniałe ale to na mnie patrzył kiedy mówił, że je kocha. To do mnie się śmiał kiedy opowiadał te swoje nie śmieszne żarty bo tylko ja
szczerze się z nich śmiałam. To do mnie kierował słowa piosenek, które śpiewał, to mnie szukał na widowni kiedy śpiewał "Little things", to do mnie się uśmiechał gdy nasze spojrzenia się spotkały, to dla mnie zarezerwował to wszystko. Był mój. Pewnie stałabym tak i gapiła się na niego do końca koncertu gdyby nie telefon, który zawibrował w kieszeni moich spodni. Przejechałam palcem po wyświetlaczu i zobaczyłam od kogo dostałam wiadomość. Naprawdę się ucieszyłam kiedy zobaczyłam, że napisał do mnie mój ulubiony Brazylijczyk- Patricio!

-Hej Piękna! Co słychać? Dlaczego się nie odzywasz? Nie tęsknisz nawet troszkę za mną? :(
-Cześć! Przepraszam, jasne, że tęsknię! ;) Mam po prostu urwanie głowy teraz. Mam nadzieję, że mi wybaczysz... :( A co u Ciebie? Jak film? :)
-Jasne, że wybaczam... :* Zdjęcia do filmu zakończone, wróciłem już do Sao Paulo. :)
-To świetnie! Kiedy premiera? Chętnie obejrzę, nawet jeśli nie zrozumiem ani słowa. :D
-Premiera w styczniu, jeśli chcesz możemy obejrzeć razem, jak wyjdzie na dvd. Mogę robić za tłumacza... XD
-Jasne, wpadnę do ciebie, do Sao Paulo... Albo zapraszam do siebie, do Polski!
-Chętnie Cię odwiedzę...

Lubiłam pisać z Patriciem. Pato zawsze mówił, że pojedziemy do Chin, do Japonii, do Bułgarii. Zawsze więcej żartowaliśmy niż gadaliśmy na serio. Rozmowa z nim poprawiała mi humor. Był pogodny, miły. Zanim zastanowiłam się co mu odpisać dostałam kolejnego smsa.

-Pamiętasz jak opowiadałem Ci moją żałosną historię o tym, że wszyscy oceniają mnie przez pryzmat taty? :)
-Tak, pamiętam...
-A pamiętasz co wtedy powiedziałem?
-Tak, że rozważasz przeprowadzkę do Hiszpanii bo tam Cię nie znają i w ogóle...
-No właśnie...
-Pato, ty chyba nie...? :O
-Za dwa tygodnie przeprowadzam się do Madrytu! Ale to nie koniec! Złożyłem tam swoje papiery i przyjęli mnie do akademii filmowej! :)
-Matko Pato nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę! Gdybyś stał tu koło mnie wyściskałabym Cię najmocniej jak potrafię! Jestem z Ciebie dumna! <3
-Nie przesadzaj... To znaczy, też się cieszę ale... bez przesady. :D
-Bez przesady?! Pato! Jesteś młody, mądry, dostałeś się na uczelnię w innym kraju i w ogóle! Naprawdę to jest coś!
-Przestań bo się zawstydzę! :P
-To Ty przestań udawać, że to nie jest sukces.
-Ja nie udaję... Napisałaś, że masz urwanie głowy. Rozumiem, że jesteś zabiegana w wielkim świecie?
-Udajesz... :P Hmmm, skoro Ty się chwalisz to ja też! Za kilka dni a dokładniej 27 wychodzi mój pierwszy singiel! :)
-Twój?? Twój autorski, nie cover?? :O
-Tak! Moja własna piosenka!!
-I nic mi nie powiedziałaś, że ją nagrywasz?? :( Chyba powinienem się obrazić! :/ W Barcelonie mówiłaś, że jestem Ci bliski a teraz nie mówisz mi takich ważnych rzeczy... :(
-Przepraszam... Jesteś mi bliski Pato po prostu tak jakoś wyszło... :(
-Tak jakoś wyszło? Ja opowiedziałem Ci o moich problemach, marzeniach a Ty nie możesz napisać mi o tym, że właśnie wydajesz swój pierwszy singiel?
-Przepraszam... Masz rację, mogłam napisać...
-Wiem, że mam... Co nie zmienia faktu, że Ci gratuluję! Naprawdę się cieszę. :)
-Dziękuję i jeszcze raz przepraszam... <3 Po prostu to wszystko dzieje się tak szybko... Sama nie nadążam.
-Okej, już przestań się tłumaczyć... Zapomniałaś o mnie i teraz nie udawaj, że nie.
-Nie zapomniałam o tobie. Nie umiałabym. ;P
-W ramach przeprosin musisz mi coś obiecać okej? :)
-Jasne.
-Hiszpania leży na tym samym kontynencie co Polska więc musisz mi obiecać, że się spotkamy jak już wrócisz do domu. :)
-Jasne, obiecuję. Mogę sobie zrobić weekendową wycieczkę do Madrytu, co mi tam! :D
-I takie gadanie mi sie podoba!
-Cieszę się że cię w końcu zadowoliłam.
-Zadowoliłaś? XD

Dlaczego wszyscy faceci widzą wszędzie jakieś podteksty?

-Oh, przestań!
-Co mam przestać? :D
-Pato...
-Tak? :D
-Mam nadzieję, że moja piosenka Ci się spodoba. Kiedy jej przesłuchasz daj mi znać, tylko bądź szczery i nie pisz, że Ci się podoba skoro tak nie będzie. :) Przepraszam, ale nie mogę już pisać, koncert się kończy i jak zwykle będzie małe zamieszanie. :( Cieszę się, że do mnie napisałeś, że dostałeś się do szkoły, że zamieszkasz w Madrycie. Przepraszam, że się nie odzywałam. Tęsknię za Tobą i przyrzekam, że wkrótce się odezwę... Paa xx 
-Ty jesteś super, to i piosenka na pewno mi się spodoba. Też za tobą tęsknię, chciałbym, żebyśmy pisali częściej, tak jak kiedyś...:) Trzymam Cię za słowo i czekam na wiadomość od ciebie! <3

Po odczytaniu ostatniego smsa schowałam telefon do torebki i stwierdziłam, że pora się zbierać. Chłopcy śpiewali już ostatnią piosenkę i musiałam iść do samochodu. Kiedy dotarliśmy do hotelu od razu usiadłam z moim rysunkiem. Miałam postanowienie. Musiałam go w końcu skończyć. Harry przyniósł mi kolacje, poszedł gdzieś, wrócił, wziął prysznic, położył się i oglądał telewizję a ja nadal kończyłam moje dzieło. Kiedy w końcu to zrobiłam Harry prawie spał. Pokazałam mu co narysowałam i mimo dość późnej pory poszłam dać rysunek Zaynowi. Malik był człowiekiem nocy bo jak do niego weszłam nie wyglądał na zmęczonego i wydawał się pełen energii. Na podłodze rozłożone miał jakieś kartki a kiedy wychodziłam przyszedł do niego Josh z czteropakiem piwa w ręce i doskonale wiedziałam, że będą grać w te swoje głupie gry. Kiedy wróciłam do siebie i od razu poszłam pod prysznic, bo ja w przeciwieństwie do Zayna marzyłam o tym by iść spać. Gdy położyłam się do łóżka Harry już spał dlatego przysunęłam  się do niego i go przytuliłam. Nawet nie zorientowałam się kiedy zasnęłam.
-Ali... Skarbie...- usłyszałam głos Harrego. Otworzyłam oczy, w pokoju panowała ciemność. Nadal była noc.
-Coś się stało?- wszeptałam. Coś musiało się stać skoro budzi mnie w środku nocy.
-Nie, nic się nie stało- szepnął mi do ucha.
-Która jest godzina?
-Nie wiem...- dopiero w tym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że jego dłoń znajduje się pod moją koszulką.
-Harry, o co chodzi?- spytałam skołowana.
-Miałem sen...
-Jaki?
-Pokażę ci- szepnął a jego usta znalazły się na moich, jego dłoń powędrowała na moją pierś a ja zorientowałam się co Harry próbuje mi pokazać i dlaczego mnie obudził.
-H...Harry a nie możemy rano?- to chyba było najgorsze pytanie jakie dziewczyna mogła zadać chłopakowi.
-Ali...- odsunął się nieco ode mnie i złapał moją dłoń, którą położył na swoim brzuchu a następnie przesuwał ją niżej, coraz niżej aż dotarłam do jego krocza. Kiedy go tam dotknęłam poczułam jak twardy już był. Cała ta sytuacja sprawiła, że nie tylko się rozbudziłam, ale poczułam się też podniecona. -Proszę...- był naprawdę zdesperowany. -Nie masz już okresu... Proszę, kochaj się ze mną- nie mogłam mu odmówić, nie kiedy poczułam, że też tego chcę. Odepchnęłam go nieco od siebie i wstałam z łóżka. Harry nie miał pojęcia co robię, kiedy złapałam za telefon, który służył mi w tym momencie jako latarka. Moim celem był jego portfel. Leżał na komodzie. Podeszłam do niego i wyciągnęłam prezerwatywę. Nie widziałam jego miny, ale byłam pewna, że się uśmiecha, dumny z siebie.
-Ja to zrobię- powiedziałam kiedy stanęłam przed nim. Nie miał na sobie bokserek. Otworzyłam zabezpieczenie i delikatnie zaczęłam umieszczać je na Harrym. Kiedy poczuł moje palce na sobie jęknął cicho i cholernie podniecająco. Gdy skończyłam uniosłam ręce do góry a Harry pozbył się mojej koszulki, sekundę później zdjął moje majtki. Usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam się o niego ocierać. Zaczęłam go całować, ale trwało to jakąś minutę. Harry nie chciał się bawić w grę wstępną. Dosłownie rzucił mnie na łóżko i nie mówiąc słowa, zupełnie bez ostrzeżenia we mnie wszedł. Zaskoczyło mnie to przez co zajęczałam głośno. Liam miał pokój obok nas, musiałam być cicho. Starałam się być cicho kiedy z każdą chwilą on poruszał się coraz szybciej i mocniej, kiedy zasysał skórę na mojej szyi, kiedy dotykał moich piersi. Jego oddech był coraz cięższy z każdą kolejną minutą. Mimo tego jego usta nie przestawały mnie całować. Nawet nie wiedziałam jak bardzo brakowało mi jego bliskości, tego jak mnie dotykał. Czułam, że jestem coraz bliżej, kiedy on zaczął poruszać się jeszcze szybciej.
-Harry- wyjęczałam mu do ucha. -Nie przestawaj, błagam- nie mogłam leżeć spokojnie. Moje dłonie powędrowały na jego plecy, zacisnęłam powieki. Jego usta znalazły się na moich, jego język wkradł się między moje wargi. Kiedy poczułam, że moje ciało zaczyna drżeć nie kontrolowałam tego co robię, wbiłam paznokcie w jego skórę i przesunęłam dłońmi po jego plecach. Nie wiedziałam czy Harry jęczy przez to, że doszedł tak samo jak ja czy przez to, że zadałam mu ból. Kiedy zsunął się ze mnie nie mogłam się ruszyć. Leżałam zupełnie naga i starałam się uspokoić. Harry odwrócił się w moją stronę, położył rękę na moim brzuchu i także wracał do siebie. Nie miałam pojęcia ile tak leżeliśmy, ale w końcu się uspokoiłam.
-Skarbie?- wyszeptał, przysunął się do mnie tak, że mógł mnie pocałować w szyję.
-Tak?
-Jesteś już gotowa?- szepnął mi do ucha a na moim ciele pojawiła się gęsia skórka.
-Gotowa? Na co?- On chciał jeszcze raz? Kiedy jego dłoń powędrowała w dół mojego brzucha a po chwili wylądowała... tam, byłam pewna, że chciał.
-Lubisz kiedy cię tak dotykam?- zapytał i potarł swoją dłonią w górę i w dół.
-Przecież wiesz- starałam się być opanowana ale wychodziło mi to gorzej niż źle.
-Ten mój sen... On był nieco inny...- wyszeptał i pocałował moje ramię, obojczyk i pierś, ciągle delikatnie poruszając swoją dłonią.
-Inny?- nie powinnam mówić w takiej sytuacji. Powinnam siedzieć cicho. Moja mowa przypominała pół-mowę pół-jęczenie.
-To ty byłaś na górze- powiedział a jego dłoń powędrowała na moje udo, które mocno ścisnął. Następnie usiadł na mnie okrakiem, uniósł mnie i objął tak, że po chwili to on leżał a ja siedziałam na nim. Nie zamierzałam nic mówić. Byłam już wystarczająco gotowa. Chciałam tego i nie zamierzałam bezsensownie paplać. Nachyliłam się nad nim i przejechałam palcem wskazującym po jego dolnej wardze. Następnie jedną rękę oparłam o jego tors. Uniosłam swoje biodra a drugą wolną pomogłam umiejscowić go w sobie. W momencie kiedy opuściłam się delikatnie i powoli na niego doszło do mnie, że jeszcze nigdy Harry nie był tak głęboko we mnie. Westchnęłam kiedy go poczułam, naprawdę było to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie. Miałam wrażenie, że w pewien sposób Harry hamował się wcześniej. Wszystko co poczułam było zupełnie nowe, dziwne i przyjemne, choć oba te odczucia były tak samo wyraźne. Nie wiedząc co dokładnie robić instynktownie zaczęłam poruszać biodrami, najpierw powoli i ostrożnie co spotęgowało tylko uczucie "dziwności" i przyjemności. Wiedziałam jednak, że chcę więcej. Dłonie Harrego wylądowały na moich udach. Z każdą minutą ściskał je coraz mocniej, byłam pewna, że zostawi po sobie siniaki, ale w ogóle mnie to nie obchodziło w tamtym momencie. Kiedy zaczęłam przyspieszać chłopak podniósł się nieznacznie i objął mnie ramionami po czym znowu się położył przez co ja leżałam na nim, na jego torsie. To co czułam kiedy moja skóra ocierała się, o jego nagą, gorącą, wilgotną od potu było po prostu nie do opisania.
-Jest mi z tobą kurewsko dobrze- wysyczał mi do ucha. W odpowiedzi odszukałam jego ust i rozchylając jego delikatnie opuchnięte wargi językiem, zaczęłam go całować naprawdę mocno. Później, cały czas poruszając biodrami zaczęłam całować jego szyję. Ciche jęki, które wydobywały się z jego ust były dla mnie w tym momencie najpiękniejszym dźwiękiem na świecie. Kiedy Harry poczuł, że zaczynam słabnąć pomógł mi i zaczął wypychać swoje biodra do góry. To pozwoliło bym odetchnęła chwilę, o ile tak to mogłam nazwać. Ciągle leżąc na nim, otoczona jego ramionami, poczułam, że jestem w stanie kontynuować "sama", bez jego pomocy dlatego znowu zaczęłam poruszać biodrami, robiłam to szybciej niż wcześniej. Nie wiedziałam nawet, że mam w sobie tyle siły i energii. Czułam, że drugi raz w ciągu tej nocy ogarnia mnie to niesamowite uczucie, czułam, że dochodzę, ale zanim ja to zrobiłam Harry jęcząc w moje usta przeżył to pierwszy, kilka sekund przede mną. Było to chyba najbardziej intensywne seksualne doświadczenie jakie przeżyłam. Harry wciąż delikatnie drżąc zaczął mnie całować w momencie gdy ja po prostu jęczałam przez pocałunek. Oderwałam moje wargi od niego i położyłam głowę na jego piersi ciągle na nim leżąc. Nie miałam siły z niego zejść. Cały czas był we mnie, ale ja nie miałam siły by się ruszyć. Zajęło mi kilka minut zanim wykrzesałam z siebie tyle energii by się z niego zsunąć. Czułam się totalnie bezwładna. Harry przysunął się do mnie a ja położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Słyszałam jak szybko bije mu serce i jak po jakimś czasie jego puls wraca do normy. Było mi błogo a to wszystko potęgował fakt, że jego palce muskały delikatnie moje plecy. Ja z kolei rysowałam palcem miliony małych serduszek na jego brzuchu.
-Chce ci się spać?- zapytał niesamowicie zachrypniętym głosem.
-Nie bardzo- czułam zmęczenie, ale nie chciało mi się spać. Mimo wszystko byłam pobudzona i wiedziałam, że nie będę w stanie usnąć.
-Mi też nie- powiedział i zaśmiał się delikatnie.- Tak sobie myślę, że chyba nie pójdę dzisiaj na siłownie... Jesteś najlepszym trenerem na świecie.
-Przestań- powiedziałam i uszczypnęłam do w brzuch.
-Auć!- zaskomlał i znowu zaczął się śmiać- Myślę, że częściej powinnaś być na górze...
-Harry...
-Było inaczej, tobie było inaczej, prawda?- zapytał poważnie.
-Tak...
-Jak inaczej?
-Dziwniej... i głębiej. Tak jakby nigdy nie czułam ciebie w ten sposób...- wyszeptałam. To było dziwne, rozmawiać z nim o tym co czułam podczas seksu, o moich przeżyciach.- A ty? Jak było tobie? Bo mi było dobrze, niesamowicie dobrze, za pierwszym i za drugim razem...
-Cóż, powinienem teraz wstać i się ogarnąć, ale tak jakby moje nogi nadal są jak z waty... Było mi dobrze to małe niedopowiedzenie. Naprawdę boję się, że będę rano śmiesznie chodził.
-Uwierz mi, wiem o czym mówisz...- teraz to ja się zaśmiałam. Uniosłam głowę i dałam mu całusa prosto u usta.
-Skarbie, myślałaś o tym, żeby zacząć brać tabletki?
-Tabletki?- zapytałam i wróciłam do poprzedniej pozycji.
-No tak. Moglibyśmy kochać się bez gumki... Moglibyśmy się poczuć, tak naprawdę.
-Nie wiem, nie zastanawiałam się nad tym. Ale słyszałam, że takie tabletki nie są zupełnie bezpieczne, mogą rozregulować mój cykl i w ogóle...
-Spokojnie, nie mówię, że masz je jutro kupić. Po prostu chciałbym się z tobą kochać bez gumki.
-Okej, mogę poczytać coś i może masz rację- kolejny raz podniosłam głowę by go pocałować. Tym razem nieco dłużej. -Myślisz, że dasz już radę wstać?
-Taa, chyba tak, nie wiem- odpowiedział i tym razem to on mnie pocałował.
-Chciałabym wziąć prysznic- powiedziałam i usiadłam na łóżku.
-Ja też.
-Mogę iść pierwsza? Ty możesz jeszcze poleżeć.
-Chyba sobie żartujesz jeśli myślisz, że mnie zostawisz i po tym wszystkim dam ci umyć się w samotności- oznajmił i usiadł obok mnie. Odgarnął włosy z mojego ramienia i musnął wargami moją skórę.
-Ale...
-Ciiii- powiedział przysuwając się do mnie. Przymknęłam powieki i momentalnie odchyliłam głowę do tyłu kiedy jego usta znalazły się na mojej szyi. -Kocham cię- wyszeptał po czym wstał i wyciągnął rękę w moim kierunku. Nie mogłam mu niczego odmówić. Zawsze dostawał to czego chciał i tak samo miało być i tym razem. Nie zastanawiając się sekundy dłużej złapałam jego dłoń i stanęłam przed nim.
-Też ciebie kocham, najmocniej na świecie- wyszeptałam i kolejny raz tej nocy poczułam jak jego usta łączą się z moimi, czułam jak skrada mi pocałunek przez który na naszych ciałach pojawiła się gęsia skórka, pocałunek przez, który czułam się szczęśliwa, kochana. Był dla mnie wszystkim i wiedziałam, że każda cząstka mnie należy do niego.


W końcu jest rozdział numer 36! Przepraszam, że tyle musieliście czekać! Nie wiem czy to jakoś odkupi moje winy ale rozdział ma 17 STRON! pisany czcionką 11!!!!!! Dacie wiarę??? Taaaaki długaśny wyszedł. Mam nadzieję, że się podobał. Biedna Ali i jej brzuch :) Harry się usprawiedliwił :) A Steve głupi, że nie powiedział Ali, że już się nie spotkają... 
Mam nadzieję, że scena +18 wyszła jako tako :)
Planuję dodać wkrótce nową zakładkę: bohaterowie :)
Nie ma w tym rozdziale piosenki ale to przez to, że tylu ich słuchałam jak pisałam, że sama nie mogłam się zdecydować jaką wybrać xD Dodam je wszystkie do zakładki: inspiracje :P
Dziękuję, za komentarze pod ostatnim rozdziałem :)
Oczywiście, jak zwykle proszę o wyrażanie opinii także pod tym! :)
Kolejny rozdział pojawi się za tydzień albo dwa. Są wakacje i wiecie jak to jest :)
Aduś, kocham Cię! Ii pamiętaj jak już będę znana itp. (sama wiesz o czym mówię xD) to nie zapomnę o Tobie! Jak Ty w ogóle mogłaś pomyśleć, że zapomnę?? Głupek! :P
Przepraszam za błędy ale nie chciało mi się sprawdzać takiego długiego rozdziału drugi raz :P
Ja aka największy leń świata :P
To chyba tyle :)

PS I LOVEEE YOUUUUUU <3