-Halo?- usłyszałam głos mamy.
-Cześć-
powiedziałam.
-Kochanie!
Jak się czujesz?
-Zestresowana.
Za 5 godzin koncert.
-Nie bój
się. Dasz sobie radę. Nawet nie zdajesz sobie jak mi jest przykro, że nie
będzie mnie na twoim pierwszym koncercie- mamie zaczął drżeć głos.
-Daj spokój
mamo. Jestem już duża i rozumiem, że nie będziecie latać po całym świecie. Poza
tym jeszcze zdążysz mnie zobaczyć. No i Klaudia przecież wszystko dla ciebie
nagra więc się nie martw. Kurcze chciałabym sobie pogadać dłużej ale właśnie
dojechaliśmy na miejsce i każą mi wysiadać- starałam się nie rozkleić tak ja
mama dlatego trochę ja okłamałam. Co prawda rzeczywiście musiałam wysiadać no
ale rozmawiać przecież mogłam.
-Dobrze
skoro musisz już kończyć to trudno. Pamiętaj tylko, że cię z tatą kochamy i w
ciebie wierzymy.
-Ja też was
kocham. Pa.
-Pa-
powiedziała mama i się rozłączyła.
Wysiadałam z
samochodu i moim oczom ukazał się ten sam stadion co wczoraj. Mimo tego teraz
wydawał mi się jakiś większy. No i wokół było znacznie głośniej i tłoczniej niż
wczoraj, ponieważ na miejscu było już wielu fanów, którzy robili spory hałas.
Wraz z Klaudią podążałyśmy za jakimś wysokim facetem. Gdy weszłyśmy już do
obiektu prowadził nas tyloma korytarzami i przejściami, że mimo iż wczoraj
pokonałam dokładnie taką samą drogę, dzisiaj wydawało mi się, że jestem tutaj
pierwszy raz. W końcu doszliśmy do pomieszczenia zwanego garderobą. Tam była
już Lou i gdy weszłyśmy serdecznie nas uściskała. Przez następne dwie godziny
właściwie nic nie robiłam. Zjadłam tylko trochę jabłka bo z nerwów nie mogłam
nic przełknąć. Klaudia i Lou cały ten czas przegadały. Ja siedziałam cicho,
właściwie to leżałam na kanapie z zamkniętymi oczami. Dziewczyny w pewnym
momencie myślały, że śpię, przez co ściszyły głos, by mnie nie "obudzić".
Ja jednak nie spałam i słyszałam jak mówiły, że mnie podziwiają bo się w ogóle
nie denerwuję. Lou stwierdziła, że ona na pewno nie byłaby taka spokojna jak ja
i nie usnęłaby kilka godzin przed najważniejszym wydarzeniem w moim życiu. Obie
nie wiedziały jak bardzo zestresowana jestem a to co mówiły jeszcze tylko
potęgowało mój strach. Tak właśnie reaguje na tego typu stres. Nie biegam i nie
panikuje tylko siedzę i się nie odzywam. Właściwie to włącza mi się taka
blokada, której nie mogę przeskoczyć.
-Hej!- do
pomieszczenia weszli Niall i Louis.
-Cicho!-
powiedziała Lou. -Ali śpi.
-Już nie-
powiedziałam i starałam się naturalnie uśmiechnąć.
-Spałaś?!-
powiedział zaskoczony Niall- Matko dziewczyno ja przed naszym pierwszym
występem nie spałem chyba z trzy dni taki byłem przerażony. A ty jesteś
totalnie wyluzowana!
-Nie prawda,
też się denerwuję.- powiedziałam cicho. Oni wszyscy się tak mylili. Z każda
chwilą miałam coraz większą ochotę się rozpłakać.
-Uwierz mi,
jak sobie przypomnę jak się zachowywaliśmy przed na przykład naszym pierwszym występem
na żywo w X-faktorze to ty jesteś oazą spokoju- dodał Louis. -A może
występowałaś już przed większą publicznością tylko nic nam nie powiedziałaś,
hmm?
-Nie. Raz w
klubie z karaoke było około stu osób i to chyba mój rekord.
-No to
pozostaje nam tylko ciebie podziwiać- powiedział Tommo a ja starałam się uśmiechnąć
najbardziej naturalnie jak tylko potrafiłam. Oni wszyscy moje zachowanie
interpretowali błędnie co tylko powodowało u mnie kolejną falę stresu, która
zalewała moje ciało.
-Ali możesz
usiąść na fotel uczeszę cię i umaluję bo później będę musiała chłopaków
doprowadzić do porządku- wykonałam polecenie Lou. -Masz jakieś szczególne
wymagania?
-Słucham?-
miałam wrażenie, że jestem zamknięta w jakiejś dźwiękoszczelnej klatce, dźwięki
trafiały do mnie jakieś rozmyte i z opóźnieniem, jakbym miała zatkane uszy.
-No jak
chcesz być uczesana i umalowana?
-Tak jak na konferencje. Podobało mi się.
-Tak jak na konferencje. Podobało mi się.
-Okej,
uważam że to jest dobry wybór- powiedziała Lou i zabrała się do roboty.
Po 40
minutach byłam już gotowa, jednak do koncertu pozostawały jeszcze ponad dwie
godziny. Wszyscy byli podekscytowani, dużo rozmawiali i śmiali się. Catering
dostarczył obiad, który jedli wszyscy oprócz mnie. Nie mogłam nic przełknąć. Z
nerwów rozbolał mnie brzuch a zapach jedzenia powodował, że było mi niedobrze.
Wyszłam z pomieszczenia pod pretekstem, że muszę jeszcze zatelefonować do
dziewczyn. Idąc tymi wszystkimi korytarzami bałam się, że zemdleję, kręciło mi
się w głowie a na czole zaczęły wychodzić mi zimne poty. Weszłam do jakiegoś
pomieszczenia, w którym nie było nikogo. Zapaliłam światło i usiadłam w kącie
przy ścianie. Mój organizm naprawdę nie radził sobie ze stresem, zawroty głowy
się nasiliły a przed oczami miałam już mroczki. Boże! Oni wszyscy tak na mnie liczą,
uważają że super sobie radzę! Zawiodę
dzisiaj wszystkich. Mamę, tatę dziewczyny, Klaudię, chłopków. Czując, że
odpływam starałam się pomyśleć bardziej logicznie, nie chciałam przecież tutaj
zemdleć. Pochyliłam głowę i wsadziłam ją między kolana, starałam się brać głębokie
i równe oddechy. Trwało to jakiś czas kiedy do pomieszczenia wszedł Liam:
-Boże Ali co
ci się stało? Źle się czujesz?- brunet szybko znalazł się obok mnie.
-Słabo mi-
wyszeptałam, na więcej nie miałam aktualnie siły.
-Poczekaj
tutaj zaraz pójdę po pomoc-chłopak był przestraszony.
-Nie,
proszę, nie mów nikomu. Już mi przechodzi.
-Ali nie
mdlej mi tu teraz. Lepiej będzie jak po kogoś pójdę. Albo zadzwonię, żeby
przyszedł Louis i Niall. Albo od razu po karetkę zadzwonię.
-Nie, zostań
tu i nigdzie nie dzwoń. Nie chcę robić afery. Daj mi tylko coś do picia-
chłopak od razu wstał i podał mi butelkę wody. Jak się okazało pomieszczenie to
było pełne butelek wody, soków i innych napojów. -Dziękuję.- powiedziałam i
upiłam łyk.
-Lepiej?- zapytał
wciąż zdenerwowany Liam.
-Troszkę.
-Ali
dlaczego się tak nagle źle poczułaś?
-Ze stresu-
przyznałam zawstydzona. Głupio mi było, że tak mój organizm w taki właśnie
sposób zareagował na nerwy.
-Ale
wydawało mi się, że wszystko jest w porządku. Ali, jesteś świetna, nie
masz...-Liam nie dokończył bo mu przerwałam.
-A ty się
nie denerwowałeś? Nigdy? Liam, ja występowałam w życiu przed góra setką osób! I
to w klubie z karaoke! Jak mam się nie stresować?- głos mi zadrżał.
-Masz rację.
Pamiętam jak to jest. Nawet dzisiaj się denerwuję, choć nie tak jak kiedyś.
-Dla mnie to
totalnie nowa sytuacja i się po prostu cholernie boję. Boję się, że was wszystkich
zawiodę, że będę za słaba- w moim gardle pojawiła się gula, bałam się, że się rozpłaczę.
-Nikogo nie
zawiedziesz. Musisz tylko znaleźć jakiś sposób by radzić sobie z tremą.
-Ale jaki
sposób?- jak miałam sobie z tym poradzić? Przecież ten strach był wręcz paraliżujący!
-Nie wiem
ale na przykład ja zawsze przed występem dzwonię do swojej mamy, taty, sióstr lub
Andiego . Harry też dzwoni ale zawsze tylko do siostry. Zawsze rozmawia z
Gemmą. I robi to niezależnie od tego czy gramy w tej samej strefie czasowej czy
nie. Zayn natomiast zakłada słuchawki i koncentruje się w
"samotności", Niall z Louisem przeważnie grają w piłkę albo oglądają
jakieś durne filmiki na youtubie. Ty musisz znaleźć jakiś swój własny sposób.
Nie możesz przecież pozwolić by trema wpływała na ciebie negatywnie.
-Masz rację- przyznałam i zamilkłam na chwilę by przeanalizować słowa chłopaka. -Myślę, że ja potrzebuję
chwili w samotności. Dlatego przyszłam tutaj. By pobyć przez chwilę sama.
-Tak, tylko, że gdybym cię nie znalazł leżałabyś tutaj nieprzytomna dlatego nie jestem pewien
czy w tej sytuacji ta chwila samotności to najlepszy pomysł- powiedział Payne
już mniej przestraszony i o wiele bardziej opanowany.
-A właściwie
dlaczego tutaj przyszedłeś?- zauważyłam. Tak na prawdę nawet nie wiedziałam, że
był już na miejscu. Nie widziałam go wcześniej.
-Bo chciałem
wodę a w garderobie już nic nie zostało. Josh, Niall i Louis urządzili jakieś
idiotyczne zawody polegające na tym kto wypije najwięcej butelek wody-
powiedział i przewrócił oczami. Wtedy do pomieszczenia weszła jeszcze jedna
osoba. Nie widziałam kto bo Liam kucał przede mną i mi zasłaniał całe pole widzenia.
-Co się
stało?- kurde czy Harry ma wbudowany jakiś czujnik, że jak mam kryzys i nie
chcę żeby ktoś widział moje słabości on zjawia się na miejscu?
-Ali
zasłabła- odpowiedział Liam, a Harry podszedł bliżej, tak, że mimo iż Payne nie
zmienił pozycji mogłam go już zobaczyć.
-Jak to
zasłabła? Dlaczego?- zapytał Styles.
-Normalnie.
Źle się poczuła- Liam chyba nie chciał zdradzić dlaczego.
-Ale
dlaczego źle się poczuła?- po co on to tak drąży? Co go to w ogóle obchodzi?
Liam najwyraźniej postanowił uszanować moje prośby i nic nikomu nie mówić
dlatego zignorował to pytanie Harrego i po prostu milczał.
-Ale jesteś
blada. Jesteś chora?- zwrócił się do mnie Styles. Z tonu jego głosu wynikało,
że nie odpuści dopóki się nie dowie co mi jest. Nie wiem dlaczego ale patrząc w
jego oczy postanowiłam się przed nim otworzyć.
-Pamiętasz
naszą rozmowę przed konferencja, dwa tygodnie temu?- Harry kiwnął
potwierdzająco głową. -Chyba jednak nie jestem tak odważna jak wtedy myślałam
i występ przed dużą publicznością mnie pokona- dodałam i czując się totalnie
zażenowana i pokonana, spuściłam z niego wzrok.
-Przestań
Ali- wtrącił się Liam. -Nic cię nie pokona. Dasz radę. Musisz tylko w to
uwierzyć.
-To ja nie
będę już przeszkadzał i was zostawię- powiedział Harry, wziął butelkę wody i
zaczął kierować się do wyjścia.
-Harry?-
zwróciłam się do Stylesa.
-Tak?
-Proszę nie
mów nikomu, o tym wszystkim- poprosiłam bruneta jak idiotka. On mnie nie
cierpi i na pewno nie będzie spełniał moich zachcianek. Harry nic nie
powiedział tylko kiwnął twierdząco głową i wyszedł. Wtedy zwróciłam się do
Liama.
-Liam,
możesz mnie zostawić na chwilę? Obiecuję, że za 20 minut znajdę się w
garderobie. Potrzebuje tylko chwili dla siebie.
-A nie
padniesz mi tutaj? Wciąż jesteś blada- chłopak bacznie mi się przyglądał.
-Nie, już mi
się nie kręci w głowie- trochę jeszcze mi się kręciło ale Liam by nie wyszedł
gdyby o tym wiedział.
-Dobrze ale
jak za 20 minut cię nie będzie przyjdę tutaj- to brzmiało niemal jak groźba.
-Dobrze.
Payne jeszcze
chwilę gapił się na mnie jednak po kilku minutach wyszedł. Ja siedziałam i słuchałam
jak oddycham. W tej chwili strasznie tęskniłam za najbliższymi. Wyciągnęłam
więc telefon. Ale nie po to by do nich zadzwonić. Weszłam w galerię i oglądałam
zdjęcia, na których była moja roześmiana
mama, tata, brat. Na innych były Zuza i Nina. Miały śmieszne miny, lubiły się
wygłupiać, przede wszystkim Zuza. Następne zdjęcie było jednym z moich
ulubionych. Byłyśmy we trzy, totalnie pijane, podczas urodzin Niny. Robiąc te
wszystkie zdjęcia nie sądziłam, że będą mi kiedyś ratować życie... Po 15
minutach wpatrywania się w telefon zdałam sobie sprawę, że zawroty minęły i już
nie jest mi niedobrze. Odstresowałam się. Powoli wstałam i ruszyłam w kierunku
drzwi. Gdy wyszłam z tego dziwnego pomieszczenia zdałam sobie sprawę, że nie
wiem jak mam wrócić do garderoby. Idąc tutaj byłam jakby w amoku, poza tym nie
mam orientacji w terenie. Wtedy jakby znikąd pojawił się mój wybawca, Liam.
-Już się
denerwowałem. Lepiej wyglądasz, wróciły ci kolory na twarz.
-Lepiej się
czuję. I cieszę się że postanowiłeś po mnie przyjść bo totalnie nie wiem jak
mam się dostać do garderoby.
-Okej to
chodźmy. Lou chce, żebyś już się przebrała- powiedział i zaczął iść przed siebie.
-Liam?
-Tak?
-Uratowałeś
mnie dzisiaj, dziękuję- powiedziałam wdzięczna za wszystko a chłopak posłał mi swój cudowny, ciepły uśmiech.
-Nie ma za
co- powiedział i uściskaliśmy się nawzajem.
Po wejściu
do garderoby bałam się, że wszyscy się czegoś domyślą albo, że Harry się
wygadał. Ku mojej uciesze nikt niczego nie podejrzewał. Klaudia powiedziała mi
tylko, że następnym razem mam ją uprzedzić jak postanowię zniknąć na pół
godziny. Przeprosiłam ją i okłamałam, że zagadałam się z dziewczynami. O dziwo
wszyscy mi uwierzyli i nie byli zdumieni, że rozmawiam z nimi mimo
siedmiogodzinnej różnicy czasu. W Polsce dochodziła przecież 1:30. Lou wygoniła
wszystkich chłopaków z pomieszczenia a ja się przebrałam. Mój strój nie był jakiś
wymyślny: granatowe buty na koturnie, czarne dżinsy i biała bluzka na grubych ramiączkach
z napisem love, która mniej więcej na wysokości pępka przechodziła w frędzle.
Później sama poprawiłam sobie makijaż i byłam gotowa. Moja panika minęła i mimo
nerwów nie miałam już takich drastycznych objawów jak wcześniej. Cieszyłam się,
że jakoś dałam sobie z tym radę. Początkowo Liam cały czas przy mnie siedział
jednak gdy zobaczył, że kryzys minął zajął się sobą. Przyłapałam też Harrego na
zerkaniu na mnie. Byłam mu wdzięczna, że się nie wygadał.
-Uśmiech!-
Niall się wydarł i usiadł szybko obok mnie i zrobił nam zdjęcie.
-Co ty
robisz?
-Wrzucam
nasze zdjęcie na twittera- oznajmił mi blondyn.
-Aha-
odparłam spokojnie. Wiedziałam, że plotki o tym, że kręcimy ze sobą wcale nie ucichły i
każde wspólne zdjęcie to nowa fala spekulacji. -A podpiszesz je jakoś?
-No pewnie.
-Jak?
-Sama
zobacz- powiedział i podstawił mi pod nos swój telefon. Tam widniało zdjęcie z
podpisem: "Czas na show! Nie możemy
się doczekać".
-Ej jak ja
tutaj wyglądam! Usuń to!- oburzyłam się.
-Co ty
chcesz? Normalnie wyglądasz i nic nie będę usuwał- on może wyglądał normalnie
ale ja nie. Właśnie kiedy miałam zamiar coś mu odpowiedzieć weszła Klaudia z
jakimś facetem i powiedziała:
-Za 20 minut
wychodzisz i muszą cię przygotować.
-Okej- odpowiedziałam i poczułam, że nogi mi miękną.
-Wszystko
będzie dobrze- Liam spojrzał na mnie znacząco co dodało mi otuchy.
-Dasz
czadu- dodał Niall.
-Powodzenia-
krzyczał Louis, którego Lou czesała i życzyła mi połamania nóg.
Wychodząc z
pomieszczenia, przypomniała mi się sytuacja z lotniska, gdy wylatywałam do
Londynu i nie miałam pojęcia co mnie czeka. Pamiętam jak chciałam zawrócić i
nie wsiadać do samolotu. Teraz czułam dokładnie to samo. Chciałam zawrócić, nie
wiedziałam co mnie czeka. Ale tak samo jak wtedy powtarzałam sobie, że dam radę
i nie wycofam się teraz. Włożyłam sporo wysiłku w to, żeby się tu znaleźć i nie
zamierzam nikogo zawieść, przede wszystkim nie zamierzam zawieźć siebie. Gdy
wyszłam z garderoby minęłam Stylesa. Ku mojemu zaskoczeniu życzył mi
powodzenia. Następnie weszłam do innego pokoju, w którym podłączyli mi jakieś
kabelki, dali słuchawki i mikrofon. Trwało to wszystko około 10 minut po czym
ruszyłam w kierunku sceny. Gdy już byłam na miejscu miałam jakieś 5 minut do
wyjścia. Stałam tam słysząc krzyki fanów. Wszyscy byli bardzo podekscytowani.
Klaudia nic nie mówiła tylko stała obok i trzymała mnie za rękę. Wszystko się we mnie gotowało z przerażenia i ekscytacji. Jakiś facet oznajmił mi, że
zaczynam za 2 minuty i zaprowadził mnie na coś w rodzaju windy. Stanęłam tam i
kiedy winda zaczęła jechać w górę wtedy wszystkie światła zgasły a ja znalazłam
się na scenie. W słuchawce usłyszałam odliczanie.10,9,8,7, wtedy spojrzałam w
bok i zauważyłam, że stała tam nie tylko Klaudia ale też chłopcy, łącznie z
Harrym, Lou, dojrzałam też Josha i chyba siostrę Harrego, ale przecież
wcześniej jej nie widziałam więc nie byłam pewna czy to ona. Głos w słuchawce
odliczał dalej 4,3,2,1. W tym momencie światła z powrotem się zapaliły a ja krzyknęłam
tylko: witaj Bogoto! Więcej nie dałam rady z siebie wydusić, stojąc jak
sparaliżowana. Na tym ogromnym stadionie wszyscy zaczęli krzyczeć a dźwięki
pierwszej piosenki zaczęły wypełniać atmosferę. Dziękowałam w tym momencie
Bogu, za to że jako pierwszą piosenkę wybrałam dość spokojną- I won't give up. Zaczęłam
niepewnie i dało się to słyszeć. Pierwszą zwrotkę i refren zaśpiewałam
delikatnie jednak z każdą chwilą adrenalina krążąca w moich żyłach coraz
bardziej dawała o sobie znać. Z każdym dźwiękiem bałam się coraz mniej. Pod
koniec piosenki dałam się ponieść melodii i słowom. Sporo osób śpiewało ze mną
co dawało mi niezwykłą energię i motywację. Było po prostu magicznie. Po
piosence ludzie zaczęli bić brawa i krzyczeć a ja powiedziałam, że jestem szczęśliwa,
że tutaj jestem i podziękowałam za tak miłe przyjęcie. Ponownie spojrzałam w
bok i widziałam, że za kulisami też biją mi brawo, nawet pan Styles. Po mojej
krótkiej przemowie przyszedł czas na kolejną piosenkę. Tym razem trudniejszą do
zaśpiewania, był to bowiem utwór z repertuaru Celine Dion- Taking chances.
Śpiewając skupiłam się na tym by nie wkradł się żaden błąd. Na szczęście głos
mi już nie drżał tak jak to było przy pierwszej piosence i wszystko szło
gładko. Po zakończeniu tej piosenki przyszedł czas na Without you. Uprzedziłam publiczność,
że będzie to bardziej liryczna i emocjonalna wersja niż oryginalna. Po reakcji
widzów podczas gdy śpiewałam wywnioskowałam, że taka wersja przypadła im do
gustu co mi dodało tak zwanego powera i naprawdę się wczułam. Kolejna była Here to us-
czwarta piosenka. Po niej zrobiłam sobie króciutka przerwę. Musiałam się napić,
poprawić słuchawki i jeden z kabelków, który niebezpiecznie zwisał co groziło
jego zerwaniem. Po poinformowaniu publiczności, że kolejną piosenką będzie
Firework Katy Perry po raz kolejny rozległ się entuzjastyczny
"hałas". Jako, że ta piosenka była chyba najbardziej popularną ze
wszystkich, które śpiewałam prawie wszyscy śpiewali ze mną. Byłam tak
szczęśliwa, że nie stałam już w jednym miejscu tak jak wcześniej. Teraz
biegałam i skakałam po scenie- po prostu świetnie się bawiłam. Po zakończeniu tego utworu zostały jeszcze
dwa. Szóstą piosenką była Don't rain on my parade Barbry Streisand . Była to
jedna z moich ulubionych piosenek, pochodziła z musicalu Funny girl- o czym
poinformowałam publiczność. Zabawne było widzieć jak wszyscy milcząc patrzyli
na mnie z wypisanymi różnymi emocjami na twarzy. Większości się chyba jednak
podobało. Wiem jednak, że nie każdy przepada za piosenkami z musicali, W pewnym
momencie spojrzałam za kulisy. Widziałam, że Niall się ze mnie śmieje i
próbuje mnie i moje miny przedrzeźniać więc pogroziłam mu palcem. Jako, że
widowni nic nie umknie, oczywiście wszyscy to zauważyli i zaczęli krzyczeć i
śmiać się i pewnie zastanawiali się komu "groziłam". Po wykonaniu
tego utworu od razu zwróciłam się bezpośrednio do Nialla, czym podpowiedziałam
publiczności do kogo kierowałam wcześniejsze gesty i powiedziałam mu, żeby się
nie wygłupiał co wywołało tak potężny hałas, że już myślałam, że ci ludzie się
nie uspokoją. Gdy to jednak w końcu nastąpiło kolejny raz podziękowałam za miłe
przyjecie. Powiedziałam też, że wykonam już ostatni numer tego wieczora, moją
ulubioną piosenkę, która jest bardzo inspirująca i pozwala mi nie tylko wierzyć
w marzenia ale przede wszystkim je spełniać. Dodałam też, że właściwie to
dzięki tej właśnie piosence zostałam wybrana i jestem w tym a nie innym miejscu. Gdy zaczęłam śpiewać Don't stop believing
zespołu Journey czułam się po prostu świetnie a jedyne co było rysą na moim
idealnym obrazie to, to, że nie mogli widzieć tego moi bliscy- przede wszystkim
mama. Nie widziała mojego zaangażowania i tej wypełniającej mnie radości. Gdy
piosenka zmierzała ku końcowi ja stanęłam na zaznaczonym czerwonym krzyżykiem
miejscu. Po zakończeniu krzyknęłam jeszcze dziękuję i światła ponownie zgasły a
ja zjechałam z powrotem w dół. Koniec. Dałam radę. Byłam tak szczęśliwa, że gdy
zeszłam z tego czegoś co służyło za jednoosobową windę od razu rzuciłam się w
ramiona Klaudii. Uściskałam ją tak mocno, że dziwię, że jej nie udusiłam. Obok
stał jeszcze Liam i Niall, których przytuliłam równie mocno. Brunet spojrzał na
mnie wymownie a ja na niego przez co Horan zapytał dlaczego tak dziwnie się na
siebie patrzymy. Ja tylko zaczęłam się śmiać i podziękowałam im za wszystko co
mnie dzisiaj spotkało i spotyka odkąd ich znam. Po tym wszystkim ja z Klaudia udałyśmy się w
miejsce dla vipów skąd miałyśmy oglądać show pod tytułem One Direction a
chłopcy zajęli swoje pozycje i czekali tylko na znak by wyjść na scenę. Ku
mojemu zdziwieniu tam gdzie przyszłyśmy była nie tylko siostra Harrego ale też
Lou z małą, przyjaciel Liama- Andy, brat Nialla - Greg wraz z żoną i
małym Theo, mama Zayna wraz z jego siostrami i Eleanor. Byłam w niezłym szoku
bo jakoś wcześniej ich nie zauważyłam. Klaudia wytłumaczyła mi, że dotarli oni podczas
tego jak śpiewałam. Gdy mnie dojrzeli wszyscy mi pogratulowali i przedstawiliśmy
się sobie oficjalnie. Czułam się trochę skrępowana będąc wśród najbliższych
chłopaków. Usiadłam koło Eleanor, ponieważ ją jako jedyną znałam a Lou wyglądała
na zajętą rozmową z Gemmą więc nie chciałam im przeszkadzać. Zanim jeszcze
koncert się rozpoczął Klaudia postanowiła wyjść, mówiła, że boli ją głowa i
chciała się zdrzemnąć przed wylotem do Peru, który miał się odbyć jeszcze dziś
w nocy. Poza tym przekonywała mnie że musi zatelefonować co było dziwne bo
przecież w Polsce była noc. Mimo moich próśb nadal upierała się przy swoim.
Chciałam nawet iść z nią jednak kategorycznie mi tego zabroniła, wiedząc jak
długo czekałam na ten koncert. W końcu odpuściłam i pozwoliłam jej pojechać do
hotelu, chwilę potem zaczął się koncert. Gdy chłopcy wyszli na scenę
publiczność zwariowała, po prostu wszyscy zbzikowali na ich widok. Byłam po
totalnym wrażeniem a cała atmosfera mi się udzieliła. Nie mogłam usiedzieć na
swoim miejscu i cały czas stałam, klaskałam, skakałam, śpiewałam a momentami
krzyczałam. Pewnie bym się krępowała gdyby nie fakt, że Eleanor zachowywała się
dokładnie tak jak ja. Świetnie się bawiłam, widziałam, że chłopcy co jakiś czas
zerkali w naszą stronę. Uśmiechali się i bawili razem z nami. Można było poczuć
niemal namacalnie energię, która płynęła od nich w stronę fanów i na odwrót. To
było niesamowite przeżycie i doznanie. Może i mam do czynienia z chłopakami na
co dzień jednak to nie zmienia faktu, że w dalszym ciągu są moimi idolami i
byłam oczarowana nimi, ich głosami i ogólnym zachowaniem na scenie.
Po koncercie, wszyscy udaliśmy się do hotelu
gdzie w zarezerwowanej restauracji zjedliśmy kolację, cała ekipa łącznie z
ochroniarzami i operatorami dźwięku. Dołączyła do mnie również Klaudia. Kolacja
nie była jakaś uroczysta ale chyba wszyscy chcieliśmy w jakiś sposób świętować
to, że pierwszy koncert za nami. Panowała luźna i przyjazna atmosfera. Dopiero
teraz podziękowałam Zaynowi i Louisowi za to, że mnie oglądali i jeszcze raz za
to, że dzięki nim spełniają się moje marzenia. Pogratulowałam całej piątce
świetnego występu. Wszyscy byliśmy w dobrych nastrojach. Harry nie stroił
fochów. Jemu też podziękowałam ale nie tak wylewnie jak reszcie, właściwie powiedziałam
tylko"Tobie też dziękuję, Harry", ponieważ stał i się przysłuchiwał
naszej rozmowie. Chłopak odpowiedział tylko "Nie ma za co".
Zauważyłam, że jest dziś dla mnie milszy... W pewnym momencie podeszła do mnie
Gemma.
-Chciałam ci
to powiedzieć już wcześniej ale nie było jak. Masz wielki talent- powiedziała i się uśmiechnęła. Do mnie! Człowiek o nazwisku Styles się do mnie uśmiecha!
-Dziękuję
bardzo. Jesteś bardzo miła- a to ci psikus. Siostra Stylesa mnie lubi?
-To
niesamowite, że w tak małej osobie jak ty mieści się taki głos.
-Przestań,
bo mnie zawstydzasz- palnęłam jak ostatni debil przez co Gemma zaczęła się
śmiać.
-Harry nie
za dużo mi o tobie opowiadał- no co ty nie powiesz? -Wiem jednak, że
studiujesz. Zamierzasz rzucić studia?- dlaczego rozmowa z nią mnie krępuje? I dlaczego ona mnie pyta o studia?
-Nie, na
razie nie. Wzięłam w szkole urlop dziekański jednak nie przerwałam nauki. Lubię
moje studia. Są ciekawe i chciałabym je w przyszłości skończyć- wyjaśniłam i stwierdziłam, że Gemma jest po prostu uprzejma.
-Nie tylko
utalentowana ale też mądra. Nic tylko pogratulować i pozazdrościć- czy ona
chce mi zrekompensować niemiłe zachowanie brata?- A masz rodzeństwo?
-Tak,
brata- na wspomnienie o nim automatycznie się uśmiechnęłam.
-Starszy?
Młodszy?
-Młodszy.
-O to tak
jak ja z Harrym. Pewnie często cię wkurzał ale jak go teraz nie widzisz to
tęsknisz.
-Dokładnie
tak. Wcześniej, czasami miałam ochotę mu urwać głowę a teraz nie mogę się
doczekać kiedy z nim porozmawiam.
-Znam to.
Mam tak samo z Harrym. Głupi, młodszy braciszek ale najukochańszy na świecie.
No po za tym Harry jest specyficzny.
-Zauważyłam-
palnęłam. Gemma zrobiła pytającą minę. Jaka idiotka ze mnie. Na moje szczęście
podeszła do nas Klaudia:
-Wybaczcie,
że przeszkadzam ale Ali jest już prawie pierwsza i musimy się szykować bo
najwyżej za pół godziny musimy jechać na lotnisko.
-Szkoda, bo
miło nam się rozmawiało- powiedziała Gemma.
-Jutro też
jest dzień- dodała Klaudia.
-Tak tylko,
że ja nie lecę z wami do Peru. Zostaję w Bogocie jeszcze na kilka dni i wracam
do UK.
-Szkoda-
naprawdę było mi smutno bo od razu ją polubiłam, ona mnie chyba też i czułam,
że mogłabym z nią porozmawiać na wszystkie tematy. Wydawało mi się też, że to
właśnie z jej powodu Harry był dla mnie dzisiaj milszy. -Ale mam nadzieję, że
jeszcze kiedyś postanowisz odwiedzić brata i wtedy sobie porozmawiamy i
wymienimy się doświadczeniami.
-Z pewnością
odwiedzę mojego głupiego braciszka- powiedziała i wszystkie we trzy zaczęłyśmy
się śmiać.
-W takim
razie do zobaczenia.- powiedziałam.
-Do
zobaczenia. I życzę ci powodzenia- pożegnałyśmy się, po czym wyszłam z sali. W drodze na
lotnisko jak i podczas lotu rozmyślałam o tym co się zdarzyło w ciągu ostatnich
24 godzin. Moja rozmowa z mamą, trema jaka mnie dopadła, to jak fatalnie się
czułam, to jak sobie z tym poradziłam, moje emocje podczas koncertu, to jak
stres się ulotnił a ja cieszyłam sie muzyką, popadałam dzisiaj ze skrajności w
skrajność, koncert chłopaków, rozmowa z nimi, to jak zbliżyłam się do nich, do
Liama i Nialla, rozmowa z Gemma, która okazała się być niezwykle ciepłą osobą
no i Harry. Nie wygadał się gdy go poprosiłam, nawet bił mi brawo... Jakby nie
patrzeć to był najlepszy dzień w moim życiu.
I oto rozdział szósty. Po pierwsze chcę przeprosić, że dodany dopiero teraz ale popsuł mi się komputer i dopiero teraz go naprawili. Po drugie do zakładki kontakt dodałam swojego twittera, wiec jak chcecie to piszcie(@AliRose1D). Po trzecie już kilka osób do mnie pisało na tt ale nadal nie komentują postów:( Wciąż tylko jedna osoba komentuje, za co jestem jej bardzo wdzięczna i dzieki niej jestem zmotywowana i chcę dodawać rozdziały jak najszybciej. Po czwarte dodaję linki do piosenek które wykonywała Ali, proszę przesłuchajcie je- są świetne :)