czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział VI




-Halo?- usłyszałam głos mamy.
-Cześć- powiedziałam.
-Kochanie! Jak się czujesz?
-Zestresowana. Za 5 godzin koncert.
-Nie bój się. Dasz sobie radę. Nawet nie zdajesz sobie jak mi jest przykro, że nie będzie mnie na twoim pierwszym koncercie- mamie zaczął drżeć głos.
-Daj spokój mamo. Jestem już duża i rozumiem, że nie będziecie latać po całym świecie. Poza tym jeszcze zdążysz mnie zobaczyć. No i Klaudia przecież wszystko dla ciebie nagra więc się nie martw. Kurcze chciałabym sobie pogadać dłużej ale właśnie dojechaliśmy na miejsce i każą mi wysiadać- starałam się nie rozkleić tak ja mama dlatego trochę ja okłamałam. Co prawda rzeczywiście musiałam wysiadać no ale rozmawiać przecież mogłam.
-Dobrze skoro musisz już kończyć to trudno. Pamiętaj tylko, że cię z tatą kochamy i w ciebie wierzymy.
-Ja też was kocham. Pa.
-Pa- powiedziała mama i się rozłączyła.
Wysiadałam z samochodu i moim oczom ukazał się ten sam stadion co wczoraj. Mimo tego teraz wydawał mi się jakiś większy. No i wokół było znacznie głośniej i tłoczniej niż wczoraj, ponieważ na miejscu było już wielu fanów, którzy robili spory hałas. Wraz z Klaudią podążałyśmy za jakimś wysokim facetem. Gdy weszłyśmy już do obiektu prowadził nas tyloma korytarzami i przejściami, że mimo iż wczoraj pokonałam dokładnie taką samą drogę, dzisiaj wydawało mi się, że jestem tutaj pierwszy raz. W końcu doszliśmy do pomieszczenia zwanego garderobą. Tam była już Lou i gdy weszłyśmy serdecznie nas uściskała. Przez następne dwie godziny właściwie nic nie robiłam. Zjadłam tylko trochę jabłka bo z nerwów nie mogłam nic przełknąć. Klaudia i Lou cały ten czas przegadały. Ja siedziałam cicho, właściwie to leżałam na kanapie z zamkniętymi oczami. Dziewczyny w pewnym momencie myślały, że śpię, przez co ściszyły głos, by mnie nie "obudzić". Ja jednak nie spałam i słyszałam jak mówiły, że mnie podziwiają bo się w ogóle nie denerwuję. Lou stwierdziła, że ona na pewno nie byłaby taka spokojna jak ja i nie usnęłaby kilka godzin przed najważniejszym wydarzeniem w moim życiu. Obie nie wiedziały jak bardzo zestresowana jestem a to co mówiły jeszcze tylko potęgowało mój strach. Tak właśnie reaguje na tego typu stres. Nie biegam i nie panikuje tylko siedzę i się nie odzywam. Właściwie to włącza mi się taka blokada, której nie mogę przeskoczyć.
-Hej!- do pomieszczenia weszli Niall i Louis.
-Cicho!- powiedziała Lou. -Ali śpi.
-Już nie- powiedziałam i starałam się naturalnie uśmiechnąć.
-Spałaś?!- powiedział zaskoczony Niall- Matko dziewczyno ja przed naszym pierwszym występem nie spałem chyba z trzy dni taki byłem przerażony. A ty jesteś totalnie wyluzowana!
-Nie prawda, też się denerwuję.- powiedziałam cicho. Oni wszyscy się tak mylili. Z każda chwilą miałam coraz większą ochotę się rozpłakać.
-Uwierz mi, jak sobie przypomnę jak się zachowywaliśmy przed na przykład naszym pierwszym występem na żywo w X-faktorze to ty jesteś oazą spokoju- dodał Louis. -A może występowałaś już przed większą publicznością tylko nic nam nie powiedziałaś, hmm?
-Nie. Raz w klubie z karaoke było około stu osób i to chyba mój rekord.
-No to pozostaje nam tylko ciebie podziwiać- powiedział Tommo a ja starałam się uśmiechnąć najbardziej naturalnie jak tylko potrafiłam. Oni wszyscy moje zachowanie interpretowali błędnie co tylko powodowało u mnie kolejną falę stresu, która zalewała moje ciało.
-Ali możesz usiąść na fotel uczeszę cię i umaluję bo później będę musiała chłopaków doprowadzić do porządku- wykonałam polecenie Lou. -Masz jakieś szczególne wymagania?
-Słucham?- miałam wrażenie, że jestem zamknięta w jakiejś dźwiękoszczelnej klatce, dźwięki trafiały do mnie jakieś rozmyte i z opóźnieniem, jakbym miała zatkane uszy.
-No jak chcesz być uczesana i umalowana?
-Tak jak na konferencje. Podobało mi się.
-Okej, uważam że to jest dobry wybór- powiedziała Lou i zabrała się do roboty.
Po 40 minutach byłam już gotowa, jednak do koncertu pozostawały jeszcze ponad dwie godziny. Wszyscy byli podekscytowani, dużo rozmawiali i śmiali się. Catering dostarczył obiad, który jedli wszyscy oprócz mnie. Nie mogłam nic przełknąć. Z nerwów rozbolał mnie brzuch a zapach jedzenia powodował, że było mi niedobrze. Wyszłam z pomieszczenia pod pretekstem, że muszę jeszcze zatelefonować do dziewczyn. Idąc tymi wszystkimi korytarzami bałam się, że zemdleję, kręciło mi się w głowie a na czole zaczęły wychodzić mi zimne poty. Weszłam do jakiegoś pomieszczenia, w którym nie było nikogo. Zapaliłam światło i usiadłam w kącie przy ścianie. Mój organizm naprawdę nie radził sobie ze stresem, zawroty głowy się nasiliły a przed oczami miałam już mroczki. Boże! Oni wszyscy tak na mnie liczą, uważają że super sobie radzę!  Zawiodę dzisiaj wszystkich. Mamę, tatę dziewczyny, Klaudię, chłopków. Czując, że odpływam starałam się pomyśleć bardziej logicznie, nie chciałam przecież tutaj zemdleć. Pochyliłam głowę i wsadziłam ją między kolana, starałam się brać głębokie i równe oddechy. Trwało to jakiś czas kiedy do pomieszczenia wszedł Liam:
-Boże Ali co ci się stało? Źle się czujesz?- brunet szybko znalazł się obok mnie.
-Słabo mi- wyszeptałam, na więcej nie miałam aktualnie siły.
-Poczekaj tutaj zaraz pójdę po pomoc-chłopak był przestraszony.
-Nie, proszę, nie mów nikomu. Już mi przechodzi.
-Ali nie mdlej mi tu teraz. Lepiej będzie jak po kogoś pójdę. Albo zadzwonię, żeby przyszedł Louis i Niall. Albo od razu po karetkę zadzwonię.
-Nie, zostań tu i nigdzie nie dzwoń. Nie chcę robić afery. Daj mi tylko coś do picia- chłopak od razu wstał i podał mi butelkę wody. Jak się okazało pomieszczenie to było pełne butelek wody, soków i innych napojów. -Dziękuję.- powiedziałam i upiłam łyk.
-Lepiej?- zapytał wciąż zdenerwowany Liam.
-Troszkę.
-Ali dlaczego się tak nagle źle poczułaś?
-Ze stresu- przyznałam zawstydzona. Głupio mi było, że tak mój organizm w taki właśnie sposób zareagował na nerwy.
-Ale wydawało mi się, że wszystko jest w porządku. Ali, jesteś świetna, nie masz...-Liam nie dokończył bo mu przerwałam.
-A ty się nie denerwowałeś? Nigdy? Liam, ja występowałam w życiu przed góra setką osób! I to w klubie z karaoke! Jak mam się nie stresować?- głos mi zadrżał.
-Masz rację. Pamiętam jak to jest. Nawet dzisiaj się denerwuję, choć nie tak jak kiedyś.
-Dla mnie to totalnie nowa sytuacja i się po prostu cholernie boję. Boję się, że was wszystkich zawiodę, że będę za słaba- w moim gardle pojawiła się gula, bałam się, że się rozpłaczę.
-Nikogo nie zawiedziesz. Musisz tylko znaleźć jakiś sposób by radzić sobie z tremą.
-Ale jaki sposób?- jak miałam sobie z tym poradzić? Przecież ten strach był wręcz paraliżujący!
-Nie wiem ale na przykład ja zawsze przed występem dzwonię do swojej mamy, taty, sióstr lub Andiego . Harry też dzwoni ale zawsze tylko do siostry. Zawsze rozmawia z Gemmą. I robi to niezależnie od tego czy gramy w tej samej strefie czasowej czy nie. Zayn natomiast zakłada słuchawki i koncentruje się w "samotności", Niall z Louisem przeważnie grają w piłkę albo oglądają jakieś durne filmiki na youtubie. Ty musisz znaleźć jakiś swój własny sposób. Nie możesz przecież pozwolić by trema wpływała na ciebie negatywnie.
-Masz rację- przyznałam i zamilkłam na chwilę by przeanalizować słowa chłopaka. -Myślę, że ja potrzebuję chwili w samotności. Dlatego przyszłam tutaj. By pobyć przez chwilę sama.
-Tak, tylko, że gdybym cię nie znalazł leżałabyś tutaj nieprzytomna dlatego nie jestem pewien czy w tej sytuacji ta chwila samotności to najlepszy pomysł- powiedział Payne już mniej przestraszony i o wiele bardziej opanowany.
-A właściwie dlaczego tutaj przyszedłeś?- zauważyłam. Tak na prawdę nawet nie wiedziałam, że był już na miejscu. Nie widziałam go wcześniej.
-Bo chciałem wodę a w garderobie już nic nie zostało. Josh, Niall i Louis urządzili jakieś idiotyczne zawody polegające na tym kto wypije najwięcej butelek wody- powiedział i przewrócił oczami. Wtedy do pomieszczenia weszła jeszcze jedna osoba. Nie widziałam kto bo Liam kucał przede mną i mi zasłaniał całe pole widzenia.
-Co się stało?- kurde czy Harry ma wbudowany jakiś czujnik, że jak mam kryzys i nie chcę żeby ktoś widział moje słabości on zjawia się na miejscu?
-Ali zasłabła- odpowiedział Liam, a Harry podszedł bliżej, tak, że mimo iż Payne nie zmienił pozycji mogłam go już zobaczyć.
-Jak to zasłabła? Dlaczego?- zapytał Styles.
-Normalnie. Źle się poczuła- Liam chyba nie chciał zdradzić dlaczego.
-Ale dlaczego źle się poczuła?- po co on to tak drąży? Co go to w ogóle obchodzi? Liam najwyraźniej postanowił uszanować moje prośby i nic nikomu nie mówić dlatego zignorował to pytanie Harrego i po prostu milczał.
-Ale jesteś blada. Jesteś chora?- zwrócił się do mnie Styles. Z tonu jego głosu wynikało, że nie odpuści dopóki się nie dowie co mi jest. Nie wiem dlaczego ale patrząc w jego oczy postanowiłam się przed nim otworzyć.
-Pamiętasz naszą rozmowę przed konferencja, dwa tygodnie temu?- Harry kiwnął potwierdzająco głową. -Chyba jednak nie jestem tak odważna jak wtedy myślałam i występ przed dużą publicznością mnie pokona- dodałam i czując się totalnie zażenowana i pokonana, spuściłam z niego wzrok.
-Przestań Ali- wtrącił się Liam. -Nic cię nie pokona. Dasz radę. Musisz tylko w to uwierzyć.
-To ja nie będę już przeszkadzał i was zostawię- powiedział Harry, wziął butelkę wody i zaczął kierować się do wyjścia.
-Harry?- zwróciłam się do Stylesa.
-Tak?
-Proszę nie mów nikomu, o tym wszystkim- poprosiłam bruneta jak idiotka. On mnie nie cierpi i na pewno nie będzie spełniał moich zachcianek. Harry nic nie powiedział tylko kiwnął twierdząco głową i wyszedł. Wtedy zwróciłam się do Liama.
-Liam, możesz mnie zostawić na chwilę? Obiecuję, że za 20 minut znajdę się w garderobie. Potrzebuje tylko chwili dla siebie.
-A nie padniesz mi tutaj? Wciąż jesteś blada- chłopak bacznie mi się przyglądał.
-Nie, już mi się nie kręci w głowie- trochę jeszcze mi się kręciło ale Liam by nie wyszedł gdyby o tym wiedział.
-Dobrze ale jak za 20 minut cię nie będzie przyjdę tutaj- to brzmiało niemal jak groźba.
-Dobrze.
Payne jeszcze chwilę gapił się na mnie jednak po kilku minutach wyszedł. Ja siedziałam i słuchałam jak oddycham. W tej chwili strasznie tęskniłam za najbliższymi. Wyciągnęłam więc telefon. Ale nie po to by do nich zadzwonić. Weszłam w galerię i oglądałam zdjęcia, na których była moja roześmiana mama, tata, brat. Na innych były Zuza i Nina. Miały śmieszne miny, lubiły się wygłupiać, przede wszystkim Zuza. Następne zdjęcie było jednym z moich ulubionych. Byłyśmy we trzy, totalnie pijane, podczas urodzin Niny. Robiąc te wszystkie zdjęcia nie sądziłam, że będą mi kiedyś ratować życie... Po 15 minutach wpatrywania się w telefon zdałam sobie sprawę, że zawroty minęły i już nie jest mi niedobrze. Odstresowałam się. Powoli wstałam i ruszyłam w kierunku drzwi. Gdy wyszłam z tego dziwnego pomieszczenia zdałam sobie sprawę, że nie wiem jak mam wrócić do garderoby. Idąc tutaj byłam jakby w amoku, poza tym nie mam orientacji w terenie. Wtedy jakby znikąd pojawił się mój wybawca, Liam.
-Już się denerwowałem. Lepiej wyglądasz, wróciły ci kolory na twarz.
-Lepiej się czuję. I cieszę się że postanowiłeś po mnie przyjść bo totalnie nie wiem jak mam się dostać do garderoby.
-Okej to chodźmy. Lou chce, żebyś już się przebrała- powiedział i zaczął iść przed siebie.
-Liam?
-Tak?
-Uratowałeś mnie dzisiaj, dziękuję- powiedziałam wdzięczna za wszystko a chłopak posłał mi swój cudowny, ciepły uśmiech.
-Nie ma za co- powiedział i uściskaliśmy się nawzajem.
Po wejściu do garderoby bałam się, że wszyscy się czegoś domyślą albo, że Harry się wygadał. Ku mojej uciesze nikt niczego nie podejrzewał. Klaudia powiedziała mi tylko, że następnym razem mam ją uprzedzić jak postanowię zniknąć na pół godziny. Przeprosiłam ją i okłamałam, że zagadałam się z dziewczynami. O dziwo wszyscy mi uwierzyli i nie byli zdumieni, że rozmawiam z nimi mimo siedmiogodzinnej różnicy czasu. W Polsce dochodziła przecież 1:30. Lou wygoniła wszystkich chłopaków z pomieszczenia a ja się przebrałam. Mój strój nie był jakiś wymyślny: granatowe buty na koturnie, czarne dżinsy i biała bluzka na grubych ramiączkach z napisem love, która mniej więcej na wysokości pępka przechodziła w frędzle. Później sama poprawiłam sobie makijaż i byłam gotowa. Moja panika minęła i mimo nerwów nie miałam już takich drastycznych objawów jak wcześniej. Cieszyłam się, że jakoś dałam sobie z tym radę. Początkowo Liam cały czas przy mnie siedział jednak gdy zobaczył, że kryzys minął zajął się sobą. Przyłapałam też Harrego na zerkaniu na mnie. Byłam mu wdzięczna, że się nie wygadał.
-Uśmiech!- Niall się wydarł i usiadł szybko obok mnie i zrobił nam zdjęcie.
-Co ty robisz?
-Wrzucam nasze zdjęcie na twittera- oznajmił mi blondyn.
-Aha- odparłam spokojnie. Wiedziałam, że plotki o tym, że kręcimy ze sobą wcale nie ucichły i każde wspólne zdjęcie to nowa fala spekulacji. -A podpiszesz je jakoś?
-No pewnie.
-Jak?
-Sama zobacz- powiedział i podstawił mi pod nos swój telefon. Tam widniało zdjęcie z podpisem:  "Czas na show! Nie możemy się doczekać".
-Ej jak ja tutaj wyglądam! Usuń to!- oburzyłam się.
-Co ty chcesz? Normalnie wyglądasz i nic nie będę usuwał- on może wyglądał normalnie ale ja nie. Właśnie kiedy miałam zamiar coś mu odpowiedzieć weszła Klaudia z jakimś facetem i powiedziała:
-Za 20 minut wychodzisz i muszą cię przygotować.
-Okej- odpowiedziałam i poczułam, że nogi mi miękną.
-Wszystko będzie dobrze- Liam spojrzał na mnie znacząco co dodało mi otuchy.
-Dasz czadu- dodał Niall.
-Powodzenia- krzyczał Louis, którego Lou czesała i życzyła mi połamania nóg.
Wychodząc z pomieszczenia, przypomniała mi się sytuacja z lotniska, gdy wylatywałam do Londynu i nie miałam pojęcia co mnie czeka. Pamiętam jak chciałam zawrócić i nie wsiadać do samolotu. Teraz czułam dokładnie to samo. Chciałam zawrócić, nie wiedziałam co mnie czeka. Ale tak samo jak wtedy powtarzałam sobie, że dam radę i nie wycofam się teraz. Włożyłam sporo wysiłku w to, żeby się tu znaleźć i nie zamierzam nikogo zawieść, przede wszystkim nie zamierzam zawieźć siebie. Gdy wyszłam z garderoby minęłam Stylesa. Ku mojemu zaskoczeniu życzył mi powodzenia. Następnie weszłam do innego pokoju, w którym podłączyli mi jakieś kabelki, dali słuchawki i mikrofon. Trwało to wszystko około 10 minut po czym ruszyłam w kierunku sceny. Gdy już byłam na miejscu miałam jakieś 5 minut do wyjścia. Stałam tam słysząc krzyki fanów. Wszyscy byli bardzo podekscytowani. Klaudia nic nie mówiła tylko stała obok i trzymała mnie za rękę. Wszystko się we mnie gotowało z przerażenia i ekscytacji. Jakiś facet oznajmił mi, że zaczynam za 2 minuty i zaprowadził mnie na coś w rodzaju windy. Stanęłam tam i kiedy winda zaczęła jechać w górę wtedy wszystkie światła zgasły a ja znalazłam się na scenie. W słuchawce usłyszałam odliczanie.10,9,8,7, wtedy spojrzałam w bok i zauważyłam, że stała tam nie tylko Klaudia ale też chłopcy, łącznie z Harrym, Lou, dojrzałam też Josha i chyba siostrę Harrego, ale przecież wcześniej jej nie widziałam więc nie byłam pewna czy to ona. Głos w słuchawce odliczał dalej 4,3,2,1. W tym momencie światła z powrotem się zapaliły a ja krzyknęłam tylko: witaj Bogoto! Więcej nie dałam rady z siebie wydusić, stojąc jak sparaliżowana. Na tym ogromnym stadionie wszyscy zaczęli krzyczeć a dźwięki pierwszej piosenki zaczęły wypełniać atmosferę. Dziękowałam w tym momencie Bogu, za to że jako pierwszą piosenkę wybrałam dość spokojną- I won't give up. Zaczęłam niepewnie i dało się to słyszeć. Pierwszą zwrotkę i refren zaśpiewałam delikatnie jednak z każdą chwilą adrenalina krążąca w moich żyłach coraz bardziej dawała o sobie znać. Z każdym dźwiękiem bałam się coraz mniej. Pod koniec piosenki dałam się ponieść melodii i słowom. Sporo osób śpiewało ze mną co dawało mi niezwykłą energię i motywację. Było po prostu magicznie. Po piosence ludzie zaczęli bić brawa i krzyczeć a ja powiedziałam, że jestem szczęśliwa, że tutaj jestem i podziękowałam za tak miłe przyjęcie. Ponownie spojrzałam w bok i widziałam, że za kulisami też biją mi brawo, nawet pan Styles. Po mojej krótkiej przemowie przyszedł czas na kolejną piosenkę. Tym razem trudniejszą do zaśpiewania, był to bowiem utwór z repertuaru Celine Dion- Taking chances. Śpiewając skupiłam się na tym by nie wkradł się żaden błąd. Na szczęście głos mi już nie drżał tak jak to było przy pierwszej piosence i wszystko szło gładko. Po zakończeniu tej piosenki przyszedł czas na Without you. Uprzedziłam publiczność, że będzie to bardziej liryczna i emocjonalna wersja niż oryginalna. Po reakcji widzów podczas gdy śpiewałam wywnioskowałam, że taka wersja przypadła im do gustu co mi dodało tak zwanego powera i naprawdę się wczułam. Kolejna była Here to us- czwarta piosenka. Po niej zrobiłam sobie króciutka przerwę. Musiałam się napić, poprawić słuchawki i jeden z kabelków, który niebezpiecznie zwisał co groziło jego zerwaniem. Po poinformowaniu publiczności, że kolejną piosenką będzie Firework Katy Perry po raz kolejny rozległ się entuzjastyczny "hałas". Jako, że ta piosenka była chyba najbardziej popularną ze wszystkich, które śpiewałam prawie wszyscy śpiewali ze mną. Byłam tak szczęśliwa, że nie stałam już w jednym miejscu tak jak wcześniej. Teraz biegałam i skakałam po scenie- po prostu świetnie się bawiłam. Po zakończeniu tego utworu zostały jeszcze dwa. Szóstą piosenką była Don't rain on my parade Barbry Streisand . Była to jedna z moich ulubionych piosenek, pochodziła z musicalu Funny girl- o czym poinformowałam publiczność. Zabawne było widzieć jak wszyscy milcząc patrzyli na mnie z wypisanymi różnymi emocjami na twarzy. Większości się chyba jednak podobało. Wiem jednak, że nie każdy przepada za piosenkami z musicali, W pewnym momencie spojrzałam za kulisy. Widziałam, że Niall się ze mnie śmieje i próbuje mnie i moje miny przedrzeźniać więc pogroziłam mu palcem. Jako, że widowni nic nie umknie, oczywiście wszyscy to zauważyli i zaczęli krzyczeć i śmiać się i pewnie zastanawiali się komu "groziłam". Po wykonaniu tego utworu od razu zwróciłam się bezpośrednio do Nialla, czym podpowiedziałam publiczności do kogo kierowałam wcześniejsze gesty i powiedziałam mu, żeby się nie wygłupiał co wywołało tak potężny hałas, że już myślałam, że ci ludzie się nie uspokoją. Gdy to jednak w końcu nastąpiło kolejny raz podziękowałam za miłe przyjecie. Powiedziałam też, że wykonam już ostatni numer tego wieczora, moją ulubioną piosenkę, która jest bardzo inspirująca i pozwala mi nie tylko wierzyć w marzenia ale przede wszystkim je spełniać. Dodałam też, że właściwie to dzięki tej właśnie piosence zostałam wybrana i jestem w tym a nie innym miejscu. Gdy zaczęłam śpiewać Don't stop believing zespołu Journey czułam się po prostu świetnie a jedyne co było rysą na moim idealnym obrazie to, to, że nie mogli widzieć tego moi bliscy- przede wszystkim mama. Nie widziała mojego zaangażowania i tej wypełniającej mnie radości. Gdy piosenka zmierzała ku końcowi ja stanęłam na zaznaczonym czerwonym krzyżykiem miejscu. Po zakończeniu krzyknęłam jeszcze dziękuję i światła ponownie zgasły a ja zjechałam z powrotem w dół. Koniec. Dałam radę. Byłam tak szczęśliwa, że gdy zeszłam z tego czegoś co służyło za jednoosobową windę od razu rzuciłam się w ramiona Klaudii. Uściskałam ją tak mocno, że dziwię, że jej nie udusiłam. Obok stał jeszcze Liam i Niall, których przytuliłam równie mocno. Brunet spojrzał na mnie wymownie a ja na niego przez co Horan zapytał dlaczego tak dziwnie się na siebie patrzymy. Ja tylko zaczęłam się śmiać i podziękowałam im za wszystko co mnie dzisiaj spotkało i spotyka odkąd ich znam.  Po tym wszystkim ja z Klaudia udałyśmy się w miejsce dla vipów skąd miałyśmy oglądać show pod tytułem One Direction a chłopcy zajęli swoje pozycje i czekali tylko na znak by wyjść na scenę. Ku mojemu zdziwieniu tam gdzie przyszłyśmy była nie tylko siostra Harrego ale też Lou z małą, przyjaciel Liama- Andy, brat Nialla - Greg wraz z żoną i małym Theo, mama Zayna wraz z jego siostrami i Eleanor. Byłam w niezłym szoku bo jakoś wcześniej ich nie zauważyłam. Klaudia wytłumaczyła mi, że dotarli oni podczas tego jak śpiewałam. Gdy mnie dojrzeli wszyscy mi pogratulowali i przedstawiliśmy się sobie oficjalnie. Czułam się trochę skrępowana będąc wśród najbliższych chłopaków. Usiadłam koło Eleanor, ponieważ ją jako jedyną znałam a Lou wyglądała na zajętą rozmową z Gemmą więc nie chciałam im przeszkadzać. Zanim jeszcze koncert się rozpoczął Klaudia postanowiła wyjść, mówiła, że boli ją głowa i chciała się zdrzemnąć przed wylotem do Peru, który miał się odbyć jeszcze dziś w nocy. Poza tym przekonywała mnie że musi zatelefonować co było dziwne bo przecież w Polsce była noc. Mimo moich próśb nadal upierała się przy swoim. Chciałam nawet iść z nią jednak kategorycznie mi tego zabroniła, wiedząc jak długo czekałam na ten koncert. W końcu odpuściłam i pozwoliłam jej pojechać do hotelu, chwilę potem zaczął się koncert. Gdy chłopcy wyszli na scenę publiczność zwariowała, po prostu wszyscy zbzikowali na ich widok. Byłam po totalnym wrażeniem a cała atmosfera mi się udzieliła. Nie mogłam usiedzieć na swoim miejscu i cały czas stałam, klaskałam, skakałam, śpiewałam a momentami krzyczałam. Pewnie bym się krępowała gdyby nie fakt, że Eleanor zachowywała się dokładnie tak jak ja. Świetnie się bawiłam, widziałam, że chłopcy co jakiś czas zerkali w naszą stronę. Uśmiechali się i bawili razem z nami. Można było poczuć niemal namacalnie energię, która płynęła od nich w stronę fanów i na odwrót. To było niesamowite przeżycie i doznanie. Może i mam do czynienia z chłopakami na co dzień jednak to nie zmienia faktu, że w dalszym ciągu są moimi idolami i byłam oczarowana nimi, ich głosami i ogólnym zachowaniem na scenie.
Po koncercie, wszyscy udaliśmy się do hotelu gdzie w zarezerwowanej restauracji zjedliśmy kolację, cała ekipa łącznie z ochroniarzami i operatorami dźwięku. Dołączyła do mnie również Klaudia. Kolacja nie była jakaś uroczysta ale chyba wszyscy chcieliśmy w jakiś sposób świętować to, że pierwszy koncert za nami. Panowała luźna i przyjazna atmosfera. Dopiero teraz podziękowałam Zaynowi i Louisowi za to, że mnie oglądali i jeszcze raz za to, że dzięki nim spełniają się moje marzenia. Pogratulowałam całej piątce świetnego występu. Wszyscy byliśmy w dobrych nastrojach. Harry nie stroił fochów. Jemu też podziękowałam ale nie tak wylewnie jak reszcie, właściwie powiedziałam tylko"Tobie też dziękuję, Harry", ponieważ stał i się przysłuchiwał naszej rozmowie. Chłopak odpowiedział tylko "Nie ma za co". Zauważyłam, że jest dziś dla mnie milszy... W pewnym momencie podeszła do mnie Gemma.
-Chciałam ci to powiedzieć już wcześniej ale nie było jak. Masz wielki talent- powiedziała i się uśmiechnęła. Do mnie! Człowiek o nazwisku Styles się do mnie uśmiecha!
-Dziękuję bardzo. Jesteś bardzo miła- a to ci psikus. Siostra Stylesa mnie lubi?
-To niesamowite, że w tak małej osobie jak ty mieści się taki głos.
-Przestań, bo mnie zawstydzasz- palnęłam jak ostatni debil przez co Gemma zaczęła się śmiać.
-Harry nie za dużo mi o tobie opowiadał- no co ty nie powiesz? -Wiem jednak, że studiujesz. Zamierzasz rzucić studia?- dlaczego rozmowa z nią mnie krępuje? I dlaczego ona mnie pyta o studia?
-Nie, na razie nie. Wzięłam w szkole urlop dziekański jednak nie przerwałam nauki. Lubię moje studia. Są ciekawe i chciałabym je w przyszłości skończyć- wyjaśniłam i stwierdziłam, że Gemma jest po prostu uprzejma.
-Nie tylko utalentowana ale też mądra. Nic tylko pogratulować i pozazdrościć- czy ona chce mi zrekompensować niemiłe zachowanie brata?- A masz rodzeństwo?
-Tak, brata- na wspomnienie o nim automatycznie się uśmiechnęłam.
-Starszy? Młodszy?
-Młodszy.
-O to tak jak ja z Harrym. Pewnie często cię wkurzał ale jak go teraz nie widzisz to tęsknisz.
-Dokładnie tak. Wcześniej, czasami miałam ochotę mu urwać głowę a teraz nie mogę się doczekać kiedy z nim porozmawiam.
-Znam to. Mam tak samo z Harrym. Głupi, młodszy braciszek ale najukochańszy na świecie. No po za tym Harry jest specyficzny.
-Zauważyłam- palnęłam. Gemma zrobiła pytającą minę. Jaka idiotka ze mnie. Na moje szczęście podeszła do nas Klaudia:
-Wybaczcie, że przeszkadzam ale Ali jest już prawie pierwsza i musimy się szykować bo najwyżej za pół godziny musimy jechać na lotnisko.
-Szkoda, bo miło nam się rozmawiało- powiedziała Gemma.
-Jutro też jest dzień- dodała Klaudia.
-Tak tylko, że ja nie lecę z wami do Peru. Zostaję w Bogocie jeszcze na kilka dni i wracam do UK.
-Szkoda- naprawdę było mi smutno bo od razu ją polubiłam, ona mnie chyba też i czułam, że mogłabym z nią porozmawiać na wszystkie tematy. Wydawało mi się też, że to właśnie z jej powodu Harry był dla mnie dzisiaj milszy. -Ale mam nadzieję, że jeszcze kiedyś postanowisz odwiedzić brata i wtedy sobie porozmawiamy i wymienimy się doświadczeniami.
-Z pewnością odwiedzę mojego głupiego braciszka- powiedziała i wszystkie we trzy zaczęłyśmy się śmiać.
-W takim razie do zobaczenia.- powiedziałam.
-Do zobaczenia. I życzę ci powodzenia- pożegnałyśmy się, po czym wyszłam z sali. W drodze na lotnisko jak i podczas lotu rozmyślałam o tym co się zdarzyło w ciągu ostatnich 24 godzin. Moja rozmowa z mamą, trema jaka mnie dopadła, to jak fatalnie się czułam, to jak sobie z tym poradziłam, moje emocje podczas koncertu, to jak stres się ulotnił a ja cieszyłam sie muzyką, popadałam dzisiaj ze skrajności w skrajność, koncert chłopaków, rozmowa z nimi, to jak zbliżyłam się do nich, do Liama i Nialla, rozmowa z Gemma, która okazała się być niezwykle ciepłą osobą no i Harry. Nie wygadał się gdy go poprosiłam, nawet bił mi brawo... Jakby nie patrzeć to był najlepszy dzień w moim życiu.

I oto rozdział szósty. Po pierwsze chcę przeprosić, że dodany dopiero teraz ale popsuł mi się komputer i dopiero teraz go naprawili. Po drugie do zakładki kontakt dodałam swojego twittera, wiec jak chcecie to piszcie(@AliRose1D). Po trzecie już kilka osób do mnie pisało na tt ale nadal nie komentują postów:( Wciąż tylko jedna osoba komentuje, za co jestem jej bardzo wdzięczna i dzieki niej jestem zmotywowana i chcę dodawać rozdziały jak najszybciej. Po czwarte dodaję linki do piosenek które wykonywała Ali, proszę  przesłuchajcie je- są świetne :)

sobota, 17 sierpnia 2013

Rozdział V




Ostatnie dwa tygodnie minęły mi bardzo intensywnie. Czas spędzałam głównie na tym co kocham najbardziej czyli na śpiewaniu. Przez te dwa tygodnie stałam się też sławna. No może jednak sławna to za dużo powiedziane. Udzieliłam swojego pierwszego wywiadu dla polskiej telewizji, ponieważ w kraju byłam prawdziwą sensacją. Wszyscy uważali, że już osiągnęłam ogromny sukces chociaż ja tak właściwie jeszcze nic wielkiego nie zrobiłam. Ludzie zaczęli zakładać strony poświęcone mojej osobie. Na facebooku powstał też oficjalny fanpage. Ilość followersów na twitterze rosła z dnia na dzień o kilkaset. Nie rozumiałam trochę tego całego zamieszania ale jedno było pewne, w Polsce byłam całkiem popularna, jednak przebywając w Anglii nie odczuwam tej popularności jakoś bardzo. W Londynie raczej nikt jeszcze nie szalał za mną tak jak w ojczyźnie. Jednak rozdałam już kilka autografów co było strasznie dziwne, wydaje mi się, że nigdy nie zapomnę tego uczucia. Pierwszy autograf dałam dziewczynie o imieniu Emma. Szłam z Klaudią na obiad kiedy podeszła do mnie, poprosiła o autograf i zrobiłyśmy sobie razem zdjęcie. Innym razem trzy dziewczyny zaczepiły mnie w galerii handlowej, były bardzo miłe, powiedziały, że trzymają za mnie kciuki i że mam pozdrowić chłopców. Chwilę porozmawiałyśmy po czym podpisałam się w ich zeszytach i zapozowałam z każdą dziewczyną z osobna do zdjęcia. To było bardzo miłe ale też zaskakujące i dziwne dla osoby która z dnia na dzień staje się osobą publiczną... Jako, że wielkimi krokami zbliżał się pierwszy koncert zdawałam sobie sprawę z tego, że takie historie będą powtarzać się coraz częściej i przestaną być dla mnie w jakiś sposób krępujące... Przynajmniej taką miałam nadzieję. Czas,który spędziłam w Londynie minął tak szybko, że totalnie nie wiedziałam jak to się stało i zaczęłam podejrzewać, że po prostu mam moc i umiem zaginać czasoprzestrzeń. Przez ten okres lepiej poznałam całą ekipę i bardzo ich polubiłam, wszyscy wydawali się wielką rodziną, znali się już od początku istnienia zespołu, byli bardzo zgrani ze sobą. Jeśli chodzi o chłopców najlepszy kontakt miałam z Liamem, Louisem no i oczywiście Niallem. Chłopaki zabrali mnie na mecz Arsenalu. Byłam też z nimi na kręglach. Wtedy poznałam Eleanor. Jest nie tylko śliczna ale też bardzo miła. Mówiła, że „głosowała” na mnie gdy chłopcy wybierali swój support. Naprawdę urocza z niej osoba. Gdy patrzy na Louisa widać, że go kocha. W jego spojrzeniu też pojawiają się iskierki gdy tylko ona jest w pobliżu. Liam natomiast wcale nie jest tak poważny jak myślałam. Jest całkiem wyluzowany, zauważyłam też, że lubi robić Niallowi kawały. Raz zabrał mu kluczyki od auta i Niall przez trzy dni panikował bo myślał, że je zgubił. Gdy się dowiedział, że to wszystko wina Payna obraził się nie tylko na niego ale też na wszystkich, którzy o kawale wiedzieli i mu nie powiedzieli, w tym też na mnie. Minęły tylko trzy tygodnie odkąd ich znałam a mogłam powiedzieć z ręką na sercu, że blondyn jest moją bratnią duszą. Łączy nas tak wiele, że czasami mamy wrażenie, że jesteśmy w jakiś sposób ze sobą spokrewnieni. Bawią nas te same żarty, lubimy te same filmy, w dzieciństwie oglądaliśmy te same bajki, mamy podobny gust kulinarny, bo mimo iż Niall je dużo, nie jest prawdą, że zje wszystko- jest całkiem wybredny np. nie lubi ryb i w ogóle owoców morza, orzechów i ciasteczek z bakaliami. No i zauważyłam, że wraz z Zaynem mogą brać udział w konkursie pod tytułem „Leń roku”. Nie chodzi tu o pracę, bo są profesjonalni i dobrze wykonują powierzone im zadania ale takie czynności jak posprzątanie mieszkania, wypranie sobie ubrań, zrobienie jedzenia czy nawet wyrzucenie zużytej gumy do żucia sprawiają im wiele trudności (wydaje mi się, że jest to trudniejsze jednak dla blondyna bo w przeciwieństwie do Zayna nie ma dziewczyny, która jakoś by go „motywowała” do posprzątania swoich brudnych skarpetek). Naprawdę poznałam Nialla już dość dobrze by wiedzieć, że nie jest idealny i ma swoje wady. Zdecydowanie jednak posiada więcej zalet a jego największą jest otwartość do ludzi. Nikogo nie traktuje z góry, nie ocenia książki po okładce, zanim wyrobi sobie o kimś opinie najpierw musi go poznać lub chociaż porozmawiać- podobnie jak Liam. Louis jest nieco inny. Nie ma tyle zaufania do ludzi co Niall i Liam. Wydaje mi się, że jest to spowodowane wiecznymi oskarżeniami i obelgami kierowanymi w stronę jego i Eleanor. Jest już tym zmęczony i nie wie co ma jeszcze zrobić by ludzie uwierzyli jak bardzo kocha swoją dziewczynę. Mimo tego jest nadal pogodny i stara się nie przejmować obraźliwymi komentarzami. No i kocha zabawki. Dosłownie. Raz widziałam jak kupił mały samochodzik na pilota i bawił się tak długo aż bateria się nie wyczerpała. Został po próbie i przed halą bawił się jak dziecko. Był to naprawdę zabawny widok. Zayna poznałam nieco słabiej. Nie był z nami na meczu ani na kręglach. Każdą wolną chwilę woli spędzać z Perrie. Nie poznałam jej osobiście ale Zayn mówił mi o niej więcej niż o sobie. To właśnie różniło Louisa i Zayna. Louis mimo, że kocha Eleonor nie ma potrzeby spędzania z nią każdej wolnej chwili. Zayn wręcz przeciwnie. Wydaje mi się, że to nie jest tak, że Tommo nie darzy swojej dziewczyny taką miłością jak Malik swojej. Jest to spowodowane tym czym się zajmuje Perrie. Wyjeżdża równie często jak jej chłopak. Często na drugi koniec świata. Eleanor jest bardziej elastyczna jeśli chodzi o czas. Może przyjechać do Louisa gdy ten jest w trasie a Perrie często ma zobowiązania wobec swojego zespołu. To jest jej praca z której musi się wywiązać. Dlatego gdy oboje mają chwilę wolnego chcą ten czas spędzić razem, bo wiedzą, że niedługo znowu czeka ich rozłąka. No i jak mi powiedział Liam są mniej wybuchową parą niż Louis i Eleanor, którzy potrafią się pokłócić o byle co i nie odzywać się do siebie kilka dni (co wynika głównie z tego, że Louis jest bardzo zaborczy i uparty jak twierdzi Payne). Najmniej wiem o Harrym. Właściwie to nic. Chłopcy nigdy nie poruszają tematu dotyczącego Stylesa. Ja też się nie dopytuję. Przez ostatnie dni widziałam go kilka razy. Za każdym razem patrząc na siebie obojętnie, powiedzieliśmy sobie tylko „cześć” i więcej nie zamieniliśmy słowa. Widzieliśmy się więcej razy niż myślałam, ponieważ stary grafik powrócił po trzech dniach bo nowy okazał się mało funkcjonalny głównie przez wcześniejsze zobowiązania chłopców. Różne sesje zdjęciowe, wywiady. Wielu nie dało się od tak po prostu przesunąć. Wielkie gwiazdy zawsze mają wszystko zaplanowane już dużo wcześniej. Niall zwierzył mi się, że tego właśnie nie lubią w swoim życiu- wszystko jest z góry zaplanowane i rzadko kiedy można być spontanicznym a osobie której to najmocniej przeszkadza jest Styles. To był chyba jedyny raz kiedy poruszyliśmy w jakiś sposób jego temat. Totalnym przeciwieństwem były moje rozmowy z Zuza i Niną. Po tym jak opowiedziałam im o tym co się stało na konferencji dwa tygodnie temu i na balu przy każdej naszej rozmowie zasypywały mnie pytaniami dotyczącymi Harrego. Pytały się czy nadal jest dla mnie nie miły, czy już mu przeszło. Znały mnie na wylot i wiedziały, że jakiś pokrętny i totalnie nielogiczny sposób to właśnie Styles zainteresował mnie najbardziej i mimo, że wypierałam się tego, one uparcie mówiły mi, że i tak wiedzą swoje… Z każdym dniem tęskniłam za nimi coraz bardziej. Niestety nasze rozmowy były coraz krótsze. Dziewczyny miały swoje obowiązki a ja swoje. Miałam też wrażenie, że Zuza jest jakaś inna. Poważniejsza. Nie chciała mi powiedzieć o co chodzi i zbywała mnie za każdym razem kiedy starałam się dowiedzieć czy coś się stało. Mówiła tylko, że studia i nowa praca jest stresująca. No i oczywiście media łatwo dowiedziały się o moich najbliższych i dziennikarze wydzwaniali do moich najbliższych prosząc o wywiady i informacje o mnie co także dodawało Zuzie kolejnego powodu do stresu. Ta sytuacja była stresująca przede wszystkim dla mojej rodziny i przyjaciółek właśnie. Mama za każdym razem gdy dzwoniła informowała mnie o tym, że ktoś ją prosi o wywiad. Dzwonili nawet do moich babć, cioć, wujków i kuzynostwa. Proszono nawet moją wychowawczynię z liceum o to by opowiedziała jaką uczennicą byłam, jak się zachowywałam, czy byłam lubiana. Wielu ludzi już na tym żerowało i mówili, że się z nimi przyjaźniłam choć ja ich szczerze nie znosiłam bo byli dla mnie niemili albo po prostu się z nimi nie trzymałam. W Internecie zaczęły pojawiać się zdjęcia nie tylko moje i najbliższych mi ludzi ale nawet mojego domu i bloku w którym wynajmowałam mieszkanie wraz z dziewczynami. Zuza mówiła mi, że to ją stresowało najbardziej i dlatego nie mam się czym martwić. Cóż, ja ją znałam i wiedziałam, że nie tylko ją tak martwi. Wiedziałam też, że gdy przyjdzie na to odpowiedni moment powie mi o co chodzi…
-Śpisz już?- usłyszałam głos Klaudii, która nawet nie zapukała i weszła do mojego pokoju, przerywając moje rozmyślania.
-Zgadnij?
-Kurczę ja też nie. Myślałam, że po tym wielogodzinnym locie będę spała jak zabita ale jednak ta zmiana stref czasowych mi na to nie pozwala.
-No i poza tym to spałaś całą podróż- zauważyłam i zaczęłam się śmiać.
-Nie nabijaj się ze mnie- powiedziała zrezygnowana.
-Oj przepraszam i rozumiem cię. Ja też nie mogę zasnąć. Czuję zmęczenie ale nie mogę spać. A wiem, że muszę. Jutro próba generalna, za dwa dni pierwszy koncert a ja będę nieprzytomna.
-Ja myślałam, żeby wziąć proszki na spanie ale nie mam żadnych przy sobie. Dlatego też przyszłam. Może ty masz jakieś?
-Niestety nie. Ale słyszałam, że takie tabletki wcale nie są dobrym rozwiązaniem. Mogą rozregulować ci cały organizm, który później nie będzie wiedział kiedy jest noc a kiedy dzień. W ogóle zmiana stref czasowych jest strasznie męcząca dla organizmu i jest to dla niego wielkie wyzwanie. Zażywając środki nasenne dostarczysz mu dodatkowego stresu i…- totalnie się nakręciłam, chciałam już zacząć tłumaczyć Klaudii jak wygląda oddziaływanie takich substancji na nasz mózg kiedy mi przerwała.
-Okej, już dobra, nie nakręcaj się tak. Wiem, że studiujesz biologię i się na tym znasz ale uspokój się. Od jednej tabletki nic mi się nie stanie a przynajmniej bym się wyspała.
-Tak ci się tylko wydaje.
-Czy ty czasami nie masz za dobrze w życiu?
-Co? Nie, czemu tak mówisz?
-Spójrz, umiesz śpiewać, jesteś mądra, studiujesz, wiem od twojej mamy, że świetnie rysujesz, pokazała mi nawet raz twoje prace i mówiła, że się wahałaś na jakie studia masz iść.
-Powiedziała ci?- ta moja mama. Chwali się jak nie ma czym. Lubiłam sobie coś czasami nabazgrać a ona przeżywała jakbym była jakimś Picasso.
-Tak powiedziała, że rozważałaś Akademię Sztuk Pięknych.
-No tak ale to było w pierwszej klasie liceum. Byłam wtedy jeszcze taka niezdecydowana. I wcale tak dobrze nie rysuje. Mówiłam wtedy co mi ślina na język przynosiła i patrząc na to teraz wiem, że jestem stanowczo za słaba by pchać się na ASP.
-Żartujesz? Widziałam ten portret babci, który narysowałaś na jej urodziny. Twoja mama wspominała mi, że miałaś wtedy 16 lat.
-No tak ale to nic wielkiego. Nie przesadzaj i nie rób ze mnie nie wiadomo kogo.
-Nie robię. Takie są po prostu fakty. Jesteś mądra i utalentowana. Rzadko się zdarza, żeby ktoś miał umysł ścisły i artystyczną duszę jednocześnie. A ty się, moja droga, nie doceniasz- powiedziała i zaczęła machać dziwnie palcem wskazującym.
-Proszę przestań mi tak słodzić. Może i kiedyś umiałam coś tam narysować ale już tak dawno tego nie robiłam, że teraz nic bym nie narysowała.
-Talentu się nie zapomina- powiedziała uparcie.
-Ale talent trzeba szlifować- odgryzłam się. Nie chciałam już ciągnąć tego tematu. Troszkę Klaudie okłamałam bo to nie prawda, że już nie rysuję. Robię to kiedy jest mi smutno, kiedy tęsknię, mam zły humor lub po prostu jestem przygnębiona. Rysując potrafiłam się odstresować, było to tylko moje i chciałam, żeby tak pozostało, przede wszystkim teraz, robienie wokół siebie dodatkowego szumu nie było moim marzeniem -Jeśli możesz zachowaj to dla siebie. Nie chcę żeby inni o tym wiedzieli.
-Dlaczego?
-Nie chce być posądzana o jakieś nadmierne promowanie się. Mówiliby, że nie tylko studiuje i śpiewam ale teraz jeszcze umiem rysować. Myśleliby, że to mega naciągane i staram się być super na siłę. Poza tym rysowanie było zawsze dla mnie taką odskocznią od problemów i szarej rzeczywistości i niech tak zostanie.
-Ale ty dzisiaj na mnie naskakujesz. Najpierw tabletki teraz rysowanie. Dobrze nic nikomu nie powiem i nie pokaże- powiedziała zrezygnowała bo wiedziała, że nie dam się w żaden sposób podpuścić.
-No i bardzo dobrze- powiedziałam łagodnie. Nie chciałam Klaudii w żaden sposób urazić. Wiedziałam też, że nie do końca rozumie moją postawę w tej sprawie. -Właśnie dlatego cieszę się, że mam ciebie. Wiem, że nigdy nie zrobisz niczego, czego bym nie chciała.
-Też się cieszę, że jestem tutaj z tobą. I jako, że jestem taka super i o ciebie dbam pójdę już sobie bo musimy iść spać. Zwłaszcza ty. Przed tobą dwa bardzo intensywne dni i dobrze by było gdybyś była w pełni przytomna. Dobranoc kochana. A! Bym zapomniała. Zamknij drzwi od pokoju na klucz. Może jest tu pełno ochrony i w ogóle ale lepiej nie kusić losu.
-Okej. Do zobaczenia. Śpij dobrze- powiedziałam i tak jak mi nakazała zamknęłam drzwi na klucz po czym wróciłam do łóżka i się położyłam. Męczyłam się jeszcze dwie godziny ale w końcu zasnęłam.


***


-Wszystko mnie boli.
-Dlaczego?- zapytał Niall jedząc kolację.
-Ze zmęczenia. Przez ostatnie 48 godzin prawie w ogóle nie spałam, tylko niecałe cztery godziny a ta dzisiejsza próba kosztowała mnie tyle wysiłku. Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego jaka to męcząca i wymagająca praca.
-Tak. Myślą, że człowiek wyjdzie, pośpiewa przez godzinę i już. A tak naprawdę trzeba ciężko harować żeby to wszystko miało ręce i nogi.
-Dokładnie. Na dodatek tutaj jest tak gorąco i ta próba dzisiaj, w pełnym słońcu. Masakra było jakieś 40 stopni i w pewnym momencie myślałam, że padnę. A ty jak sobie z tym radzisz? Masz o wiele więcej energii niż ja- Niall wyglądał dobrze, nie miał takich worów pod oczami jak ja, no i swój posiłek jadł bardzo energicznie, aż mu się uszy trzęsły.
-Właściwie to sam nie wiem. Chyba po prostu przez to, że nie jest to moja pierwsza trasa w jakiś sposób wiem czego oczekiwać od swojego organizmu. Pamiętam, że gdy pierwszy raz zmieniliśmy strefę czasową wszyscy czuliśmy się jak jakieś zombie.
-No ja się właśnie dokładnie tak czuję.
-Poza tym przyleciałaś później niż my- Horan mówił z pełną buzią przez co ledwo go rozumiałam.
-No tak ale to są tylko 2 dni a nie tygodnie.
-Za dwa dni ty też się poczujesz lepiej. Zobaczysz. Najgorsze jest pierwsze 72 godziny. Choć uwierz mi mogłaby być jeszcze gorzej.
-To znaczy?- jeszcze gorzej, nie wyobrażałam sobie tego.
-W zeszłym roku nie tylko byliśmy wykończeni przez zmianę czasu, podróż i to, że nie zaczynaliśmy dopiero trasy tak jak teraz tylko zwiedziliśmy już całą Europę. Na dodatek pod naszym hotelem był tłum fanów, którzy krzyczeli non stop. Byliśmy zmęczeni ale nie mogliśmy spać bo było tak głośno.
-Masakra- powiedziałam przerażona.
-Niby tak ale wiesz. My jesteśmy świadomi, że oni robią to z miłości i wdzięczności dlatego nie narzekamy i cieszymy się, że są tutaj dla nas. W tym roku jednak ochrona zażądała by fani do hotelu się nie zbliżali. Dzięki temu jest nam łatwiej choć widziałem już sporo wpisów na Twitterze o tym, że zaczynamy gwiazdorzyć i nie dbamy o fanów.
-Myślę, że fani to zrozumieją a ci którzy tak piszą pewnie po prostu nimi nie są. A jak już o fanach rozmawiamy to przyznam ci się, że ja nadal nie wierzę w to, że was znam- po tych słowach blondyn zaczął się śmiać ale ja kontynuowałam -Naprawdę. To wiele dla mnie znaczy bo też jestem waszą fanką i nie mogę się doczekać żeby w końcu zobaczyć wasz koncert. To zawsze było moim marzeniem. No i jutro się ono spełni.
-Nie mów tak bo się zarumienię- Niall się wygłupiał kiedy ja mówiłam całkowitą prawdę.
-Ty mnie wyśmiewasz a ja tu ci wyznaję takie rzeczy- udawałam, że się obraziłam.
-Oj przepraszam. Wybaczysz mi?- Horan zrobił słodka minkę i czekał na wybaczenie.
-Okej. Wybaczam. A skoro już tak sobie szczerze rozmawiamy to chcę ci się z czegoś zwierzyć- powiedziałam i oboje spoważnieliśmy- Bo chodzi o to, że boję się, że sobie jutro nie poradzę. Jutro i w ogóle. Boje się, że wejdę na scenę i nie będę w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku. Momentami wydaje mi się, że jestem za słaba i wasi fani nie będą chcieli mnie słuchać.
-Dziewczyno nie masz się o co martwić. Masz talent i świetny głos. Wiec przestań mieć takie głupie myśli.
-A ty nigdy nie pomyślałeś sobie, że się do tego nie nadajesz? Że jesteś za słaby?
-No pewnie, że pomyślałem ale ja ci mówię szczerze, że wierzę w ciebie i wiem że dasz radę.
-Mam nadzieję- powiedziałam i się uśmiechnęłam do Nialla.
-Ja jestem tego pewien. Poza tym ja ciebie wybrałem a ja się nie mylę- blondyn też się już szczerzył pokazując przy tym kawałek szpinaku między zębami.
-Ach ty mnie sam wybrałeś?
-Pewnie. Wiesz jestem tutaj najważniejszy- powiedział i wydawał się dumny jak paw.
-Ciekawe co na to reszta zespołu- zauważyłam starając się nie wybuchnąć śmiechem.
-Oni nie są z Irlandii i nie mają nic do gadania. Tak więc pogódź się z tym, że to wszystko zależy ode mnie, jestem szefem i to ja decyduję o tym czy tu jesteś czy nie. Jak będziesz grzeczna to zostaniesz na dłużej- Niall jak zwykle wszystko przekręcił w żart. Jako, że ja siedziałam na łóżku a on na fotelu chciałam go jakoś sprowadzić na ziemię bo chłopak się ewidentnie za bardzo nakręcił na to całe prezesowanie i rządzenie. Wzięłam jedną poduszkę i z całą siłą rzuciłam nią w Nialla. Oczywiście nie utrafiłam w niego tylko we wchodzącego do pokoju Harrego. Jego mina była tak zabawna, że wraz z Horanem wybuchliśmy dzikim śmiechem. Harry stał skołowany i nie wiedział o co chodzi.
-Przepraszam to nie miało być w ciebie tylko w tego głupka. Okej Horan. Ja wychodzę-powiedziałam nadal głośno się śmiejąc.
-Poćwicz nad celem- wydyszał Niall, który prawie leżał już ze śmiechu na ziemi.
-Głupek!- powiedziałam i szybko wyszłam z jego pokoju czując jakąś dziwną wewnętrzną satysfakcję, że to Styles stał się moim nieoczekiwanym celem.



Jest nowy rozdział. Tak jak obiecałam pojawia się jeszcze w tym tygodniu:) Wiem , że nie jest jakiś porywający ale nie miałam dostępu do komputera aż do dzisiaj i napisałam go tak szybko, żeby dotrzymać słowa. W związku z tym przepraszam też za wszystkie błędy, które pojawiły się w tekście.:P I dziękuję Marzenie za miłe słowa!:)

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Rozdział IV




-I jak wyglądam? Mogę się tak pokazać światu?- zapytałam okręcając się wokół własnej osi.
-Wyglądasz ślicznie, ale jak się zaraz nie pośpieszymy to nikomu się nie pokażesz. Zamknij pokój, samochód już czeka na nas na dole-popędzała mnie Klaudia.
-Przecież mamy jeszcze sporo czasu… Okej, już- powiedziałam i kiedy wrzuciłam klucze do torebki ruszyłyśmy w kierunku windy.
Dziś jest ten dzień, konferencja. W końcu wszyscy mnie poznają. Miałam małą tremę, ale nie tak dużą jak myślałam, że będę mieć. Pewnie dlatego, że będę przed kamerami kilka minut i dokładnie wiem co mam robić. Kiedy mnie zapowiedzą wejdę na podest, przywitam się z każdym z chłopaków- każdemu mam podać rękę i się uśmiechnąć. Wtedy jeden z nich poda mi mikrofon a ja powiem, że jestem Ali Rose, jestem z Polski i to dla mnie zaszczyt, że będę supportować chłopców. Oto całe moje zadanie. Szczerze najbardziej się obawiałam, że się potknę albo przewrócę kiedy będę tam wchodzić lub schodzić. Miałam na sobie bardzo wysokie szpilki, w których nie chodziło się pewnie i wygodnie. Ubrana byłam odpowiednio do okazji tzn. miałam na sobie ciemne dżinsy z wysokim stanem, zwiewną kremową bluzkę i malinowy żakiet z rękawami ¾. No i oczywiście te czarne szpilki. To wszystko sprawiało, że wydawałam się wyższa niż w rzeczywistości byłam. Włosy miałam rozpuszczone, makijaż delikatny bo umaluje mnie już na miejscu kosmetyczka. Wyglądałam dość dobrze, nie byłam jakoś przesadnie wystrojona ale nie wyglądałam tak jak „na co dzień” .  Na miejsce,  którym był stadion Wembley a dokładniej sala konferencyjna, która się tam znajdowała dotarłyśmy w 40 minut. Po wejściu do obiektu okazało się, że jest już tam bardzo dużo ludzi, między innymi chłopcy. Postanowiłam podejść i się przywitać. Nie widziałam ich od dnia, w którym byłam z Niallem na spacerze. Właściwie w ogóle nie miałam z nimi kontaktu, ponieważ moje wszystkie próby kończyły się godzinę wcześniej lub zaczynały się godzinę później niż ich. Było to trochę dziwne, przede wszystkim przez to, że początkowy grafik zakładał góra dziesięciominutowe przerwy. Jedynym z chłopaków, z którym miałam kontakt był Horan, z którym wymieniłam kilka sms-ów.
-Cześć- powiedziałam i się uśmiechnęłam.
-Hej- odpowiedzieli chórem, poza Harrym, oczywiście.
-Zdenerwowana?- zapytał Louis.
-Troszkę, ale szczerze, myślałam, że będę się bardziej stresować- odpowiedziałam.
-No proszę, jaka odważna!- powiedział sarkastycznie Styles, a chłopcy spojrzeli się na niego, dając mu do zrozumienia, że zachowuje się chamsko.
-Tak, masz rację. Odważna to ja jestem. Bo chyba tchórz nie stałby tu i teraz ramię w ramię z wami, z tobą- postanowiłam, że nikt nie będzie mną pomiatał. Zrobiłam bojową minę i gapiłam się na Harrego czekając na kolejny cios. Kontem oka dostrzegłam, że Zayn i Louis delikatnie się uśmiechają co dodało mi pewności siebie. W tym momencie odezwał się jednak Liam:
-Harry choć na chwilkę, zapomniałem ci o czymś powiedzieć, to ważne.
-To jest aż tak pilne Liam, że musisz przerywać nam miłą pogawędkę?- zapytał Styles głosem przepełnionym mieszanką ironii, sarkazmu i złości cały czas gapiąc się na mnie.
-Tak, no chyba, że chcesz zrobić z siebie totalnego idiotę przed kamerami bo to dotyczy konferencji- powiedział Liam a Harry spojrzał w końcu na niego po czym oddalili się w nieznane mi miejsce.
-Słyszeliśmy, że byłaś z Niallem na spacerze, pewnie nie dał ci dojść do słowa?- zapytał Zayn.
-Ej! Wcale nie jestem takim gadułą- zaprotestował Niall; czyli chłopcy postanowili udawać, że nic się tutaj przed chwilą nie wydarzyło… skoro oni tak chcą, mogę poudawać z nimi.
-Było naprawdę fajnie, a Niall jest bardzo sympatyczny i wcale dużo nie gadał- powiedziałam a blondyn się uśmiechnął i spojrzał triumfalnie na przyjaciół. Wtedy podszedł do nas jakiś gruby koleś i powiedział, że mają dołączyć do Liama i Harrego. Ja postanowiłam poszukać Klaudii, która poszła po kosmetyczkę. Wtedy podeszła do mnie blondynka, którą doskonale znałam:
-Dzień dobry. Jestem Lou.
-Hej. Ali- powiedziałam i podałyśmy sobie ręce.
-Wiem kim jesteś. Kibicowałam ci i miałam nadzieję, że chłopcy ciebie wybiorą. Tak też się stało co mnie bardzo cieszy. Muszę ci to powiedzieć. Masz piękne włosy. Takie długie, lśniące i zdrowe- powiedziała bezceremonialnie totalnie mnie tym zaskakując.
-Dziękuję. I faktycznie na punkcie włosów mam obsesję i strasznie o nie dbam- przyznałam.
-To widać. Mam pytanie, mogłabym cię pomalować?
-Jasne. Nie malowałam się jakoś bardzo, bo powiedziano mi, że tu na miejscu ktoś mnie pomaluje. Poza tym Klaudia, moja menadżerka, poszła kogoś poszukać- Jezu gadam z Lou! Ona chce mnie pomalować? Mówi, że mam ładne włosy? Stanowczo nie mam pojęcia jak się zachować! Co mam mówić?
-Już jestem- powiedziała Klaudia, która pojawiła się niespodziewanie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki- Znalazłam kogoś, choć to zaraz się tobą zajmą.
-Klaudia to jest Lou, Lou to jest Klaudia o której ci przed chwilą wspominałam.- przedstawiłam sobie obie panie, które również podały sobie ręce.
-Nie musisz nikogo szukać, ja zajmę się Ali, chodźmy- powiedziała blondynka, która nie zrozumiała tego co wcześniej powiedziała do mnie Klaudia i zabrała nas do pomieszczenia, które było garderobą.
Podczas robienia makijażu właściwie się nie odzywałam w przeciwieństwie do Klaudii i Lou. Od razu się polubiły i żarliwie rozmawiały, ja wtrącałam tylko: tak, nie, oczywiście, niemożliwe, wow… W myślach po raz setny powtarzałam sobie scenariusz, co musze dokładnie powiedzieć, co zrobić. W pewnym momencie po prostu przyglądałam się Klaudii. Muszę przyznać, że jest piękną kobietą. Jest nieco podobna do mnie ale sto razy ładniejsza. Ma równie ciemne włosy i oczy jak ja, no i podobny nos choć mniejszy. Jest jednak wyższa ode mnie i ma idealną figurę- sama w jej wieku pewnie będę marzyć by tak wyglądać. Ma też inną karnację- ciemniejszą od mojej. Teraz wyglądała bardzo elegancko. Spódnica do kolan odsłaniała jej zgrabne łydki, bluzka w groszki dodawała jej łagodności, włosy upięte w koka odsłaniały jej długą szyję. Wyglądała po prostu pięknie.
-Skończone- powiedziała Lou i odwróciła mnie w stronę lustra.
-Wow !- wyglądałam dobrze, chyba nigdy w życiu nikt mnie tak nie umalował, nie był to jakiś bardzo mocny makijaż jednak podkreślał oczy o a malinowa szminka kontrastowała z bladością mojej skóry, Lou majstrowała też przy moich włosach, nieco je uniosła i delikatnie napuszyła przez co wydawało się, że mam ich na głowie więcej. -Dziękuje ci bardzo.
-Och nie ma za co- uśmiechnęła się blondynka- pozwolicie, że teraz zajmę się panami, Louis chyba się dzisiaj nie widział w lustrze, bo gdyby się zobaczył nie wyszedłby tak rozczochrany z domu- powiedziała i wszystkie we trzy zaczęłyśmy się głośno śmiać, wtedy do pomieszczenia wszedł Harry.
-Lou, długo jeszcze będziesz urządzać sobie pogaduszki, my też czekamy na swoją kolej, poza tym o ile dobrze pamiętam masz się zajmować nami, nikim innym- powiedział brunet.
-Spokojnie, ja już wychodzę- powiedziałam szybko, wstałam z fotela i dodałam -Proszę, możesz usiąść i Lou już się tobą zajmuje. Na pewno z radością podkreśli twoje oczy delikatnym makijażem, a twoje loki będą błyszczeć, nie masz się czym martwić- byłam totalnie zirytowana i zła. Niech głupek sobie nie myśli, że będzie mnie obrażał a ja będę stać i nic nie robić. Może początkowo było mi smutno, że mnie nie lubi, teraz jednak smutek przerodził się w złość. Styles chce się bawić w te gierki? Super! Już nie mogę się doczekać, bo tak się składa, że jeśli ktoś mnie wkurzy jestem całkiem niezła w te klocki. Nie dając mu dojść do głosu zwróciłam się do Lou -Jeszcze raz ci dziękuje, jesteś bardzo kochana- powiedziałam i wraz z Klaudią opuściłyśmy pomieszczenie.
-Boże jak on mnie irytuje!- powiedziałam a właściwie to prawie krzyczałam.
-Masz rację, zachowuje się bardzo nieuprzejmie, najwyraźniej sława uderzyła mu do głowy- dlaczego Klaudia jest taka spokojna?
-Nie wiem co go uderzyło ale w tej chwili chętnie ja bym to zrobiła! Ale nie mówmy już o nim. Poszukajmy miejsca do siedzenia, bo moje nogi nie zniosą tego jak będę musiała tak długo stać- powiedziałam i tak właśnie zrobiłyśmy. Siedząc prawie w ogóle nie rozmawiałyśmy, obserwowałyśmy tych wszystkich ludzi tak bardzo zabieganych, każdy miał zadanie do wykonania. Operatorzy kamer, dźwiękowcy, ochroniarze i inni których funkcji nie potrafiłam tak do końca zrozumieć. Tyle ludzi było w to wszystko zaangażowanych. Im bliżej było godziny 12 tym bardziej ja zaczynałam się denerwować. Postanowiłam się jakoś od stresować dlatego z torebki wyciągnęłam telefon i słuchawki by posłuchać muzyki. Analizowałam zachowanie otaczających mnie osób kiedy w zasięgu mojego wzroku pojawił się Harry. Dupek!
-Wstawaj, już czas- powiedziała Klaudia wyciągając mi słuchawkę z ucha. W tym momencie serce podskoczyło mi do gardła i spojrzałam na zegarek, była za pięć dwunasta.
-Już czas- powtórzyłam.
-Pamiętasz co masz robić?- upewniła się.
-Oczywiście. Jestem gotowa, wiem co mam robić i mówić.
Zaczęło się. Stanęłam w odpowiednim miejscu i czekałam aż facet prowadzący całą konferencję mnie wywoła. Czekałam i czekałam. Coraz bardziej chciałam tam już wejść, mieć już to za sobą. Wręcz nie mogłam się doczekać. Kiedy już myślałam, że zwariuje usłyszałam:
-A teraz pora przywitać zwyciężczynię konkursu, którego główną wygraną była możliwość występowania przed chłopcami podczas tej trasy. Dodam, że chłopcy sami dokonali wyboru. Przywitajmy Ali Rose!- spojrzałam jeszcze na Klaudię, uśmiechnęłam się i weszłam do sali. Weszłam na podest na którym siedzieli chłopcy. Podeszłam do każdego po kolei i tak jak mi kazano witałam się z nimi i podawałam każdemu rękę. Najpierw siedział Zayn, obok niego Louis, Liam, Niall. Ostatni był Harry. Tak jak pozostali podał mi rękę i uśmiechnął się, pokazując rząd śnieżnobiałych zębów. Firmowy uśmiech- nie ma co, przed kamerami to on grać umie. W drugiej ręce trzymał mikrofon, miałam wrażenie, że przez chwilę się zawahał ale mi go podał.
-Proszę bardzo Ali-zwrócił się do mnie z udawaną serdecznością. Nie wiem dlaczego ale w jakiś sposób było to dla mnie zabawne.
-Dziękuje Harry- powiedziałam równie grzecznie i odwróciłam się w stronę zgromadzonych ludzi.- Witajcie. Nazywam się Ali Rose i jestem z Polski. Jestem zaszczycona tym, że chłopcy dali mi szanse występować przed tak dużą i wspaniałą publicznością, którą będę miała szansę spotkać podczas koncertów- powiedziałam i zwróciłam się w kierunku chłopców- Bardzo wam dziękuję i postaram się was nie zawieść- dodałam i po minucie w świetle fleszy zeszłam ze „sceny”. Uff! Udało się! Niczego nie zepsułam, nie przewróciłam się, wszystko poszło dobrze, nawet jeśli chodzi o Harrego. Szczerze, bałam się że coś zrobi, by mnie skompromitować ale na szczęście zachował się tak jak mu kazano. Wszystko poszło zgodnie z planem.
-Byłaś świetna- szepnęła mi do ucha Klaudia, kiedy usiadłam obok niej.
-Nic takiego nie zrobiłam.
-Nie bądź taka skromna. Każdy by się denerwował gdyby był na twoim miejscu a ty nie dałaś tego po sobie poznać. Zachowałaś się jak profesjonalistka- pochwaliła mnie, a po chwili dodała podekscytowana- Zaraz, jak to się skończy podpisujemy.
-Co podpisujemy?
-Twój pierwszy, profesjonalny kontrakt, umowę.
-Dzisiaj?! Myślałam, że chcieli to zrobić w przyszłym tygodniu.- powiedziałam podekscytowana.
-Wczoraj do mnie zadzwonili, ale nie chciałam ci nic mówić, żebyś mogła się dziś skoncentrować. No ale już nie mogłam wytrzymać do końca i musiałam ci to powiedzieć teraz- w tej chwili jakiś facet odwrócił się w naszą stronę by pokazać nam, że mamy się zamknąć i nie przeszkadzać. Porozumiewawczo spojrzałyśmy na siebie i obie zamilkłyśmy.


***


-Proszę podpisać się na pierwszej stronie pełnym imieniem i nazwiskiem. Na kolejnych wystarczy parafka- zrobiłam dokładnie to co kazał ten facet. -Od teraz zarówno nasza strona jak i pani jesteśmy zobowiązani do wypełnienia warunków tej umowy. Każde ich naruszenie zarówno z naszej jak i pani strony może być podstawą do jej unieważnienia i zerwania -powiedział adwokat. No i stało się. Wszystko jest już na papierze i nie ma odwrotu.
-GRATULUJE!- Niall, który w raz z Klaudią był przy wszystkim zaczął się wydzierać -A teraz mogę cię zaprosić na wieczorny bankiet, ciebie Klaudio oczywiście też. Może nie będzie jakoś super rozrywkowo ale na takich imprezach zawsze można sobie dobrze zjeść no i wypić. To jak przyjdziecie?
-Oczywiście! Mamy swoje zaproszenia, dostałyśmy je wczoraj tak więc na pewno będziemy- powiedziała pełna entuzjazmu Klaudia.
-No to super! Dobra lecę bo mamy jeszcze sesje do zrobienia i widzę, że Harry z Zaynem już się niecierpliwią. To do zobaczenia później- powiedział blondyn po czym pocałował w policzek mnie i Klaudię. Rzeczywiście wszystkiemu przyglądał się Zayn z Harrym. Temu drugiemu chyba nie spodobało się to, że jego kolega tak się ze mną spoufala. Przynajmniej tak wywnioskowałam z jego wyrazu twarzy. Na domiar złego (dla Stylesa) podszedł do mnie jeszcze Louis i Liam by mi pogratulować podpisania umowy i podobnie jak Niall zaprosili i mnie i Klaudię na bankiet. Żegnając się obaj nas uściskali. Cóż, po takim afiszowaniu tego, że mnie lubią Harry musi być wściekły. Szczerze sama byłam zaskoczona tym, że mnie tak szybko polubili. Nic tylko się cieszyć. W drodze do hotelu rozmawiałam z mamą. Mówiła, jaka jest ze mnie dumna, że pięknie wyglądałam i mimo, że nic po angielsku nie rozumie, na pewno nie powiedziałam żadnej głupoty (konferencja była transmitowana na żywo na youtubie). Ja natomiast poinformowałam ją o podpisaniu umowy. Jak to mama, ze wzruszenia zaczęła płakać, mówiąc jaka jest szczęśliwa, że mnie podziwia. Na koniec dodała, że strasznie za mną tęskni i już nie może się doczekać gdy w maju, w czasie przerwy przyjadę do domu. Następnie zadzwoniłam do dziewczyn z którymi rozmowa przebiegała niemal identycznie. Jedyną różnicą było to, że nie płakały. W hotelu zjadłam obiad i ucięłam sobie krótką drzemkę. Gdy się obudziłam miałam jeszcze chwilę czasu. Włączyłam komputer i zalogowałam się na Twittera. Liczba osób mnie obserwujących wzrosła kilkakrotnie. Podobnie liczba wiadomości kierowanych do mnie. Większość była naprawdę miła. Nie miłych po prostu nie czytałam. Ludzie gratulowali mi, mówili, że są dumni z tego, że Polka zaszła tak daleko. Prosili bym sprowadziła chłopców do Polski. Po tak miłych słowach i ja postanowiłam coś napisać. „To jeden z najlepszych dni w moim życiu. Dziękuję wam wszystkim za dobre słowa. Kocham was”. Później zaczęłam się szykować, ubrałam się w jedyną nadającą się na taką okazję sukienkę jaką posiadałam. Poprawiłam troszkę makijaż, który rozmazał mi się podczas drzemki no i doprowadziłam włosy do ładu. Założyłam jeszcze szpilki i żakiet, wzięłam torebkę, zamknęłam pokój i poszłam do Klaudii. Ona także była już gotowa i wyglądała naprawdę olśniewająco.
-Ładnie wyglądasz- powiedziała.
-Ty również.
-Masz swoje zaproszenie?
-Tak, w torebce.
-No to możemy iść. Zadzwoniłam po taksówkę jakieś pięć minut temu więc poczekamy chwilę przed hotelem- o dziwo nie czekałyśmy tak długo jak przewidywałam, równie szybko dojechałyśmy na miejsce. Cała impreza odbywała się w jakiejś luksusowej restauracji. We wejściu stało dwóch ochroniarzy, by dostać się do środka musiałyśmy pokazać nasze zaproszenia. W środku było dużo ludzi, wszyscy mieli już z góry przypisane im miejsce, wystarczyło powiedzieć kelnerowi jak się nazywa a ten już doskonale wiedział gdzie jaki gość ma siedzieć i pomagał odnaleźć odpowiednie miejsce. Cóż tak jak Niall powiedział, impreza była rzeczywiście nudna. Z chłopcami rozmawiałam tylko chwilę głównie dlatego, że oni musieli porozmawiać z każdym gościem a było ich sporo. Może to dlatego, że to był tak wyczerpujący (głównie pod względem emocjonalnym) dzień a może przez to, że bankiet był nużący, postanowiłyśmy wrócić do hotelu dość szybko. Przed wyjściem Klaudia poszła do toalety, ja ubrałam już mój żakiet a na ramię założyłam torebkę i czekałam na nią na swoim miejscu.
Przez cały wieczór byłam smutna. Sama nie wiedziałam czemu, przecież dziś, oficjalnie moje marzenia zaczęły się spełniać. Dlaczego więc patrząc na tych wszystkich ludzi miałam ważenie, że tam nie pasuję? Że to miejsce nie jest dla mnie? Może to przez to jak wyglądałam. Nie miałam na sobie sukni od Channel czy Gucciego. Widać, że kupiłam ją w zwykłej sieciówce. Podobnie buty, torebka i żakiet. Nikt mi oczywiście tego nie wytknął ale nie czułam się tam komfortowo. Z drugiej strony ciuchy nie powinny być powodem złego samopoczucia i ja raczej nigdy się takimi sprawami nie przejmowałam. Ciuchy nigdy nie były powodem moich kompleksów. A mimo tego czułam się w jakiś sposób od nich gorsza. Boże chciałabym żeby była tu teraz moja mama albo dziewczyny, ktoś kto by mnie przytulił i dodał otuchy.
-Czyżbyś już wychodziła- z zamyślenia wyrwał mnie jego głos. Harry, proszę nie teraz.
-Tak, za chwilkę, czekam tylko na Klaudię- powiedziałam totalnie zrezygnowana. Nie chciałam się z nim teraz kłócić.
-Jaka szkoda- jego głos wypełniony był kpiną i sarkazmem. Cóż najwyraźniej Harry chciał się nade mną pastwić.
-Ty na pewno nie jesteś przygnębiony z tego powodu- jedyne czego teraz pragnęłam to żeby Harry zostawił mnie w spokoju. W moim głosie nie dało się już wyczuć tej złości, z którą przemawiałam do niego jeszcze parę godzin temu, jedyne co było słychać to smutek, którego nie umiałam przezwyciężyć. Styles chyba to zauważył bo zmienił się wyraz jego twarzy na bardziej łagodny. -To ja już pójdę- nie chciałam słuchać co ma mi do powiedzenia więc gwałtownie wstałam z krzesła. Zbyt gwałtownie. Zachwiałam się i prawie się przewróciłam. W ostatniej chwili Harry mnie złapał przez co znaleźliśmy się w bardzo dziwnej i patrząc na nasze relacje wręcz niezręcznej pozycji. Jedna dłoń bruneta znalazła się w moim pasie, drugą splótł razem z moją. Ja natomiast kurczowo uczepiłam się jego ramienia. Harry delikatnie się pochylił. Wyglądaliśmy jakbyśmy tańczyli albo się przytulali. Trwaliśmy tak chwilę, a ja z każdą sekundą, im dłużej patrzyłam w jego piękne oczy, miałam coraz większą ochotę się do niego przytulić i rozpłakać. O ironio! Oprzytomniałam pierwsza, szybko przyjęłam normalną pozycję i powiedziałam do skołowanego Harrego tylko przepraszam po czym szybko wyszłam z sali, praktycznie z niej wybiegłam. Wychodząc odwróciłam się jeszcze na moment i zobaczyłam, że Styles nadal stoi w tym samym miejscu i gapi się na mnie. Na korytarzu wpadłam na Klaudię . Za zewnątrz czekała już na nas taksówka. Wsiadłyśmy do niej i odjechałyśmy.


***


Wysiadając z taksówki jedyne o czym marzyłam to po pierwsze dotarcie do mojego pokoju, po drugie wzięcie prysznica i po trzecie natychmiastowe pójście spać. Z wykonaniem dwóch pierwszych punktów nie miałam żadnego problemu. Gorzej jeśli chodzi o szybkie zaśnięcie. Analizowałam ten dzień ze sto razy jednak z niewiadomej mi przyczyny ciągle przed oczami stawał mi Harry. Nasze relacje są w nie najlepszym stanie. Obrażał mnie a mimo tego ja cały czas widzę scenę z przyjęcia. Czuję tą wielką, ciepłą dłoń splecioną razem z moją, dużo mniejszą. Czuję jego dotyk na talii. Czuję zapach jego perfum. Widzę jego twarz, nie tą złą, która przywitała mnie rano lecz tą gdy zobaczył, że coś jest nie tak. Wyglądał wtedy raczej na zatroskanego a nie na „żądnego mojej krwi”. Chyba już mi się do reszty poprzewracało w głowie. Jeden dobry uczynek nie powinien wymazać mi z pamięci wszystkich złych. Ale w jakiś sposób mnie dziś uratował, pomógł mi. Ale to się nie liczy. Na pewno to był tylko jego odruch bezwarunkowy. Sporo się o nich uczyłam. Gdyby to wszystko przemyślał na pewno by mi nie pomógł, a teraz pewnie bardzo tego żałuje… Nie mogę o nim myśleć w inny sposób. Cholerny Styles nie powinien mieszać mi w głowie! On nie lubi mnie, ja nie lubię jego! Tak pozostanie i koniec kropka!


Od razu chcę powiedzieć, że nie wiem kiedy dodam następny rozdział, ponieważ wyjeżdżam na tydzień :(. Obiecuję jednak, że pojawi się on w przyszłym tygodniu ale dopiero pod koniec. Piosenka dodana z tłumaczeniem, ponieważ nie każdy zna angielski perfekt a ważne jest dla mnie w tym momencie jej znaczenie. Słowa te opisują w pewnym sensie uczucia i emocje Harrego i Ali podczas balu. Poza tym piosenka nadaje idealny klimat ich wspólnej scenie. No to by było chyba na tyle. Za wszelkie błędy przepraszam i oczywiście wciąż zachęcam do komentowania!:)